Nigdy się nie poddawaj. Moja historia

Pamiętaj że nie jesteś sam w walce z niepłodnoscią! Na tym podforum piszemy o targajacych nami uczuciach. O naszych największych radościach i ogromnych smutkach. Staramy się sobie wzajemnie pomóc, a przez to pomagamy także samemu sobie.

Moderator: Moderatorzy Muszę o tym porozmawić

ODPOWIEDZ
Biała wilczyca
Posty: 2
Rejestracja: 18 paź 2018 17:54

Nigdy się nie poddawaj. Moja historia

Post autor: Biała wilczyca »

Mam nadzieję że moja historia doda wam siły.
Marzyłam o dziecku od kilkunastu lat tak tyle czasu zajęła mi walka. Były łzy , rozpacz , depresja , a potem wstawałam nawet nie z kolan a z poziomu pod podłogą i marzenie wracało jak bumerang. Nie potrafiłam się pogodzić z faktem że nie będę mamą. Że nie poczuję zapachu mojego dziecka i jego małych rączek na swojej twarzy. Nie mogłam się poddać ,nie potrafiłam odpuścić. Z mężem wiele razy prawie się rozstaliśmy. Nasze życie zmieniło się na gorsze , relacje płytkie bo było obwinianie i ja często powiedziałam za dużo ale nie potrafiłam go zostawić . Kilka razy chodziła mi po głowie zdrada , ale moja natura na to nie pozwoliła.
Szarpałam się przez lata z myślami . Były próby in vitro i wszystkie się nie udały . Stres był ogromy a ja po każdej próbie leżałam i bałam się wręcz oddychać żeby tylko nie zaszkodzić . Bałam się iść do toalety, nieodpowiednio leżeć ... po 2 tygodniach kiedy okazywało się że się nie udało rozpacz była tak duża że nie chciałam żyć .
Nienawidziłam kobiet w ciąży i małych dzieci , wiem to okropne . Unikałam kobiet w ciąży i dzieci do tego stopnia , że wychodziłam ze sklepu kiedy ona wchodziła a potem szukałam konta żeby się wypłakać . Dramatem były ciąże w rodzinie i znajomych. Stałam się odludkiem, na to samo skazując mojego męża. Nie mieliśmy przyjaciół bo oni mieli dzieci. Te starsze w wielu ok 5 lat już mnie tak nie bolały. Przez 15 lat przeszłam straszne rzeczy, uczucia żalu, bólu, świadomość że jestem gorsza .....pusta. Święta były koszmarem i kilka razy ich nie obchodziliśmy bo dawały mi poczucie że miną kolejny rok i nic że wpadłam w jeszcze większe doły.
Zmagałam się też z inną chorobą która mnie powstrzymywała przed kolejnymi próbami.
Mąż się poddał ,ci co wiedzieli kazali mi dać spokój , przestać histeryzować, adoptować. Usłyszałam że zachowuję się jak dziecko które tupie nogą bo chce laleczkę.
Usłyszałam też na kogo mam przepisać spadek skoro nie mam dzieci. To bolało k.....jak to bolało wszytko . Rozrywało mnie na miliony bolesnych kawałków .
Ale wiecie co ? Było warto !!! W tej chwili obok śpi mój synek ! Mój cud , moja nagroda MOJE WSZYSTKO. W ciąży do mnie nie docierało że to się dzieje naprawdę . Do teraz patrzę na niego i powtarzam.....jesteś tu naprawdę. ...jesteś mój ...moje spełnione marzenie. Śpię trzymając go ciągle za rękę , patrzę na niego jak na 8 cud świata bo jest cudem ...moim cudem . Moim zwycięstwem nad samą sobą, chorobą, depresją.
Tak jestem wilczycą, waleczną wilczycą.
Nie poddawajcie się nigdy , bo wasze szczęście na was czeka . Kto wie ile musicie przejść trudności aby poczuć szczęście i usłyszeć słowo mamo! ? Powiem wam jedno- warto .
Dziewczyny chcę dać wam nadzieję, nie jesteście same choć tak się czujecie . Mocno trzymam kciuki za każdą z was .
To niesamowite jak my kobiety potrafimy walczyć o dziecko ile potrafimy znieść porażek. Upadamy, mamy depresje, a potem znowu stajemy do walki o marzenia
suana
Posty: 3817
Rejestracja: 03 cze 2010 16:18

Nigdy się nie poddawaj. Moja historia

Post autor: suana »

Biala wilczyca dziekuje Ci za ten wpis.Wiele z nas przezywalo/przezywa podobnie.Gratuluje szczescia.Czulam sie podobnie
Jesli to nie tajemnica w jaki sposob w koncu sie udało?

czerwiec 2011-IVF synek wyczekany

crio w VII 19 -nieudany :(

05.20 IMSI -nieudane :(

04.21 AZ beta pozytywna :):)



08.12 JEST ON- braciszek:)


Biała wilczyca
Posty: 2
Rejestracja: 18 paź 2018 17:54

Nigdy się nie poddawaj. Moja historia

Post autor: Biała wilczyca »

U mnie nie wiadomo o co chodziło bo wszytko w normie. U męża problem z plemnikami + DNA.Mąż lata temu proponował dawcę i nie mogłam się na to zdobyć wcześniej. Z dawcą udało się po 2 inseminacji z winem i aromkiem . Mąż szaleje na punkcie synka i moje obawy były bezpodstawne. Jest nasz i tylko nasz i nic więcej się nie liczy. Nareszcie jestem szczęśliwa . Chcę pomóc innym tym postem bo tylko ktoś kto to przeszedł jest w stanie pomóc ,zrozumieć .
To niesamowite jak my kobiety potrafimy walczyć o dziecko ile potrafimy znieść porażek. Upadamy, mamy depresje, a potem znowu stajemy do walki o marzenia
ODPOWIEDZ

Wróć do „Muszę o tym porozmawiać”