Wychodzę z domu, a tam... DZIECI!
Moderator: Moderatorzy Muszę o tym porozmawić
-
- Posty: 116
- Rejestracja: 10 paź 2015 15:10
Wychodzę z domu, a tam... DZIECI!
Słuchajcie, nie wiem już co robić. Może macie jakieś strategie i podzielicie się z taką wariatką jak ja :/
Za oknem słoneczko i miłe ciepło, chciałoby się trochę skorzystać z tej pogody i podładować poziom witaminy D w organizmie Ale gdy tylko wyjdę, zewsząd otaczają mnie rodzice z małymi dziećmi. Pogoda jest ładna więc roi się od wózków i szczęśliwych, pełnych rodzinek. Jestem w tej chwili w takim dołku psychicznym (po dwóch nieudanych in vitro), że takie widoki od razu wprawiają mnie w beznadziejny nastrój
500+ zbiera swoje żniwo i małych dzieci jest od groma! Wiem co mówię, bo uczę w szkole i większości moich uczniów w ciągu ostatnich 2 lat urodziło się rodzeństwo. I to na przykład 3-cie albo 4-te dziecko w rodzinie.
Mieszkam w dużym mieście i nawet idąc do sklepu, po drodze mijam matki i tatusiów z bobasami, a w sklepie muszę się przeciskać między wózkami.
Czy macie jakieś sposoby na radzenie sobie z takimi sytuacjami?
Moja psycholog radziła mi kiedyś wyobrażanie sobie, że to moje dziecko, a ta osoba dorosła tylko się nim chwilowo opiekuje. Ale to już nie pomaga. Tak samo jak odwracanie wzroku. Wystarczy, że zobaczę kątem oka, a mój mózg już mi przypomina jaka jestem nieszczęśliwa.
Bardzo chciałabym się nauczyć nie odczuwać tego żalu i zazdrości. Próbuję już od 2 lat. Są okresy gdy jest łatwiej, teraz jest bardzo trudno.
Czy wy też macie takie odczucia? I jak sobie z nimi radzicie?
Za oknem słoneczko i miłe ciepło, chciałoby się trochę skorzystać z tej pogody i podładować poziom witaminy D w organizmie Ale gdy tylko wyjdę, zewsząd otaczają mnie rodzice z małymi dziećmi. Pogoda jest ładna więc roi się od wózków i szczęśliwych, pełnych rodzinek. Jestem w tej chwili w takim dołku psychicznym (po dwóch nieudanych in vitro), że takie widoki od razu wprawiają mnie w beznadziejny nastrój
500+ zbiera swoje żniwo i małych dzieci jest od groma! Wiem co mówię, bo uczę w szkole i większości moich uczniów w ciągu ostatnich 2 lat urodziło się rodzeństwo. I to na przykład 3-cie albo 4-te dziecko w rodzinie.
Mieszkam w dużym mieście i nawet idąc do sklepu, po drodze mijam matki i tatusiów z bobasami, a w sklepie muszę się przeciskać między wózkami.
Czy macie jakieś sposoby na radzenie sobie z takimi sytuacjami?
Moja psycholog radziła mi kiedyś wyobrażanie sobie, że to moje dziecko, a ta osoba dorosła tylko się nim chwilowo opiekuje. Ale to już nie pomaga. Tak samo jak odwracanie wzroku. Wystarczy, że zobaczę kątem oka, a mój mózg już mi przypomina jaka jestem nieszczęśliwa.
Bardzo chciałabym się nauczyć nie odczuwać tego żalu i zazdrości. Próbuję już od 2 lat. Są okresy gdy jest łatwiej, teraz jest bardzo trudno.
Czy wy też macie takie odczucia? I jak sobie z nimi radzicie?
starania od 2011
mamy kwalifikację i ukończony kurs na RA, czekamy na nasze dziecko :)
-
- Posty: 11
- Rejestracja: 02 mar 2016 21:14
Re: Wychodzę z domu, a tam... DZIECI!
Ehh, jak to rozumiem.
Kiedy jeszcze walczyliśmy o ciążę to ja reagowałam wręcz odwrotnie.
Dawałam całkowity upust swoim uczuciom i żalowi. Leciały bluzgi, przekleństwa i bardzo niecenzuralne słowa w kierunku tych okropnych (to zamiennik tego, co leciało) matek i niechętnie widzianych przeze mnie (tutaj też zamiennik) dzieci. Wszystko oczywiście w głowie, ale bardzo wyraźnie formułowane. Żeby "spadały" i się nie pokazywały, bo ja już nie mogę. Że chcę świętego spokoju itd. itp.
Kiedy jeszcze walczyliśmy o ciążę to ja reagowałam wręcz odwrotnie.
Dawałam całkowity upust swoim uczuciom i żalowi. Leciały bluzgi, przekleństwa i bardzo niecenzuralne słowa w kierunku tych okropnych (to zamiennik tego, co leciało) matek i niechętnie widzianych przeze mnie (tutaj też zamiennik) dzieci. Wszystko oczywiście w głowie, ale bardzo wyraźnie formułowane. Żeby "spadały" i się nie pokazywały, bo ja już nie mogę. Że chcę świętego spokoju itd. itp.
-
- Posty: 116
- Rejestracja: 10 paź 2015 15:10
Re: Wychodzę z domu, a tam... DZIECI!
Kalafiora, u mnie też już do tego doszło Z jednej strony wiem, że to przecież nie ich wina, że nie jestem w ciąży, ale tak jakbym kierowała całą swoją złość w nie.
starania od 2011
mamy kwalifikację i ukończony kurs na RA, czekamy na nasze dziecko :)
-
- Posty: 0
- Rejestracja: 25 lip 2018 20:26
Re: Wychodzę z domu, a tam... DZIECI!
Myślę, że ten ból trzeba przepracować w sobie. Pozwolić sobie na odczuwanie wszystkich negatywnych emocji do czasu, gdy je po prostu zaakceptujemy, pogodzimy się z nimi. Natomiast oszukiwanie samej siebie, udawanie że nic nie czujemy, chociaż w środku krwawimy - po prostu nie ma sensu.
-
- Posty: 24
- Rejestracja: 08 lip 2018 20:40
Re: Wychodzę z domu, a tam... DZIECI!
Dokładnie – szkoda tylko ze w tym przypadku czas wcale nie pomaga. Może w sumie kiedy już byśmy całkowicie zaakceptowały to, że dzieci mieć nie będziemy to nie bolaloby tak bardzo jak wtedy kiedy wciąż mamy nadzieję, że pewnego dnia same doswiadczymy macierzyństwa. Ale chyba z tej nadziei nie da się zrezygnować