potrzebuję się wygadać a mąż się zamknął w sobie

Pamiętaj że nie jesteś sam w walce z niepłodnoscią! Na tym podforum piszemy o targajacych nami uczuciach. O naszych największych radościach i ogromnych smutkach. Staramy się sobie wzajemnie pomóc, a przez to pomagamy także samemu sobie.

Moderator: Moderatorzy Muszę o tym porozmawić

ODPOWIEDZ
mikiiia
Posty: 6
Rejestracja: 28 wrz 2017 12:50

potrzebuję się wygadać a mąż się zamknął w sobie

Post autor: mikiiia »

Witam wszystkich,
we wtorek chyba już do końca runął mój świat i wiara w siebie samą. Muszę się komuś wygadać a mało kto mnie rozumie (lub tylko mi się tak wydaje). No ale od początku. O dziecko staramy się 5 lat. Podejrzewaliśmy że może nie być łatwo (ze względu na choroby męża z dzieciństwa - jedno jądro, spodziectwo) ale wierzyliśmy że się uda. Po 8 miesiącach regularnego seksu poszłam do ginekologa no i tradycyjnie wywiad (miesiączki regularne co do dni, ba nawet co do pory dnia). Po badaniu zlecił TSH i prolaktynę. Jakie było moje i jego zdziwienie że przy prolaktynie (norma chyba była do 400 a ja miałam 1500 nie pamiętam jednostek) ja regularnie miesiączkuje. TSH wynosiło 3,19 i tutaj powiedział żebym skonsultowała to z endokrynologiem. Dostałam dostinex (gdyż dużo jeździłam autem a po nim mało kto ma skutki uboczne). Po 6 miesiącach przyjmowania dostinexu (oczywiście gin kazał sprawdzać prolaktynę i obniżał dawkę leku) nastała pora na przestanie go brania. Zaczęłam chodzić na badanie owulacji i dostałam jeszcze duphaston. Cykle były piękne z owulacją ale ciąży brak i tak przez kolejne 4 miesiąca. Ja zaczęłam coraz bardziej to przeżywać, przestałam cieszyć się z życia i jak na złość wszystkie koleżanki zaczęły chwalić się dziećmi, normalnie wtedy jakaś plaga była, nawet w rodzinie męża to siostra, to bratowa jedna, druga ..... a u nas cicho. Z tego powodu i zapewne stresów jakie nastały w mojej pracy wpadłam w depresję. Nie chciało mi się dosłownie nic. Doszło do tego że mąż pilnował mnie czy wstałam i czy wyszłam do pracy, on przejął wszystkie obowiązki w domu, nie obchodziło mnie nic. Dzięki mamie i lekarzom trafiłam na 3 miesięczną terapię na oddział dzienny. Tam poukładałam sobie wszystko w głowie, pogodziłam się w jakimś stopniu ze światem że inni mają dzieci a ja nie, zaczęłam studia, zmieniłam pracę na mniej stresującą. Znów zaczęło świecić słońce. Nagle po 2 latach w grudniu po wigilii powiedziałam mojej mamie że chyba jestem w ciąży. Poczekałam do dnia okresu i kiedy go nie dostałam poleciałam zrobić bHCG - wynik 100. Szok, niedowierzenie i radość. No trwała radość do pierwszego USG, widać pęcherzyk ale wielkość pęcherzyka nie pasuje do czasu od ostatniej miesiączki. Lekarz mówił spokojnie może owulacja się przesunęła, kazał przyjść za 2 tygodnie. Nie był go przyjął mnie inny i usłyszałam szczerą prawdę. Nie ma echa zarodka - daję Pani dwa tygodnie jeśli się nie pojawi trzeba będzie podjąć decyzję o usunięciu ...... Wyszłam załamana, tydzień później dostałam bólu brzucha i plamienia, trafiłam do szpitala, lekarz powiedział że czasem tak jest i kazał wziąć nospę. Rano poroniłam. Po ciąży mój organizm nie mógł dojść do siebie, jajniki pracowały jak chciały, prolaktyna znów wystrzeliła w górę, okres miałam albo co 25 dni albo co 45. Kiedy już uregulowałam siebie mój mąż dorósł do decyzji o zbadaniu nasienia. Kiedy odebraliśmy wyniki to jedyne co z nich zrozumiałam to że ma za mało plemników i że nie chcą się ruszać. Umówiliśmy się do androloga, porobił badania hormonalne i udaliśmy się do lekarza. Mąż na pierwszą wizytę poszedł sam (chciałam aby poczuł się bardziej komfortowo). Lekarz przejrzał wszystkie wyniki, zrobił wywiad, zbadał męża, zrobił usg i stwierdził że może uda się z inseminacją. Kazał rzucić palenie, za 3 miesiące zrobić kolejne badanie nasienia i po oddaniu nasienia oddać jeszcze mocz do zbadania (podejrzenie wytrysku wstecznego). Po odebraniu wyników okazały się one jeszcze gorsze niż te pierwsze i potwierdziły wytrysk wsteczny, podejrzewałam że mogę usłyszeć słowa in vitro ale jeszcze gdzieś tam się łudziłam że może jednak jest inna szansa. We wtorek na wizycie po 5 latach łudzenia się wszystko runęło. Lekarz spokojnym głosem przekazał nam że w naszym przypadku zostaje nam in vitro. Mój mąż zachował kamienną twarz a ja nie mało co wybuchłabym wtedy płaczem. Wiedziałam że jak to zrobię to jeszcze bardziej mój mąż się zamknie w sobie. Lekarz kazał nam to przemyśleć, mąż zapytał ile trwa cały ten proces. Ja jakie są koszta. Jak wracaliśmy to trochę jeszcze o tym porozmawialiśmy bo czym nastała cisza. Od dwóch dni mój mąż nie chce rozmawiać na ten temat. Ja staram się nie płakać chociaż łzy cisną mi się do oczu. Wiem że on jest zdolny stwierdzić że lepiej odejdzie ode mnie abym mogła z kimś innym mieć dzieci. Właśnie dzisiaj w kłótni mi powiedział że mam poszukać sobie innego. Nie wiem jak z nim rozmawiać, wiem że w pracy nie jest sobą. Ja też nie jestem sobą i nie umiem przestać myśleć i czytać jak wygląda in vitro, jakie są szanse, jakie są to koszta. Czy będzie nas stać, może powinnam zmienić pracę aby więcej zarabiać i móc poodkładać itp. itp. itp. Chyba również zaczynam histeryzować (jak to moja mam mówi) boję się depresji aby ten stan nie wrócił, a od dzisiaj jestem na dobrej drodze aby w swojej głupiej głowie znów się pogubić.
mikiiia
Olga30
Posty: 342
Rejestracja: 14 sie 2017 19:38

Re: potrzebuję się wygadać a mąż się zamknął w sobie

Post autor: Olga30 »

In vitro to nie jest nic strasznego, to szansa na powodzenie! Ja byłam w sytuacji w jakiej jest Twoj mąż, okazało się ze moje jajowody są niedrożne, tez kazałam mężowi szukać kogoś innego, kto da mu dziecko. I on nie popadł w depresje i nie załamywał się jak Ty, tylko był oparciem, powiedział ze tylko mnie kocha, może nie mieć dzieci, ale musi byc ze mną i ja jestem dla niego najważniejsza, nie dzieci. Bałam się in vitro jak ognia, ze przeżyje rozczarowanie, ale za jego namowa spróbowaliśmy i się udało za pierwszym razem. Czekamy na naszego pięknego zdrowego chłopca.
Bardzo ciężkie są nasze drogi ale finisz jest tego wart, ważne aby być razem w tym, wspierać się, rozmawiać, tłumaczyć swoją miłość i wsparcie do małżonka. On tez to strasznie przeżywa, mężczyźni tak naprawdę są bardzo wrażliwi na punkcie swojej męskości i to Ty tutaj musisz stawić temu czoła, abyście razem mogli dojść do celu. Wiele klinik leczenia niepłodności ma refundowane z samorządu zabiegi in vitro. Trzeba się tylko rozejrzeć.
Trzymam mocno kciuki, abyście byli w tym razem i nie przeżywali tak samego zabiegu in vitro, to nie jest zło ostateczne, to szansa na szczęście :glaszcze

Ja bym jeszcze pomyślała o dobrej klinice leczenia niepłodności, o drugiej opinii, innego lekarza. Skąd jesteście?
2010 start starań - Hashimoto
2011 Salve Łódź - strata czasu
2016 niedrożne jajowody
2017 Novum ICSI 12 dpt bHCG 289, 25 dpt jest <3, TP 08.12
11.17 Synuś już jest z nami <3
mikiiia
Posty: 6
Rejestracja: 28 wrz 2017 12:50

Re: potrzebuję się wygadać a mąż się zamknął w sobie

Post autor: mikiiia »

Dziękuje za słowa otuchy, jesteśmy z Gdańska i byliśmy w klinice Invicta. Na tą chwilę jesteśmy po konsultacji z urologiem i z andrologiem. Wiem że in vitro to jest szansa dla nas. Ale się po prostu boję. To zawsze mój mąż trzyma mnie w ryzach kiedy zaczynam panikować. A na tą chwilę jest tak jakby się odciął od tego. Też myślałam o skonsultowaniu tego z innym lekarzem ale nie wiem czy mój mąż będzie chciał. Bardzo dużo czasu zajęło mi namówienie go abyśmy poszli do lekarza. Na razie chyba on i ja musimy z tą myślą się oswoić.
mikiiia
Annikka
Posty: 109
Rejestracja: 29 wrz 2017 10:45

Re: potrzebuję się wygadać a mąż się zamknął w sobie

Post autor: Annikka »

mikiiia, powoli, wszystko się ułoży. Twój mąż przeżywa to na swój sposób, ty jeszcze inaczej. Dla was obojga to nieoznaczone, nowe terytorium, więc obawy są czymś naturalnym. Oswoicie się z tym, trochę czasu tylko trzeba. Ja do tej pory tylko to forum czytałam, nie brałam udziału w dyskusjach, ale jak zobaczyłam Twój pełen emocji post to aż się zebrałam do napisania czegoś na otuchę.

Tak jak wyżej napisała Olga30, in vitro to szansa. To cudowna możliwość pomocy w tym, żebyście mieli dziecko. Ja jestem po dwóch próbach, teraz będę podchodzić do trzeciej. Problemy mamy po obu stronach, i ja i mąż. Sama procedura nie jest czymś wyjatkowo skomplikowanym ani bolesnym. No, oprócz kwestii fnansowej, która boli dość mocno.

Jak się zdecydujecie, to lekarz wybierze Ci protokół, czyli jedną z metod przyjmowania leków. I jak zaczniesz to po dwóch albo po czterech tygodniach (w zależności od protokołu) będziesz miala pobranie komórek jajowych a później maluszka w brzuchu. Głowa do góry, wszystkie tu walczymy o swoje szczęście :) Czasem jest trochę pod górę, czasem bardzo stromo, ale nadzieja to najlepsze paliwo na drogę.
tututek
Posty: 326
Rejestracja: 20 mar 2012 21:14

Re: potrzebuję się wygadać a mąż się zamknął w sobie

Post autor: tututek »

mikiiia ja też traktowałam in vitro jako coś absolutnie abstrakcyjnego, nawet nie zakładaliśmy takiego rozwiązania. Wydawało mi się, że to tylko dla największych twardzieli, że to już wyższy level, nie dla mnie. Życie jednak lubi nam stawiać wyzwania. Po ostatniej nieudanej inseminacji, czułam się jakbym stała nad przepaścią, przede mną nie rysowała się żadna przyszłość, to był koniec. Moja mama zaczęła mnie namawiać, zaoferowała wsparcie finansowe, gdybyśmy nie dawali rady sami, to miała nam pożyczyć pieniądze. Okazało się, że właśnie rusza program rządowy z dofinansowaniem dla IVF. Poszło szybko, z kompletem badań zajęło nam to raptem jeden cykl i już :) po 9 latach, w jeden miesiąc rozwiązaliśmy nasz największy problem. Oczywiście stresów Ci nikt nie ujmie, musisz przegryźć się z wieloma tematami, ale to jest do zrobienia.
Też usłyszałam tekst "znajdź sobie innego, takiego co da Ci dzieci", ale ja nie miałam wątpliwości i nie musiałam więcej niż raz powtarzać mojemu mężowi, że albo będę mieć dzieci z nim, albo wcale, jeszcze jest adopcja, poradzimy sobie.

Dajcie sobie chwilę na ochłonięcie, in vitro to nie wyrok, to nowa nadzieja, a procedura nie jest aż tak zawiła jak się wydaje. Gdańsk pewnie też ma program dofinansowania, poszukajcie. Poszukaj cenników, popytaj dziewczyn na forach z jakimi kosztami wiąże się procedura, ja akurat w tej kwestii nie pomogę, procedura u nas była z dofinansowania, a leki były jeszcze wtedy pełnopłatne, więc tu też się pozmieniało (różnice są ogromne, teraz przy criotransferze zapłaciłam w aptece 16zł a normalnie kosztowałyby mnie ponad 70zł :)

Trzymam kciuki, jakiej decyzji nie podejmiecie, to będzie ona Waszą własną. Nie czekajcie długo, jak odpoczniecie od tematu za bardzo, to później strasznie trudno jest się za to wszystko zabrać od nowa.

Gdybyś chciała pogadać, albo czegoś się dowiedzieć to śmiało pisz na priv :)
starania od 2005r., niepłodność idiopatyczna

3 IUI i 4 podejście przerwane w ostatniej chwili

06.11.2013 - zakwalifikowani do IVF z refundacją

29.04.2014 - transfer "Ktosia"

15.01.2015 - rozpakowani :) Nikuś już z nami!

20.06.2017 - I crio ciąża
mikiiia
Posty: 6
Rejestracja: 28 wrz 2017 12:50

Re: potrzebuję się wygadać a mąż się zamknął w sobie

Post autor: mikiiia »

Dziękuje wszystkim za wsparcie nawet nie wiecie ile ono pomogło. Nie odzywałam się długo gdyż musiałam przetrawić jeszcze dodatkowe informacje które na mnie spadły.
No cóż na tą chwilę i tak zostaliśmy zmuszeni do 6 miesięcznej przerwy, tym razem ze względu na mnie i leki jakie przepisał mi endokrynolog.
Więc zgodnie z zaleceniem od androloga, proszę się kochać wtedy kiedy chcecie a nie wtedy kiedy jest owu. Oderwijcie się i żyjcie chwilą. I to jest chyba moja jedyna dewiza na najbliższe 6 miesięcy ;-)
mikiiia
oluska_m
Moderator Dokarmiam bociana ;)
Posty: 9348
Rejestracja: 14 wrz 2012 21:42

Re: potrzebuję się wygadać a mąż się zamknął w sobie

Post autor: oluska_m »

Czas rozliczeń się zbliża, nie zapominajcie o 1% dla Bociana.
Dane potrzebne do wpisania w PIT:

KRS: 0000133538
Stowarzyszenie na Rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji "Nasz Bocian"

Wkrótce również będzie dostępny program do rozliczeń,dostępny bezpośrednio na naszej stronie :flowers:

2 IFV, 7 transferów

Aniołki [*] [*] [*] :cry2:

25.07.2016  :love: 
Piotruś


17.06.2019 :love: Michaś


ODPOWIEDZ

Wróć do „Muszę o tym porozmawiać”