Ania Karolina pisze:
Ja od swojej teściowej usłyszałam na temat problemów wielu kobiet w okolicy. W wielkiej tajemnicy i sekrecie przy kawusi usłyszała to i owo i u nas w rodzinie i w sąsiedztwie powtarza w wielkim sekrecie.
Moja bratowa opowiedziała mi w wielkim sekrecie że jej koleżanka (którą zresztą znam) stara się i nie może bo stosowała przez długie lata antykoncepcje.
No po prostu takie historie stulecia słyszę właśnie w wielkim sekrecie. Te historię słyszę z ust sióstr, bratowych, teściowej i kol z pracy. To jest jakaś paranoja "Jedna baba drugiej babie..."
Nie chcę aby tak o mnie gadali. Dlatego wiemy tylko ja, mąż i lekarze. Nieodwołalnie. Jak nam wyjdzie to dzieci też się dowiedzą. Może wtedy zmieni się nastawienie do in vitro.
patrząc bardzo logicznie na temat Twoja bratowa i teściowa mogły Ci sprzedać te fascynujące historie własnie dlatego, ponieważ wciąż istnieje na to społeczne przyzwolenie i one je czują. Społeczne przyzwolenie zaś zwiększa się z każdą milczącą rodziną, a zmniejsza- z każdą rodziną, która stawia znak "stop" i nie pozwala się obrażać.
Gdybyś była niepłodna 10 lat temu to zapewne poza takimi "rewelacjami" dostałabyś jeszcze solidną dawkę głupot, ocen i pouczeń. Dziś jest o wiele lepiej, ale nie dlatego, ponieważ ludzie się zbiorowo douczyli, a dlatego, ponieważ coraz więcej rodzin zaczyna stawiać głośno granice, czuje dumę z powodu dzieci urodzonych dzięki IVF lub adoptowanych i robi generalnie z tematu powód do wielkiej dumy i wartości dodanej.
To ma tak niesamowity wpływ społeczny, że potrafi zmieniać całe pokolenia. Nawet jeśli ktoś nie zrozumie, o co chodzi w in vitro, dostaje tak czy inaczej jasny sygnał "to MNIE dotyczy, więc wara od oceniania mojego dziecka, twoje słowa nie lecą w próżnię".
Tak więc poprawę naszej sytuacji i rosnące słupki poparcia społecznego dla in vitro zawdzięczamy sobie samym, a konkretnie tym spośród nas, którzy wzięli temat na klatę i zachowują się odważnie.
Ja bym nie pisała, że Wasza decyzja jest "nieodwołalna" bo kiedy dziecko przychodzi już na świat to sytuacja potrafi się całkowicie zmienić i bunkrujący się dotąd pacjenci często zmieniają się w rodzinnych fighterów, którzy w ogień pójdą za dzieckiem i ochroną jego dobra
Zaczynają też wtedy intuicyjnie rozumieć to przełożenie: jeśli będą milczeć i udawać, że in vitro ich nie dotyczy, sytuacja innych niepłodnych par nie ulegnie poprawie, jak również ich własne dziecko będzie żyło w bardziej nietolerancyjnym kraju.
W ogóle ludzie mówią o in vitro nie dlatego, bo mają parcie na szkło, a dlatego, bo czują i rozumieją, że to jest tak naprawdę inwestycja w lepszy świat dla ich własnych dzieci urodzonych tą metodą.
-- 05.01.2015, 16:36 --
...i przy okazji napiszę też, zebyście pamiętały, że ta społeczna zmiana jest w dużej częsci spowodowana również przez Naszego Bociana i walkę o refundację- ciągłą, w tym dwa wysłuchania w sejmie, pisanie i konsultowanie projektów, chodzenie do mediów, trzymanie ręki na pulsie.
To sami pacjenci się zebrali, zrzeszyli i zaczęli o siebie walczyć- dla siebie i dla kolejnych pacjentów.
więc pamiętajcie o tym rozliczając PIT