Mój mąż nie chce mroziaczków ;-(
Moderator: Moderatorzy Muszę o tym porozmawić
-
- Posty: 7
- Rejestracja: 18 mar 2014 13:52
Mój mąż nie chce mroziaczków ;-(
Teraz mam 40 lat, zapomnieć, że są jeszcze trzy zarodki, nie mogę. Chcę dać im szansę, chcę urodzić, chcę mieć jeszcze dzieci. To takie dla mnie naturalne, że zarodków nie można zostawić..... ale mój mąż ma niestety odmienne zdanie, czasem mówi, że nie chce mieć więcej dzieci, czasem, że po tylu latach dzieci mogą urodzić się chore, czasem że jak synek ma problemy to kolejne dzieci również.
Z wielką goryczą i łaską powiedział, że jak tak bardzo chcę to wyrazi zgodę na podanie mroziaczków, ale on tego tak naprawdę nie chce i robi łachę i fochy, że ulega moim zachciankom. Boli mnie to bardzo, przecież tak nie powinno być. Nie mam kumu się wygadać ani kogo poradzić co robić. Rodzina nie wie, że córka jest po in vitro, a tym bardziej że gdzieś tam są nasze zarodki-dzieci. Nie chcę dawać zarodków do adopcji bo jestem przygotowana na kolejne dzieci. Niech chcę by się wychowywały w innej rodzinie. Tego mąż nie rozumie, a może ze mną jest coś nie tak? Proszę, napiszcie co o tym myślicie.
- Pokrzywa86
- Posty: 140
- Rejestracja: 15 mar 2014 22:41
Re: Mój mąż nie chce mroziaczków ;-(
31.03.2014 - ICSI - ;-(
2 kulki na zimowisku...
-
- Posty: 7
- Rejestracja: 18 mar 2014 13:52
Re: Mój mąż nie chce mroziaczków ;-(
Ja czuję odpowiedzialność za ich los mimo wielu obaw, a mój mąż ma zbyt wiele obaw by czuć się za nie odpowiedzialnie i potrosze chciałby "odpocząć".
Każda napoczęta rozmowa kończy się niepowodzeniem i wzajemnym niezrozumieniem. Czasem mi się wydaje, że faceci nie czują tak wielkiej odpowiedzialności za swoje dzieci bo mogą ich mieć na świecie wiele i o tym nie wiedzieć. Matka zawsze wie ile dzieci ma.
-
- Posty: 1012
- Rejestracja: 26 gru 2013 22:39
Re: Mój mąż nie chce mroziaczków ;-(
-
- Posty: 755
- Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38
Re: Mój mąż nie chce mroziaczków ;-(
Macie dwoje dzieci,w tym synka, który, jak sama piszesz, wymaga wielu starań, nakładów czasu, pracy i, zapewne, finansów.
Piszesz, że wg Ciebie Twój mąż nie czuje się odpowiedzialny.
Jest wręcz przeciwnie. On czuje się bardzo odpowiedzialny, ale za dzieci, które już są, które nie są potencjalne, ale jak najbardziej realne.
Sytuacja gospodarcza jest jaka jest. Naprawdę wiele nie trzeba żeby znaleźć się na dnie.
Nie piszesz kto na codzień zajmuje się dziećmi, kto w głównej mierze utrzymuje dom. To nie są błahe sprawy, zwłaszcza, jeśli jest dziecko wymagające terapii.
Twój mąż może bać się wielu rzeczy, głównie tego, że nie podoła wychowaniu i/lub utrzymaniu kolejnych dzieci, zwłaszcza, jeśli urodzą się chore (co jest możliwe).
Rozumiem Twoją chęć urodzenia kolejnego dziecka/dzieci. Ale popatrz na sprawę nie tylko z perspektywy swojej chęci bycia w ciąży i rodzeni dziecka. Popatrz z perspektywy człowieka, który będzie potem odpowiedzialny za utrzymanie Was wszystkich, bo Ty zapewne zostaniesz wtedy z dziećmi (o ile już nie jesteś).
W naszym domu to ja jestem osobą, na której spoczywa odpowiedzialność za utrzymanie rodziny i wiem, jak niesamowity jest to ciężar.
Tylko że ja, jako kobieta, w razie czego zostanę usprawiedliwiona, bo przecież "to mężczyzna powinien" zajmować się tymi sprawami.
A Twój mąż? Jeśli sobie nie poradzi? Pomyślałaś o tym?
Jego obawy to nie fanaberia. To realne problemy, które dla Ciebie są mało istotne.
Ty myślisz o tym, co jeszcze chcesz mieć.
Twój mąż myśli o tym, co już macie.
Popatrz na problem z jego perspektywy zamiast oskarżać o brak odpowiedzialności.
Może dzięki temu uda Wam się naprawdę porozmawiać?
Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
Miniek już Miniulowy :love:
Nela8
-
- Posty: 7
- Rejestracja: 18 mar 2014 13:52
Re: Mój mąż nie chce mroziaczków ;-(
>Rozumiem Twoją chęć urodzenia kolejnego dziecka/dzieci. Ale popatrz na sprawę nie tylko z perspektywy swojej chęci bycia w ciąży i rodzeni dziecka.
Chęć posiadania dziecka owszem mam, ale mogę bezproblemowo z tego zrezygnować, pogodzę z się z tym bo mam już dwie urocze perełki i to jest już bardzo dużo. Problem w tym, że są dzieci które się już poczęły, które mogą faktycznie chcieć się narodzić, czekają na swoją szansę.
> Jego obawy to nie fanaberia. To realne problemy, które dla Ciebie są mało istotne.
Pewnie tak, są mało istotne. Wiem, że jak oddam ich do adopcji to będę ciągle się bić z myślami, czy gdzieś tam się narodziły moje dzieci, czy są zdrowe, czy są szczęśliwe? I tak do ostatnich dni mego życia ..... Dla mnie to nie jest proste, wiem że będę z tego powodu cierpieć, ma mam taki wredny typ charakteru. Wolę je mieć przy sobie z wszystkimi ewentualnymi konsekwencjami.
>Ty myślisz o tym, co jeszcze chcesz mieć.
Nie, myślę o tym co faktycznie jest i chcę z tym (nieładnie to ujmując) "zrobić porządek". To nie jest dla mnie tworzenie czegoś nowego, to jest zakończenie etapu, który już kiedyś dawno temu wspólnie zaczęliśmy.
Domem i dziećmi zajmuję się ja, mąż pracuje. Tak, on jest odpowiedzialny za dochód rodziny. Ja jestem wariatką, jestem w stanie sprzedać wszystko, mieć coś małego, niedrogiego, by móc być uczciwym wobec siebie i swoich czynów. Myślę, że moja przeszłość ma wpływ na moje przekonania. Moja mam usunęła piąte dziecko, ja bylam czwartym. Teraz widzę jak bardzo się z tym męczy. Mam w jej maczarniach swoj udział, bo mając 16 lat, nie wiedząc, że miałam mieć młodsze rodzeństwo, zaśpiewałam jej moją pierwsza gitarową piosenkę o nienarodzonych dzieciach. Oczywiście się rozpłakała, a ja nie wiedziałam dlaczego? Powiedziała mi 10 lat później.
Wiem, że w Polsce jest tysiące zarodków, które są opuszczone. Nie wiem jaki czeka los moje zarodki. Nie wiem jakie będzie prawo w Polsce, co się z nimi stanie. Przecież wszystkie nie mają szanse na adopcje. Dla mnie to jest ostatni dzwonek by je przyjąć, dać im szanse. Nie muszę mieć więcej dzieci.
Jeśli nie, to zostanie mi tylko bicie się z myslami do końca życia.
Jest jeszcze druga strona medalu, jeśli faktycznie się narodzą w rodzinie adopcyjnej, mogą chcieć w wieku dorosłym odszukać swoją rodzinę. Każdy ma prawo do swoich korzeni. I nie daj Boże my rodzice będziemy jeszcze żyć. Mam tak wiele dylematów, że czasem mi już głowa od tego pęka.
Kiedyś te mroziaczki były traktowane przez nas niezbyt poważnie, w sensie, że szanse narodzenia się z nich dziecka były bardzo nikłe. Teraz to się zmieniło. Nagle szanse wydają się realne, mimo że statystycznie rzecz ujmyjąc powinno się dziecko nie narodzić, tym bardziej, że jeden zarodek był słaby i wręcz napewno mrożenia nie przeżyje. Ale to tylko statystyka, która może sprawić nam psikusa.
-
- Posty: 755
- Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38
Re: Mój mąż nie chce mroziaczków ;-(
Wiem, że nie wszystko jest czarno-białe, ale sądzę, że tu leży pies pogrzebany w postawie męża.krzysioala pisze:Domem i dziećmi zajmuję się ja, mąż pracuje. Tak, on jest odpowiedzialny za dochód rodziny.
Ty jesteś w stanie wszystko sprzedać... A gdzie będą mieszkały Wasze dzieci (z założenia piątka) jeśli sprzedacie wszystko?
Za co będziecie je rehabilitować? Za co będziecie je kształcić?
Co będzie, kiedy mąż będzie miał wypadek albo zachoruje?
Ja mam na utrzymaniu 5 osób, do spłaty kredyty. Codziennie modlę się żeby nie wykryto u mnie choroby, która uniemożliwi mi pracę.
Kiedy źle się czuję, jestem chora, idę do pracy, bo każdy dzień bez pracy to strata pieniędzy. Przechodzone grypy, niedoleczone anginy.
W efekcie w ub. tygodniu wylądowałam w szpitalu pod kroplówką.
Wyszłam na żądanie. Bo nie mam czasu na leżenie. Bo rachunki czekają, bo dzieci trzeba nakarmić, bo trzeba zapłacić za rehabilitację, szczepionki, kupić pampersy.
Było lepiej. Ale w ub roku partner miał wypadek. Nie zarabia. Ma długi, których nie spłaca, bo nie ma z czego.
Są kłótnie w domu. O pieniądze, których ciągle brak. Jest potworne zmęczenie, wyczerpanie. Brakuje czasu i siły na zwykłe bycie razem, bycie z dziećmi.
Wybacz, ale ceną za spełnienie Twoich chęci i zaspokojenia Twojego poczucia "właściwości" będzie brak męża i ojca. Bo Twój mąż stanie się maszynką do robienia pieniędzy. A kiedy maszynka się zepsuje, nie będzie go wcale, bo człowiek nie poradzi sobie z obciążeniem i albo Ci padnie na zawał, albo coś sobie zrobi.
Naprawdę tego chcesz?
Kiedyś tak nie myślałam. Kiedyś przyznałabym Ci w 100% rację.
Ale stanęłam po drugiej stronie (z konieczności, nie z wyboru) i zobaczyłam, że to, co brałam za sceptycyzm, brak chęci, jest po prostu obawą, że się nie podoła, że się zawiedzie, że zrobi się krzywdę tym, których powinno się chronić.
Sama mam jedno dziecko adoptowane. Chciałaby, bardzo chciałabym drugie.
I jest to ostatni moment, bo za rogiem 40-stka.
Ale nie stać nas i przez najbliższe lata nie będzie nas stać.
Serce boli, bo nie chciałam żeby moje dziecko było jedynakiem. Sama byłam jedynaczką, wiem że to nie jest dobre dla dziecka. Niby ma przyrodnie rodzeństwo, ale oni są tylko przez połowę roku.
I co z tego, że chcę? Mogę sobie chcieć. Mogę tęsknić. Ale podstawowe obowiązki mam wobec dziecka, które już ze mną jest. Moje chciejstwo muszę odsunąć.
To nie jest miłe. Ale taka jest rzeczywistość. Nie dostrzegałabym jej gdybym była w innej sytuacji.
Nie twierdzę, że u Was jest analogiczna sytuacja do naszej, ale moim zdaniem Twój mąż ma takie obawy jak ja.
I może warto mu powiedzieć, że sobie z tego zdajesz sprawę, że nie traktujesz tego jak wydziwiania, ale podzielasz jego troskę i doceniasz starania. Może wtedy uda Wam się dojść do kompromisu?
Powodzenia
Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
Miniek już Miniulowy :love:
Nela8
-
- Posty: 7
- Rejestracja: 18 mar 2014 13:52
Re: Mój mąż nie chce mroziaczków ;-(
Tym pierwszym przejmują się wrażliwcy by potem dostać w dupę od życia ...
Masz tyle racji, że aż boli, jak życie może doświadczyć, ile trzeba mieć pokory. Ja doświadczyłam tego z innej strony, najpierw kosztowne starania o pierwsze dziecko, potem kosztowne starania by drugie mogło normalnie funkcjonować w społeczeństwie.
Może poprostu rodzice dzieci po invitro muszą dzwigać piętno zamrożonych lub oddanych do adopcji zarodków. Tysiące, miliony zarodków jest na świecie po invitro, myślę że przystepujący do procedury zupełnie nie zdają sobie sprawy jak to się kończy ....
Ja miałam nadzieję, że mam ich tylko trzy, może nawet tylko dwa i dam radę "posprzątać" ale teraz nie wiem. Cholernie mnie to boli....
-
- Posty: 755
- Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38
Re: Mój mąż nie chce mroziaczków ;-(
Masz rację co dylematu pozostałych zarodków.
Życie ogólnie jest niesprawiedliwe i pełne dylematów.
Pozdrawiam ciepło.
Dacie radę.
Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
Miniek już Miniulowy :love:
Nela8
-
- Moderator
- Posty: 16700
- Rejestracja: 13 sty 2010 01:00
Re: Mój mąż nie chce mroziaczków ;-(
a ilu dniowe masz mrożone zarodki?krzysioala pisze:Teraz to się zmieniło. Nagle szanse wydają się realne, mimo że statystycznie rzecz ujmyjąc powinno się dziecko nie narodzić, tym bardziej, że jeden zarodek był słaby i wręcz napewno mrożenia nie przeżyje. Ale to tylko statystyka, która może sprawić nam psikusa.
niedrożne jajowody
I ICSI 29.01.2011.- SET- IGNAŚ :loving:
-
- Posty: 7
- Rejestracja: 18 mar 2014 13:52
Re: Mój mąż nie chce mroziaczków ;-(
-
- Moderator
- Posty: 16700
- Rejestracja: 13 sty 2010 01:00
Re: Mój mąż nie chce mroziaczków ;-(
niedrożne jajowody
I ICSI 29.01.2011.- SET- IGNAŚ :loving:
-
- Posty: 7
- Rejestracja: 18 mar 2014 13:52
Re: Mój mąż nie chce mroziaczków ;-(
-
- Moderator
- Posty: 16700
- Rejestracja: 13 sty 2010 01:00
Re: Mój mąż nie chce mroziaczków ;-(
niedrożne jajowody
I ICSI 29.01.2011.- SET- IGNAŚ :loving:
-
- Posty: 7
- Rejestracja: 18 mar 2014 13:52