... jeszcze raz?
Co kilka tygodni porządkuję garderobę Zuzanki: chowam maleńkie ciuszki do jednego worka, a z drugiego wyjmuję większe. I tak się zastanawiam po cichu, czy jeszcze kiedyś nam się one przydadzą... Tak bym chciała...
Wiem, to głupie, mieć dwoje dzieci - w dodatku tak maleńkich - i marzyć o trzecim, ale tak właśnie jest. Nie spędza mi to marzenie snu z powiek, o nie, ale jest taką miłą alternatywą, czymś, o czym lubię czasami pomyśleć.
Nie wiem, jaką drogą maleństwo miałoby do nas przyjść, ale mam pewność co do jednego - chciałabym, by przyszło. Najbardziej chyba byłabym szczęśliwa, gdyby zadzwonił telefon z OAO, że urodziło się rodzeństwo Oleńki. Ciąża też byłaby nie od rzeczy, byle była - od początku do szczęśliwego końca. To dziwne, ale cudowne narodziny Zuzi wcale nie dały mi pewności, że kolejny raz musi się udać. Fatalizm ciążowy jest gdzieś głęboko we mnie i chyba nigdy nie zniknie. Opcja nr trzy - zgłaszamy się do ośrodka i przechodzimy od początku do końca wszystkie szkolenia i warsztaty, też jest dla mnie pociągająca.
Być może los zdecyduje, że moje dziewczynki będą tylko (aż?) we dwie. Być może będę miała trójkę dzieci. A może czwórkę. Każda z tych możliwości jest wspaniała, choć nie ukrywam, szczytem moich marzeń jest czwóreczka. Ale to już szczyt bardzo odległy, gdzieś wysoko w chmurach...
Dobrze mi w domu z dziećmi. Nie wstydzę się tego. Być może to jest moje miejsce na teraz i kolejne miesiące, być może już za chwilkę zatęsknię do pracy albo zamarzy mi się jakaś inna profesja. Dzisiaj jednak spełniam się jako mama - z muchami, obierkami w koszu i całym tym kramem. I chciałabym to swoje macierzyńskie szczęście mnożyć i mnożyć w nieskończoność...
P.S. W marzenia uwierzyłam kilka lat temu dzięki książce Ewy Foley. To ona nauczyła mnie wybaczać sobie. Ona powiedziała: zmieniaj to, co możesz zmienić, zaakceptuj to, czego zmienić nie możesz. Ona wyzwoliła mnie z maski "grzecznej dziewczynki", która robi to, czego oczekują od niej inni. Ona dała mi odwagę zmieniania swojego życia. Niedawno znowu widziałam ją w TV. Znak?
P.S. 2 Ośmielam się pisać na Bocianie o marzeniach o wielodzietności tylko dlatego, iż mam pewność, że 99,9% Bocianowiczów może być rodzicami. Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam swoją zachłannością...
Co kilka tygodni porządkuję garderobę Zuzanki: chowam maleńkie ciuszki do jednego worka, a z drugiego wyjmuję większe. I tak się zastanawiam po cichu, czy jeszcze kiedyś nam się one przydadzą... Tak bym chciała...
Wiem, to głupie, mieć dwoje dzieci - w dodatku tak maleńkich - i marzyć o trzecim, ale tak właśnie jest. Nie spędza mi to marzenie snu z powiek, o nie, ale jest taką miłą alternatywą, czymś, o czym lubię czasami pomyśleć.
Nie wiem, jaką drogą maleństwo miałoby do nas przyjść, ale mam pewność co do jednego - chciałabym, by przyszło. Najbardziej chyba byłabym szczęśliwa, gdyby zadzwonił telefon z OAO, że urodziło się rodzeństwo Oleńki. Ciąża też byłaby nie od rzeczy, byle była - od początku do szczęśliwego końca. To dziwne, ale cudowne narodziny Zuzi wcale nie dały mi pewności, że kolejny raz musi się udać. Fatalizm ciążowy jest gdzieś głęboko we mnie i chyba nigdy nie zniknie. Opcja nr trzy - zgłaszamy się do ośrodka i przechodzimy od początku do końca wszystkie szkolenia i warsztaty, też jest dla mnie pociągająca.
Być może los zdecyduje, że moje dziewczynki będą tylko (aż?) we dwie. Być może będę miała trójkę dzieci. A może czwórkę. Każda z tych możliwości jest wspaniała, choć nie ukrywam, szczytem moich marzeń jest czwóreczka. Ale to już szczyt bardzo odległy, gdzieś wysoko w chmurach...
Dobrze mi w domu z dziećmi. Nie wstydzę się tego. Być może to jest moje miejsce na teraz i kolejne miesiące, być może już za chwilkę zatęsknię do pracy albo zamarzy mi się jakaś inna profesja. Dzisiaj jednak spełniam się jako mama - z muchami, obierkami w koszu i całym tym kramem. I chciałabym to swoje macierzyńskie szczęście mnożyć i mnożyć w nieskończoność...
P.S. W marzenia uwierzyłam kilka lat temu dzięki książce Ewy Foley. To ona nauczyła mnie wybaczać sobie. Ona powiedziała: zmieniaj to, co możesz zmienić, zaakceptuj to, czego zmienić nie możesz. Ona wyzwoliła mnie z maski "grzecznej dziewczynki", która robi to, czego oczekują od niej inni. Ona dała mi odwagę zmieniania swojego życia. Niedawno znowu widziałam ją w TV. Znak?
P.S. 2 Ośmielam się pisać na Bocianie o marzeniach o wielodzietności tylko dlatego, iż mam pewność, że 99,9% Bocianowiczów może być rodzicami. Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam swoją zachłannością...
Poruszyłaś kwestie która mi również ostatnio biega po głowie. już dawno chciałam Cię spytac jak sobie dawałaś radę będąc w ciąży z Olcią? Ile ona wtedy miała? Bardzo pragnę drugiego dziecka ale nie chciałabym zabierac siebie (a może odwrotnie chcę sie nacieszyc córcią?) mojej małej tak szybko. Boję się ciąży a właściwie nie ciąży tylko jej przebiegu. Bo jak mam wytłumac Elizie że mama musi np leżec? A z drugiej strony boję sie znowu porażek i co najgorsze straty maleństwa... No ale chyba do wszystkiego trzeba dojrzec. Może poczekam aż głos w wewnątrz mnie powie że to już czas.
Pozdrawiam Kaśka
Kubuś