... wyjechalismy zarobic na wesele...
minal rok... potem dwa... a za chwile bedzie cztery jak zostawilismy wszystko co bylo dla mnie takie wazne...
w zasadzie pieniadze nigdy nie mialy dla mnie wiekszego znaczenia.... wstyd mi teraz jak sobie pomysle w jak duzym stopniu zdominowaly moje zycie... w domu jakos nigdy sie nie przelewalo... ale przeciez wtedy to bylo zupelnie nieistotne... a teraz... teraz wszystko jest inaczej...
zmienilam sie... i to bardzo... moze doroslam... zamknelam sie w sobie... czasami probuje byc taka jak dawniej odnalezc siebie w dniu dzisiejszym... nie wychodzi mi... nawet jesli na chwilke probuje byc soba dostaje kopa... ktory uprzytomnia mi ze tak juz sie nie da... bo ludzie tutaj tez sa inni... mysla glownie o tym zeby bylo im najlepiej zeby to oni byli najlepsi... nie lubie swiata w tych kategoriach... bo nie widze sensu w dzieleniu ludzi... nie chce dopasowywas sie do takiego swiata i... zostaje sama zupelnie sama...
najgorsze jest to ze przestaje tesknic...
lubie jezdzic do domu czuje sie wtedy przez chwile jakby tego czasu nie bylo... gdy siadam obok mamy i gadamy jak zwykle o wszystkim i niczym wszystko inne znika... nie liczy sie...
a potem wracamy tutaj i znow jestem sama... brakuje czasu na to by na chwile przysiasc porozmawiac... tak jakby te setki kilometrow dzielily takze nasze serca i dusze...
probuje brac to wszystko na dystans... staram sie nie myslec o tym zeby jakos w miare normalnie... egzystowac... dziwne to wszystko nie umiem nawet dokladnie wyrazic tego slowami... i \\"dziwne\\" pasuje mi najbardziej...
nie umiem zrozumiec jak moglam sie tak zmienic... kiedy z weslolej szalonej niesamowicie przywiazanej do rodziny osoby stalam sie smutna zgorzkniala i obojetna... najgorsze jest to ze nie potrafie nic z tym zrobic przeraza mnie to... dreczy caly czas i nie daje spokoju...
nie wiem... moze tak poprostu musi byc.... moze musze nauczyc sie bycia samotnym...????
czy to w ogole mozliwe??????????????
minal rok... potem dwa... a za chwile bedzie cztery jak zostawilismy wszystko co bylo dla mnie takie wazne...
w zasadzie pieniadze nigdy nie mialy dla mnie wiekszego znaczenia.... wstyd mi teraz jak sobie pomysle w jak duzym stopniu zdominowaly moje zycie... w domu jakos nigdy sie nie przelewalo... ale przeciez wtedy to bylo zupelnie nieistotne... a teraz... teraz wszystko jest inaczej...
zmienilam sie... i to bardzo... moze doroslam... zamknelam sie w sobie... czasami probuje byc taka jak dawniej odnalezc siebie w dniu dzisiejszym... nie wychodzi mi... nawet jesli na chwilke probuje byc soba dostaje kopa... ktory uprzytomnia mi ze tak juz sie nie da... bo ludzie tutaj tez sa inni... mysla glownie o tym zeby bylo im najlepiej zeby to oni byli najlepsi... nie lubie swiata w tych kategoriach... bo nie widze sensu w dzieleniu ludzi... nie chce dopasowywas sie do takiego swiata i... zostaje sama zupelnie sama...
najgorsze jest to ze przestaje tesknic...
lubie jezdzic do domu czuje sie wtedy przez chwile jakby tego czasu nie bylo... gdy siadam obok mamy i gadamy jak zwykle o wszystkim i niczym wszystko inne znika... nie liczy sie...
a potem wracamy tutaj i znow jestem sama... brakuje czasu na to by na chwile przysiasc porozmawiac... tak jakby te setki kilometrow dzielily takze nasze serca i dusze...
probuje brac to wszystko na dystans... staram sie nie myslec o tym zeby jakos w miare normalnie... egzystowac... dziwne to wszystko nie umiem nawet dokladnie wyrazic tego slowami... i \\"dziwne\\" pasuje mi najbardziej...
nie umiem zrozumiec jak moglam sie tak zmienic... kiedy z weslolej szalonej niesamowicie przywiazanej do rodziny osoby stalam sie smutna zgorzkniala i obojetna... najgorsze jest to ze nie potrafie nic z tym zrobic przeraza mnie to... dreczy caly czas i nie daje spokoju...
nie wiem... moze tak poprostu musi byc.... moze musze nauczyc sie bycia samotnym...????
czy to w ogole mozliwe??????????????