Sytuacja między biologiczną a Dziećmi, pomimo braku kontaktu z nami od 2 tygodni z Młodszym i 3 ze Starszym (a w związku z tym jakoś nie można tego podpiąć pod to, że Ich nastawiamy przeciwko niej) jest tragiczna. Starszy otwarcie mówi, że jej nie kocha. Młodszy rzuca w nią różnymi rzeczami, ostatnio otwartym jogurtem i chyba jedną z książeczek, które ode mnie dostał, bo Mu ją zabrała. Poza tym Młodszy non stop nawija o tym, co z Nim robiłam używając nazwy \\"mama Kasia\\" nawet w rozmowie z jej rodziną Żona kuratora jest w szoku, że Dzieci całkowicie ignorują fakt przebywania w tamtym domu, nie nawiązują w rozmowach w ogóle do tego, tylko cały czas mówią o nas i o tym, co robiły i co będą robiły z nami. A Starszy chyba zaczyna myśleć, że jest tam za karę, bo za każdym razem jak M u Nich był, powtarzał, że będzie bardzo grzeczny, że będzie zbierał znaczki w szkole żeby nam pokazać, że jest grzeczny
Jutro rozprawa... Nie liczę na nic, ale może sędzia przejrzy na oczy?