Nie wiem, czy wiecie, że Łusia bawi się od jakiegoś czasu w nową grę.
Ta gra nazywa się żłobek.
Na początku średnio się Łusi podobało, zwłaszcza iż okazało się, że Mama nie będzie się bawić razem z nią, ale pójdzie w tym czasie do pracy.
Szybko jednak, na szczęście, żłobek pokazał Łusi swe plusy.
Zalet jest dużo, a najważniejsze to ciocie, Jaś, Marta, Kubuś, miś, malowanie, tańce i namiot.
No i rosół jest lepszy niż w domu.
Mama ubolewa.
Babcia rozpacza.
Mama chodzi do pracy.
Dobrze jej z tym.
Tęsknota za Łusią okazała się zbawienna. Poukładała na wyższe półki to, co ważne, a na niższe to, co może poczekać.
To było potrzebne.
Tola mamy? - pyta Łusia i o szóstej czterdzieści, z Tygrysem w ręce, przypomina Mamie, żeby zabrała torbę pełną testów i wypracowań. Mama dziękuje i zabiera.
Na dworze jest szaro. Wycieraczki zamiatają krople deszczu i krople nocy. Łusia wtulona główką w fotelik śpiewa na samochodowym karaoke piosenki z radia Eska.
Mama rano nie potrafi słuchać nic ambitniejszego, wybaczcie.
Koła wiozą je przez miasto.
Ciocia w żłobku czeka z kapciami. Łusia dla niej nauczyła się rezygnacji z bosych nóżek.
Mama czeka na czternastą trzydzieści. Na uśmiech i rozwarte ramiona Łusi. Są niezawodne.
Wracają do domu. Korki w centrum pozwalają na rozmowę o rzeczach, których mama nie rozumie. Ale Jaś i Marta pojawiają się w wypowiedzi.
Mama stawia celujący. Codziennie.
Jest dobrze.
Czasem tylko, gdy Mama oderwie się na chwilę od Łusi i pracy (na szczęście jest takich chwil jedna na miesiąc – i teraz jest właśnie ta chwila), przypomina sobie, jak jest naprawdę.
Mama ma doskonałą pamięć i to jest jej przekleństwo.
Ale nie chce o tym pamiętać, więc, póki co, wznosi za Was toast.
Żeby pamięć chciała czasem zawodzić – Wasze zdrowie.
Ta gra nazywa się żłobek.
Na początku średnio się Łusi podobało, zwłaszcza iż okazało się, że Mama nie będzie się bawić razem z nią, ale pójdzie w tym czasie do pracy.
Szybko jednak, na szczęście, żłobek pokazał Łusi swe plusy.
Zalet jest dużo, a najważniejsze to ciocie, Jaś, Marta, Kubuś, miś, malowanie, tańce i namiot.
No i rosół jest lepszy niż w domu.
Mama ubolewa.
Babcia rozpacza.
Mama chodzi do pracy.
Dobrze jej z tym.
Tęsknota za Łusią okazała się zbawienna. Poukładała na wyższe półki to, co ważne, a na niższe to, co może poczekać.
To było potrzebne.
Tola mamy? - pyta Łusia i o szóstej czterdzieści, z Tygrysem w ręce, przypomina Mamie, żeby zabrała torbę pełną testów i wypracowań. Mama dziękuje i zabiera.
Na dworze jest szaro. Wycieraczki zamiatają krople deszczu i krople nocy. Łusia wtulona główką w fotelik śpiewa na samochodowym karaoke piosenki z radia Eska.
Mama rano nie potrafi słuchać nic ambitniejszego, wybaczcie.
Koła wiozą je przez miasto.
Ciocia w żłobku czeka z kapciami. Łusia dla niej nauczyła się rezygnacji z bosych nóżek.
Mama czeka na czternastą trzydzieści. Na uśmiech i rozwarte ramiona Łusi. Są niezawodne.
Wracają do domu. Korki w centrum pozwalają na rozmowę o rzeczach, których mama nie rozumie. Ale Jaś i Marta pojawiają się w wypowiedzi.
Mama stawia celujący. Codziennie.
Jest dobrze.
Czasem tylko, gdy Mama oderwie się na chwilę od Łusi i pracy (na szczęście jest takich chwil jedna na miesiąc – i teraz jest właśnie ta chwila), przypomina sobie, jak jest naprawdę.
Mama ma doskonałą pamięć i to jest jej przekleństwo.
Ale nie chce o tym pamiętać, więc, póki co, wznosi za Was toast.
Żeby pamięć chciała czasem zawodzić – Wasze zdrowie.
http://www.suwaczki.com/tickers/zpdoxqpk5iifc0l8.png
http://agatkaboj.blogspot.com/