Taki mam właśnie nastrój. Gryzę, drapię i wrzeszczę.
Wszystko mnie wnerwia.
Irytuje mnie Młodszy, Jego zachowanie wobec mnie.
Takie, że w jednym momencie jestem całym światem, najważniejszym człowiekiem na Ziemi i pomimo tego, że bronię się, te małe łapki rozrywają minuta po minucie mój pancerz, aż zostaję w serduchem na wierzchu, bezbronna zupełnie, gotowa dać i przyjąć wszystko. A jak już się tym zachłysnę i uwierzę, przychodzi otrzeźwienie w postaci jednego krótkiego słowa. I czar pryska. A na moim sercu pojawia się kolejne zadrapanie. Ile ich już jest? Nie zliczę.
Wkurza mnie M i Jego miliard koncepcji racjonalizatorskich na sekundę. Te ciągłe pomysły burzące porządek w mojej głowie, porządek, o który tak strasznie się staram. A On jednym zdaniem burzy owoce mojej wielodniowej, mozolnej pracy.
Pies doprowadza mnie do szału. Nie słucha, nie je. Martwi mnie.
Pluję sobie w brodę, że kupiliśmy ten dom i zaczyna się użeranie z robotnikami, kredytami, rachunkami... Dziś 2 razy M musiał tam jechać, bo hydraulik nie przyszedł na umówioną godzinę. Czyli zrobił, bagatela, 160 km.
Nie wiem co ze świętami. Nie wiem co ze Starszym. Okazało się, że jakiś czas temu, chyba w weekend 2 tygodnie temu, nasz kolega widział Starszego w mieście, w towarzystwie... ojca M
Dowiedzieliśmy się o tym w sobotę.
Zaczynam myśleć, że ten człowiek wszedł w jakiś chory układ z biologiczną. Nie rozumiem go... Nawet nie próbuję.
Na dodatek pogoda... taka jak widać Dobija mnie.
I niby nie jest źle. Ale jakoś... ciężko. Może jutro będzie lepiej...
Wszystko mnie wnerwia.
Irytuje mnie Młodszy, Jego zachowanie wobec mnie.
Takie, że w jednym momencie jestem całym światem, najważniejszym człowiekiem na Ziemi i pomimo tego, że bronię się, te małe łapki rozrywają minuta po minucie mój pancerz, aż zostaję w serduchem na wierzchu, bezbronna zupełnie, gotowa dać i przyjąć wszystko. A jak już się tym zachłysnę i uwierzę, przychodzi otrzeźwienie w postaci jednego krótkiego słowa. I czar pryska. A na moim sercu pojawia się kolejne zadrapanie. Ile ich już jest? Nie zliczę.
Wkurza mnie M i Jego miliard koncepcji racjonalizatorskich na sekundę. Te ciągłe pomysły burzące porządek w mojej głowie, porządek, o który tak strasznie się staram. A On jednym zdaniem burzy owoce mojej wielodniowej, mozolnej pracy.
Pies doprowadza mnie do szału. Nie słucha, nie je. Martwi mnie.
Pluję sobie w brodę, że kupiliśmy ten dom i zaczyna się użeranie z robotnikami, kredytami, rachunkami... Dziś 2 razy M musiał tam jechać, bo hydraulik nie przyszedł na umówioną godzinę. Czyli zrobił, bagatela, 160 km.
Nie wiem co ze świętami. Nie wiem co ze Starszym. Okazało się, że jakiś czas temu, chyba w weekend 2 tygodnie temu, nasz kolega widział Starszego w mieście, w towarzystwie... ojca M
Dowiedzieliśmy się o tym w sobotę.
Zaczynam myśleć, że ten człowiek wszedł w jakiś chory układ z biologiczną. Nie rozumiem go... Nawet nie próbuję.
Na dodatek pogoda... taka jak widać Dobija mnie.
I niby nie jest źle. Ale jakoś... ciężko. Może jutro będzie lepiej...
11.10.2011r. Córka!
19.02.2013r. Syn!