Zostało nam 11 dni do terminu.
Wczoraj posprzątałam całą łazienkę. Nawet płytki na ścianach umyłam.
Zresztą cały dom posprzątałam. Dawno już nie myłam podłogi- M się tym zajmował. Więc wczoraj postanowiłam umyc podłogę.
Zrobiłam obiadek. 3 pralki prania.
Wieczorkiem byliśmy na grillu u sąsiadów. Ale strasznie wkurzały mnie komary. Była tam już 5 dzieci. Dwóch 9 letnich i 3 dziewczyny: w tym moja Zuza (prawie 4 lata), i jej 2 koleżanki 3 i 2 latka.
Było wesoło, ale ja już nie mam nerwów. Jakaś spięta jestem czy coś.
Dzisiaj moja położna ma dyżur w szpitalu do 19-ej. Więc po obiadku podjadę sobie do szpitala. Ma mnie podłączyc do ktg- zobaczymy czy coś się zaczyna. No i ma mnie zbadac.
Wiem, że mam jeszcze 11 dni do terminu, ale już chciałabym byc po...
Z Zuzą denerowałam się podorem. teraz nie mam tych obaw. Ale jakiś wewnętrzny stres mnie trzyma. Inaczej przechodzę ta drugą ciążę.
Ale najważniejsze, że mój synuś kopie...
To pozostaje życzyć szybkiego rozwiązania ;-) i potem powrotu do odmu.
czekam na wieści!!!