Powiedziałam to jej chyba tylko raz, dawno temu.
Ale ona wie.
To co mogę robić teraz dla niej to dar od Boga.
Mogę, czyli jestem w stanie, czyli robię to z chęcią i radością.
Z radością pojechałam w sobotę do mojej siostry. Ma olbrzymią górę ciuszków dla dziewczynek.
Przeskładałm jej całą szafę, przemeblowałam robiąc miejsce na ciuszki dzieci. Poskładałam górę ciuszków segregując na te najbliżej przydatne i te na lato. Poprasowałam wyprawkę do szpitala i spakowałam do torby. Spakowałam drugą torbę z jej rzeczami. Starałam się nie wzniecać konfliktów, bo tak naprawde wiem, że ona już jest bardzo zmęczona i pewno dlatego jest między nami czasem różnie.
Dziwne uczucie, bo robiąc to wszystko czułam się tak jakbym robiła to dla siebie to znaczy z wielką radością.
Ani na chwilę nie było mi przykro, że to nie ja jestem na jej miejscu.
M. patrzyła z boku na to jak przeglądam ciuszki i szaleje na ich punkcie i stwierdziła póżniej: "Ty to jednak jesteś bardzo odporna"
Moja odporność to dar od Boga o który miesiącami się modliłam.
Dziękuję za to, że potrafię zapomnieć o sobie. I jest mi z tym dobrze.
Tylko w taki sposób radość z narodzin dziewczynek będzie dla całej naszej rodziny prawdziwą radością.
Gabrielka - X.05
Arturek - IX.07
Basia - III.14