Autor:

Tykrokylek

Data publikacji:

15.11.2010

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

Święto rodziny

Jak dostaliśmy Magdę rozpoczęliśmy nowe życie, życie rodziny. Postanowiliśmy, że zawsze ten dzień będziemy szczególnie świętować we trójkę. Do tej pory nam się udawało! W tym roku dodatkową atrakcją miał być pobyt w Gołębiewskim. Miał być wcześniej, ale nie było wolnych pokoi z pięknym widokiem na góry… Przed wyjazdem do „Gołębskiego” Tygrysek był mocno podniecony. Nie mógł zasnąć, trzymał pod kołdrą spakowany plecaczek z zabawkami… Co jakiś czas do niego zaglądałam, aby sprawdzić czy śpi. Przytulałam Tygryska, sprzedawałam całuska i zapewniałam, że jutro, to będzie na pewno jak Tygrysek się wyśpi… - Mamo, a mogę ciebie coś się zapytać na uszko? - Pewnie. Pytaj! Tygrysek do uszka tak wyszeptał: - Mamusiu, powiedz mi, kiedy ja się urodziłam i kiedy mnie ta pani wam dała?? - Madziuniu, urodziłaś się 25 września, a pani nam ciebie dała 6 października. (Wyszeptałam.) - Mamusiu, a czy ty widziałaś tamtą mamusię?? - Nie kochanie, nie widziałam…. - A czy ja widziałam tamtą mamusię?? - Myślę, że tak! Byłaś u niej w jej brzuszku! Mogłaś ją widzieć. - Ale mamo, czy ONA MNIE widziała??? - Myślę, że tak. - Mamuś, czy teraz mnie widzi?? - Nie wiem… Śpij kochanie… Przerwałam „szeptanki”, sprzedałam całusa i z mokrymi oczami wróciłam do kolacji. Jakie to ważne dla dziecka, widzieć i być widzianym przez swoją pierwszą mamusię. Po kolacji poszłam przykryć Tygrysa. Wyglądał przepięknie. Spał trzymając w objęciach plecaczek. Widok był przewspaniały! Zrobiłam kolejne, setne, może tysiączne zdjęcie śpiącego Tygryska. Może kiedyś tamta mamusia zobaczy, ile straciła. Czasami trochę żałuję, że nie mogę przesłać tamtej mamusi zdjęć Tygryska by mogła, chociaż na niego popatrzyć a czasami się wkurzam, że tak naprawdę zawsze cząstka tamtej mamusi kręci się wokół nas. Nie mogę jej wymazać z pamięci Tygryska. To Jego korzenie i kiedyś na pewno je odkopie. (Jak znam mojego Tygryska?) Kiedyś pokaże się swojej pierwszej mamusi ponownie. Co wtedy zostanie dla mnie??? Jaka część Tygryska będzie wówczas moja, jaka część wróci do mamy biologicznej??? ... Ostatecznie wyjechaliśmy w piątek po obiedzie Tygryska w przedszkolu. Madzia nakarmiona czekała na nas w drzwiach. Wpadliśmy zdyszani, jak zwykle spieszyliśmy się, jakoś dla nas doba zawsze ma za mało godzin… - Madziu, a gdzie ty się wybierasz??? (Zapytała pani dyrektor.) - Mam nagrodę! Jedziemy do „Gołęskiego”… Pani dyrektor zrobiła wielkie oczy. - Za co masz taką piękną nagrodę??? - Madzia ma nagrodę! Madzia ma nagrodę za to, że do nas trafiła! (Odpowiedziałam.) - Uuuu… Pięknie! Udanego pobytu! Miłej zabawy Madziu! Jakoś zamiast parę minut po dwunastej wyjechaliśmy parę minut przed pierwszą… Wydawało nam się, że obiad mamy z głowy. Ale szczęście nam sprzyjało! W hotelu byliśmy prawie równo o szesnastej i pan na recepcji nas poinformował, że w dniu dzisiejszym obiad jest wyjątkowo do 17! Tak, więc mieliśmy szansę napełnić nasze brzuszki pysznym jedzeniem. Po obiedzie wyszykowaliśmy się na basen – najbardziej ulubiona rozrywka Tygrysa. Jak zwykle mama gapa zapomniała o „włochaczu”, ale szybkie zakupy na dole w sklepie, trzy ruchy maszynka i można było zakładać strój i nie straszyć włochaczem, tylko może oponkami… Oj, oponki ostatnio sporo urosły mamie i tacie też zaczęła rosnąć! Buuu… Zaczyna być kiepsko! Ale nic, w doskonałych humorach pławiliśmy się w basenach. Tygrys rewelacyjnie szalał z tatą na falach. Bawili się tratwą i miałam okazję zobaczyć jak Madzia spada z tratwy do wody, widziałam jej duże, otwarte oczy pod wodą i otwartą buzię (wciąż jej nie zamyka!). Po czym wynurzała się, łapała tratwę i wypluwała wodę. Nie bała się, ale też nie chciała, aby ją za często zrzucać do wody. Tym razem najczęściej zrzucanym do wody był tato! Tygrysek miał sporo radości patrząc na znikającego tatę pod wodą. Na zakończenie naszych pląsów we wodzie postanowiłam zjechać ze zjeżdżalni… Tato i Tygrys czekali na mnie na dole. Nie lubię wpadać do wody, nie lubię jak wlewa mi się do nosa…Próbowałam jakoś przyhamować… Nie udało mi się. Nabrałam prędkości i wpadłam pod wodę! Dokładnie tak, jak tego nie lubię! Po jękach pod prysznicem i lekkim osuszeniu, zmęczeni dotarliśmy do naszego pokoju na siódmym piętrze i pięknym widokiem na góry. Ubraliśmy się w piżamki i rozpoczęliśmy dalsze świętowanie. Otworzyliśmy dobre winko, Tygrysek miał wodę z bąbelkami, stukaliśmy się szklaneczkami, wnosiliśmy toasty i śpiewaliśmy 100 lat, dla każdego członka naszej rodziny kilka razy. Rozbawiony Tygrys wierzgnął nogami, wpakował nogę w talerz i czekoladowa stópką pobrudził pościel i mamę… Samo życie, jak się robi imprezę w łóżku, to tak czasami wychodzi! Szczęśliwi, wtuleni w siebie zasnęliśmy… Rano szybko wstaliśmy i wyruszyliśmy na spacer… Tygrys jak zwykle w trzy sekundy wyhaczył nowe koleżanki i już podczas śniadania tato nowych koleżanek robił za strażnika brykających dziewcząt. W windzie umówił się na spacer z małżeństwem, które było bez dzieci… Na spacerze dogadał się z miejscowymi, dostał pół chleba do karmienia kaczek i umówił się na kolejne spotkanie… Dopadł do psa, dużego młodego bokserka i tak z nim brykał, że razem zaplatali się w smyczę psa… Jednym słowem Tygrys doskonale się bawił. Kupiłam mu czapką, takiego króliczka z uszkami i ciepłe kapcioszki… Wracając do hotelu spotkaliśmy miejscowego pana znad rzeki w towarzystwie gromady miejscowych… Kolejni ludzie mieli sposobność poznania Tygryska…Nie wiem, nie potrafię wyjaśnić, jak to Tygrys robi… Po obiedzie znowu szykowaliśmy się do Aquaparku. W łazience Tygrys mył sobie ząbki a my z tatą czekaliśmy na niego. Tato zajrzał do łazienki – Tygrys wspaniale i zacięcie szorował zęby… Dosłownie po chwili wyskoczył nagi Tygrysek z łazienki i radośnie tak zawołał: - „Potarnęłam sobie pipcię”! „Potarnęłam”, żeby mieć taką ładną jak mama! - Co??? I tu zdawaliśmy egzamin ze znajomości Tygrysa – ja od razu wykapowałam, o co chodzi a tato, tato gapa pomyślał, że Tygrys „potarnął” się szczoteczką do zębów!! - Czym się „potarnełaś”? (Spytaliśmy rozbawieni.) Madzia, zniknęła znowu w łazience i wróciła z maszynką do golenia i pokazała, co sobie zrobiła… Dobrze, że nie zdjęła osłonki, bo byłaby mała katastrofa! A spuszczona z oka była tylko kilka sekund, no przecież szorowała zęby! Tym razem w basenie Tygrysek pływał w takich rękawkach… Trzeba przyznać, że Madzia pływa lepiej od mamy i mama nie może wchodzić z Madzią do basenu. Koniec. Tygrys pływa już w głębokiej wodzie, może pływać tylko pod opieka taty. Ale w tym czasie mama miała czas dla siebie i mogła pogadać z innymi mamami… Jedna z mam sprzedała mi patent na skołtunione włosy laleczek typu Barbie. Otóż, co jakiś czas można je uczesać dodając oliwki lub odżywki do włosów. Wspaniale, nie wpadłabym na taki pomysł! Po basenie czekała na nas kolacja w zielonej restauracji. Madzia marzyła o płonących naleśnikach, mama o tatarze, tato o strogonowie… Obsługa stanęła na wysokości zadania i mieliśmy dwa ogniska jednocześnie… Kucharz i kelner dali mistrzowski popis sztuki kulinarnej nie tylko dla nas! Zawsze wydawało mi się, że Madzia ma piękne włosy, nigdy w jej otoczeniu nie było równolatki, która miałaby ładniejsze. Tym razem poznaliśmy Marysię! Ale ta miała włosy!!! Normalnie jak Wioletta Willas! Nie przesadzam! Wspaniałe jasne loki! A ja, maniak włosowy miałam okazję sobie je podtykać! Wspaniałe włosy! Mama Marysi twierdziła, że córeczka lubi je czesać… Łoł! Ile ja bym dała, za takie włosy i za brak jęczenia przy czesaniu!!! Po kolacji, późnym wieczorem wracaliśmy do pokoju. W windzie pani spytała Madzię jak udał jej się spacer… Nawet nie wiem, kiedy, te kobietki ze sobą się spotkały i poznały… Przed pójściem do łóżka tato pilnował Madzię i ta siedziała na kibelku. Tygrys nie lubi jak kupa pluszcze i ją chlapie, więc zużycie papieru wydatnie wzrasta jak nie mamy nocnika pod ręką. Madzia miała kłopoty ze stolcem, w końcu tak wypaliła do taty: - Ta kupa już by wyszła, ale się zahaczyła o nogi gąsienic kolorowych, które mieszkają w mojej pupie! Na takie wynurzenie Tygrysa padliśmy ze śmiechu! Kolorowe gąsienice w pupie! Musimy to sprawdzić, ale Tygrys owsików jeszcze nie miał! Rano po śniadaniu (to znaczy w południe) opuszczaliśmy hotel… Koniec laby…Szkoda… Tygrysowi lał się żal z pyska. Uwielbia tu przyjeżdżać! Nam też tu jest dobrze, ale przed nami nowy cel podróży – postanowiliśmy w drodze do domu zwiedzić kopalnie w Tarnowskich Górach… Chciałam tą z muzeum, ale trafiliśmy do „sztolni czarnego pstrąga” i płynęliśmy podziemnym korytarzem. Nigdy nie miałam takiej atrakcji, ale tatko mówił, że płynęliśmy już kiedyś w jakiejś jaskini na Słowacji… Nie pamiętam tego jednak! Wycieczka była udana. Zadowoleni wyszliśmy z powrotem na powierzchnię ziemi. W tym roku zaliczyliśmy już piątą podziemną trasę turystyczną: 1. Byliśmy w kopalni uranu 2. Byliśmy w kopalni krzemienia (Krzemionki Opatowskie) 3. Byliśmy na trasie turystycznej w Opatowie 4. Byliśmy w jaskini Raj. 5. Byliśmy w Sztolni Czarnego Pstrąga. W drodze do autostrady namówiłam rodzinę na zwiedzanie bazyliki w Piekarach Śląskich. Nim dojechaliśmy, błądząc po Śląsku, Tygrys padł! Osobno do niej zajrzeliśmy. Ale ja zwróciłam uwagę na elewacje budynków za bazyliką. W ceglastym murze, we wnękach ustawiono sporo figurek… Wyglądało to dosyć specyficznie. Nigdzie czegoś takiego nie widziałam! Wszyscy uwielbiamy różne ciekawostki. Tygrys to urodzony podróżnik. Na całym wyjeździe sprawował się rewelacyjnie!! Wiadomo, parę jęków było, ale poza tym Madzia już nam tak zawzięcie nie uciekała! Owszem poznawała nowych ludzi i nowe koleżanki i kolegów, ale tym razem przychodziła się do nas zapytać, czy może pójść tam i tam i się pobawić z tym i z tym… Szczęśliwi wróciliśmy do domu… Za rok kolejne święto rodziny… Ciekawa jestem, co tym razem wymyślimy??? Może w końcu pojedziemy zobaczyć żywego łosia??? Tyle lat marzę, aby zrobić zdjęcie żywego łosia! Tygrys już jest coraz mądrzejszy, myślę, że cicho siedziałby w kryjówce i czekał z nami aż na horyzoncie pojawi się piękny, duży okaz. Ale najpiękniejszy dialog na wyjeździe był taki… Kokosimy się rano z Tygryskiem w łóżku a tato się myje… - Zawołaj do taty, że najmocniej kochasz mamę! (Podpuszczam Tygryska.) - Najmocniej kocham mamę i… TATĘ! - Madziu, miałaś zawołać tylko mamę! Wołaj - najmocniej kocham mamę! - Najmocniej kocham mamę i tatę! - Madziu! Nie tak miałaś zawołać! - Ale mamo! Tatusiowi byłoby przykro! KOCHAM MAMĘ I TATĘ!!!!

Komentarze

  • avatar
    Agatka

    16/11/2010 - 10:11

    Mamusiu "złośliwa" ;-) to Ty nie wiesz, że Tatusiowi byłoby przykro ? Brawo Magdziu!!

    http://www.suwaczki.com/tickers/zpdoxqpk5iifc0l8.png
    http://agatkaboj.blogspot.com/
  • netka

    16/11/2010 - 10:11

    Wszystkiego najlepszego na Święto Rodziny :-) Uwielbiam twoje wpisy, Tygrysek zawsze wywołuje usmiech na twarzy. macie co świetować, bo to wieeeelkie szczęście,że na siebie trafiliście :-) Buziaki dla Madzi!!!
    Dwoje Rozrabiaków :-)
  • asiarem

    17/11/2010 - 23:11

    Buziaczki dla Tygryska który jest najwspanialszym dzieckiem na świecie :)
    KUBUŚ
    Jesteś moim szczęściem :love:

    Co mnie nie zabije to mnie wzmocni....
  • maniura

    19/11/2010 - 12:11

    Gratuluje z okazji Waszego Swieta :) Tygrysek jak zwykle jest boski.