Autor:

Venona

Data publikacji:

28.05.2011

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

Subtelność ludzi

Wczoraj osoba, którą znam - nawet nie koleżanka - ot, osoba, z którą mam styczność od czasu do czasu w związku z moim zawodem, zapytała mnie wprost: a pani to miała w rodzinie bliźniaki, czy to jakoś w wyniku leczenia, po in vitro? Przełknęłam ślinę, bo jeszcze tak bezpośredniego i inwazyjnego wścibstwa nie zaznałam. Po raz pierwszy stanęłam oko w oko z bezczelnym zaglądaniem mi do najintymniejszej sfery życia - bez zaproszenia! Czyżbym musiała się przygotować na kolejne takie sytuacje? I co odpowiadać? Prawdę? Przecież nie mam zamiaru każdej Iksińskiej dostarczać tematu-sensacyjnki na spotkania z równie subtelnymi psiapsiółkami. Nie mam zamiaru stygmatyzować moich maluchów. Co prawda z każdym rokiem przybywa dzieci, którym medycyna musiała pomóc w przyjściu na świat, ale ten kraj wciąż nie dorósł do w pełni otwartego mówienia o problemach z płodnością. Nie w atmosferze stworzonej przez inkwizycję KK i jej gorących wyznawców. Bąknęlam więc wczoraj (po części zgodnie z prawdą), że kuzynka, że babcia, a ja tylko akupunkturę, ale już na pewno z tą osobą nie będę chciała zamieniać nawet 2 zdań. Brrr. Jednocześnie wiem, że trzeba o tym mówić, właśnie otwarcie, o sobie samym, po to, żeby edukować ten zapyziały zaścianek. Skąd jednak czerpać siłę? Na Bocianie łatwo - tu wszystkie wiemy, co to znaczy walczyć o nasze rozkrzyczane i oślinione szczęście. Przy tej okazji przypomniały mi się koleżanki, które odliczały mi czas od zamążpójscia do ciąży i życzliwie przypominały "weźcie się do roboty", "na co czekacie", "to kiedy dziecko?". Doszło do tego, że już moimi koleżankami nie są. Czytam Wasze historie i niestety są one pełne opowieści o podobnych żywo zainteresowanych Waszym życiem intymnym osób. Ilekroć w moim towarzystwie ktoś zaczyna temat "tyle czasu są ze sobą, dlaczego się nie pobierają, dlaczego nie mają dzieci", zawsze mówię "Albo nie chcą, albo nie mogą. Zarówno w jednym jak i drugim przypadku należy to uszanować i nie wchodzić z buciorami do czyjegoś życia". W takich chwilach wszyscy oczywiście potakują, przyznają mi rację, tylko co z tego, jak 2 tyg. później temat wraca. Czy odstrzeliwanie takich ludzi naprawdę musi być karalne?

Komentarze

  • Anonim

    28/05/2011 - 13:05

    niestety tak to jest ludziom się nudzi i zamiast zajmować się swoimi sprawami,wbijają szpile innym. A ja czekam na bliźnięta bo już się ich nie boję:)ponieważ mój tato jest bliźniakiem,dziadek mojego męża tak samo-może to śmieszne ale po ślubie bałam się że zajdę w ciążę bliźniaczą dopiero 9lat po ślubie w końcu dojrzałam:),może uda sie naturalnie(raz samodzielnie wyhodowałam dwa jaja ale niestety nie udało się) ,może przez iui a może przez iv. Verono nie przejmuj sie takimi "życzliwymi" ludźmi-to bezczelni i zacofani intelektualnie,inteligentny człowiek nie poniża innych.Jeszcze dużo wody musi upłynąć by w naszym kraju ludzie inaczej postrzegali pewne rzeczy.Bardzo przykro mi że spotkała Cię taka niemiła sytuacja,prztulam mocno i nie przejmuj się takimi ludźmi!!!
  • avatar
    Bobetka

    28/05/2011 - 15:05

    niestety takie typy to codzienność w naszym kraju. Do subtelności im daleko, nawet śmie twierdzić, że nie widzą co to takiego. Wiesz mój język bardzo trudno trzymać na uwięzi, ale aż mi się ciśnie odpowiedź dla tej Pani (wersja złagodzona):"A Pani to problemy ma od urodzenia, czy to wpływ środowiska?" Ale o czym to mówić skoro moja osobista koleżanka, a kiedyś nawet przyjaciółka, dość często mi mówi bym się wzięło za robotę i urodziła Expresikowi rodzeństwo. Odpowiadam jej, żem za stara i za leniwa. Całe szczęście że dzieli nas ocean i te rozmowy są głównie przez telefon. Venonko odstrzałem takich osób szkoda swe ręce brudzić.

    Synku, nie mógłbyś być bardziej mój

    01.2005

    W każdym z nas tkwi talent. Ważne by go dostrzec i w niego uwierzyć

  • avatar
    robaczek27

    28/05/2011 - 19:05

    Nie kazdy to zrozumie. To przykre, ale w naszym społeczeństwie nie brakuje ludzi bez krzty empatii, głupków i ignorantów. Ale jak może być normalnie jak w cywilizowanym państwie w XXI wieku posłów chcących głosować za In vitro straszy się ekskomuniką rodem ze średniowiecza. Przytoczę tutaj pewien przykład. Całkiem nie dawno do K - koleżanki z pracy przyszła znajoma. Jak tylko wyszła K przyleciała do nas zdać relację. Wspomnę tylko, że K to 24-letnia panienka i o życiu niewiele wie. Nie wie też o tym, że zmagam się z niepłodnością. Zaczęła opowiadać historię swojej znajomej. Powiedziała, że ta ma 2 letnie dziecko z którym cos jest nie tak i że to dziecko jest chore, bo rodzice długo się starali i na leczenie wydali 30 tyś. Zaczęła głosić swoje opinie, a mnie wmurowało. Powiedziała, że skoro znajoma nie mogła zajść w ciąże to pewnie dlatego, że sama jest sobie winna, bo stosowała tabletki anty, bo za długo czekała ze ślubem i inne głupoty. Powiedziała, że nie powinna się leczyć. Na koniec stwierdziła, że szkoda pieniędzy i że te 30 tyś się zmarnowało, bo dziecko i tak jest chore( a ma tylko cos z rączką, chyba jakieś przykurcze). Jej słowa mnie zabolały. Dotarło do mnie jak okrutni w swoich osądach potrafią być inni. Skąd się bierze tyle nienawisci? Nie byłam w stanie tego skomentować, bo jak można skomentować cos tak głupiego. Jestem ciekawa co K by zrobiła, gdyby kiedyś sama musiała zmierzyć się z niepłodnością, lub gdyby jej dziecko poczęte naturalnie lub nie urodziło się niepełnosprawne? To fakt takim ludziom życie powinno dać szkołę. Pewnie dopiero to powstrzymało by K od rozsiewania krzywdzących plotek na temat innych.
    08.09 start, 10.09 pęknięta ciąża jajowodowa, 02.10 zrostowa niedrożność jelit, 11.10 HSG - jeden jajowód OK, problemy z cyklem i nasieniem, 1-sze IUI po CLO - jest malutki okruszek!!! Termin porodu: kwiecień 2011.
  • Venona

    28/05/2011 - 19:05

    Być może za jakiś czas zobaczy ta panna, że choroba może dotknąć każdego, w tym i ją. Może wtedy zrewiduje poglądy. Znam pewną panią, które całe życie wszystkich obgadywała, krzywdziła, siała zamęt. W końcu przyszła kolej na nią. Ktoś podobny do niej wziął ją na celownik. Widok jej świętego oburzenia na PLOTKARĘ - bezcenny!
  • netka

    29/05/2011 - 13:05

    Venona ja bym nwet nie wpadła na pomysł zeby takie pytanie komuś zadać... Pytała bo szukała tematu do plotek pewnie... Poza tym bliźniaki mogą się urodzić każdemu bez względu na leczenie czy czynniki genetyczne...ot przypadek i tyle i tego ta Pani nie wie najwidoczniej... Oby i ją (albo jej bliskich) spotkało kiedyś takie podwójne szczęście "z przypadku" i wtedy Ty będziesz mogła jej się zapytać ;-)
    Dwoje Rozrabiaków :-)
  • avatar
    Agatka

    30/05/2011 - 09:05

    No nie wpadłabym w ogóle, że można tak wchodzić bezczelnie butami w życie... Ty chcesz mówić otwarcie o niepłodności, o metodach leczenia. Ja o adopcji, ale też nie uważam, że każdy powinien wiedzieć o przeszłości moich dzieci. Wciąż żyjemy w jakimś zaściankowym świecie... i czuję się równie niezręcznie jak ktoś mnie pyta o bóle porodowe, czy karmienie piersią. Szukając szybko słów by wyjść z sytuacji nie obciążając dzieci zastanawiam się równocześnie po co komu taka wiedza? Wydaje mi się, że musisz się przygotować na takie rozmowy... Natomiast nie każdemu potrzebna jest prawda, bo dla jednych to tania sensacja, dla innych chęć obgadania...

    http://www.suwaczki.com/tickers/zpdoxqpk5iifc0l8.png
    http://agatkaboj.blogspot.com/
  • avatar
    sina

    30/05/2011 - 11:05

    Ja wychodzę z założenia, że to co inni mają do powiedzenia na mój temat jest nie ważne. Jeśli ja jestem szczęśliwa, jeśli mam swoją rodzinę, to nikogo to nie powinno interesować w jaki sposób i jaką drogą dotarłam do miejsca w którym jestem. Nie dbam o to! Co oczywiście nie zmienia faktu, że wścibstwo pseudo katolików, którzy problemów z rozrodczością nie mieli, doprowadza mnie czasem do furii. Żeby nie powiedzieć do agresji!

    Mama 5 Aniołków
    Mama Dziedzica urodzonego 19 stycznia 2010 ;)
    Mama Spadkobierczyni urodzonej 7 stycznia 2015 ;)
    https://dziedzicispolka.wordpress.com/

  • netka

    30/05/2011 - 12:05

    Agatko ale rozmowy o karmieniu piersią i ewentualnej długości porodów czy rodzaju są często chyba tematem wśród mam (ale to raczej małych dzieci, w ramach poradzenia się czy wymieny doświadczeń i tu można uciąć "nie mogam karmić", "X urodziła sie przez cc" i koniec), to już rozmów o sposobie poczęcia dziecka sobie jakoś nie wyobrażam i nie słyszałam takich jeszcze... Bo to tak jakby ktoś spytał mnie w piaskownicy gdzie poczęło się moje dziecko- tradycyjnie w łóżku czy może w jakimś ciekawszym miejscu ;-) i chyab inaczej jest w dużym mieście a inaczej w mniejszych, gdzie ludzie lubieją wszystko wiedzieć o wszystkich...
    Dwoje Rozrabiaków :-)
  • avatar
    Agatka

    30/05/2011 - 13:05

    Dokładnie masz rację... :-( przykre... Ludzie lubią wiedzieć czy rodziłaś godzinę, czy dwanaście godzin, jak karmiłaś, bo może poszłam na łatwiznę i karmiłam butelką? Teraz okazuje się, że ważne jest także czy kobieta może urodzić bliźniaki... Szkoda, że nie adoptowałam bliźniąt... W mojej rodzinie często rodziły się bliźnięta... Nikt by nie miał wątpliwości (złośliwa się robię?). Ach ludziska...

    http://www.suwaczki.com/tickers/zpdoxqpk5iifc0l8.png
    http://agatkaboj.blogspot.com/
  • Venona

    30/05/2011 - 20:05

    o ile pytania o poród czy karmienie mogę od biedy potraktować jako próbę nawiązania konwersacji (ok, kulawą, ale jednak - zamiast o pogodzie - każda kobieta ma tu jakieś doświadczenia i najczęściej chętnie się nimi dzieli. Mamy, które rodzą sercem też karmią swoje maluszki. A o adopcji ludzie najczęściej nie myślą - że przecież w ten sposób też zostaje się rodzicem) to już wypytywanie, czy ktoś ma bliźniaki w wyniku ciąży rozpoczętej w zaciszu sypialni czy też z sali zabiegowej kliniki leczenia niepłodności uważam za szczyt chamstwa. Chyba nikt nigdy bardziej mi z butami nie wszedł w życie. Stąd mój stupor, który nadal nie mija.
  • suerto

    30/07/2011 - 00:07

    Będąc jakiś czas temu na oddziale ginekologicznym zaprzyjaźniłam się z p. Jolą. Przesympatyczna,pełna radości życia pani. Po wyjściu ze szpitala, utrzymywałyśmy kontakt telefoniczny. Szpitalne łóżko na jednej sali, wspólne czekanie na zabieg, dodawanie sobie otuchy zbliża przecież do siebie. Mieszkamy nie tak znowu daleko od siebie, więc kiedy już obie byłyśmy w pełni sił, pojechaliśmy z mężem ją odwiedzić. Niestety, zaraz na początku spotkania przy kawce u p.Joli, poruszyliśmy wątek naszych w dalszym ciągu bezowocnych starań o ciążę. Powiedzieliśmy, że na tym etapie decydujemy się na inseminacje, a następnie, jeśli będzie taka konieczność, na IVF. Pani Jola była w szoku. Jej oburzenie i kompletny brak zrozumienia, nas z kolei zszokowało. Czuliśmy się w jej ocenie mordercami, kimś bez sumienia. Nie mogłam uwierzyć, że to ta sama pani Jola: osoba mądra, wykształcona, otwarta na świat i ludzi.... Jest osobą bardzo religijną, ślepo wpatrzoną w Kościół i bezgranicznie wsłuchana w to co mówią księża. Jednocześnie zamknięta na tolerancję, przyzwolenie na wolność wyboru i bezwarunkową miłość bliźniego. Powiedziała, że jej sąsiadka w bloku ma wspaniałego synka. Często go widuje. Ale kiedy dowiedziała się, że "jest z probówki", to patrzy na to dziecko już inaczej (gorzej) Mówi, że wolałaby nie wiedzieć... To była nasza pierwsza i ostatnia wizyta u p.Joli. I ostatnia nasza rozmowa. W drodze powrotnej do domu było nam tak bardzo przykro. Miała to być miła niedziela, a jeszcze dwa dni po niej nie mogliśmy dojść do siebie. Bo nie dosyć, że tak ciężko, kiedy latami nie można zajść w ciążę, kiedy często trzeba walczyć z poczuciem, że jest się gorszym, to kiedy jest nadzieja na CUD dzięki IVF, to w konsekwencji człowiek i tak zostaje postrzegany przez wielu jako ten gorszy... Zrozumieliśmy z mężem, że nie ma sensu prowadzić polemiki na temat in vitro z kimś, kto nigdy nie miał do czynienia z problemem niepłodności. Stratą czasu i energii jest przejmowanie się tym, co ludzie powiedzą. Bo ludzie zawsze znajdą sobie temat do plotek, zawsze gotowi na sensację-rewelację. Często zamiast we własnych domach zrobić porządek, zajmują się życiem innych. Są ludzie, którzy nigdy nie zrozumieją, że dzieci IVF są wyjątkowe, bo wyczekane, wymodlone, wypłakane i dlatego bardzo bardzo kochane. I tylko tym może czasem różnią się od dzieci, które są poczęte w inny, łatwy, czasem niechciany sposób. Jestem ciekawa jak Kościół za kilkanaście lat zareaguje na "księdza z próbówki". To dopiero byłaby rewelacja! Kościół na nie, a Bóg jednak na tak. Znam wspaniałe bliźniaki, dzisiaj od ich IVF minęło już 18 lat! Fantastyczni chłopcy. Niech żyje in vitro!!