Autor:

Agatka

Data publikacji:

29.11.2005

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

przyjęcia

Zaczął się adwent, czas chodzenia z dziećmi na roraty, gorąco się modlę, abyśmy w przyszłym roku mieli dla kogo zrobić lampion i wieczorkiem iść z naszym malcem do kościoła, tłumaczyć pamiątkę narodzin Jezusa i wraz z nim cieszyć się z nadchodzącego Mikołaja.

W tym roku święta postanowiła zrobić moja siostra B., więc nie będzie nawet po co dekorować domu, wyjmować aniołki, bombki, odkurzyć to wszystko, by po tygodniu znowu to chować? Ostatnie lata mnie to cieszyło, dla rodziny, chrześniaków nastrój, odpowiednio przybrany stół, cała ta atmosfera przemawiała czułością, miłością... W tym roku jaby nas nie było... Wigilia u teściów, święta w Czechach. Tylko chyba dla księdza trzeba udekorować mieszkanie w choinkę... Wreszcie pocieszyła mnie I, że wpadną do nas w okolicy świąt z synkiem, więc wypadałoby jednak mieć w domu coś świątecznego... hi hi hi

Taka cisza, nicość, naszego zagonienia za pracą, pieniądzem, posiadaniem... W ciągu roku daje się tym zagłuszyć ból braku dziecka, ale kiedy przychodzi ta świąteczna zaduma, rozmyślanie nad sensem bytu, nad tym, że kontynuacją śmierci są narodziny, ciąg, pamiątka. To nagle widzisz swoją nagość Adama i Ewy w raju i szukasz sensu istnienia własnego. Potrafię już nie zadawać sobie pytań dlaczego my... To jakiś sukces. Nawet nie pogodzenie się, ale zrozumienie tego faktu, że tak jest dobrze i będzie jeszcze lepiej. Teraz męczy pytanie: kiedy? Ile jeszcze miesięcy, tygodni, dni? Teraz jest chyba we mnie węcej zawierzenia w Boga niż przy leczeniu. Wtedy był Bóg i lekarz, teraz wiem, że nad dziećmi On czuwa i nie pozwoli byśmy długo bez siebie cierpieli. Wierzę w to i ta wiara pomoże nam przejść przez ciszę i zadumę tych świąt, a któregoś dnia zadzwoni telefon i wreszcie nadejdą wspólne śniadania, rozlane mleko, porozrzucane zabawki, zasmarkane noski i nadejdzie dzień, kiedy z niewinnych ustek usłyszę magiczne słowo mama...