W sobotę byliśmy na zakupach w IKEA. Oczywiście ja robiłam zakupy a mąż pilnował Tygryska, który brykał w kulkach. Tam spotkałam jedną parę z naszego OA. Mają dwójkę dzieci. Dziewczynkę i chłopczyka! Dzieci spokojne, pozwalały robić zakupy mamie. Dziewczynka starsza od Tygryska o chłopczyk 4 miesiące młodszy. Żal d…. mi ścisnął, bo takie zachowanie Tygrysa jest niemożliwe. Trzymanie się rodziców??? NIE!
Szkoda (pomyślałam!), szkoda, że takie spokojne dziecko do nas nie trafiło!
Dla nas pierwsza akcja zaczęła się podczas wyjmowania z kulek! BUNT i wrzask. Ale udało się. Po ostatniej atrakcji – naciskaniu na pulpicie i drukowaniu numerków oraz po odbieraniu od pań nagród (Tygrysek zawsze coś od nich dostanie – to talon na ciasteczko i herbatkę, to żetony na kakao do automatu, wczoraj flamaster…) nastąpił główny występ...
Za kasami na oczach zgromadzonego tłumu Tygrys w momencie, gdy się pokapował, że wychodzimy ze sklepu, że to koniec atrakcji padł na ziemię i tarzał się jak opętany. Ludzie zszokowani zwrócili na to uwagę, a my najspokojniej na świecie poszliśmy w kierunku drzwi… Dla nas - nie ma widzów, to nie ma teatru… Za nami na kolanach, usmarkany, zapłakany i zrozpaczony w teatralnych gestach kroczył Tygrys. Udało nam się go zapakować do auta. Tu się uspokoił, ale oświadczył, że teraz na plac zabaw jedziemy… (ale nie do domu!)
Rozpoczęłam rozmowę z mężem. Mamy wspaniałe dziecko! Tylko, dlaczego, dlaczego ono tak walczy, nawet o drobiazg! Nawet, jeżeli Madzia określi, że ona sama wyjdzie z samochodu i tato na pożegnanie podniesie ją do góry i ucałuje i postawi kawałeczek dalej, to ta cofa się do tyłu, bo ona tego kroku sama nie zrobiła! Dlaczego to urocze dziecko akceptuje tylko jeden, swój kierunek? Dlaczego, jeżeli wybrany przez nas kierunek spaceru nie zgadza się z jej, to na skrzyżowaniu rzuca się na kolana i wrzeszczy, że tam idziemy, a nie tam!
Inne dzieci są spokojne, robią z rodzicami zakupy, a nasz Tygrys biega i szuka innych dzieci i zaczyna z nimi biegać po sklepie??? Ile razy zniknął nam z pola widzenia! Wcale niczym się nie przejmuje, a przecież my się o niego martwimy!....
Mąż mnie słuchał… W końcu wypalił:
- Ona zawsze będzie szła pod prąd! Ma to po matce!
Zdębiałam… Skąd taki wywód??? Przecież mąż jej nie zna! Wymownie spojrzałam na niego…
- O tobie mówię! Tak! Ona będzie taka jak ty! Ona będzie zawsze inna niż wszyscy!. Zawsze pod prąd, zawsze będzie o coś walczyć i to walczyć do końca…
Czy Wasza Magdzia to nie taki raczek wciąż robiący wciąż na odwrót? Tak czytam i sobie porównuję
Tykrokylku, a czy TY czytałaś na forum o RAD? Może coś z tego by Wam pomogło? Ja zaczęłam czytać i zmieniłam zachowania względem Karola i dużo pomaga...
http://www.suwaczki.com/tickers/zpdoxqpk5iifc0l8.png
http://agatkaboj.blogspot.com/