Nie lubię żyć z ludźmi w jakiś dziwnych nie wyjaśnionych relacjach.Czuję się z tym fatalnie i często potem i tak \\"dostaję\\" za swoje... Jestem zbyt ufna... Zbyt szybko przywiązuję się do ludzi...
Kilka tygodni temu w swoim wpisie \\"wrażliwość i zrozumienie\\" pisałam o tym jak zmieniła się moja przyjaźń z G. w jakąś chorą rywalizację... G. wciąż pisał jak to u nich różowo.Przestał tak na prawdę odpisywać na moje maile tylko wciąż pisał o swojej córeczce.Zrobiło się na prawdę nie zdrowo i wynikiem było to,że przestałam się odzywać.
Po tygodniu napisał na gg czemu się nie odzywamy,ale ja nic dalej milczę... G. zaczął słać smsy a ja nic... Wreszcie jego żona napisała do mnie co sie dzieje i umówiłam się z nią na gg.A. jak się okazało jest w porządku babeczką i mogłyśmy swobodnie pogadać o G.Zrozumiała o co mi chodzi,potwierdziła,że sama zauważyła jak G. się zmienił,ale nalegała byśmy sobie pogadali,że to dobrze zrobi.
Tak więc po dwóch dniach zaczepiłam G. na gg,on nic... byłam zła nie ukrywam.Za dwa dni on przysłał wiadomość:słyszałem,że się za mną stęskniłaś... Choć nie było to dla mnie zabawne odpowiedziałam,ze chcę pogadać.Chciałam wreszcie oczyścić atmosferę.W końcu kiedyś tak bardzo nam zależało na tej przyjaźni.
Było trudno,nie wiedziałam od czego mam zacząć... Najpierw napisała,że czuję ze G. sie zmienił.On zaproponował żebym napisała wszystko od początku,on przeczyta i odpowie.
Więc zaczęłam pisać że w sumie to się zaczęło od ciąży A.Napisałam o targających mną wówczas uczuciach (teraz tego żałuję) i przeszłam potem jak to na świecie pojawiła się ich H. i jak to różowo zaczęło być w ich życiu.Tak słodko,ze aż zemdliło...
G. przeczytał,ale nie zrozumiał... Nie zrozumiał,że nie potrafiłam się ucieszyć na wiadomość że A. w ciąży... Miał wręcz pretensję,że nie wyczuł entuzjazmu w moim głosie gdy zadzwonił i powiedział:jesteśmy w ciąży!!!(byłam wtedy 1,5 miesiąca po stracie)
Nie zrozumiał,ze gdy ja później też byłam w ciąży to przezywałam ja w strachu,bo on jak to napisał jest realistą,więc skoro coś ma się wydarzyć to się wydarzy i nie mamy na to wpływu i trzeba się cieszyc tym co sie ma... Jakie to proste!!!!!!!!!
Miał żal,że mam do niego \\"coś\\",że u nich układa się tak fantastycznie... a przecież nie o to mi chodziło .
Chodziło mi o to,ze czasem fajnie jest sie zainteresować kimś innym,że prócz jego inni też mają dzieci.Nie chodzi o to,ze mają być nieszczęśliwi tylko,że jak jest zmęczony to niech o tym napisze szczerze,a nie tylko jak to H. im śpi po 5 godzin (jak to później skomentował:ja nie jestem zmęczony bo to A. wstaje w nocy więc ja się wysypiam...)
Było jeszcze wiele nie domówień,gadaliśmy długo.
On uznał,że cieszy się z tej rozmowy,że byłam szczera,że on chce utrzymywać naszą przyjaźń,ale nie potrafi mnie do końca zrozumieć.A mi w sumie nie chodziło o zrozumienie tylko o wysłuchanie i bycie z kimś w trudnych chwilach... Na drugi dzień dostałam na pocztę od szczęśliwego taty 46 zdjęć jego córki...
Ja czuję się o.k.,czuję się oczyszczona żal mi jednak tej znajomości Przypomniała mi się piosenka budki suflera:Tak niewiele i tak wiele dzieli nas
Tak nam blisko, a daleko jak do gwiazd
Wciąż fałszywy śpiewa chór
Coraz większy rośnie mur
Gdy z rozumem nasze serca wiodą spór
Nawet gdy ktoś przy swej prawdzie zostać chce
Czemu pięknie nie umiemy różnić się
Słowa ranią raz po raz
Myśli ciążą niby głaz
Tak niewiele i tak wiele dzieli nas...
A wszystko znów przez doświadczenie poronienia...Może to ja myślę zbyt mocno o sobie?
Kilka tygodni temu w swoim wpisie \\"wrażliwość i zrozumienie\\" pisałam o tym jak zmieniła się moja przyjaźń z G. w jakąś chorą rywalizację... G. wciąż pisał jak to u nich różowo.Przestał tak na prawdę odpisywać na moje maile tylko wciąż pisał o swojej córeczce.Zrobiło się na prawdę nie zdrowo i wynikiem było to,że przestałam się odzywać.
Po tygodniu napisał na gg czemu się nie odzywamy,ale ja nic dalej milczę... G. zaczął słać smsy a ja nic... Wreszcie jego żona napisała do mnie co sie dzieje i umówiłam się z nią na gg.A. jak się okazało jest w porządku babeczką i mogłyśmy swobodnie pogadać o G.Zrozumiała o co mi chodzi,potwierdziła,że sama zauważyła jak G. się zmienił,ale nalegała byśmy sobie pogadali,że to dobrze zrobi.
Tak więc po dwóch dniach zaczepiłam G. na gg,on nic... byłam zła nie ukrywam.Za dwa dni on przysłał wiadomość:słyszałem,że się za mną stęskniłaś... Choć nie było to dla mnie zabawne odpowiedziałam,ze chcę pogadać.Chciałam wreszcie oczyścić atmosferę.W końcu kiedyś tak bardzo nam zależało na tej przyjaźni.
Było trudno,nie wiedziałam od czego mam zacząć... Najpierw napisała,że czuję ze G. sie zmienił.On zaproponował żebym napisała wszystko od początku,on przeczyta i odpowie.
Więc zaczęłam pisać że w sumie to się zaczęło od ciąży A.Napisałam o targających mną wówczas uczuciach (teraz tego żałuję) i przeszłam potem jak to na świecie pojawiła się ich H. i jak to różowo zaczęło być w ich życiu.Tak słodko,ze aż zemdliło...
G. przeczytał,ale nie zrozumiał... Nie zrozumiał,że nie potrafiłam się ucieszyć na wiadomość że A. w ciąży... Miał wręcz pretensję,że nie wyczuł entuzjazmu w moim głosie gdy zadzwonił i powiedział:jesteśmy w ciąży!!!(byłam wtedy 1,5 miesiąca po stracie)
Nie zrozumiał,ze gdy ja później też byłam w ciąży to przezywałam ja w strachu,bo on jak to napisał jest realistą,więc skoro coś ma się wydarzyć to się wydarzy i nie mamy na to wpływu i trzeba się cieszyc tym co sie ma... Jakie to proste!!!!!!!!!
Miał żal,że mam do niego \\"coś\\",że u nich układa się tak fantastycznie... a przecież nie o to mi chodziło .
Chodziło mi o to,ze czasem fajnie jest sie zainteresować kimś innym,że prócz jego inni też mają dzieci.Nie chodzi o to,ze mają być nieszczęśliwi tylko,że jak jest zmęczony to niech o tym napisze szczerze,a nie tylko jak to H. im śpi po 5 godzin (jak to później skomentował:ja nie jestem zmęczony bo to A. wstaje w nocy więc ja się wysypiam...)
Było jeszcze wiele nie domówień,gadaliśmy długo.
On uznał,że cieszy się z tej rozmowy,że byłam szczera,że on chce utrzymywać naszą przyjaźń,ale nie potrafi mnie do końca zrozumieć.A mi w sumie nie chodziło o zrozumienie tylko o wysłuchanie i bycie z kimś w trudnych chwilach... Na drugi dzień dostałam na pocztę od szczęśliwego taty 46 zdjęć jego córki...
Ja czuję się o.k.,czuję się oczyszczona żal mi jednak tej znajomości Przypomniała mi się piosenka budki suflera:Tak niewiele i tak wiele dzieli nas
Tak nam blisko, a daleko jak do gwiazd
Wciąż fałszywy śpiewa chór
Coraz większy rośnie mur
Gdy z rozumem nasze serca wiodą spór
Nawet gdy ktoś przy swej prawdzie zostać chce
Czemu pięknie nie umiemy różnić się
Słowa ranią raz po raz
Myśli ciążą niby głaz
Tak niewiele i tak wiele dzieli nas...
A wszystko znów przez doświadczenie poronienia...Może to ja myślę zbyt mocno o sobie?
Słowa tej piosenki pasują jak ulał, chyba i mi warto o nich wspominać \\\"często, niestety\\\"
Całuski dla Karolinki ...