Autor:

Allunia

Data publikacji:

22.09.2007

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

nie radzę sobie bo mięczak jestem:-(

Dwa tygodnie minęły odkąd jestem z Małym w domu i jeszcze się nie zorganizowałam. Wręcz przeciwnie - z dnia na dzień jest gorzej. Gabrysia rozdarta mimo moich wysiłków, częstych przytulań i zapewnień o miłości. Mały wisi na piersi prawie cały czas w nocy, dzisiaj nad ranem dałam mu mleko z butelki pierwszy raz żeby spał dłuzej do kolejnego karmienia bo jestem wykończona. W dzień Ksiażę śpi prawie cały czas a w nocy albo domaga się uwagi (koło trzeciej ma już dzień - ratunku!!) albo śpi-nie śpi i tylko stęka i jeczy, pokwękuje i popiskuje, co skutecznie nas wybudza. Czuję się bezradna bo wiem ze jest za mały zeby uczyć go odróżniac dzień od nocy i np nie dać mu spać tak długo za dnia. Gdy zbliża się wieczór, myślę tylko jak będzie wyglądała nocka. Jestem tak zestresowana że ogarnia mnie zniechęcenie karmienia piersią. Przedwczoraj zapomniałam dać Gabrysi drugie śniadanie. Wczoraj zapomniałam o popołudniowym deserku. Nie miałam czasu żeby przypilnować żeby zjadła wszystkie placuszki na obiad bo byłam zajęta jej bratem. Zapomniałam umyc jej ząbki przed snem. Mały dostał ataku płaczu koło 20, więc go tuliłam, Gabi była wykonczona i padnieta ale czekała aż przyjdę ją utulić do snu. Na rzęsach stała (a raczej siedziała na tapczaniku zbierając w sobie ostatnie siły by nie paść) ale czekała. Atak wycia małego wypadł akurat w porze gdy miałyśmy szczególny czas - ja i Gabi: książeczka, modlitwa, przytulenie na dobranoc. Kiedy czas kladzenia się do snu będzie dla nich wspólnym czasem?? Kiedy położę się z obojgiem i oboje na raz utulę do słodkiego snu? dzisiaj w nocy Gabi budziła się z płaczem i wołała mnie, choć zawsze spała jak kamień całą noc. Mąż wczoraj musiał wyjechać na cały dzień. Karmienie małego wypadło w momencie gdy gabi miała iść spac (w dzień). Nie poszła bo sama w dzień nie zaśnie.w rezultacie minęła pora senności i potem nie mogła zasnąć. Suma summarum spała ze 40 minut. Poszłyśmy na spacer, ale zmęczyła się moja dwulatka długim spacerem i chciała na ręce. Tylko jak ją nieść skoro pcham wózek?? Posadziłam ją na podstawce na napoje przy rączce wózka. Musiałam trzymać mocno do góry całą rączkę bo Gabi przeważała wózek w dół. Umęczyłam się okrutnie zanim doszłam do domu. Dzisiaj gdy karmiłam małego, Gabi chciała siusiu ale opatuliłam ją tak rajtuzkami ze nie zdążyła ich ściągnąć i połowa siku poleciała w majtki. Na drugie śniadanie był tylko pomidor - przez zakupy nie zdążyłam nawet ugotować jajka. A zakupy i tak na nic bo nie pomyślałam nawet żeby kupić coś na jutro na obiad!



Czuję się jak ostatnia ślamazara i nieudacznik. Jestem zupełnie nieodporna na stres. Myślę sobie że inni mają po czworo i pięcioro dzieci i sobie radzą a ja z dwójką wymiękam?? Przez niewyspanie i to, że nie nadążam, zaczynam mieć doła. Cieszyłam się dziko na drugie dziecko ale teraz skrzydła mi opadły i to już nie jest taki słodki cężar. Przyłapałam się że myślę żeby tylko mały urósł jaknajszybciej. Raz pomyślałam: po co mi to było? Z Gabi było łatwiej, była tylko ona, brałam wózek i szłam na koniec świata na spacer. A i tak miałam depresję po jej urodzeniu. Teraz nie ma widoków na takie spacery i swobodę. Wszystko zaczyna mi ciążyć i nic mnie nie cieszy. Z tego powodu też czuję się winna: mam to czego pragnęłam, dwoje wspaniałych dzieci, a nie potrafię się z tego cieszyć???? Nie tak miało być Sad



Jeszcze dwa tygodnie mąż będzie ze mną. Z przerażeniem myślę jednak co będzie gdy wróci do pracy? Jeden dzień sam na sam z dziećmi prawie mnie wykończył! Skąd się biorą takie mięczaki jak ja??

Komentarze

  • avatar
    eee

    22/09/2007 - 15:09

    Allunia, ja to może nie powinnam sie odzywać, bo jednego dziecka nie mam, a co dopiero dwoje.... ale - chciałabym poprawić Ci nastrój, bądz troszke bardziej wyrozumiala dla samej siebie, wiem , że to trudne przy dwujce maluchów, ale stres, nerwy i depresja to żli doradcy, będziesz tylko się nakręcać. Co do dzieciaków to nic Ci nie doradzę, ale spróbuj po prostu potraktować to jak tymczasowy trudny czas, dzieci się zmianiają, z czsem napewno bedzie Ci napewno łatwiej. Ściskam optymistycznie!

    maj 2005 Aniołek
    luty 2006 Aniołek
    luty2008 Aniołek
    grudzień 2008 Aniołek
    Prof.Malinowski
    sierpień 2009 zielone światło
    lipiec 2010 Aniołek
    29.05.2011 Nasz Cud: HANIA
  • avatar
    Eti

    22/09/2007 - 18:09

    Wiesz co Allunia, aż mi łzy stanęły w oczach jak przeczytałam Twój wpis. Wczułam się w Twoją opowieść i poczułam wielką bezradność. Wiem, że dwoje dzieci to ogromne szczęście (ja mam na razie jednego synka), ale wiem też ile wysiłku trzeba włożyć żeby ogarnąć świat z jednym, a co dopiero z dwójką maluchów. Dlatego wciąż zwlekam z decyzją o drugim dziecku, choć rozsądek podpowiada, że nie mam na myślenie już dużo czasu. Ale z drugiej strony pomyśl, już za kilka miesięcy wszystko się unormuje, dzieci złapią ze sobą kontakt, Tobie będzie lżej, gdy Mały będzie choć troszkę samodzielniejszy, ustąpią kolki (bo chyba od kolek te postękiwania), sam zacznie siadać itp. Z dnia na dzień będzie lepiej, nie gorzej- tak o tym pomyśl. Na szczęście w wypadku dzieci czas działa na naszą korzyść, bo pierwsze miesiące są najtrudniejsze, potem jest coraz większa radość.

    Tak sobie myślę, że gdy Twoje dzieci będą już razem usypiać w łóżeczkach (to będzie cudny widok ), a Ty będziesz miała za sobą najtrudniejszy okres, to być może ja będę przeżywać wtedy to, co Ty dziś. I wiesz co, trzeba to przejść, bo przecież warto.

    Rozpisałam się, ufff. Pozdrawiam Cię Allunia, jestem z Tobą. Całuję Twoje Maluchy.

    Doczekaliśmy się naszego Skarba.
  • juuuti

    23/09/2007 - 09:09

    Mimo tego, że nie mam jeszcze żadnego dziecka, nie mam żadnego doświadczenia w byciu matką, rozumiem Cię. Mój malec pojawi się pewnie za około miesiąc i tak naprawdę nie wiem jak będzie oprócz tego, że będzie ciężko. Ciężko jest chyba z założenia i jakoś każda z nas się na to nastawia. Ale u mnie skomplikowało się to na tyle, że coraz bardziej prawdopodobne staje się samotne macierzyństwo i wiem, ze to będzie podwójnie ciężkie... Boję się najbardziej właśnie tego uczucia bezradności, bezsilności, chronicznego zmęczenia, boję się, że na skutek tego, co mi się zdarzyło ostatnio, gdy dojdzie do tego zmęczenie i spadek hormonów w połogu, nie uda mi się ominąć depresji... A przecież nikt mi wtedy nie pomoże, nie zajmie się dzieckiem, będę musiała jakoś dać sobie radę sama.

    Ale jakoś mimo to myślę, ze dam radę i jakoś to przetrwam. I myślę sobie, że przetrwasz i Ty. Masz - nawet jeśli tylko czasem fizycznie - oparcie męża. No i pisałaś ten post w \\\"tym gorszym dniu\\\", a są i będą przeciez lepsze.

    Dacie sobie radę, jestem z Wami, pozdrawiam.

  • avatar
    Porcelanka

    23/09/2007 - 10:09

    Alluniu czytam Twój wpis i myślę o tym, czy w okolicach stycznia nie zrobię takiego samego... Kubuś będzie miał rok i 9 miesiecy, jak pojawi się jego braciszek/ siostrzyczka. Myślę jednak, że jesteś dla siebie zbyt surowa, nazywając siebie nieudacznikiem, to na pewno trudna sztuka samej opanować małe dziecko i noworodka. Jestem pewna, że po prostu potrzeba Ci czasu na opanowanie wszystkiego, poradzisz sobie, tylko bądź dla siebie wyrozumialsza. Praktyka czyni mistrza!

  • avatar
    haniaaa

    23/09/2007 - 20:09

    Alluniu, u nas było podobnie - dzień pomylił się Zuzi z nocą, w dodatku krzyczała godzinami, bo miała kolki. To było i dobre i złe, dobre, bo mogłam w ciągu dnia być cała dla Olusi, złe, bo spałam po kilka godzin i byłam wykończona. Od kiedy dziewczynki śpią razem... Od ukończenia przez Zuzię czwartego miesiąca życia. Natomiast od jakichś trzech miesięcy - Zuzia dzisiaj ma 10, 5 miesiąca, zasypiają razem i w dzień i wieczorem, sielanka. Pierwszy dzień samej też był dla mnie KOSZMAREM. To minie, Alluniu, przyzwyczaisz się. A piersią karmię do teraz, choć początkowo też myślałam, że nie dam rady. Jestem z Tobą!

    Najszczęśliwsza mama Olusi (IV 2005 r.) i Zuzi (X 2006 r.)
  • avatar
    Agatka

    24/09/2007 - 12:09

    Alluniu przeżywałam podobnie jak TY, choć zupełnie inna to była sytuacja. Adoptowaliśmy dwójkę dzieci w różnym wieku (4L i 9M), początek był przerażający, po prostu sobie nie radziłam, do tego dochodziły moje wyrzuty sumienia, że taka wyrodna matka jestem, były chwile, że nawet żałowałam, że na dwoje od razu się zdecydowaliśmy... Miesiąc trwało moje docieranie i przecieranie ścieżek macierzyństwa. Schudłam wtedy 10kg, bo w ogóle nie miałam czasu na swoje posiłki, nie wiem o której padałam ze zmęczenia, a wstać trzeba było z uśmiechem do dzieci.

    Nie piszę Ci, żeby pokazać, że każdy na początku ma ciężko, ale po to, żebyś wiedziała, że już niedługo wszyscy dotrzecie do nowej sytuacji...

    Bądź dla siebie łagodniejsza i wyrozumiała, będzie łatwiej.

    Ściskam optymistycznie


    http://www.suwaczki.com/tickers/zpdoxqpk5iifc0l8.png
    http://agatkaboj.blogspot.com/