Kiedy patrzę wstecz swojego pamiętnika, to widzę, że nie pisałam o tamtych emocjach, radościach, niepokojach. Szkoda.
Staram się to teraz nadrobić, ale aż tak dobrze nie pamiętam co czułam, poza tym dziś już wiem jakie to są dzieci, przeżyliśmy już niejednego lekarza, nieprzespaną noc, naukę siedzenia, chodzenia, zniszczone zabawki, czytanie książek, małe zazdrości i wielkie radości. Jest inaczej.
Praktycznie przez cały ten okres trwały dysputy z moim mężem, który dzień, to nasze Dorodziny. Ja upierałam się, że to 24 marzec (jutro), bo wtedy poznaliśmy dzieci, R. 07 kwiecień, bo wtedy dzieci przywieźliśmy do domu. Po całorocznych rozmyślaniach (na boćku znalazłam forum ) przychylam się do kwietnia. Z urodzinami inaczej, dzień narodzin jest jeden niepowtarzalny i wtedy wypadają urodziny dziecka. Spotkanie dzieci w dd z ciocią i wujkiem, skąd wiemy którą parą z kolei już byliśmy. Powiedziano nam, że nie pierwszą, więc tak naprawdę dla dzieci nic ważnego, 50% szans na zmianę.
Dla nas życie stanęło do góry nogami po pierwszym spotkaniu z dziećmi, zakupy, odświeżanie pokoju, dekorowanie, łóżeczka. Wtedy tak naprawdę poznaliśmy kto nam dobrze życzy i bardzo miło się \\"rozczarowaliśmy\\" Korytarz zasypany wręcz ubrankami, zabawkami, bucikami. Śmialiśmy się, że sklep możemy otworzyć, jeśli nie jechaliśmy w tym dniu do dzieci, to szykowaliśmy dla nich gniazdko, jeśli jechaliśmy, to szykowaliśmy to gniazdko do późnych godzin nocnych, do świtu, potem do pracy. Mój R studził moje zapędy, ale ja ślepo wierzyłam p. Alinie, że dzieci na święta będą w domu, więc czasu było niewiele. Najbardziej (i to do dziś) dziwiło mnie, że znajdujemy czas na to. Ile razy wcześniej mówiłam, gdy nas ktoś zapraszał, a wiesz... nie mamy czasu, ale tak kiedyś wpadniemy. Przez te dwa tygodnie czas był gumowy, a ja jeszcze sobie wmawiałam, że wypocznę jak tylko przywieziemy dzieci (o naiwna!! ). O radości!!
Nie jutro, a w Wielką Sobotę (tak wypadło w tym roku) obchodzimy Dorodziny
Staram się to teraz nadrobić, ale aż tak dobrze nie pamiętam co czułam, poza tym dziś już wiem jakie to są dzieci, przeżyliśmy już niejednego lekarza, nieprzespaną noc, naukę siedzenia, chodzenia, zniszczone zabawki, czytanie książek, małe zazdrości i wielkie radości. Jest inaczej.
Praktycznie przez cały ten okres trwały dysputy z moim mężem, który dzień, to nasze Dorodziny. Ja upierałam się, że to 24 marzec (jutro), bo wtedy poznaliśmy dzieci, R. 07 kwiecień, bo wtedy dzieci przywieźliśmy do domu. Po całorocznych rozmyślaniach (na boćku znalazłam forum ) przychylam się do kwietnia. Z urodzinami inaczej, dzień narodzin jest jeden niepowtarzalny i wtedy wypadają urodziny dziecka. Spotkanie dzieci w dd z ciocią i wujkiem, skąd wiemy którą parą z kolei już byliśmy. Powiedziano nam, że nie pierwszą, więc tak naprawdę dla dzieci nic ważnego, 50% szans na zmianę.
Dla nas życie stanęło do góry nogami po pierwszym spotkaniu z dziećmi, zakupy, odświeżanie pokoju, dekorowanie, łóżeczka. Wtedy tak naprawdę poznaliśmy kto nam dobrze życzy i bardzo miło się \\"rozczarowaliśmy\\" Korytarz zasypany wręcz ubrankami, zabawkami, bucikami. Śmialiśmy się, że sklep możemy otworzyć, jeśli nie jechaliśmy w tym dniu do dzieci, to szykowaliśmy dla nich gniazdko, jeśli jechaliśmy, to szykowaliśmy to gniazdko do późnych godzin nocnych, do świtu, potem do pracy. Mój R studził moje zapędy, ale ja ślepo wierzyłam p. Alinie, że dzieci na święta będą w domu, więc czasu było niewiele. Najbardziej (i to do dziś) dziwiło mnie, że znajdujemy czas na to. Ile razy wcześniej mówiłam, gdy nas ktoś zapraszał, a wiesz... nie mamy czasu, ale tak kiedyś wpadniemy. Przez te dwa tygodnie czas był gumowy, a ja jeszcze sobie wmawiałam, że wypocznę jak tylko przywieziemy dzieci (o naiwna!! ). O radości!!
Nie jutro, a w Wielką Sobotę (tak wypadło w tym roku) obchodzimy Dorodziny
KubuśMa...
FotoJulcia
JulciaMa...