- mówi małe dziecko w krótkim spocie w tv, rozbijając bombkę z choinki.
Dlaczego pyta Lolek, a Dunia nadstawia ucha.
Mówię im, ze chłopczyk mieszka w domu dziecka, nie ma rodziców. Jest mu smutno, bo nie może się tulić do mamy i taty.
Na te słowa Dunia się przytula, a Lolek zastanawia.
Inna rozmowa:
- mamo, a czy do domu dziecka nie przychodzi Mikołaj? - pyta Lolek
- na pewno przychodzi
- to czemu zbieramy pieniążki na prezenty dla dzieci z domu dziecka? (dziś mają kiermasz w przedszkolu)
- pewnie dlatego, że jest tam dużo dzieci, żeby mogły się wymieniać zabawkami.
- bo tam nie można mieć swojej zabawki
- zabawkami trzeba się dzielić, z Sandrą też się dzielisz, przecież.
Święta dla mnie zmieniały się, ich ważność, magia... Kiedy byłam mała wtedy były chyba najbardziej pachnące, czarodziejskie, a prezenty wyczekane. Jak to pisała Porcelanka... Za oknami był śnieg, a w domu pachniało cynamonem i pomarańczami, były słodycze. Dziś nie ma śniegu, a cała reszta dostępna przez okrągły rok...
Odkąd wyszłam za mąż święta dzieliły się na te z rodzicami i na te z teściami. Później zaczęły boleć życzenia i najchętniej przesypiałabym je z moim Misiem i nosa z domu nie wyściubiała... Zaczęły się dziwne tematy z prezentami, żeby ich nie robić, bo nie ma pieniędzy, czasu... Gdzieś ginęła tradycja, a komercja wkradała się bardzo bezczelnie.
Najgorsze moje święta, to było dwa miesiące po kwalifikacji... Tamte święta to była moja kłótnia z Bogiem. Po co on połączył nas - dwoje ludzi, pragnących dziecka, byliśmy jedenastoletnim małżeństwem. Miałam dość frazesów co nas nie zabije... Ja już czułam, że nie żyję, moje życie przypominało wegetację, miara się przebierała. Nie miałam w sobie siły na czekania dwa lata. Stawiałam Mu warunki, dawałam ultimatum, ze już niedługo może mnie nie mieć. W międzyczasie modliłam się też za moje dzieci, które wciąż są bez nas. Boże jak się z tym czujesz? Ona tam, my tu, czy tak ma wyglądać Twój świat? Ja już rezygnuję z takiego świata, nie mam sił. Styczeń nie pomógł mi się podnieść, życzenia urodzinowe dla mnie, dla męża, czemu wciąż nie macie dzieci, przecież jest tyle biednych sierotek? No właśnie Boże, czemu?
Na szczęście, dla wszystkich - Boga, dzieci, nas - nasze dzieci przekroczyły próg naszego domu tydzień przed Wielkanocą.
Od tamtego czasu znowu mam święta. Nie daję się zatruwać hasłami: "nie róbcie sobie problemami z prezentami"
Skoro to dla kogoś problem, niech żyje z taką świadomością. Dla mnie to znowu frajda Zamykanie się w pokoju pakowanie, przystrajanie. Uwielbiam słuchać zachwytów nad pakunkiem :jejku prezentów od Ciebie nie powinno się otwierać, bo żal niszczyć dekorację" a Lolek strofuje: "to aniołki tak ładnie zapakowały" Dzieci idą szukać gwiazdki, wracają, a tu pod choinką tyle prezentów!! Jak tu spokojnie zjeść kolację? Kolędy grają z płyt CD, ale Lolek chce śpiewać - lubi być w centrum uwagi i gdy go chwalą - więc mu pomagam i śpiewamy we dwoje, babcie cichutko też nucą.
Lolek to w ogóle chce wszystko więcej i dużo. Płakał gdy Dunia zrobiła więcej pierników, przykleiła więcej gwiazdek. Tłumaczę mu, że trzeba się cieszyć, pomagać sobie, że to nie wyścig, a zabawa, przytulam, a czasem nawet głos podniosę, bo to jednak nie czas na obrażanie się. Dla Karola jest, więc to czas lekcji, że jest też czas gdy się zwalnia, nie rywalizuje, może się coś nie udać, a pierniczki nawet te z nierówną kreseczką zawisną na choince.
Jesteśmy na progu trzecich Świąt razem. Pamiętam te samotne i dobre, i przepłakane, chyba dlatego mimo zmęczenia cieszę się, że Bóg wreszcie się ze mną pogodził i nadal jest.
Dlaczego pyta Lolek, a Dunia nadstawia ucha.
Mówię im, ze chłopczyk mieszka w domu dziecka, nie ma rodziców. Jest mu smutno, bo nie może się tulić do mamy i taty.
Na te słowa Dunia się przytula, a Lolek zastanawia.
Inna rozmowa:
- mamo, a czy do domu dziecka nie przychodzi Mikołaj? - pyta Lolek
- na pewno przychodzi
- to czemu zbieramy pieniążki na prezenty dla dzieci z domu dziecka? (dziś mają kiermasz w przedszkolu)
- pewnie dlatego, że jest tam dużo dzieci, żeby mogły się wymieniać zabawkami.
- bo tam nie można mieć swojej zabawki
- zabawkami trzeba się dzielić, z Sandrą też się dzielisz, przecież.
Święta dla mnie zmieniały się, ich ważność, magia... Kiedy byłam mała wtedy były chyba najbardziej pachnące, czarodziejskie, a prezenty wyczekane. Jak to pisała Porcelanka... Za oknami był śnieg, a w domu pachniało cynamonem i pomarańczami, były słodycze. Dziś nie ma śniegu, a cała reszta dostępna przez okrągły rok...
Odkąd wyszłam za mąż święta dzieliły się na te z rodzicami i na te z teściami. Później zaczęły boleć życzenia i najchętniej przesypiałabym je z moim Misiem i nosa z domu nie wyściubiała... Zaczęły się dziwne tematy z prezentami, żeby ich nie robić, bo nie ma pieniędzy, czasu... Gdzieś ginęła tradycja, a komercja wkradała się bardzo bezczelnie.
Najgorsze moje święta, to było dwa miesiące po kwalifikacji... Tamte święta to była moja kłótnia z Bogiem. Po co on połączył nas - dwoje ludzi, pragnących dziecka, byliśmy jedenastoletnim małżeństwem. Miałam dość frazesów co nas nie zabije... Ja już czułam, że nie żyję, moje życie przypominało wegetację, miara się przebierała. Nie miałam w sobie siły na czekania dwa lata. Stawiałam Mu warunki, dawałam ultimatum, ze już niedługo może mnie nie mieć. W międzyczasie modliłam się też za moje dzieci, które wciąż są bez nas. Boże jak się z tym czujesz? Ona tam, my tu, czy tak ma wyglądać Twój świat? Ja już rezygnuję z takiego świata, nie mam sił. Styczeń nie pomógł mi się podnieść, życzenia urodzinowe dla mnie, dla męża, czemu wciąż nie macie dzieci, przecież jest tyle biednych sierotek? No właśnie Boże, czemu?
Na szczęście, dla wszystkich - Boga, dzieci, nas - nasze dzieci przekroczyły próg naszego domu tydzień przed Wielkanocą.
Od tamtego czasu znowu mam święta. Nie daję się zatruwać hasłami: "nie róbcie sobie problemami z prezentami"
Skoro to dla kogoś problem, niech żyje z taką świadomością. Dla mnie to znowu frajda Zamykanie się w pokoju pakowanie, przystrajanie. Uwielbiam słuchać zachwytów nad pakunkiem :jejku prezentów od Ciebie nie powinno się otwierać, bo żal niszczyć dekorację" a Lolek strofuje: "to aniołki tak ładnie zapakowały" Dzieci idą szukać gwiazdki, wracają, a tu pod choinką tyle prezentów!! Jak tu spokojnie zjeść kolację? Kolędy grają z płyt CD, ale Lolek chce śpiewać - lubi być w centrum uwagi i gdy go chwalą - więc mu pomagam i śpiewamy we dwoje, babcie cichutko też nucą.
Lolek to w ogóle chce wszystko więcej i dużo. Płakał gdy Dunia zrobiła więcej pierników, przykleiła więcej gwiazdek. Tłumaczę mu, że trzeba się cieszyć, pomagać sobie, że to nie wyścig, a zabawa, przytulam, a czasem nawet głos podniosę, bo to jednak nie czas na obrażanie się. Dla Karola jest, więc to czas lekcji, że jest też czas gdy się zwalnia, nie rywalizuje, może się coś nie udać, a pierniczki nawet te z nierówną kreseczką zawisną na choince.
Jesteśmy na progu trzecich Świąt razem. Pamiętam te samotne i dobre, i przepłakane, chyba dlatego mimo zmęczenia cieszę się, że Bóg wreszcie się ze mną pogodził i nadal jest.
Ja też będę sie cieszyła...mimo wszystko i mam nadzieję, że za rok napiszę o pieczeniu pierników z naszym dzieckiem.
Wszystkiego najlepszego dla Ciebie, męża, Sandruni i Karolka
09.04.2008- Aniołek :cry:
HSG-macica hypoplastyczna
30.10.2008 - I wizyta w OAO
kariotyp-inwersja chrom. 9
11.12.2008- Aniołek :cry:
KWALIFIKACJA 06.2009
26.10.2010 Jessica jest z nami :)