Autor:

Agatka

Data publikacji:

24.05.2007

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

moja mama

http://kobieta.wp.pl/kat,26339,wid,8871379,wiadomosc.html?P%5Bpage%5D=1&rfbawp=1179989915.190&ticaid=13cc9

Moja mama bardzo rzadko nas odwiedza, jeśli już, to ktoś ją musi przywieźć, bo sama nie da rady. Tak naprawdę to robi się sama bardzo schorowaną kobietą, żeby tylko skupiać na sobie uwagę wszystkich. Jeśli któraś z Was wchodzi do przychodni i słyszy jak dwie starsze panie przekonują się, która ma więcej chorób, to jedną z nich jest moja mama. Zimą zmarła ciocia mojego R i mama na wieść ile miała lat (równolatki 68lat) \\"no patrz w tym wieku, to już tak jest...\\" najgorszy jest jej stosunek do mojego taty, bo to on, wg niej, zatruwa jej życie i je skraca.
Stan psychiczny mamy pogorszył się, po wyprowadzce jej najmłodszej córki z domu \\"zespól pustego gniazda\\" Od tego czasu jest nie do wytrzymania, mimo, że A po zakończeniu budowy i dostosowaniu swojego domu do zamieszkania w nim dwóch starszych ludzi, często ich do siebie zabiera, praktycznie mogliby u niej zamieszkać, ale starych drzew się nie przesadza.

Moja mama dziwnie zaakceptowała naszą adopcję. Kiedy poinformowaliśmy ich o naszej decyzji, była cała w skowronkach, że to takie dobre, mądre z naszej strony, że jesteśmy tacy wspaniali. Trochę ją ocuciliśmy, bo już była w złym stanie psychicznym, a nikt nie wiedział kiedy ten telefon zadzwoni... O tym, że są dzieci zadzwoniłam do niej w piątek wieczorem, gdy dzieci zasnęły po raz pierwszy w naszym domu. Nie chciałam jej wcześniej niepokoić, bo gdyby coś mogło się nie udać, to znowu by cierpiała....
Moja mama dobiła mnie podczas ostatniej wizyty u nas. Mojego R nie było, przyjechała z wnuczką M. Dla dzieci jest naprawdę serdeczna, nie daje im odczuć, że są inne, że coś nie tak. Tylko mnie zadaje takie pytania, których nie lubię: \\"jak się nazywali, czy im powiemy o adopcji?\\" Moja odpowiedź, że tak, poza tym Lolek miał już niecałe cztery lata, nie do końca ją przekonała do moich racji, powiedziała \\"no tak, ale mogłoby to skrzywdzić Sanderkę...\\"
Nie doszłam do tego jak powiedzieć jemu, a jej nie...
I to ciągłe, jacy oni są do Ciebie podobni...
Czasem mam wrażenie, że rozmawiam z jakąś sąsiadką, nie z własną mamą, babcią dzieci... Mimo wszystko czuję, że ona nie czuje się babcią... Ona odbiera nasze rodzicielstwo jak coś wielkiego, zdobyliśmy się na taką wspaniałomyślność, wręcz heroizm. Patrzy na mnie nie jaj na swoją córkę, nie rozmawia już tak ze mną. Zawsze byłam trochę inna niż moje siostry, bo zamiast z nimi siedzieć przed tv, gadać, to czytałam w swoim pokoju, no i te studia, to już jakaś fanaberia. No i tak skończyłam... Pewnie jako krawcowa urodziłabym jak inne kobiety (przepraszam jeśli kogoś uraziłam). Taki jest świat mojej mamy i boję się, niepokoję się jej stosunkiem do moich dzieci. Nie potrafię zrozumieć, po co jej takie pytania, tłumaczy się przed swoimi sąsiadkami? No i to stwierdzenie, nie mówić Sanderce...
Myślę nad tym kolejny dzień i smutno mi z tym.
Dzieci są już tak bardzo nasze, że zapominam o naszej drodze do nich.


Wczorajsza wieczorna modlitwa Lolka:
\\"panie Jezu i Maryjko bardzo Was proszę, aby moja mama przyszła do przedszkola na dzień matki\\"
Tak się wzruszyłam, znowu mi łzy napłynęły do oczu... Kochany mój.

Komentarze

  • avatar
    eee

    24/05/2007 - 11:05

    Jesteś taka kochaną mamusią........i dzieciaczki masz cudne.
    Mama...... wiesz, one tak jakoś maja, moja powiedziala mi kiedyś, że sama chciała swego czasu zaadoptowac dziecko , bo to takie -\\\"fajne\\\"- powiedziała, w sensie coś wielkiego, heroizm , jak Ty to ujęłas. Ale mój ojciec sie nie zgodził.
    One inaczej patrzą na adopcje, dziwnie inaczej...
    Przykro, że ona nazbyt zwraca uwagę na sparwy takie jak \\\"Czy powiesz dzieciom\\\", przeciez to wyłącznie Twoja sprawa. Myślę, że to niedojrzałość emocjonalna, niedojrzałe spojrzenie na świat, które już sie nie zmieni. Też mam z moja mamą wiele takich klopotów, - to tak jakby własnie ważniejsze bylo jak coś tam wygląda na pokaz i co ludzie powiedzą , niz to co naprawdę się czuje....
    Bądz dzielna......
    maj 2005 Aniołek
    luty 2006 Aniołek
    luty2008 Aniołek
    grudzień 2008 Aniołek
    Prof.Malinowski
    sierpień 2009 zielone światło
    lipiec 2010 Aniołek
    29.05.2011 Nasz Cud: HANIA
  • netka

    24/05/2007 - 12:05

    agatko ja myślę,że to inne pokolenie i ine spojrzenie na ten świat, który jest teraz. Kiedyś jak ktoś nie mógł mieć dzieci to znaczyło,że coś w życiu zrobił (np. usunął ciąże, \\\"puszczał się za młodu\\\" - sorry za nieładne wyrażenie) za co Bóg go chce ukarać, trzeba sie modlić i czekać, to dziecko się urodzi i wiele ludzi niestety dalej tak myśli. Adopcję znają z serialu \\\"Kochaj mnie \\\" (czy jakoś tak) i przez pryzmat seriali i programów telewizyjnych ją próbują zrozumieć...
    Miłego Dnia Matki i wieeelkiej laurki od Synusia Przedszkolaczka!!!
    Dwoje Rozrabiaków :-)