Autor:

Agatka

Data publikacji:

18.07.2005

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

kwalifikacja

Weekend spędziliśmy z rodzniką w Czechach, Kuba właśnie skończył siedem lat i od września tornister i do szkółki. Planowaliśmy wziąć go do nas na dwa tygodnie, na wakacje, już się w czerwcu o to dopominał, ale wtedy chodził do przedszkola, obiecaliśmy mu po urodzinach, a tam się sprawa tak rozwinęła, ze zabraliśmy Kubę i Michała. Mój R wpadł na pomysł, że możemy sami wewnętrznie w sobie stwierdzić jak sobie poradzimy z dwójką dzieci, które już mają swój charakter i temperament. Nie będą to przecież dwa aniołki, wdzięczne nam i całemu światu, że je adoptowaliśmy, mogą to być dwa jeżyki, którym trzeba będzie udowodnić, że je kochamy i chcemy z nimi być bez względu na wszystko inne. Nasze chrześniaki, to takie małe urwisy, z dużymi błędami wychowawczymi rodziców. Ważniejsze, aby było posprzątane, pogoń za pieniądzem, a potem czas dla dziecka, mocno pochrzanione priorytety. Żeby pomóc dzieciom, trzeba by zacząć od rodziców, ale jak może ich pouczać, ktoś kto nie ma dzieci? Przecież nie mamy o tym bladego pojęcia.... Smutna sprawa, ale my teraz bawimy się w mamę i tatę. Już jestem dumna z mojego R. Wczoraj jak przyjechaliśmy, ja zajęłam się przygotowaniem łóżka, rozpakowaniem ich bagażu, zaczęłam się zakręcać, bo i trzeba ich przypilnować, zrobić kolację, przygotować kąpiel. W ich domu rodzinnym od tego jest mama, tata jest zmęczony po podróży, mama nie. Mój R, stanął jednak na wysokości zadania, przygotował kolację, dzieciaki zajął zabawą. Ja mogłam robić swoje. No a dziś rano, to ja poszłam do pracy, do siedemnastej mnie nie będzie z nimi. Kochany ten mój mąż!!!!