Autor:

MalaMi87

Data publikacji:

26.01.2016

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

Czy macie koło ratunkowe?

Jako że zdecydowaną większość informacji o świecie uzyskałam z książek, postanowiłam iść dobrze utartą ścieżką i nabyć kilka lektur obowiązkowych na wiadomy temat. W pierwszej kolejności kupiłam "Nie przeproszę, że urodziłam" Karoliny Domagalskiej oraz "In vitro ważne rozmowy na trudny temat". Pierwszą z książek zwinęła mi mama. Codziennie streszcza mi przeczytane rozdziały i cieszy się, że to wszystko takie normalne i dla ludzi, a nie jak to pokazują w tv. Ja wzięłam się więc za "In vitro...". Co ciekawsze kawałki staram się czytać mężowi - ciężko z tym, oj ciężko... Ostatnio czytałam rozdział w którym mówią o tym, że para powinna mieć swoje "koło ratunkowe" na wypadek jeśli in vitro nie wyjdzie. W tym miejscu wywiązała się rozmowa na temat naszych planów B. Okazuje się, że w tym miejscu nasze drogi jakby się rozchodzą... Otóż mój mąż mógłby wybrać: A. życie bez dziecka i założenie hodowli West Terrierów B. życie bez dziecka i ciągłe podróże po świecie C. EWENTUALNIE adopcję prenatalną KOMÓRKI JAJOWEJ, BROŃ PANIE BOŻE PLEMNIKA Dodatkowo powiedział mi, że nigdy ale to przenigdy nie chce adoptować dziecka, bo go nie pokocha i będzie mu ono przypominało, że sam nie może mieć dzieci, a ktoś inny może, a nie chce i jeszcze ma się tym jego dzieckiem zajmować. Ajjj a ja? A. Chciałabym adoptować dziecko już teraz. Pokochałabym je na 1000% !!! B.NIE WYKLUCZAM, ze hodowla Westów i podróże mogą być sposobem na życie C. Adopcja prenatalna - NIE WIEM. I nie chodzi tu o to, czy będzie to adopcja komórki jajowej, plemnika, czy zarodka. Pewnie, że chciałabym mieć swoje dziecko,które będzie miało geny po mnie i po mężu. Ale przede wszystkim chciałabym być mamą. Pokochałabym dziecko na pewno. Tylko o ile w adopcji społecznej sprawa jest jasna - mówimy dziecku, że jest adoptowane, o tyle przy adopcji prenatalnej temat robi się mętny... Nie wiem co powiedzieć, jak powiedzieć i czy w ogóle mówić. Nie wiem czy dla dziecka taka informacja nie jest zbyt dużym obciążeniem? czy to nie zbytni egoizm z mojej strony skazywać je na niewiedzę odnośnie jego genów? NIE WIEM Koniec końców stanęło na tym, że naszym kołem ratunkowym jest rozwód, bo nie umiemy się dogadać :P Ale to była dopiero pierwsza rozmowa. Jedna z tysięcy kolejnych w których będziemy odkrywać siebie i swoje prawdziwe granice. Nie umiałabym zostawić mojego męża dla dziecka. Spędziłam z nim swoje całe dorosłe życie i nie wyobrażam sobie życia bez Niego. Wiem też, że chociaż wali słowami jak gromami, to w głębi serca to dobry chłop. Dużo lepszy niż sam o sobie myśli. I nie jest to babskie tłumaczenie przywar męża. Widziałam jak całą noc tulił na rękach naszą psinę jak źle znosiła narkozę, którą dostała przy naświetlaniach. A wczoraj w nocy wstał i poszedł sprawdzić, czy z moją mamą jest wszystko dobrze, bo mu się śniło,że się dusi. Czy jesteśmy źle dobranym małżeństwem? Ciekawa jestem jak jest u innych par? Czy macie takie samo spojrzenie na świat, czy szukacie kompromisów?

Komentarze

  • avatar
    Ann1984r

    26/01/2016 - 23:01

    Jesteście fantastycznym małżeństwem
  • avatar
    EwkaMarchewka1985

    27/01/2016 - 08:01

    Dał do myślenia mi twój wpis :) Jak jest u nas ? Jetseśmy razem 15 lat, o dziecko staramy się ponad 7 lat. Niepłodność nas zbliżyła, przeczołgała, mój mąż był zawsze przy przy mnie. Jak nie udawały się transfery, to kładł rękę na brzuchu i żegnał kropka. Był przy mnie i po poronieniu, po stracie taty i innych najbliższych. Rozczula mnie jak bawi się z naszym jamniczkiem, kochają się miłością ogromną, piesek daje mi znać kiedy przygrzać obiad bo szaleje przed przyjazdem męża :) Choć kłócimy się często pierdoły to idziemy w tę samą stronę. Pytasz o koło ratunkowe ? U nas to za jakiś czas kolejne stymulacje oraz dojrzewamy do adopcji, ja tłumaczę sobie to tak, że te dzieciaki są samotne, nie mają łatwego życia, a my możemy im to życie choć trochę ułatwić.

    U mnie dobrze...
    We mnie źle.....

  • avatar
    lenka77

    27/01/2016 - 13:01

    Kochana my na swoje pociechy czekaliśmy 8 i 10 lat.Nie chce tłumaczyć Twojego męża ale ja też nie chciałam innej alternatywy niż swoje dziecię.To mąż pierwszy spytał mnie o nią a ja odpowiedziałam nie.Nie naciskał czekał dalej próbowaliśmy przechodzilismy kolejne porażki i poronienie .W końcu gdzieś tam w środku dojrzalam do tego że chce adopcji.daj mu czas.Tylko to musi być wasza decyzja.NIE naciskaj!!!
    4 IUI
    XII.09 - ICSI-nieudane
    II.2010 - CRIO -nieudane
    V.2010 - II ICSI - 10.05antyki
    17.06.10 pick-up, 22.06.10 transfer, i znowu porażka :(
    VII.11 - naturalny cud-Aniołek8tc(*)
    XII.13 - urodził się nasz syn Szymon - naturalny CUD:)
    VII.15 - Mateus
  • avatar
    MalaMi87

    27/01/2016 - 14:01

    Przepraszam, że pytam ale z Twojej wypowiedzi nie wynika czy macie dwoje biologicznych dzieci? My z mężem jesteśmy zgodni, że podchodzimy do procedury max 4 razy. Jak nie wyjdzie to odpuszczamy.
  • avatar
    Magia13

    27/01/2016 - 19:01

    Każdy z nas -niepłodnych -kiedyś je w końcu zadaje. Książka "in vitro -trudne rozmowy na ważny temat" była moją biblią w okresie starań - pewne rozdziały znam chyba na pamięć. A co do pytań -to normalne, że się różnicie w odpowiedziach. My na początku w ogóle odrzuciliśmy oba rodzaje adopcji, potem ja zaczęłam dopuszczać tę klasyczną, mój Emek nie.Ale z czasem wszystko się zmienia, my się zmieniamy, więc i nasze decyzje się zmieniają. I dobrze, że wyznaczyliście sobie gdzieś kres starań.Mam nadzieję, że do niego nie dojdziecie
    3 lata starań
    3xIUI
    XI 2015 I ICSI-SET. 31 dpt :love:
    04.08.2016 - Olga na świecie.
  • avatar
    Tykrokylek

    28/01/2016 - 09:01

    Wiesz... Dla nas to adopcja miała być takim kołem ratunkowym, takim kołem na wszelki wypadek... Nie było wielkiego parcia na adopcję. Poszliśmy do ośrodka tylko tak, tak aby zdobyć informacje... Zdobyliśmy informacje... Przemyśleliśmy sprawę... Przyjęliśmy do adopcji Tygryska... Dalej walczyliśmy o nasze dziecko z in vitro... Tygrysek w tym czasie wrastał w naszą rodzinę, rozpychał się, stawał na swoim "piedestale"... Bywało różnie! To nie była miłość od pierwszego wejrzenia! Ale dzisiaj... Dzisiaj bez Tygrysa sobie nie wyobrażamy życia! To jego szczebiotanie, te jego brojenia! W końcu dzięki Tygrysowi zakupiliśmy sobie tyle zabawek, których nigdy nie mieliśmy! Jak zobaczył by Twój mąż mojego męża jak szykuje się z Tygrysem na narty, jak idą na łyżwy, jak idą w konspiracji po kawę do kawiarni i piją sobie czekoladę... Jak składają kolejkę czy robota lego... Jak wskoczył by Wam taki Tygrysek do łóżka... To jest takie cudowne... I wcale nie ma znaczenia kto Go urodził! Korzystamy, że jest tu i teraz z nami! I to raczej my więcej korzystamy z Niego, bo dziecko kocha miłością czystą, nieograniczoną, taka ufną i naprawdę po pewnym czasie jest tym jedynym dzieckiem, tym na jakie czekałaś! Spokojnie, adopcja nie jest łatwa i to nie ba być miłość od pierwszego spojrzenia. Ale też stanowi swoistą i wyboistą drogę do pełni szczęścia. Mężczyzna też potrafi pokochać dziecko, nawet obce biologiczne. Bo jakim wspaniałym Cudem jest Dziecko w porównaniu do psa? To nawet nie wolno używać takiego porównania! Ale mnie bardzo boli, jak się przyjęło - adoptuj psa, kota... I jest "adoptuj dziecko"... To jakoś nie pasuje! Trzymam kciuki za szczere rozmowy i wypracowanie kompromisu! Każda decyzja jest dobra.

    Tygrysek i ...
    http://picasaweb.google.com/KwiatkowyTygrysek/Magda?authkey=Gv1sRgCOnSppWiprioHA#
    http://tykrokylek.blogspot.com/

  • avatar
    nynyny

    28/01/2016 - 10:01

    Bo tak chyba jest, że niepłodność zmusza do zadania sobie trudnych pytań, które w zwykłym życiu nawet nie przyszłyby nam do głowy.. My jeszcze przed ślubem ustaliliśmy, że chcemy mieć trójkę dzieci, los okrutnie z nas zadrwił.. Podczas starań naszym planem B okazała się adopcja, ale do tego też dojrzewaliśmy. Wizyta w OA była jak balsam dla mojej obolałej duszy. Upewniłam się, że prędzej czy później, ale na 100% będziemy rodzicami.. A gdy mój M. wyrażał jakąkolwiek wątpliwość, czy nas zakwalifikują - wpadałam w furię..

    2014-2015 -> 3 pełne procedury, 5 x ET, 7 zarodków, aż w końcu...
    02.2016 r. urodziła się nasza Kruszynka :love:

    05.2017 r. - crio :-)
    01.2018 r. urodził się Klusek :love:

  • avatar
    lenka77

    28/01/2016 - 13:01

    Już Ci odpowiadam.W momencie kiedy w mojej glowie nastała ta zmiana ze może mąż ma rację ze skoro nie możemy mieć swoich dzieci to może gdzieś jest nam pisane dziecko z serduszka i to oni będzie dla nas szczęściem.Jak dziś pamiętam pierwszą wizytę w ośrodku adopcyjny.Tylko los postanowił być przewrotny i kiedy mieliśmy jechać z dokumentami okazało się ze jestem w ciąży.Pojawił się pierwszy synek a drugi był zupełna niespodzianka bo przecież cuda nie zdarzają się dwa razy.Chciałam Ci tylko powiedzieć że do wszystkiego każdy z nas musi dojrzeć sam.Poczuć to w serduchu. Pamiętam jak mój mąż cały czas był dla mnie wsparciem i czekał i wspierał.Jak piszesz Masz cudownego męża więc napewno wszystko wam się ułoży.Pewnie potrzebuje czasu bo dla facetów to też mega ciężki temat my sobie potrafimy jeszcze pogadać a im jakoś ciężej. Pozdrawiam gorąco.
    4 IUI
    XII.09 - ICSI-nieudane
    II.2010 - CRIO -nieudane
    V.2010 - II ICSI - 10.05antyki
    17.06.10 pick-up, 22.06.10 transfer, i znowu porażka :(
    VII.11 - naturalny cud-Aniołek8tc(*)
    XII.13 - urodził się nasz syn Szymon - naturalny CUD:)
    VII.15 - Mateus
  • avatar
    MalaMi87

    28/01/2016 - 14:01

    Uwielbiam takie historie jak Twoja. Ogrom optymizmu jaki z nich bije daje nadzieję, że na każdego czeka jego własne szczecie. Trzeba mieć otwarte oczy i uszy i pozwolić mu przyjść :)
  • avatar
    MalaMi87

    28/01/2016 - 14:01

    Czytałam Twojego bloga:) Tygrysek jest niezwykłym dzieckiem. Najbardziej podziwiam to jak udało Wam się przekazać informację o adopcji i dla Waszej córci to naturalne, że ma dwie mamy. Aż cytowalam Jej wypowiedź o dwóch mamach mojemu mężowi, ktory boi się, że adoptowane dziecko zostawi nas jak dorosnie i odejdzie do swoich biologicznych rodziców. Widzisz jest zbyt mało informacji na temat takich historii szczęśliwej adopcji jak Twoja. Stale pokutuja stereotypy o adopcji i skad taki mężczyzna ma wiedzieć, że jest inaczej? Niestety nie znamy nikogo kto adoptowal dziecko. Mamy mnóstwo lęków związanych z adopcja i nie wiemy jak można je skonfrontować z tym jak jest na prawdę.
  • avatar
    kasica30

    29/01/2016 - 23:01

    Hej wysłałam do Ciebie wiadomość prywatną chodzi o Artvimed dość pilny temat.