Ostatnio bardzo nagłośniony jest temat nie bicia dzieci. Nie wolno, bo w ten sposób zostają poniżone. Ze swojego własnego dzieciństwa pamiętam dwa lania i nie czułam wtedy tak poniżenia, co dało mi do zrozumienia, że moja mama mnie nie kocha. Roz dostałam, gdy poszłam z koleżanką do innej koleżanki i zapomniałyśmy o całym świecie. W tym czasie nasze mamy nas szukały. Po odnalezieniu nas, mama koleżanki ja zbeształa, a potem ją tuliła, szczęśliwa, że znalazła córkę, moja szarpała mnie całą drogą, a w domu zbiła. Na drugi dzień koleżanka mi powiedziała "tobie dobrze, mama cię poszarpała i koniec, a ja mam tydzień szlaban na dobranocki" Miałam wtedy 9 lat.
Drugi raz gdy zostałyśmy same z młodsza siostrą, miałam jej niby pilnować (ja 10 lat, ona 9). Ona poszła na podwórko z koleżankami, a ja czytałam książkę (od zawsze to była moja fascynacja), gdy rodzice wrócili nie miałam pojęcia gdzie jest młodsza siostra i zaczęła sie awantura, to ja oberwałam, nie ona....
Oba przypadki utwierdziły mnie w przekonaniu, że mama mnie nie kocha.
Do dziś zresztą się nad tym zastanawiam...
Te doświadczenia i odczucia, a nie prasa, nie tv utwierdziły mnie w tym, że dzieci bić nie będę.
Dwa razy mi się nie udało dotrzymać danego sobie słowa i te dwa razy rozpamiętywałam i rozkładałam na części pierwsze, czy aby nie za bardzo skrzywdziłam swoje dziecko. Doła miałam długi czas i nawet tłumaczenie samej siebie, że to tylko klaps nie poprawiał mi humoru...
[/i]"od kiedy mam dzieci, dramatyczne historie zwłaszcza z dziećmi : wspomnienia wojenne, opowieści o dzieciach maltretowanych, porzuconych, zabitych itp zupełnie mnie rozkładają."[i]
Przeczytałam kilka dni temu na forum bociana, na milusińskich.
Mam dokładnie tak samo. Rozkładały mnie, kiedy jeszcze nie mieliśmy dzieci, bo ona ma i zabija, a ja nie mogę mieć w ogóle! Teraz działa to inaczej i jest jeszcze gorzej.
Z tego powodu staram się nie oglądać wiadomości i unikam takich informacji. Dzieci też nie oglądają, bo jakoś nie jestem przekonana, że te rzeczy konieczne są do ich rozwoju.
W czasie remontu i przygotowywania naszego domku do zamieszkania, dzieciaki często spędzają popołudnia z dziadkami, a ci niekoniecznie filtrują obraz płynący z tv, zresztą idący non stop. Lolek jest więc teraz bardzo "oświecony" ale też niekoniecznie rozumie wszystkie pojęcia:
L: "mamo co to znaczy maltretować?"
J: "bardzo mocno kogoś bić" - odpowiadam pewna, że teraz usłyszę historyjkę o jakimś więźniu wojennym. Lolek się jednak zadumał i wyszedł. Wprawdzie byłam już jedną nogą za drzwiami, ale jego mina nie dawała mi spokoju, wróciłam.:
J: "dlaczego pytasz?"
L: "bo w telewizji mówili, że jakiś pan maltretował dziecko i on umarł" - dziecko umarło
O rany ścięło mnie z nóg!! Jak to wytłumaczyć?
J: Karolku teraz bardzo się spieszę, jak wrócę to porozmawiamy" - niestety musiałam iść, choć obawiałam się, czy dziadkowie nie zechcą tego wytłumaczyć....
Wieczorem wróciliśmy do tej rozmowy, problem był o tyle poważny, bo ja powiedziałam, że dzieci nie wolno bić, że nikogo nie wolno bić. Rozmowa była długa, aż sama się zdziwiłam, bo Lolek raczej nie lubi długich rozmów, najczęsciej ucina, przyswaja część wiedzy i do rozmowy wraca po kilku dniach. Tu nie, tu się zaparł. Mam wrażenie, że dobrze przekazałam informacje pięciolatkowi., bo koniec rozmowy była taki:
L: Ty nas nie bijesz bo nas kochasz, ja cię też kocham i mam niespodziankę na dzień matki, przyjdziesz do przedszkola?
J: kocham cię i na pewno przyjdę do przedszkola"
Dzień Matki w przedszkolu miał być jutro, ale z powodu strajku będzie tydzień później.
Drugi raz gdy zostałyśmy same z młodsza siostrą, miałam jej niby pilnować (ja 10 lat, ona 9). Ona poszła na podwórko z koleżankami, a ja czytałam książkę (od zawsze to była moja fascynacja), gdy rodzice wrócili nie miałam pojęcia gdzie jest młodsza siostra i zaczęła sie awantura, to ja oberwałam, nie ona....
Oba przypadki utwierdziły mnie w przekonaniu, że mama mnie nie kocha.
Do dziś zresztą się nad tym zastanawiam...
Te doświadczenia i odczucia, a nie prasa, nie tv utwierdziły mnie w tym, że dzieci bić nie będę.
Dwa razy mi się nie udało dotrzymać danego sobie słowa i te dwa razy rozpamiętywałam i rozkładałam na części pierwsze, czy aby nie za bardzo skrzywdziłam swoje dziecko. Doła miałam długi czas i nawet tłumaczenie samej siebie, że to tylko klaps nie poprawiał mi humoru...
[/i]"od kiedy mam dzieci, dramatyczne historie zwłaszcza z dziećmi : wspomnienia wojenne, opowieści o dzieciach maltretowanych, porzuconych, zabitych itp zupełnie mnie rozkładają."[i]
Przeczytałam kilka dni temu na forum bociana, na milusińskich.
Mam dokładnie tak samo. Rozkładały mnie, kiedy jeszcze nie mieliśmy dzieci, bo ona ma i zabija, a ja nie mogę mieć w ogóle! Teraz działa to inaczej i jest jeszcze gorzej.
Z tego powodu staram się nie oglądać wiadomości i unikam takich informacji. Dzieci też nie oglądają, bo jakoś nie jestem przekonana, że te rzeczy konieczne są do ich rozwoju.
W czasie remontu i przygotowywania naszego domku do zamieszkania, dzieciaki często spędzają popołudnia z dziadkami, a ci niekoniecznie filtrują obraz płynący z tv, zresztą idący non stop. Lolek jest więc teraz bardzo "oświecony" ale też niekoniecznie rozumie wszystkie pojęcia:
L: "mamo co to znaczy maltretować?"
J: "bardzo mocno kogoś bić" - odpowiadam pewna, że teraz usłyszę historyjkę o jakimś więźniu wojennym. Lolek się jednak zadumał i wyszedł. Wprawdzie byłam już jedną nogą za drzwiami, ale jego mina nie dawała mi spokoju, wróciłam.:
J: "dlaczego pytasz?"
L: "bo w telewizji mówili, że jakiś pan maltretował dziecko i on umarł" - dziecko umarło
O rany ścięło mnie z nóg!! Jak to wytłumaczyć?
J: Karolku teraz bardzo się spieszę, jak wrócę to porozmawiamy" - niestety musiałam iść, choć obawiałam się, czy dziadkowie nie zechcą tego wytłumaczyć....
Wieczorem wróciliśmy do tej rozmowy, problem był o tyle poważny, bo ja powiedziałam, że dzieci nie wolno bić, że nikogo nie wolno bić. Rozmowa była długa, aż sama się zdziwiłam, bo Lolek raczej nie lubi długich rozmów, najczęsciej ucina, przyswaja część wiedzy i do rozmowy wraca po kilku dniach. Tu nie, tu się zaparł. Mam wrażenie, że dobrze przekazałam informacje pięciolatkowi., bo koniec rozmowy była taki:
L: Ty nas nie bijesz bo nas kochasz, ja cię też kocham i mam niespodziankę na dzień matki, przyjdziesz do przedszkola?
J: kocham cię i na pewno przyjdę do przedszkola"
Dzień Matki w przedszkolu miał być jutro, ale z powodu strajku będzie tydzień później.
2008.02.22 (cykl stymuloany, hiperstymulacja) Amelia :)
2012.03.24 (cykl stymulowany) 6tc Aniołek
2012.09.07 (cykl stymulowany), nie udało się :( walczymy dalej!
2012.12.24 (cykl stymulowany), II kreski, może będzie synek:)