Jak dobrze, że już weekend.Chce mi sie odpocząć,choć nie czuje mocnego zmęczenia fizycznego,a bardziej psychiczne.To straszne jak mało mi teraz potrzeba żebym się zdenerwowała i nawet rozplakała .Dziś w pracy (w kótrej takie sytuacje zdarzają się może 2 razy w roku) miałam bardzo nieprzyjemny telefon po którym sie zdenerwowałam i zestersowałam...Ach!!Zresztą nie warto pamiętać.
Jednak przez te moje nerwy strasznie martwię się o dzidzie...Zadzwonilam dziś do mojego gina bo niepokoi mnie barwa śluzu, taka żółta, w dodatku zauważyłam taki \\"inny\\" zapach, choć swędzenia nie ma,ale już się niepokoję.Długo sie zastanawiałam nad tym telefonem, bo już tyle razy dzwoniłam do niego niby z banałami,ale naszcęście nigdy nie zostałam odrzucona.Powiedziałam mu że się martwie czy nie ma żadnej infekcji i opowiedziałam co się dzieje.Kazał kupić gałki propolisowe i jak do jutra nie przejdzie to mam do niego zadzwonić i przyjechać.Z jednej strony zastanawiam się czy tak szybko zuważę różnice, a z drugiej to znając moje schizy pojadę do niego jutro, żeby się uspokoić.Chciałam tak bardzo wytrwać te 3 tygodnie do 7 listopada do kolejnej wizyty,ale chyba jestem słaba...
Martwię się, bo wydaje mi się że mam miejszy apetyt, 2 tygodnie temu czułam jak się rozciągałay więzadła czyli dzieciątko rosło (choć jak mnie bolałao to też sie zastanawiałam czy jest wszystko o.k.), a teraz mnie nic nie boli... w dodatku jakbym znowu miała nowe siły i nie męczę sie jak wcześniej... tak do głowy to ja sobie nieźle nabijam...
No i oczywiście dochodzi do tego jeszcze, że nie czuję ruchów Maluszka...
Tak je kocham, tak na nie oczekuję, tak się o nie boję.
Jak wytrwam i urodzę to będę najszczęśliwsza na świecie.
Jednak przez te moje nerwy strasznie martwię się o dzidzie...Zadzwonilam dziś do mojego gina bo niepokoi mnie barwa śluzu, taka żółta, w dodatku zauważyłam taki \\"inny\\" zapach, choć swędzenia nie ma,ale już się niepokoję.Długo sie zastanawiałam nad tym telefonem, bo już tyle razy dzwoniłam do niego niby z banałami,ale naszcęście nigdy nie zostałam odrzucona.Powiedziałam mu że się martwie czy nie ma żadnej infekcji i opowiedziałam co się dzieje.Kazał kupić gałki propolisowe i jak do jutra nie przejdzie to mam do niego zadzwonić i przyjechać.Z jednej strony zastanawiam się czy tak szybko zuważę różnice, a z drugiej to znając moje schizy pojadę do niego jutro, żeby się uspokoić.Chciałam tak bardzo wytrwać te 3 tygodnie do 7 listopada do kolejnej wizyty,ale chyba jestem słaba...
Martwię się, bo wydaje mi się że mam miejszy apetyt, 2 tygodnie temu czułam jak się rozciągałay więzadła czyli dzieciątko rosło (choć jak mnie bolałao to też sie zastanawiałam czy jest wszystko o.k.), a teraz mnie nic nie boli... w dodatku jakbym znowu miała nowe siły i nie męczę sie jak wcześniej... tak do głowy to ja sobie nieźle nabijam...
No i oczywiście dochodzi do tego jeszcze, że nie czuję ruchów Maluszka...
Tak je kocham, tak na nie oczekuję, tak się o nie boję.
Jak wytrwam i urodzę to będę najszczęśliwsza na świecie.