Ma około trzydziestki. Pracuje w naszej szkole w bibliotece. Jest po jednym poronieniu i jednym przedwczesnym porodzie (w 24tc). Bardzo mocno to przeżyła. W szkole znana jako zołza przepedzajaca uczniów sprzed komputerów, krzycząca i nieuprzejma. Chyba nikt z uczniów nie wiedział o jej tragedii. My wiedzieliśmy. Sprawę pogarszał jej mąż, historyk z aspiracjami z kosmosu, pragnął pracować w muzeum a ze nie było tam dla niego etatu, nie pracował nigdzie. Duży chłopiec, nieodpowiedzialny, nieświadomy, przemądrzały. Bardzo chciałam (wszyscy chcielismy) by Agnieszce udało sie z trzecią ciążą, by miała upragnione dzieciątko chociaż jej mąż zdawał sie nie podzielać z nią tego pragnienia.
Agnieszka zaszła trzeci raz w ciążę zimą. Przekonaliśmy ją że ma zostać w domu i wypoczywać. Poszła na zwolnienie. Przez H., drugą panią bibliotekarkę i chyba najblizszą jej osobę z naszego grona, przepływały informacje jak się ma przyszła mama. Dzisiaj wieści nie były dobre..... Agnieszka została nagle zabrana do szpitala, założono jej szew na szyjkę ale mimo to lekarz daje minimalne szanse na donoszenie dziecka. Jej szyjka macicy jest taka cieniutka i słaba że mimo szwu ciąża najprawdopodobniej rozwiąże się lada tydzień i kolejne jej dziecko umrze. Maluszek ma trochę więcej jak 20 tygodni, jest za maleńki by przeżyć. To mniej wiecej ten sam czas jak wtedy gdy odeszło jej poprzednie dzieciątko. Agnieszka jest przygotowana na najgorsze... a najgorsze jest to że wraz z tym dzieckiem umarłaby cała nadzieja na kolejną ciążę,kolejną próbę, walkę. Jeśli teraz się nie uda, Agnieszka już nigdy nie będzie miała szansy na zostanie biologiczną mamą.
Gdy w pokoju H. przekazała nam tą wiadomość, wspaniały nastrój zbliżającej się majówki ulotnił sie w ułamek sekundy. Ksiądz obiecał odprawić Mszę Św. w intencji Agnieszki i dziecka. O SZCZĘŚLIWE rozwiązanie. O ŻYCIE.
Agnieszkę osobiście widziałam może ze dwa razy bo byłam 3 lata nieobecna w szkole. Wiedziałam o jej problemach z opowiadań. Ale z takich normalnych, zwykłych opowiadań, nie zadnych plotek czy obmów. Pewnie ona rozmawiając ze mną te dwa razy nawet nie wiedziała ze ja wiem. A ja wiedziałam i tak bardzo chciałam jej powiedzieć że jestem z nią, że myśle o niej i życzę jej jaknajlepiej... gdy widziałyśmy się gdy już była w ciąży, chciałam jej powiedziec że TYM RAZEM SIĘ UDA ale nie miałam odwagi. Myślałam o niej wielokrotnie i mimo że nie znamy się tak blisko, dzisiejsza wieść uderzyła mnie mocno, jak gdyby była najblizszą mi osobą na świecie. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić co ona teraz czuje. Tak bardzo chciałabym jej pomóc.... ale wszystko co mogę zrobić to modlić się. to tylko tyle czy aż tyle?
liczę po cichu ze może ktoś się jeszcze do mnie przyłaczy. gdzie dwóch lub trzech zgodnie proszących..... tak bardzo pragnę by to Maleństwo się narodziło i rozświetliło życie swojej Mamie...
Agnieszka zaszła trzeci raz w ciążę zimą. Przekonaliśmy ją że ma zostać w domu i wypoczywać. Poszła na zwolnienie. Przez H., drugą panią bibliotekarkę i chyba najblizszą jej osobę z naszego grona, przepływały informacje jak się ma przyszła mama. Dzisiaj wieści nie były dobre..... Agnieszka została nagle zabrana do szpitala, założono jej szew na szyjkę ale mimo to lekarz daje minimalne szanse na donoszenie dziecka. Jej szyjka macicy jest taka cieniutka i słaba że mimo szwu ciąża najprawdopodobniej rozwiąże się lada tydzień i kolejne jej dziecko umrze. Maluszek ma trochę więcej jak 20 tygodni, jest za maleńki by przeżyć. To mniej wiecej ten sam czas jak wtedy gdy odeszło jej poprzednie dzieciątko. Agnieszka jest przygotowana na najgorsze... a najgorsze jest to że wraz z tym dzieckiem umarłaby cała nadzieja na kolejną ciążę,kolejną próbę, walkę. Jeśli teraz się nie uda, Agnieszka już nigdy nie będzie miała szansy na zostanie biologiczną mamą.
Gdy w pokoju H. przekazała nam tą wiadomość, wspaniały nastrój zbliżającej się majówki ulotnił sie w ułamek sekundy. Ksiądz obiecał odprawić Mszę Św. w intencji Agnieszki i dziecka. O SZCZĘŚLIWE rozwiązanie. O ŻYCIE.
Agnieszkę osobiście widziałam może ze dwa razy bo byłam 3 lata nieobecna w szkole. Wiedziałam o jej problemach z opowiadań. Ale z takich normalnych, zwykłych opowiadań, nie zadnych plotek czy obmów. Pewnie ona rozmawiając ze mną te dwa razy nawet nie wiedziała ze ja wiem. A ja wiedziałam i tak bardzo chciałam jej powiedzieć że jestem z nią, że myśle o niej i życzę jej jaknajlepiej... gdy widziałyśmy się gdy już była w ciąży, chciałam jej powiedziec że TYM RAZEM SIĘ UDA ale nie miałam odwagi. Myślałam o niej wielokrotnie i mimo że nie znamy się tak blisko, dzisiejsza wieść uderzyła mnie mocno, jak gdyby była najblizszą mi osobą na świecie. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić co ona teraz czuje. Tak bardzo chciałabym jej pomóc.... ale wszystko co mogę zrobić to modlić się. to tylko tyle czy aż tyle?
liczę po cichu ze może ktoś się jeszcze do mnie przyłaczy. gdzie dwóch lub trzech zgodnie proszących..... tak bardzo pragnę by to Maleństwo się narodziło i rozświetliło życie swojej Mamie...
Hania 01.09.2007
Kasia 22.01.2010