Wedle kalędarza wczoraj powinnam dostać okres.
Mój organizm poswirował, i juz sama nie wiem co myśleć. W środę pojawiło sie krwawienie, pomyslałam - okres. W czwartek krwawienie zmieniło się w zanikające plamienie. Piątek nieiwielkie plamienie, sobota, niedziela delikatne plamki. Takiego czegos okresem nazwać nie można, zawsze trwało to 4 dni i było dosyc obfite. Juz w czwartek zrobiłam test - jedna krecha. Chcąc sobie pomóc, stwierdziłam, że luteina + fraxi pomoże, a nie zaszkodzi gdybym czasem była w ciązy, a sikacz nie wykrył.
Na dzień dzisiejszy plamień brak, wczoraj zrobiony test pokazał jedną kreskę.
Nie wiem co robić. Maz podpowiada zrobić bete.
Chyba więc pojadę dzis zrobić bete. A leki brać? Sama nie wiem.
Jeju, chyba jestem już zmęczona tym comiesięcznym wpatrywaniem się w siebie. No własnie, od dwóch tygodni mam obolałe piersi, powiększone. Miałam nadzieję, że jestem w ciąży, ale teraz nie wiem co myśleć.
Trochę mi smutno.