Jak skutecznie utrudniać życie rodzicom adopcyjnym ...
Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa
- kasialu
- Posty: 1394
- Rejestracja: 13 mar 2004 01:00
Jak skutecznie utrudniać życie rodzicom adopcyjnym ...
W kraju, gdzie w domach dziecka przebywa bardzo dużo dzieci i toczy się kampania - wszystko dla dobra dziecka, gdzie w mediach powtarza się, że dzieci powinny przebywać w rodzinach, a nie w domach dziecka my ciągle walczymy o naszą córkę.
Walczymy z systemem, instytucjami, przepisami i w końcu z ludźmi!
Większość z Was zna naszą historię - historię miłości do małego człowieka, którą chcemy opowiedzieć z innej perspektywy.
O tym, że Mała jest na świecie dowiedzieliśmy się 13 września. Od tego momentu po rozmowie z mężulkiem zdecydowaliśmy, że to nasze dziecko. Jakoś to się czuje. Pięć dni później zobaczyliśmy ją pierwszy raz. Maleńka, cudna, nasza.
Sprawa miała być prosta. Rodzice mieli się zrzec praw i miało być OK. Jednak rodzice zniknęli, pojawiły się za to problemy. Ciągle odwiedzaliśmy Małą w DD bo nie było mowy
o rezygnacji. Dzwoniliśmy we wszystkie miejsca, gdzie mogliśmy uzyskać pomoc. Niestety wszędzie mówiono: procedura jest taka a nie inna i trzeba czekać.
Najbardziej liczyliśmy na pomoc OAO, w którym przeszliśmy warsztaty i otrzymaliśmy kwalifikację. Po rozmowie z osobą kompetentną usłyszałam, ze sprawa małej jest bardzo skomplikowana i nie dobrze, ze zaangażowaliśmy się w kontakty z tym dzieckiem. Chciałam usłyszeć coś innego – może „musicie być państwo cierpliwi – dla dziecka warto czekać” – czy coś w tym stylu. Pani powiedziała, że OAO nie pomaga w sprawach gdzie dziecko nie jest wolne prawnie i radzi nam zrezygnować z kontaktów z Maluchem. Słuchałam i nie wierzyłam w to, co słyszę. Płakałam, bo nie mogłam otrzymać pomocy.
Postanowiliśmy /za radą osób, które znają się na rzeczy/ złożyć wniosek do sądu, w którym toczyło się postępowanie o pozbawieniu rodziców praw wniosek o powierzenie nam opieki nad dzieckiem. Po kilku dniach zadzwonił telefon z OAO, ze sędzia zadzwoniła żebyśmy wniosek wycofali „dla dobra sprawy”/ Tłumaczyli to faktem, ze jak zostaniemy opiekunami Małej to rodzice biologiczni będą mieli wgląd do naszych danych. Wtedy mieliśmy na uwadze dobro dziecka, chcieliśmy żeby Natasza była już z nami i było nam obojętne, co się stanie.
Rycząc pisałam prośbę o wycofanie wniosku o powierzenie nam opieki nad dzieckiem.
W OAO wciąż utrzymywali, ze powinniśmy przestać kontaktować się z dzieckiem. Był październik - z Małą spotykaliśmy się ponad miesiąc i na tym etapie mieliśmy zrezygnować? Przestać spotykać się z naszym dzieckiem?
Jedyne osoby, na które mogliśmy wtedy liczyć to była pani Dyrektor DD i p. Kierownik. Dzięki ich dobroci oraz temu, że na uwadze miały głównie dobro naszej córeczki mogliśmy widywać ją codziennie. Zostaliśmy „rodziną zaprzyjaźnioną”, co pozwoliło zabierać ją do domu. Nie wyobrażam sobie jeżdżenia do DD codziennie przez pół roku, mimo, że mieszkamy blisko. Jeździliśmy przez pewien czas, ale wtedy nie dojadaliśmy, byliśmy zmęczeni, bo trudno odpocząć po pracy w pokoju w DD gdzie każdy może wejść i gdzie przychodzili inni rodzice spotykać się ze swoimi dziećmi.
Nadal czekaliśmy na pozbawienie rodziców praw rodzicielskich. Sąd działał powoli. W końcu szczęśliwie 16 grudnia udało się zebrać wszystkim na sali sądowej i posiedzenie się odbyło. Tego dnia postanowiono o pozbawieniu rodziców praw do Małej. To był szczęśliwy dla nas dzień, ponieważ istniała szansa, ze zabierzemy w końcu dziecko do domu na zawsze.
Mała miała niespełna 8 miesięcy i zgodnie ze wszystkimi zasadami powinna przebywać w DD.
Decyzja sądu ucieszyła nas i dała nadzieję. Jednak to nie takie proste. Usłyszeliśmy, że wyrok musi się uprawomocnić żebyśmy mogli zacząć działać dalej. Czas uprawomocnienia – 3 tygodnie. W tym czasie zaczęłam szukać wszelkich możliwości żebyśmy w końcu zostali opiekunami prawnymi i mogli zabrać Malucha do domu. Pojawiła się możliwość zostania rodziną zastępczą. Dzwoniłam gdzie się da żeby to załatwić jeszcze przed świętami.
W DD, w którym Mała przebywała nie praktykowało się takich metod, ale widząc nasz upór i determinację panie obiecały pomóc i poprzeć nasz wniosek. Potrzebna była również pomoc OAO oraz PCPR. Pani dyrektor PCPR z wielką radością obiecała, że dołoży wszelkich starań byśmy zostali rodziną zastępczą dla naszego dziecka. Mówiła, że już nie raz przeprowadzali taką procedurę i że nam pomoże. Zadzwoniliśmy do OAO. Znowu pojawił się opór. Argumenty, które mnie nie przekonały. Znowu usłyszałam, że jako rodzina zastępcza jesteśmy narażeni na kontakt z rodziną biologiczną itp. Itd. Rodzina nigdy nie kontaktowała się z dzieckiem. Przez 8 mies. Jej życia nikt nie zadzwonił. Nie było podstaw żeby uważać, iż ktoś może się zgłosić akurat teraz.
Oczywiście usłyszeliśmy odmowę pomocy ze strony OAO.
Postanowiliśmy poczekać do uprawomocnienia wyroku. Święta spędziliśmy jako rodzina zaprzyjaźniona.
5 stycznia wyrok się uprawomocnił. DD wystąpił o ustanowienie opiekuna prawnego. Następnie czekaliśmy aż postanowienie się uprawomocni.
Zaznaczam, ze przez cały ten czas widywaliśmy dziecko każdego dnia. Nie było ani jednego momentu, kiedy nie pojechalibyśmy do Małej. Kiedy mogliśmy zabieraliśmy ją do siebie? Byliśmy rodziną w każdym calu, ale nie na papierze.
W tym czasie Mała nauczyła się siadać, jako pierwsza znalazłam jej ząbka, a później drugiego. W ciągu tych prawie dziewięciu miesięcy nasza córeczka rosła i nadrabiała wszystkie zaległości rozwojowe, zaczęła też raczkować. Zaczęła gaworzyć.
Procedura nadal trwała.
Nadszedł szczęśliwy dzień – w moje urodziny goniec przyniósł zawiadomienie o terminie sprawy adopcyjnej. Wszyscy, którzy „wiedzą” zapewniali nas, że wystarczy jedna sprawa i Mała będzie nasza na zawsze. My też byliśmy o tym przekonani!
Posiedzenie odbyło się w maleńkiej, kameralnej sali. Oprócz składu sądu, nas, opiekunki prawnej i naszej córeczki byli też nasi przyjaciele. Przesłuchanie przebiegło w bardzo przyjaznej atmosferze. Opowiedzieliśmy o motywach z powodu, których chcemy zostać rodzicami Małej. Myślę, że byliśmy wystarczająco przekonujący – nie mówię o tym, co mówiliśmy, ale o zachowaniu Małej, która cały czas dreptała przy pomocy Cioci raz do mamusi raz do tatusia. Przytulała się, całowała, uśmiechała. To był chyba najlepszy dowód jak jesteśmy zżyci i że traktuje nas jak rodziców.
Opiekunka prawna, która znała naszą determinację opowiedziała, że znamy Małą tak długo oraz to, że wiedzieliśmy o trudnej sytuacji prawnej dziecka mimo to czekaliśmy. Powiedzieliśmy od początku, że to nasze dziecko i koniec. Pięknie mówiła o tym, że Mała jest naszą pierworodną córką. Zaznaczyła też, iż jesteśmy dopiero drugą parą w jej karierze zawodowej, która tak walczyła o dziecko. Wspomniała, że odkąd Mała jest u nas nie choruje jest radosna i szczęśliwa. Naprawdę nie trzeba było tego nawet mówić, bo nasze Maleństwo tryskało radością. Spacerowała po sali i rozdawała uśmiechy!
Byliśmy dobrej myśli. Jednak pani sędzia musiała nam ten dobry nastrój popsuć. Stwierdziła, że kieruje nas na badania do Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno - Konsultacyjnego. Pomijając, że znowu wszystko odwlecze się w czasie nie rozumiem zasadności takiego działania!!!!!
Sędzia widziała jak wygląda sprawa. Mała lgnęła do nas, a do tego zeznania opiekuna prawnego potwierdzały, że mamy super kontakt. Mimo to zdecydowała się bez mrugnięcia okiem wysłać nas na badania. Czytałam o tym trochę i z tego, co zdążyłam się zorientować
w przypadku adopcji niemowlęcia to nie ma sensu!
Nasza wojna trwa 5 miesięcy. Mała ma obecnie 10 miesięcy. Myślę, że sprawa nie zakończy się przed upływem roku od przyjścia Małej na świat. Kolejny raz zostaniemy poddani „prześwietleniu” i odpowiemy setny raz na te same pytania. Mam tylko nadzieję, że nie będziemy musieli wypełniać znowu testów. Musimy zabrać ze sobą Małą i mamy nadzieję,
że jak zapłacze, bo akurat ząbkuje to ktoś nie stwierdzi braku więzi miedzy nami.
Po naszych doświadczeniach poważnie wątpimy, czy w tym kraju robi się wszystko dla dobra dzieci. Teoretycznie Maluch ciągle jest w Domu Dziecka. Teoretycznie - bo tylko dzięki naszemu uporowi oraz pomocy pań z DD Mała może mieć rodzinę.
Niestety kolejny raz wygrywają procedury. Pani sędzia ma do odhaczenia w sprawie 10 punktów, ale nie wie, że w określonych przypadkach pkt 6 i 8 można pominąć.
Czy nikt nie może kierować się sercem? Rozumiemy, że procedury muszą trwać. Jednak nawet interpretując przepisy prawa może należałoby wziąć pod uwagę zasady moralne, dobro dziecka, a nawet nasze dobro.
Walczymy z systemem, instytucjami, przepisami i w końcu z ludźmi!
Większość z Was zna naszą historię - historię miłości do małego człowieka, którą chcemy opowiedzieć z innej perspektywy.
O tym, że Mała jest na świecie dowiedzieliśmy się 13 września. Od tego momentu po rozmowie z mężulkiem zdecydowaliśmy, że to nasze dziecko. Jakoś to się czuje. Pięć dni później zobaczyliśmy ją pierwszy raz. Maleńka, cudna, nasza.
Sprawa miała być prosta. Rodzice mieli się zrzec praw i miało być OK. Jednak rodzice zniknęli, pojawiły się za to problemy. Ciągle odwiedzaliśmy Małą w DD bo nie było mowy
o rezygnacji. Dzwoniliśmy we wszystkie miejsca, gdzie mogliśmy uzyskać pomoc. Niestety wszędzie mówiono: procedura jest taka a nie inna i trzeba czekać.
Najbardziej liczyliśmy na pomoc OAO, w którym przeszliśmy warsztaty i otrzymaliśmy kwalifikację. Po rozmowie z osobą kompetentną usłyszałam, ze sprawa małej jest bardzo skomplikowana i nie dobrze, ze zaangażowaliśmy się w kontakty z tym dzieckiem. Chciałam usłyszeć coś innego – może „musicie być państwo cierpliwi – dla dziecka warto czekać” – czy coś w tym stylu. Pani powiedziała, że OAO nie pomaga w sprawach gdzie dziecko nie jest wolne prawnie i radzi nam zrezygnować z kontaktów z Maluchem. Słuchałam i nie wierzyłam w to, co słyszę. Płakałam, bo nie mogłam otrzymać pomocy.
Postanowiliśmy /za radą osób, które znają się na rzeczy/ złożyć wniosek do sądu, w którym toczyło się postępowanie o pozbawieniu rodziców praw wniosek o powierzenie nam opieki nad dzieckiem. Po kilku dniach zadzwonił telefon z OAO, ze sędzia zadzwoniła żebyśmy wniosek wycofali „dla dobra sprawy”/ Tłumaczyli to faktem, ze jak zostaniemy opiekunami Małej to rodzice biologiczni będą mieli wgląd do naszych danych. Wtedy mieliśmy na uwadze dobro dziecka, chcieliśmy żeby Natasza była już z nami i było nam obojętne, co się stanie.
Rycząc pisałam prośbę o wycofanie wniosku o powierzenie nam opieki nad dzieckiem.
W OAO wciąż utrzymywali, ze powinniśmy przestać kontaktować się z dzieckiem. Był październik - z Małą spotykaliśmy się ponad miesiąc i na tym etapie mieliśmy zrezygnować? Przestać spotykać się z naszym dzieckiem?
Jedyne osoby, na które mogliśmy wtedy liczyć to była pani Dyrektor DD i p. Kierownik. Dzięki ich dobroci oraz temu, że na uwadze miały głównie dobro naszej córeczki mogliśmy widywać ją codziennie. Zostaliśmy „rodziną zaprzyjaźnioną”, co pozwoliło zabierać ją do domu. Nie wyobrażam sobie jeżdżenia do DD codziennie przez pół roku, mimo, że mieszkamy blisko. Jeździliśmy przez pewien czas, ale wtedy nie dojadaliśmy, byliśmy zmęczeni, bo trudno odpocząć po pracy w pokoju w DD gdzie każdy może wejść i gdzie przychodzili inni rodzice spotykać się ze swoimi dziećmi.
Nadal czekaliśmy na pozbawienie rodziców praw rodzicielskich. Sąd działał powoli. W końcu szczęśliwie 16 grudnia udało się zebrać wszystkim na sali sądowej i posiedzenie się odbyło. Tego dnia postanowiono o pozbawieniu rodziców praw do Małej. To był szczęśliwy dla nas dzień, ponieważ istniała szansa, ze zabierzemy w końcu dziecko do domu na zawsze.
Mała miała niespełna 8 miesięcy i zgodnie ze wszystkimi zasadami powinna przebywać w DD.
Decyzja sądu ucieszyła nas i dała nadzieję. Jednak to nie takie proste. Usłyszeliśmy, że wyrok musi się uprawomocnić żebyśmy mogli zacząć działać dalej. Czas uprawomocnienia – 3 tygodnie. W tym czasie zaczęłam szukać wszelkich możliwości żebyśmy w końcu zostali opiekunami prawnymi i mogli zabrać Malucha do domu. Pojawiła się możliwość zostania rodziną zastępczą. Dzwoniłam gdzie się da żeby to załatwić jeszcze przed świętami.
W DD, w którym Mała przebywała nie praktykowało się takich metod, ale widząc nasz upór i determinację panie obiecały pomóc i poprzeć nasz wniosek. Potrzebna była również pomoc OAO oraz PCPR. Pani dyrektor PCPR z wielką radością obiecała, że dołoży wszelkich starań byśmy zostali rodziną zastępczą dla naszego dziecka. Mówiła, że już nie raz przeprowadzali taką procedurę i że nam pomoże. Zadzwoniliśmy do OAO. Znowu pojawił się opór. Argumenty, które mnie nie przekonały. Znowu usłyszałam, że jako rodzina zastępcza jesteśmy narażeni na kontakt z rodziną biologiczną itp. Itd. Rodzina nigdy nie kontaktowała się z dzieckiem. Przez 8 mies. Jej życia nikt nie zadzwonił. Nie było podstaw żeby uważać, iż ktoś może się zgłosić akurat teraz.
Oczywiście usłyszeliśmy odmowę pomocy ze strony OAO.
Postanowiliśmy poczekać do uprawomocnienia wyroku. Święta spędziliśmy jako rodzina zaprzyjaźniona.
5 stycznia wyrok się uprawomocnił. DD wystąpił o ustanowienie opiekuna prawnego. Następnie czekaliśmy aż postanowienie się uprawomocni.
Zaznaczam, ze przez cały ten czas widywaliśmy dziecko każdego dnia. Nie było ani jednego momentu, kiedy nie pojechalibyśmy do Małej. Kiedy mogliśmy zabieraliśmy ją do siebie? Byliśmy rodziną w każdym calu, ale nie na papierze.
W tym czasie Mała nauczyła się siadać, jako pierwsza znalazłam jej ząbka, a później drugiego. W ciągu tych prawie dziewięciu miesięcy nasza córeczka rosła i nadrabiała wszystkie zaległości rozwojowe, zaczęła też raczkować. Zaczęła gaworzyć.
Procedura nadal trwała.
Nadszedł szczęśliwy dzień – w moje urodziny goniec przyniósł zawiadomienie o terminie sprawy adopcyjnej. Wszyscy, którzy „wiedzą” zapewniali nas, że wystarczy jedna sprawa i Mała będzie nasza na zawsze. My też byliśmy o tym przekonani!
Posiedzenie odbyło się w maleńkiej, kameralnej sali. Oprócz składu sądu, nas, opiekunki prawnej i naszej córeczki byli też nasi przyjaciele. Przesłuchanie przebiegło w bardzo przyjaznej atmosferze. Opowiedzieliśmy o motywach z powodu, których chcemy zostać rodzicami Małej. Myślę, że byliśmy wystarczająco przekonujący – nie mówię o tym, co mówiliśmy, ale o zachowaniu Małej, która cały czas dreptała przy pomocy Cioci raz do mamusi raz do tatusia. Przytulała się, całowała, uśmiechała. To był chyba najlepszy dowód jak jesteśmy zżyci i że traktuje nas jak rodziców.
Opiekunka prawna, która znała naszą determinację opowiedziała, że znamy Małą tak długo oraz to, że wiedzieliśmy o trudnej sytuacji prawnej dziecka mimo to czekaliśmy. Powiedzieliśmy od początku, że to nasze dziecko i koniec. Pięknie mówiła o tym, że Mała jest naszą pierworodną córką. Zaznaczyła też, iż jesteśmy dopiero drugą parą w jej karierze zawodowej, która tak walczyła o dziecko. Wspomniała, że odkąd Mała jest u nas nie choruje jest radosna i szczęśliwa. Naprawdę nie trzeba było tego nawet mówić, bo nasze Maleństwo tryskało radością. Spacerowała po sali i rozdawała uśmiechy!
Byliśmy dobrej myśli. Jednak pani sędzia musiała nam ten dobry nastrój popsuć. Stwierdziła, że kieruje nas na badania do Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno - Konsultacyjnego. Pomijając, że znowu wszystko odwlecze się w czasie nie rozumiem zasadności takiego działania!!!!!
Sędzia widziała jak wygląda sprawa. Mała lgnęła do nas, a do tego zeznania opiekuna prawnego potwierdzały, że mamy super kontakt. Mimo to zdecydowała się bez mrugnięcia okiem wysłać nas na badania. Czytałam o tym trochę i z tego, co zdążyłam się zorientować
w przypadku adopcji niemowlęcia to nie ma sensu!
Nasza wojna trwa 5 miesięcy. Mała ma obecnie 10 miesięcy. Myślę, że sprawa nie zakończy się przed upływem roku od przyjścia Małej na świat. Kolejny raz zostaniemy poddani „prześwietleniu” i odpowiemy setny raz na te same pytania. Mam tylko nadzieję, że nie będziemy musieli wypełniać znowu testów. Musimy zabrać ze sobą Małą i mamy nadzieję,
że jak zapłacze, bo akurat ząbkuje to ktoś nie stwierdzi braku więzi miedzy nami.
Po naszych doświadczeniach poważnie wątpimy, czy w tym kraju robi się wszystko dla dobra dzieci. Teoretycznie Maluch ciągle jest w Domu Dziecka. Teoretycznie - bo tylko dzięki naszemu uporowi oraz pomocy pań z DD Mała może mieć rodzinę.
Niestety kolejny raz wygrywają procedury. Pani sędzia ma do odhaczenia w sprawie 10 punktów, ale nie wie, że w określonych przypadkach pkt 6 i 8 można pominąć.
Czy nikt nie może kierować się sercem? Rozumiemy, że procedury muszą trwać. Jednak nawet interpretując przepisy prawa może należałoby wziąć pod uwagę zasady moralne, dobro dziecka, a nawet nasze dobro.
Dwie drogi, dwa szczęścia...
- elik999
- Posty: 708
- Rejestracja: 15 mar 2004 01:00
szlag mnie trafia jak czytam takie posty....
Kasialu jestescie superową rodzinką i nie dacie sie, to wiem na pewno!!!
A z tym badaniem to tez standardowa procedura?......na czym ma polegac?
Nie wiem po co to wszystko.......mała was potrzebuje 24 h/dobe a nie tylko podczas odwiedzin.....ehhhhh....szkoda gadac.
Kasialu jestescie superową rodzinką i nie dacie sie, to wiem na pewno!!!
A z tym badaniem to tez standardowa procedura?......na czym ma polegac?
Nie wiem po co to wszystko.......mała was potrzebuje 24 h/dobe a nie tylko podczas odwiedzin.....ehhhhh....szkoda gadac.
- ksieciu
- Posty: 1897
- Rejestracja: 21 sty 2003 01:00
Kasialu jestem z Wami od poczatku duchem i sercem i wiem ze sie nie poddajecie a wasz upor i milosc do Nataszki w koncu zaowocuje pieknym wyrokiem sadu - ze Mala Nataszka jest WASZA w 100%. Juz na prawde nie daleko, jeszcze tylko ten jedem maly kroczek i nareszcie bedzie koniec
Adas - 29.04.2003r.
Patrysia - 26.01.2006r.
Patrysia - 26.01.2006r.
-
- Posty: 10956
- Rejestracja: 08 gru 2002 01:00
-
- Posty: 3728
- Rejestracja: 29 sty 2003 01:00
Przykro mi Kasiu .
Niestety u nas też są takie durne procedury. Przeszliśmy przez Badanie Więzi. Nie musieliśmy tak jak wy ciągle walczyć o córkę, ale byliśmy zmęczeni i podirytowani tym, że to tyle trwa i ciągłym odpowiadaniem na te same pytania.
Nie rozumiem, że w innych miastach nie wymagają Badania Więzi. Kiedy już mamy dziecko w domu odwiedza nas pani z OAO, to powinno wystarczyć. To jak dziecko czuje się w domu razem z rodzicami jest najlepszym dowodem więzi. W obcym miejscu może być zestresowane, zniecierpliwione, zmęczone.
Powodzenia i wytrwałości :!:
Niestety u nas też są takie durne procedury. Przeszliśmy przez Badanie Więzi. Nie musieliśmy tak jak wy ciągle walczyć o córkę, ale byliśmy zmęczeni i podirytowani tym, że to tyle trwa i ciągłym odpowiadaniem na te same pytania.
Nie rozumiem, że w innych miastach nie wymagają Badania Więzi. Kiedy już mamy dziecko w domu odwiedza nas pani z OAO, to powinno wystarczyć. To jak dziecko czuje się w domu razem z rodzicami jest najlepszym dowodem więzi. W obcym miejscu może być zestresowane, zniecierpliwione, zmęczone.
Powodzenia i wytrwałości :!:
- blotniaki
- Posty: 343
- Rejestracja: 01 sty 2003 01:00
Kasialu
kochana trzymamy bardzo bardzo mocno za Waszą rodzinkę
może Cię to pocieszy ale nasza sprawa adopcyjna odbyła się trzynaście
miesięcy po powierzeniu nam pieczy nad Jakubkiem , ja w czasie tej
sprawy byłam na dwa tygodnie przed porodem z tym że w naszym
przypadku p. sędzia była rewelacyjna :cmok: niestey historia naszego
Synka była bardzo zagmatwana ale to już inna i b.b długa historia.
Walczcie wiecie że warto wiemy co czujecie bo też to przechodziliśmy
jesteśmy całym sercem z Wami
Wygracie tę "wojnę" tak jak my :!:
P.S
u nas też miało być łatwo
kochana trzymamy bardzo bardzo mocno za Waszą rodzinkę
może Cię to pocieszy ale nasza sprawa adopcyjna odbyła się trzynaście
miesięcy po powierzeniu nam pieczy nad Jakubkiem , ja w czasie tej
sprawy byłam na dwa tygodnie przed porodem z tym że w naszym
przypadku p. sędzia była rewelacyjna :cmok: niestey historia naszego
Synka była bardzo zagmatwana ale to już inna i b.b długa historia.
Walczcie wiecie że warto wiemy co czujecie bo też to przechodziliśmy
jesteśmy całym sercem z Wami
Wygracie tę "wojnę" tak jak my :!:
P.S
u nas też miało być łatwo
[url=http://zp.prv.pl/i.php?ik=83][img]http://217.96.179.104/b/83.png[/img][/url]
- Vill
- Posty: 1644
- Rejestracja: 20 paź 2003 00:00
Pani Sędzia na badania
a potem na Księżyc ....
resztę to słowa niecenzuralne@#$%&^*&^^$#!~@!#@%^*&*%@#@ :!:
Dla Nataszki warto walczyć, w końcu to Wasza córeczka i żadne chory system i procedury tego nie zmienią :!:
Kasialu i Luzaku....jesteśmy z Wami....
ps.sama Ci mówiłam ze będzie jedna sprawa,.... o naiwności...
Pozdrawiam
Vill
a potem na Księżyc ....
resztę to słowa niecenzuralne@#$%&^*&^^$#!~@!#@%^*&*%@#@ :!:
Dla Nataszki warto walczyć, w końcu to Wasza córeczka i żadne chory system i procedury tego nie zmienią :!:
Kasialu i Luzaku....jesteśmy z Wami....
ps.sama Ci mówiłam ze będzie jedna sprawa,.... o naiwności...
Pozdrawiam
Vill
- kasialu
- Posty: 1394
- Rejestracja: 13 mar 2004 01:00
Kochani oczywiscie cierpliwie poczekamy! To nasze dziecko w każdym calu i brakuje tylko papierka!
Najchętniej powiedziałabym kilka słów pani sędzi, ale byłaby to obraza majestatu i przemilczałam.
Mam nadzieje, ze nie urodzę przed zakonczeniem sprawy
Dziękuję Wam za wsparcie
Najchętniej powiedziałabym kilka słów pani sędzi, ale byłaby to obraza majestatu i przemilczałam.
Mam nadzieje, ze nie urodzę przed zakonczeniem sprawy
Dziękuję Wam za wsparcie
Dwie drogi, dwa szczęścia...
- kasialu
- Posty: 1394
- Rejestracja: 13 mar 2004 01:00
Załamałam się. Dzwoniłam do tego ośrodka spytać o ewentualny termin kiedy bedziemy mogli przejsć badania. Pani powiedziała, ze gdyby dokumenty wpłynęły z sadu dzisiaj /w co wątpię/ to najblizszy termin mogą wyznaczyc na koniec maja! Zanim później prześlą opinię do sądu, a sąd wyznaczy temin rozprawy będzie czerwiec i temrin mojego porodu.
Pani pwoeidziałą, że mamy sobie zarezerwować na badanie 3,5 - 5 godzin! zabrać dziecku jedzenie, pampersy i opiekuna do pomocy!
Pani pwoeidziałą, że mamy sobie zarezerwować na badanie 3,5 - 5 godzin! zabrać dziecku jedzenie, pampersy i opiekuna do pomocy!
Dwie drogi, dwa szczęścia...
- hanula
- Posty: 3037
- Rejestracja: 14 lip 2004 00:00