Urodziła cię "Inna Pani", czy "Inna Mama"

O adopcji na poważnie. Czy adopcja jest lekarstwem na nasze problemy? Dlaczego adoptujemy? Czego się boimy? Może ktoś ma już gotową odpowiedź?

Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy

Powinniśmy mówić dziecku, że urodziła go:

inna pani
248
54%
inna mama
214
46%
 
Liczba głosów: 462

Awatar użytkownika
Aska
Posty: 1853
Rejestracja: 24 mar 2002 01:00

Post autor: Aska »

Ja przechodziłam przez różne etapy: od "pani, która urodziła" poprzez "rodzicielkę" aż na "mamie, która urodziła" skończywszy. I chyba najlepiej czuję się po przyjęciu tej ostatniej wersji. Przekonałam się do niej, tłumacząc sobie, że Adasia jego mama biologiczna nie tylko urodziła ale i wychowywała przez blisko trzy lata. Poza tym abstrahując od ogółu informacji udzielonych nam przez ośrodek o naturalnym domu naszego synka dla mnie najważniejsza była i jest jedna: mama biologiczna dbała o Adasia i opiekowała się nim.
Poza tym przekonuje mnie argument Isi, że dziecko z dwiema mamami czuje się bogatsze :D
Awatar użytkownika
Bartkid
Posty: 33
Rejestracja: 19 mar 2003 01:00

Post autor: Bartkid »

Rozważania na temat tego czy będziemy mówić „inna mama” czy też „inna pani” wydają się być mocno akademickie. Zbyt łatwo jest nam teraz obstawać przy jednym lub drugim wariancie, ale jak będzie w praktyce – to się okaże (mam na myśli "młodych" rodziców adopcyjnych).

Myślę, że osoby, które teraz odczuwają lęk (zazdrość) przed tą „pierwszą”, mogą zmienić swoje zdanie bo... przecież cały czas uczymy się od naszych dzieci i cały czas staramy się robić wszystko dla ich dobra. Może też być odwrotnie – nietrudno to sobie wyobrazić.

Wydaje mi się, że mówiąc o „innej mamie” albo „mamie biologicznej” dam dziecku wsparcie – tak jak mówi Isia – poczucie istnienia dwóch mam może dać dziecku większe poczucie własnej wartości - „poczucie pewnego osadzenia”.
Sądzę też, że mówiąc „inna mama” damy dziecku poczucie pewności co do naszych uczuć do niego. Bo dajemy mu sygnał, że akceptujemy je w całej rozciągłości – łącznie z tym, że ma drugą mamę !!!

A jak będzie – raczej „mama”, utwierdziła mnie w tym Isia.

Tata Stasia
Bartkid
buniek
Posty: 482
Rejestracja: 18 sty 2003 01:00

Post autor: buniek »

Moje podejście też ewoluuje, nawet w trakcie powstawania tego wątku. Ponieważ na warsztatach maglowano "mamę", przez długi czas chyba na zasadzie buntu byłem za "pani".
Jak przeczytałem post Isi, to podstawy mojego poglądu legły w gruzach (dzięki :lol: ), no bo kto jak nie dziecko ma większe prawo decydować, kto jest mamą, a kto panią.
Ale (no właśnie zawsze jakieś ale), tu do ciebie Isiu pytnanie, czy nie uważasz, że co innego, twój obecny, ukształtowany przez lata pogląd dorosłej osoby, a co innego tłumaczyć dajmy na to 4-latkowi, kto to jest druga mama, albo mama biologiczna jeszcze lepiej?
Kilkuletnie dziecko, wie dokładnie kto to jest mama, tak myślę, że dla niego mama, to mama, ta która codziennie krząta się po domu i żadna inna. I boję się właśnie tego mętlika, kiedy nagle słowo mama, pierwsze słowo dziecka, wykona karkołomną ewolucję, by zmieścić w sobie nie jedną, a dwie osoby. Aha, no i nie chodzi o zazdrość (oczywiście to nie ja jestem mamą tylko tatą, więc pewnie mi łatwiej).
Jestem za mama, tylko jak to dobrze zrobić :roll: :?:
Awatar użytkownika
Chaberek
Posty: 694
Rejestracja: 04 cze 2002 00:00

Post autor: Chaberek »

To chyba zależy od naszego stosunku jaki mamy do biologicznych rodziców naszego dziecka i od tego jaki byśmy chcieli aby miało dziecko. Tu nie chodzi przcież tylko o "inną mamę" bo przecież takie dziecko ma też "innego tatę".
Boję się bardzo, że kiedy dziecko zacznie dojrzewać, to w okresie młodzieńczego buntu odrzuci nas i zacznie negować jako swoich rodziców bo nie jesteśmy jego biologicznymi rodzicami.
Ale wydaje mi się, że jeśli będziemy mówić "inna Pani" i "inny Pan", tak czy siak będzie to świadczyło o naszym negatywnym stosunku do biologicznych rodziców i że taki stosunek przekarzemy dziecku, a tego bym nie chciała. Bo to może zaburzyć całkowicie emocjonalnie nasze dziecko, że jest kimś gorszym, odrzuconym bo urodzili go źli ludzie, obcy.
Moje podejście jest chyba takie też ze względu na to, że nie mam pojęcia jak powiedzieć dziecku o tym, że jest adoptowane. Uczepiłam się więc pewnego cytatu, który był przytaczany na forum o tym, że to aniołki wybierają każdemu dziecku nas na drugich rodziców: "Każdy człowiek ma dwie mamy i dwóch tatusiów ..."
Isia
Posty: 194
Rejestracja: 01 mar 2002 01:00

Post autor: Isia »

Buniek, szczerze? Jeszcze nie wiem :lol: Będę wiedzieć jak już powiem swojemu dziecku... :wink:

Wszyscy wiemy o tym, że to bardzo trudne zadanie powiedziedzieć malutkiemu dziecku o tym, że urodziła je inna mama. Każdy wychowuje swoje dziecko według własnego wyczucia... stąd pewnie będę wiedzieć, w którym momencie i jak mojemu dziecku przekazać tą informację... Specjalnie użyłam to słowo: "informacja" bo myślę, że dla małego dziecka będzie to właśnie krótka informacja o fakcie. Myślę, że powiem mu o tym, że w życiu tak jest, że są dzieci które mają dwie mamy - jedną, która je rodzi i dzięki temu ono jest z nami i że bardzo je kochamy, że ogromnie na nie czekaliśmy, że je wychowujemy i będziemy z nim do końca życia.

Wydaje mi się, że zbyt wyolbrzymiamy to co wydaje nam się że dzieci zrobią z taką "informacją". Świat dziecka jest prosty.
Widzi ono inne dzieci ze swoimi mamami. Od początku będę mówić mojemu dziecku skąd się biorą dzieci. Tak jak zauważyły dziewczyny we wcześniejszych postach, chyba to coś nie tak mówić o "innej Pani"... no bo jak - jakaś inna osoba (w wyrażeniu inna znaczy obca) urodziła i co... sprzedała? Przecież zazwyczaj wyrażenie "inne Panie" stosujemy mówiąc o np. paniach z urzędu, sklepu itd. Myślę, że większe zamieszanie w malutkiej główce wywoła to suchobrzmiące określenie niż fakt "dwóch mam".

Masz rację Buniek. Ja swoje "przemyślenia" kształtowałam ładnych kilkanaście lat. Ich punktem wyjścia było jednak myślenie o tym, że urodziła mnie jakaś Mama, której nie znam i nie poznam ale zakładałam, że nie byłam tylko przedmiotem, którego "jakaś Pani" się pozbyła...

Groszku - jesteś bardzo mądrą Mamą. Masz trudniejsze zadanie bo Karolinka przez fakt wyróżniania się będzie miała prawdopodobnie większą potrzebę zrozumienia skąd pochodzi. Wiem, że to że będziesz jej mówić o innej Mamie wpłynie na jej wewnętrzny spokój i ustali priorytety.
Bardzo wam obu tego życzę!
Mam synka i dwie córeczki!!!:)))
Awatar użytkownika
Licia
Posty: 1094
Rejestracja: 17 wrz 2002 00:00

Post autor: Licia »

Chaberek pisze:Moje podejście jest chyba takie też ze względu na to, że nie mam pojęcia jak powiedzieć dziecku o tym, że jest adoptowane.
Z moich dotychczasowych baaaardzo krótkich doświadczeń: staram się mówić Stasiowi, że "bardzo bardzo się cieszę, że Cię adoptowaliśmy" pomiędzy słowami -"kocham Cię", "kochany syneczku" etc etc. Być może Stas teraz nie rozumie sensu słów, ale mi tak łatwiej - mówię mu o tym bez żadnego skrępowania od początku i będę się starać, żeby dla niego było to tak naturalne jak inne rzeczy i fakty w jego młodym życiu.

Przecież rodzice biologiczni nie boja się, jak powiedzieć o tym, że dziecko się urodziło i jak się urodziło- choć wiele ciąż jest niechcianych, nerwowych, trudnych, porody nie zawsze przyjemne, a tato nie zawsze zadowolony... :?
Lidka, mama Stasia i Basi
Awatar użytkownika
joki
Posty: 772
Rejestracja: 14 sie 2003 00:00

Post autor: joki »

Dziękuję bardzo "niewidzialnej ręce 12345" za zrobienie ankiety (może kiedyś się nauczę :roll: )

Myslę, że ważnym elementem w tych dywagacjach jest nasz stosunek do biologicznych rodziców i sposób w jaki chcemy o tych ludziach mówić naszemu dziecku - czy mówić o nich ciepło, a przynajmniej pozytywnie (bez względu na to, jacy w rzeczywistości byli), czy mówić o nich zupełnie obojętnie. Bo chyba jeśli zdecydujemy się na pierwszą opcję to słowo "inna Pani" będzie wówczas bardzo źle brzmiało. Co o tym sądzicie?
Madźka
Posty: 6214
Rejestracja: 25 paź 2002 00:00

Post autor: Madźka »

droga joki, dyskusja na ten temat stosunku do rodziców biologicznych jest bardzo związana z róznymi innymi aspektami jawności adopcji i toczy się również w takim wątku.
buniek
Posty: 482
Rejestracja: 18 sty 2003 01:00

Post autor: buniek »

Isia, no właśnie, ja się z tobą zgadzam, że świat dziecka jest prosty i boję się mu go komplikować.

I jeszcze dygresja, my z Pysią mówimy między sobą o rodzicielce małgosi per matka, więc jak moglibyśmy Małgosi ją przedstawić jako pani, chyba nie byłoby to najuczciwsze.
Awatar użytkownika
Smoki_M
Posty: 244
Rejestracja: 20 lis 2002 01:00

Post autor: Smoki_M »

W ksiązeczce "jak odpowiadać na trudne pytania" czy jakoś tak - tytuł oczywiście pokiełbasiłam - jest i odpowiedż na takie pytanie... oczywiście że mówić "mama" ale w odróznieniu od nas - "mama rodzona" i "tata rodzony". Bardzo mi się to spodobało, bo nie ma w tym żadnego pejoratywnego elementu a nie jest takie obce i książkowe jak "biologiczna". Wydaje mi się że to problem nas rodziców adopcyjnych w niechęci nazywania w ten sposób "tej pani" której nie możemy zrozumieć, a która przecież tak dużo nam dała... i wybaczcie ale podpieranie się przykładem że dziecku się "mąci w głowie" jest tylko autousprawiedliwieniem. Dziecko nie żyje na pustyni i np widzi że my sami mamy po dwoje "mam i tat" - chyba że ktoś ma takie silne opory w nazywaniu teściów w ten sposób (warto by przeanalizować - dlaczego?). Jeżeli sami nie będziemy robić z tego problemu to i dla dziecka nie będzie to problemem.
Pa
Iwcia
Awatar użytkownika
joki
Posty: 772
Rejestracja: 14 sie 2003 00:00

Post autor: joki »

Iwciu, myślę, że niesłusznie zarzucasz niektórym złą wolę i upraszczasz temat. To, że mówię do swojej teściowej "mamo" nie wynika z mojej miłości do niej, ani też potrzeby posiadania dwóch mam. Jest to po prostu kompromis, na który się godzę ze względu na tradycję, wiek i szacunek do starszej osoby. Jeśli mogłabym nazywałabym ją Panią i bynajmniej nie dlatego, że jej nie lubię (wprost przeciwnie), ale dlatego, że ja mam Mamę i nie potrzeba mi innej. Tak samo moje dziecko może kiedyś samo powidzieć o swojej rodzicielce (którą ja będę "dla dobra mojego dziecka" nazywać "rodzoną mamą") - Pani, bo np. dojdzie do wniosku, że on ma jedną Matkę, właśnie mnie. Nie oto chodzi co powie dorosłe dziecko po latach swoich przemyśleń. Chodzi o to jak zareaguje maleństwo, które widzi pewne sprawy zupełnie inaczej niż my. I uważam, że jest sens robić z tego problem, skoro psychologowie też się na tym głowią i jak mówi Isia - ona woli słowo "mama", a może inne adoptowane wolałoby "pani"?
Awatar użytkownika
jedrek
Posty: 442
Rejestracja: 13 maja 2002 00:00

Post autor: jedrek »

Jakoś tak się szczęśliwie stało, że proces adopcyjny Kazika zakończył się ponad 15 lat temu i nie musiałem chodzić na warsztaty, nie było wtedy Bociana, więc nikt nie siał we mnie wątpliwości, a ponieważ mam zwyczaj nie zajmować się tym czego nie ma, unikam dylematów o których piszecie- jestem "tu i teraz". Gdy zdarzało mi się sięganie wyobraźnią w przyszłość budził się lęk.Mama jest tą kobietą do której Kazik mówi "Mamo", gdy mówiłem o jego rodzicielce, raz była to "kobietaktóracięurodziła", a raz "twojabiologicznamatka", myślę, że Kazikowi było wszystko jedno.
Nie wiem Isiu, czy Kazikowi jest lepiej ze świadomością, że może myśleć o sobie jako dziecko dwóch mam. Gdyby tak było coś by o tym wspomniał. póki co trauma odrzucenia dominuje.
Myślę sobie, że przyjdzie w jego życiu taki moment( tak jak przyszedł w Twoim), gdy w pełni uświadomi sobie kim jest i znajdzie w sobie miejsce na wdzięczość za to, że jest na tym świecie.
Reasumując, nie zajmuję się tym dylematem, póki Kazik nim się nie zajmuje.
jędrek
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

Jędrek,
mam podobnie ja cześć kandydatów na rodziców adopcyjnych, tendencję do wyolbrzymiania niektórych potencjalnych problemów np uczucie do matki biologicznej. Jako, że jesteś dość "zaawansowany" w adopcji, mam do Ciebie parę pytań.
Zaintrygowałą mnie ta "trauma odrzucenia",....; czy myślisz, że w przypadku ado niemowląt może być mniejsza??, czy "życie tu i teraz" czasem nie wynika z Twoich lęków związanych z ado???
sorki, że jestem ciekawska ale być moze twoje doświadczeniawpłyną na moje lęki...
Kasia
Awatar użytkownika
jedrek
Posty: 442
Rejestracja: 13 maja 2002 00:00

Post autor: jedrek »

Nie mam lęków związanych z adopcją, bo Kazik mi ich nie dostarcza(ja sam sobie też nie), żyję wedle zasady "tu i teraz", bo staram się być adekwatny do rzeczywistości; przeszłość już była(gdy były w niej traumy, to po co o nich przypominać), przyszłości jeszcze nie ma (po co się bać nieznanego), jednocześnie planuję swoje życie na kilkadziesiąt lat naprzód, martwiąc się tylko o to, czy starczy mi zdrowia i sił by plany te urzeczywistnić. Moje niepokoje nie są związane z adopcją Kazika, tylko z jego przyszłością-czy wychowuję go na tyle dobrze, by za parę lat mógł udać się w samodzielną drogę.
Jeśli idzie o traumę to nie mam wiedzy by coś z pewnością twierdzić; myślę sobie tak: dziecko porzucone, lub oddane we wczesnym niemowlęctwie ma ją głęboko w sobie, w pokładach nieświadomości i chyba trudniej sobie z nią poradzić, dziecko kilku-letnie ma za sobą dzieciństwo przy matce biologicznej(jeśli ma) czyli też dużą porcję matczynej miłości, wiele już rozumie i być może łatwiej mu sobie fakt oddania do adopcji zracjonalizować.
jędrek
Awatar użytkownika
Smoki_M
Posty: 244
Rejestracja: 20 lis 2002 01:00

Post autor: Smoki_M »

Joki, a może Ty moją wypowiedż za bardzo bierzesz do siebie? Wiesz, jak na moje "oko" Ciebie za bardzo ten temat boli, musisz się z tym uporać. Czy ja upraszczam - otóż nie, nie muszę bo dla mnie to po prostu jest proste. I tym właśnie się różnimy.

Pa
Iwcia
ODPOWIEDZ

Wróć do „Adopcyjne dylematy”