Małżeństwo a pojawienie się dziecka

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Zablokowany
Awatar użytkownika
Aska
Posty: 1853
Rejestracja: 24 mar 2002 01:00

Małżeństwo a pojawienie się dziecka

Post autor: Aska »

Wszyscy piszemy o tym jak cudne stało się nasze życie odkąd pojawiło się w nim dziecko. Prawda jest jednak taka, że powiększenie się rodziny wywołuje niemałą rewolucję w pożyciu małżeńskim.
Ja sama pamiętam, że na początku byliśmy tak zaabsorbowani Adasiem, że zapomnieliśmy o sobie nawzajem. Dopiero po jakimś czasie zdałam sobie z tego sprawę i zaczęłam przypominać swojemu mężowi np. o pocałunkach na powitanie i pożegnanie.
Był też moment, gdy czułam się jakbym była między młotem a kowadłem. Pisałam o tym wtedy na „Bąbelku”, ale szczerze przyznam, że niewiele, bo było to dla mnie zbyt bolesne. Adaś akceptował tylko mnie i reagował histerią, gdy tata chciał coś przy nim zrobić. Tata poświęcał mu czas, dwoił się i troił aż w końcu powiedział, że ma dosyć. Myślałam, że mi serce pęknie. Na szczęście nie trwało to zbyt długo. Teraz się cieszę, gdy solidarnie stają po jednej stronie barykady, żeby mi się przeciwstawić.
Po moim powrocie do pracy też nie zrobiło się różowo, przynajmniej dla mnie, bo bardzo mi moich mężczyzn brakuje. Mam wrażenie, że muszę się na nowo uczyć podtrzymywania łączących nas więzi w innych mniej sprzyjających warunkach (stres, brak czasu).
Gdy tak analizuję miniony rok mam wrażenie, że udało nam się uniknąć kryzysu małżeńskiego związanego z pojawieniem się dziecka.
A jak Wam się to udało/udaje?
Awatar użytkownika
kala
Posty: 2262
Rejestracja: 15 kwie 2003 00:00

Post autor: kala »

Chyba nigdy tyle się nie sprzeczaliśmy co o metody wychowawcze i postepowanie z naszym maleństwem. Po okresie totalnego szału, gdy zycie wróciło do ,,normy" ja uważałam, że najważniejsze jest dziecko ostawiając męża na bok :oops: . Mąż był okropnie zazdrosny a jescze mały u niego często płakał. Oj było parę burz. :argue: Ale kryzysem tego bym nie nazwała.
Chyba najtrudniej było jak musiałam wrócić do pracy i byłam wtedy rozdarta, że dziecko jest tyle bezemnie, że nie mam czasu przygotować się do zajęć w pracy. To wszystko chyba odbijało się na naszym małżeństwie. No napewno sprzątanie poszło w kąt i inne rzeczy też.
Jak to przeszło nie wiem, samo się rozeszło :P Jednak poprzez te kłótnie doszliśmy do porozumienia i wiele się nauczyliśmy tzn. nauczyliśmy się być rodziną. Chociaż i dzisiaj zdarzają się sprzeczki, że za dużo na niego krzyczy itp.
Ciekawa jestem czy mój mąż odważy się tu zabrać głos. :P
Marzenia się spełniają: Wojtek (2002) i Inga (2004)
natabocian
Posty: 10956
Rejestracja: 08 gru 2002 01:00

Post autor: natabocian »

Aska to jest super temat - szczególnie dla tych, którzy są jeszcze w ciąży adopcyjnej.
Kiedy nam na spotkaniach przed adopcją mówiono, że dziecko zmieni nasze życie i że wszystko już będzie inaczej wydawało nam się, że wszystko rozumiemy i przetrwamy nawet najtrudniejsze chwile, bo rpzecież tego właśnie chcemy :D
Ale cóż rzeczywistość była trochę inna :(
Pamietam jeszcze przed ślubem jak znajomi opowiadali nam o swoich sportkaniach przedmałżeńskich i pani psycholog tłumaczyła im, że najważniejsze jest małżeństwo i partner - bo dziecko odejdzie kiedyś z domu, a my zostaniemy z pustką, nie będziemy nawet wiedzieli o czym ze sobą rozmawiać i nieraz okazuje się, ze takie małżeństwa to dwaj obcy dla siebie ludzie, bo ich życie skupione było tylko wokół dzieci, nie rozmawiali o niczym innym jak o dzieciach, nie mieli innych zaiteresowań niż dzieci. Rada była taka - żeby raz w tygodniu, raz na dwa tygodnie mieć czas tylko dla sienie - dziecko do przyjaciółki, rodziny, ewentualnie zamówić opiekunkę, a sami na imprezkę, spotkanie czy randkę :!:
Kiedy przez 4 lata mieszkaliśmy sami chyba mieliśmy trochę tego dość - tym bardziej, że pracujemy razem. Pojawiły się Małe i nagle - zupełnie nie mamy dla siebie czasu, okazuje się, że nasze metody wychowawcze bardzo się różnią, że dzień jest tak męczący, że wieczorem nie rozmawiamy tylko gapimy się TV (ewnetualnie w komputer :wink: ) potem spać i rano od nowa - tatuś praca, ja dom :!: Okropna flustracja - on ma dość ciągłego tyrania - ja dość ciągłego przebywania w domu :evil: :evil: :evil: (zawsze byliśmy w biegu i siedzenie okropnie mnie męczy :? ). I chyba dopiero teraz powoli docieramy się w życiu rodzinnym - ja rozumię, że tatuś musi odpocząć po pracy, on rozumie, że lepiej bedzie jak od czasu do czasu zrobimy jakiś wypad do znajomych :!: I jakoś to leci... chociaż do sielanki nam daleko :?
I jeszcze te romantyczne wieczory tylko we dwoje :? :? Z jednej strony wiem, że to byłoby zdrowe dla naszego małżeństwa i rodziny, a z drugiej nie chcę małych zostawiać a nikim :( jak tylko znikaj mi z oczu zaczynam myśleć czy wszystko w porządku, czy dobrze się czują itd. itp.
I jak tu wszystko pogodzić :?:
Niestey porzuciałm już wizję pięknego rodziclestwa, radosnej mamusi, wypoczętego tatusia i dzieci brykających między nimi.... może kiedyś :?: Takie sytuacje się zdarzają, ale tylko czasami, a nie zawsze jak na reklamach :(
Prawda jest taka, że do życia we dwójkę nigdy nie chciałabym wrócić więc chyba nie jest tak źle :wink:
Awatar użytkownika
Kacperek
Posty: 375
Rejestracja: 04 maja 2003 00:00

Post autor: Kacperek »

Tak czytam sobie to co napisałyście i to już chyba tak jest. Życie ma swoje prawa. Pojawienie sie dzicka w domu spowodowało rewolucję. Czsami mam dosyć braku mojego męża koło mnie zwłaszcza kiedy Pitulek płacze a ja nie wiem o co mu chodzi. Jastem wtedy zła, że jestem sama. Ale muszę też przyznać, że moja "gorsza" połowa stara się jak może żeby mnie odciążyć: wychodzi z maluchem na spacery a ja mam chwilkę dla siebie, bawi się, przewija, usypia.
Mojego męża w domu nie nauczono okazywania czułości i przychodzi mu to niezwykle trudno, jednak staram się żeby w czasie zabawy z Pitulkiem starał się ją okazywać. Jest pojętnym uczniem i z dnia na dzień widzę, że jest coraz lepiej.
Ja staram sie na niego nie warczeć, choć przyznaję zdarza mi się to czasami. Wieczorem padamy nieprzytomni i wtedy nawet moje gadulstwo nie pomaga w zaśnięciu.
Jurka uprzedzono, że dziecko przynajmniej przez pierwszy rok będzie dla mnie najważniejsze (koleżanki w pracy????????) i chyba pogodził się z tym.

W ciągu ostatnich kilku miesięcy mieliśmy mało czasu tylko dla siebie i brakuje mi tego coraz bardziej więc pomyślę co z tym fantem zrobić.
Kacperek - szczęśliwa i wykończona mamusia wesołego rozrabiaki Piotrusia
Awatar użytkownika
joanna17
Posty: 2148
Rejestracja: 22 sty 2003 01:00

Post autor: joanna17 »

Wiecie co, jest taka super książka "Pierwsze dziecko zmienia wszystko", niestety nie pamiętam nazwiska autora, a książkę pożyczyłam (obawiam się, że na wieczne oddanie). Ja ją przeczytałam w ciąży, ale moim zdaniem najlepiej nadaje sie dla ludzi planujących dopiero powiększenie rodziny, bo fantastycznie pokazuje, co nas czeka (a czeka nas totalna przemiana - każdego z osobna, małzeństwo jako całość, nasze relacje z rodzicami, przyjaciólmi itd).

U nas też nie było różowo. Nie powiem, ja się starałam nie dać mężowi odczuć, że zszedł na drugi plan, On miał swiadomośc tego, że jest ktoś, kto mnie potrzebuje bardziej. Ale ja byłam rozczarowana. A wiecie czym? Tym, że wydawało mi się, ze On ją kocha za mało, ze tarktuje jak dopust Bozy i ciężar...Jasne, że wracał z parcy zmęczony a jeszcze musiał się czasem nasłuchać o przysłowiowych zupkach i kupkach (starałam się mu ograniczać narzekania jaka to ja jestem biedna, cały dzień z niemowlakiem, nie ma nawet do kogo gęby otworzyć, ale czasem też musiałam dać ujście żalom), dziecko bardzo późno (praktycznie razem z nami) chodziło spać...Byłam rozczarowana tym bardziej, ze to była wspólna decyzja i w ciąży był cudowny, zakochany w "Pesteczce". Oczekiwałam więcej. I wiecie co? Wszystko się zmieniło jak Marcyśka stała się bardziej kontaktowa (no, tak powiedzmy 8-9 miesiecy). Facetom naprawdę jest trudniej nawiązać kontakt z dzieckiem. To racjonaliści i praktycy. Niekoniecznie dostają szału na punkcie każdej nowej minki...Jak juz mógł się z Nią w coś bawić, a nie tylko ją zabawiać, zaczęło być naprawde super...Teraz oczywiście jest córeczka tatusia...

Jeśli chodzi o wychowanie - raczej bez konfliktów. Większość zasad ustaliliśmy wcześniej. A nadrzędna to: żadnych sporów przy dziecko i trzymanie jednego frontu. jak nas coś mierzi w decyzji drugiego, dyskutujemy poza uszami Marceli. Zdarza nam się teraz (ma juz 5 lat) "posprzeczać" ale dotyczy to sytuacji, kiedy któreś z nas może skrzywdzić dziecko mając za mało danych (np. coś nie jest jej winą choć na to wyglada) - nie ma wtedy czasu na gadanie za uszami - interweniujemy, ją to przy okazji uczy, że nikt nie jest nieomylny i ze działamy rozumnie a nie ortodoksyjnie trzymamy się jakichś zasad.

Ci którzy macie to jeszcze przed sobą:
Po.1. Pamietajcie, ze ciągle jesteście parą - dbajcie o siebie nawzajem (zakazany szlafrok i papiloty :wink: , wskazane małe geściki i niespodziewany sexik w kuchni, gdy bobas słodko zanął w leżaczku :oops: i rzeczywiście od czasu do czasu godzinka tylko dla Was - nawet na robienie nic na kanapie, byle nie na zaległe prasowanie)
Po. 2. Pomagajcie sobie nawzajem. Ona będzie bardziej skłonna do igraszek w sypialni jeśli po zaśnięciu dziecka nie bedzie miała jeszcze garów do pozmywania, prania i prasowania...Będzie bardziej uśmiechnięta, gdy od czasu do zcasu pójdzie z przyjaciółką na kawę czy do kosmetyczki. On chętnie pobawi się z maluchem, gdy po pracy będzie miał chwilę na relaks (bez płaczu malucha i zrzedzenia mamusi, jakie to dziecko dziś nieznośne :evil: ).
Po3. Choć trudno dziś w to uwierzyć: kolki miną za kilka tygodni, ząbki wyrosną za kilka miesięcy, dewastacja mieszkania za kilka lat :mur: :) Ten czas mini zanim się obejrzycie...jeszcze zatęsknicie za tymi czasami, gdy nie mieliściena nic czasu. Spróbujcie docenić odkrywanie swaita na nowo...dzieci uczą nas tak wiele o swiecie i o nas samych. macie okazję odkryć w sobie cechy i talenty o które nigdy byście się nie podejrzewali. I kóre w żaden inny sposób by się nie ujawniły.
Po 4. Zobaczcie jak niezwykle ten facet i ta kobieta, w kórych się kiedys zakochaliście zamienia się w matkę, ojca...Odkryjcie siebi na nowo.
Po5, choć może powinno byc jako po 1. rozmawiajcie!!! Mówcie sobie co was boli, co was wkurza, czego Wam brakuje, co zrobić by wszystkim było lepiej. To podstawa, bo łatwo się pomylić, oj, bardzo łatwo, domniemując o co tej drugiej osobie chodzi.

Powodzenia w tej wielkiej Przygodzie :bigok:

Joanna (bardzo szczęśliwa żona i matka)
Awatar użytkownika
Agna
Posty: 3013
Rejestracja: 21 lut 2002 01:00

Post autor: Agna »

Joanna - fajnie to napisałaś :)

faktycznie - jedną z podstawowych spraw, które nalezy sobie po tej rewolucji uswiadomić raz na zawsze to to, że dla żony MĄŻ a dla męża ŻONA jest najwazniejsza - a nie nawet najbardziej wyczekane i wyśnione dzieci; trudne? okropnie trudne;

ale to podstawa; my staramy się często być tylko sami (a za nami już ponad 9 lat bycia rodzicami) - wyjścia do kina (pierwsze, kiedy Jasio miał 3 miesiące, a mnie z nerwów mleko ciekło :lol:), wyjazdy na weekendy (jak dzieci miały kilka latek), sylwestra (pamiętamy do dzisiaj tego Sylwestra 96/97 kiedy Jasio miał 2,5 roku a Małgosia 4 miesiące i zaraz po północy przyjechaliśmy na karmienie do dziadków, a nasza córka spała w najlepsze :) );

teraz, kiedy są staruchy to spędzamy ze sobą jeszcze więcej czasu - min. raz w miesiącu wspólny lunch w czasie pracy (dzieci w szkole), czasem, jak mamy spotkania na mieście blisko pracy tego drugiego to wpadamy do siebie chociaz na "kawkę"; kiedy dzieci jadą z dziadkami na wakacje, a my dojeżdżamy tylko na weekendy staramy się codziennie "bywać" - aż czasem jesteśmy zmęczeni :roll:

teraz czekając na trzecie nasze dziecko boję się, że nie będzie akceptowało na początku mojego męża, że będzie na jego widok płakało... np. jego bratanice długo się go "bały" - może dlatego, że nosi okulary? wolałabym, żeby dziecko "nie lubiło" na początku mnie - ja sobie z tym poradzę...

ale mam nadzieję, że i tym razem się uda wytrwać pierwsze rewolucyjne miesiące :) opłaca się :)
Mama Jasia :), Małgosi :), Szymka :) i Martusi :)
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
Żaba
Posty: 2484
Rejestracja: 20 kwie 2002 00:00

Post autor: Żaba »

Super temat. Dzieki Aśka za ten watek. My czekamy na swoje dzieciątko, które niebawem (mam nadzieję ) sie pojawi. Ale świetnie zdajemy sobie sprawe z tego, że w naszym zyciu wiele się zmieni. Obawiamy się tego. Jesteśmy razem 11 lat -sami. Mamy poukładane zycie, przyzwyczajenia, ulubione zajęcia. Jest nam cudownie. I co? To wszystko z dnia na dzień się zmieni. Nic nie bedzie działo sie spontanicznie. Wszystko bedziemy musieli ustawić pod dziecko. Mamy swoje hobby, które beda musiały przejść na plan dalszy. Boimy się oddalenia od siebie. Obiecujemy sobie, że będziemy się starali dbać o te małe gesty pocałunki, ciepłe słowa. Ale już gdzieś to pisałam, że tak naprawde nikt z nas nie zdaje sobie sprawy jak naprawdę bedzie dopóki nie przekona się na własnej skórze. My w każdym razie mamy nadzieję, że sobie z tym poradzimy i wszystkim przyszłym rodzicom życzymy tego samego. :D
Awatar użytkownika
Marcyk
Posty: 236
Rejestracja: 11 mar 2003 01:00

Post autor: Marcyk »

natabocian pisze:Kiedy nam na spotkaniach przed adopcją mówiono, że dziecko zmieni nasze życie i że wszystko już będzie inaczej wydawało nam się, że wszystko rozumiemy i przetrwamy nawet najtrudniejsze chwile, bo rpzecież tego właśnie chcemy :D
Ale cóż rzeczywistość była trochę inna :(
Też tak na razie myślę, ale dzięki takim tematom jak to forum staram sobie zdać sprawę, że rzeczywistość może mnie zaskoczyć 8O .
Ale mam odrobinkę nadziei, że jeżeli każda z Was jakoś sobie z tym radzi, no to może ja też :( :?: :?: :?:
Isia
Posty: 194
Rejestracja: 01 mar 2002 01:00

Post autor: Isia »

Asiula,
dzięki że o tym głośno powiedziałaś...
Ja się bardzo boję o to, że dziecko "zdetronizuje" mojego męża. Wiem, że jako "typowy" facet /przepraszam z góry wszystkich czytających to panów;)/ trudno mu było podjąć decyzję o naturalnym... a co tu mówić o... adoptowanym dziecku.

Myślę, że to jest problem wielu tzw. "późniejszych" rodziców. Ja mojego od ładnych paru lat przyzwyczaiłam do tego, że jestem na każde zawołanie, że w zasadzie wszystko się wokół niego kręci. Wiem, wiem... sama sobie nawarzyłam... Ale to nie tak miało być... miało się od razu pojawić dzieciątko a wszystko samo jakoś ułożyć... hmmm...

Dobrze, że piszecie o tym dziewczyny... uczulę się na ten problem... a wasz przykład, że jednak nadal jest o.k. będzie mi przyświetlał;)
Mam synka i dwie córeczki!!!:)))
natabocian
Posty: 10956
Rejestracja: 08 gru 2002 01:00

Post autor: natabocian »

Marcyk chodzi o to, że oczywiście radzimy sobie, tylko,ze czasami rzeczywistość wygląda inaczej niz nasze wyobrażenia - jest po prostu bardzo ciężko (czasami!!). Dlatego warto sobie uświadomić, że nie zawsze będzie kolorowo żeby potem nie było rozczarowania tylko po chwili załamania zakasujemy rekawy i od nowa.... :D
Któż z nas chciałby zmienić swoje trudniejsze życie na to łatwiejsze, tylko we dwoje :?: :?: :?: JA NIE :!: :!: :!: :!:
Bo jak mi mała zarzuca ręce na szyję i mówi: KOCHAM :!: to tylko :cry2: :flowers: :DDD: :loving: :lov2: i po bólu :wink:
Awatar użytkownika
delicja26
Posty: 815
Rejestracja: 23 kwie 2003 00:00

Post autor: delicja26 »

Kochane Dziewczyny!!!!
Dzięki za ten wątek i Wasze dobre rady!!!
Właśnie mi uświadomiłyście jak bardzo mogłabym się pomylić i jak moje niedoświadczenie mogłoby mi zaszkodzić, bo cały czas mam takie wyobrażenie, że jak teraz między nami jest coś nie tak, to jak będzie dziecko to nagle stanie się super, będziemy spędzali razem (ja i mąż) więcej czasu, nie będzie zgrzytów i w ogóle sielanka na maxa.
Ciągle zarzucam mężowi, że za dużo pracuje, że rzadko bywa w domu a jak jest to musi coś zrobić przy komputerze, wtedy ja oglądam telewizje (sama) itp, mimo, że spotykamy się z przyjaciółmi i chodzimy do kina. A on powtarza, że jak będzie maleństwo to wszystko się zmieni. Wtedy więcej czasu będzie nam poświęcał i we wszystkim będzie mi pomagał-ale czy faktycznie taki obrót sprawy jest możliwy??
Myślę, że dzięki Waszym wyznaniom nie będę czekała na CUD a na realne życie. Rady wykorzystam aby pielęgnować miłość i związek-to napewno bardzo nam pomoże

Pozdrawiam :cmok:
Szczęśliwa mama Milusi (3 latka) i Jasieńka (1, 5 roczku) ;-)
Awatar użytkownika
joki
Posty: 772
Rejestracja: 14 sie 2003 00:00

Post autor: joki »

Ja już nad tym myslałam i nawet rozmawialismy trochę o tym z mężem. Tez się tego boimy. Pocieszajacy jest fakt, że jesteśmy świadomi TEGO PROBLEMU. Całe szczęście mój mąż należy do osób, z którymi można rozmawiać na trudne tematy i nie boi się wyrażać głośno "tego co go boli". Oby tak było zawsze! Tak więc mamy nadzieję, że poradzimy sobie jakoś i ułozymy nasze życie trzyosobowe równie dobrze, jak teraz gdy jest nas dwoje :wink:
Awatar użytkownika
Abigor
Posty: 77
Rejestracja: 10 wrz 2003 00:00

Post autor: Abigor »

Więc tak. Przez całą tzw ciążę adopcyjną wiedziałem co mnie czeka jak już pojawi się konkurent. Starałem sie możliwie oswajać z tą myślą i przez cały czas wmawiałem sobie że wszystko będzie dobrze i dam sobie radę. Jednak tak naprawdę wogóle nie zdawałem sobie sprawy z tego jak to naprawdę jest, a w dodatku moja teściowa przez cały czas powtarzała mi: "dziecko to pierwszy stopień do rozwodu" - pocieszające prawda :? . Niestety miała rację.
Kiedy pojawił się Wojtuś wszystko się zmieniło. Żona poświęcała więcej czasu
dziecku nie mnie i chociaż przygotowywałem się na to wcześniej to i tak nie było łatwo. Starałem się możłiwie zająć sobie jakoś czas, ale wtedy dowiadywałem się że poświecam za mało czasu rodzinie. Na dodatek mamy całkowicie odmienne poglądy co do wychowania dziecka. Moja żona jest zwolenniczką wychowania bezstresowego, ja natomiast nie mam tyle cierpliwości co ona i prefejuje metody wychowawcze poparte klapsami.
Wybuchały między nami momentami takie burze że już myślałem że to koniec. Na szczęście minęło. Wykrzyczeliśmy sobie co nas boli i narazie się dogadujemy. Mam nadzieję że tak już zostanie.


Ps.: Widzisz Kala jednak twój borsuczek odważył się napisać cokolwiek 8)
natabocian
Posty: 10956
Rejestracja: 08 gru 2002 01:00

Post autor: natabocian »

Abigor :clap1: :clap1: :clap1: :clap1: :clap1: :clap1: :clap1: :clap1: :clap1: :clap1: :clap1: :clap1: :clap1: :clap1:
JESTEŚ WIELKI :!: :!: :!: :!: :!:
Awatar użytkownika
kala
Posty: 2262
Rejestracja: 15 kwie 2003 00:00

Post autor: kala »

Abigor :loving:
:cmok:

Natabocian naprawdę jest wielki 198 :DDD:
Marzenia się spełniają: Wojtek (2002) i Inga (2004)
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”