zasypianie- problemy wychowawcze

Dyskusja na temat wszystkiego co dotyczy rodzinnych domów dziecka, rodzin zastępczych, pogotowii rodzinnych i szeroko rozumianej tematyki rodzicielstwa zastępczego.

Moderator: Moderatorzy rodzicielstwo zastępcze

ODPOWIEDZ
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

zasypianie- problemy wychowawcze

Post autor: bloo »

znów potrzebuję zbiorowego mózgu.

Od ośmiu dni jesteśmy RZ dla dwójki maluchów - 1 rok i 2,5 roku. Dla potrzeb opisania sprawy powiedzmy, że mówimy o Mikołaju i Kasi. Dzieciaki są super- sama nie wiem, które z nich mnie cieszy i napawa optymizmem bardziej. Kasia trafiła do nas z mrocznym komentarzem pracownicy OPS "prawdopodobnie w grę wchodzi upośledzenie"- z każdym dniem malutka rozkwita, jest ciekawa świata, motorycznie bardzo opóźniona, ale idzie jak torpeda (w dniu umieszczenia dziecko ledwie siadało, dziś mi się pierwszy raz podniosła na nóżkach - jakby mi ktoś opowiadał to bym nie uwierzyła, ile może zdziałać troska, miłość i czułość. Jesteśmy juz po wizycie w OWI, pani psycholog zachwycona małą i tempem postępów w tak krótkim czasie).
No ale nie o Kasi jest to opowieść.
Jej brat też jest torpedą i jesli dzieci pójdą do ado ich przyszli rodzice będą mogli uważać, że trafili szóstkę na loterii. Jeśli wrócą do RB to pozostaje mi wierzyć, że będzie lepiej niż było do tej pory.
Poza tym, że Mikołaj jest super młodym człowiekiem, bystrym, kumatym, pięknie rozkwitającym i ślącym stuwatowe uśmiechy, jest też dzieckiem, które z nadejściem wieczora zmienia się w pana Hyde'a.
Dzieci mają wspólny pokój, osobne łóżka, w pokoju jest też nasz tapczan, śpimy w nim z męzem na zmianę, aby z dziećmi zawsze ktoś był. Zapalamy lampkę nocną i włączamy kołysanki w tle- tyle tytułem opisu.
Pierwszego dnia wraz z porą położenia się spać zaczął cicho płakać, wzywać mamę, w końcu skapitulował i wtulił się w siostrę. Zasnął razem z nią w łóżku niemowlęcym. Przespał całą noc.
Drugiego dnia odmówił położenia się w swoim łóżku, płakał tak głośno, że pozwoliliśmy mu wyjść z pokoju dziecinnego (aby nie obudził siostry - ta usypia jak marzenie) i zasnął na kanapie w salonie. Przenieśliśmy go później do jego łóżka.
Trzeciego dnia powtórzył się wariant z drugiego dnia, ale Mikołaj zasnął dopiero przy grającym telewizorze, znów go przenieśliśmy.
Od czwartego dnia do siódmego usiłowałam namawiać go,aby zostawał w pokoju dziecinnym, co kończyło się krzykiem i buntem, więc w końcu ustępowałam i wychodził do salonu - tam zasypiał przy telewizorze lub bez niego, ale zawsze na kanapie. Zawsze go przenosiliśmy później do jego łóżka, wczoraj w nocy wyszedł z niego i w nocy poszedł z powrotem na kanapę.

Ogólnie uważam, że nie ma sensu wylewać dziecka z kąpielą, to jest okres adaptacyjny i podążanie za dzieckiem jest dla mnie jak najbardziej ok, ale też nie chcę, aby spacerowanie po domu stało się rutyną, bo nie o to chodzi - dzieciak potrzebuje stabilizacji. Do tego jest raczej jasne, że mówimy o zaburzeniu więzi w postaci braku zaufania do osób dorosłych i silnej potrzebie kontroli sytuacji, czego wyrazem jest dążenie Mikołaja, aby to on ustalał warunki. Znów- trudno jest wyważyć między dostosowaniem się do tej potrzeby i jednoczesnym utwierdzeniu go w zdrowym przekonaniu, że może zaufać opiekunom i że to oni regulują zasady.

Dlatego dziś postanowiłam przetestować wariant cierpliwego, ale nieustępliwego opiekuna - po położeniu Kasi spać, zaprosiłam Mikołaja na "duże łóżko" (wobec swojego łóżka Mikołaj prezentuje bunt totalny), rozłożyłam książeczki, zapaliłam lampkę nocną, włączyłam kołysanki. Chciałam, aby przynajmniej ustaliła nam się jedność miejsca (pokój dziecinny), a w kolejnych dniach chciałam przestawiać go na zasypianie już w swoim łóżeczku.
Wariant zadziałał do ostatniej książeczki. Potem dziecko wskazało na drzwi i zaczęło płakać, więc go wypuściłam (Kasia spała, nie chciałam by ją obudził) i poszłam za nim, gdzie wkrótce się okazało, że spać nie chce, a jednocześnie oczy mu się kleją. Po chwili zaczął się domagać powrotu do siostry, więc poszłam tam z nim, w ciągu minuty obudził małą.
Wtedy miałam już na głowie dwójkę rozbudzonych dzieci, w tym jedno na progu nakręcania się. I zaczęło się- krzyki, płacz, histeria włącznie z waleniem nogami w podłogę, rzucaniem się na podłogę, rozpaczliwymi wrzaskami, pełen zestaw.
Nie podniosłam głosu ani razu, byłam oazą spokoju powtarzającą mantrę:
- jestem tu, jesli chcesz się przytulić - czekam
- jest nocka, idziemy spać
- chodź, skarbie, położymy się
Co parę minut podchodziłam do dziecka w stanie histerii totalnej, głaskałam po głowie,zapewniałam o swojej obecności i gotowości do przytulenia (dzieci są bardzo przytulaśne, lubią się tulić), co generalnie nasilało wrzaski i walenie w drzwi, aby je otworzyć. Nie ugięłam się.
Po godzinie tych rozkoszy do pokoju wparadował Stary, zarządził krótką i spokojną mowę do Mikołaja o tym, że wszyscy już śpią, że krzyki Mikołaja budzą pozostałe dzieci, że koniec tego, idziemy spać. Czy Mikołaj chce, aby wujek wziął go na ręce? Tak- powiedziało zapłakane dziecko.
Usnął na rękach Starego w ciągu dwóch minut. Mąż odłożył go do łóżeczka.


pomijając to, że Stary zgarnął dziś główną wygraną, mam wiele pytań i myśli w głowie:


1. kiedy jest dobry moment na wdrażanie rutyny? Czy nie wzięłam się do tego za wcześnie?

2. Mikołaj spał z rodzicami na podłodze, prawdopodobnie nie jest przyzwyczajony do łóżka (stąd problemy), a łatwość zasypiania gdzie popadnie (kanapa, grający telewizor) jest kontynuacją pierwszego czyli konieczności radzenia sobie w trudnych warunkach, przy czym najwidoczniej ich trudność jest istotna i rozpoznawana jako bezpieczna, skoro łóżko jest kontestowane. Ale co z tym robić?

3. Dlaczego spokojna nieustępliwość nie zadziałała? Było tam zaznaczenie granic, było wzięcie odpowiedzialności za sytuację przez dorosłego, a tylko nasilało to histerię

4. prawdopodobnie ustępowanie w poprzednich dniach doprowadziło do buntu, ponieważ Mikołaj (a jest bardzo bystry) załapał, że odpowiednia desperacja jest skuteczna i opiekunowie w końcu pozwolą mu na spacery, jeśli zacznie wrzeszczeć. To był nasz błąd, ale wynikał z chęci podążenia za dzieckiem, więc nie czuję się tak bardzo winna w sumie, niemniej nie mam pomysłu na jutrzejszą noc - czy znowu zablokować mu spacery po domu i przeżyć kolejną histerię (a jego rozpacz jest autentyczna i mnie też boli widok płaczącego malucha), czy odpuścić i dać mu zasypiać, gdzie chce - ale intuicja mi mówi, że to nas raczej oddala od przywracania mu w głowie prawidłowego modelu więzi?

po prostu potrzebuję rad, pomysłów i garści doświadczeń. Czy jest coś, co mi umyka? Jest jasne, że zestawy z podręcznika super niani zupełnie tu nie działają, czyli nie działają metody skuteczne w przypadku moich własnych dzieci.
To samo dotyczy dziennych drzemek- Mikołaj wcale ich nie odbywa, bo zaczyna się ten sam bunt, który pewnie wiąże się też z czytaniem utraty świadomości jako utraty kontroli.
wako
Posty: 356
Rejestracja: 12 paź 2014 19:54

Re: zasypianie- problemy wychowawcze

Post autor: wako »

bloo pisze:1. kiedy jest dobry moment na wdrażanie rutyny? Czy nie wzięłam się do tego za wcześnie?
U mnie od pierwszego dnia. Moim zdaniem początkowe rozluźnienie trudne jest w późniejszym czasie do wyprostowania. Trudno się dziwić. Dziecko może sporo i nagle to się kończy. Po prostu od początku stosuję zasady obowiązujące w naszym domu.
bloo pisze:2. Mikołaj spał z rodzicami na podłodze [...]. Ale co z tym robić?
Intuicja mi podpowiada i tak zrobiłam w przypadku 2,5 letniego dziecka, które do mnie trafiło, że na początek dostaje łóżeczko niemowlęce ze szczebelkami, nawet butelkę z mlekiem/kaszką. Tylko po to, by miało szansę chociaż trochę nadrobić to, czego dotychczas nie miało. Być może łóżko, które otrzymał, jest dla niego za duże (w jego opinii) i się go boi.
I tu chciałabym dodać jeszcze słówko na temat kołysanek. Z tego co zauważyłam, to przychodzące dzieci mają deficyt ciszy. Takiej zwyczajnej, spokoju. Zwłaszcza ich noce były trudne. Zbyt duża ilość osób w domu, awantury, TV, itp. powodują, że one nauczone są tak zasypiać. U nas na początek jest łóżeczko/łóżko, malutka lampka i cisza. Tłumaczę, że śpimy w spokoju, żeby ciało mogło odpocząć. Dopiero po czasie, kiedy dzieci przyzwyczają się do spokojnego zasypiania włączam elementy, które być może pomagają im budować inne wspomnienia na temat wieczornego zasypiania jak czytanie przed zaśnięciem. Myślę, że muzyka może dodatkowo rozpraszać.
bloo pisze:3. Dlaczego spokojna nieustępliwość nie zadziałała? Było tam zaznaczenie granic, było wzięcie odpowiedzialności za sytuację przez dorosłego, a tylko nasilało to histerię
Dlaczego nie zadziałała? Ponieważ ostatnie, co do tej pory poznało to dziecko, to odpowiedzialny i stabilny dorosły. On jeszcze nie wie, że opiekun może się tak zachowywać i że to jest ok. Histeryzuje, ponieważ znalazł się w zupełnie nowej sytuacji.
bloo pisze: czy odpuścić i dać mu zasypiać, gdzie chce - ale intuicja mi mówi, że to nas raczej oddala od przywracania mu w głowie prawidłowego modelu więzi?
Moim zdaniem powinniście ze Starym ( :mrgreen: ) usiąść i na spokojnie ustalić jedno rozwiązanie na następne dni. Przez ostatni tydzień zrobiliście chłopcu niezły kołowrotek, co chwilę coś nowego. To nie zarzut. Wierzę, że po prostu nie macie pomysłu jak to ugryźć. Warto jednak zdecydować się na jeden model i trzymać się go, żeby mały miał szansę się przyzwyczaić.

Za Wami pierwszy tydzień, dopiero tydzień. Bardzo trudny dla każdej ze stron, musicie się dotrzeć. Z mojego doświadczenia wynika, że pierwsze przebłyski stabilizowania się sytuacji pojawiają się po paru tygodniach.
izabelam
Posty: 155
Rejestracja: 08 gru 2010 23:27

Re: zasypianie- problemy wychowawcze

Post autor: izabelam »

Bloo, gratuluję fantastycznych dzieci.

Moje spostrzeżenia:
1. kiedy jest dobry moment na wdrażanie rutyny? Czy nie wzięłam się do tego za wcześnie?
Mam takie samo zdanie jak Wako, nic do dodania.
Ale co z tym robić?
Jak Wako, czyli traktowanie kilkulatka jak niemowlaka. Ze starszymi zresztą tez tak działa. Może nie aż jak niemowlaka, ale one same sie cofaja, jak będziesz podążać za dzieckiem, zorientujesz się.
3. Dlaczego spokojna nieustępliwość nie zadziałała?
Jak Wako. No bo niby co miało zadziałać?Tylko raz to zrobiłaś. Mały nawet jeszcze nie zaczął się uczyc, bo przeszkadzaja mu zbyt trudne emocje. Podążając za dzieckiem, obserwuj, bo wreszcie zaskoczy. A jak to zrobić? Podpowie Ci Twoja ( z tego co piszesz bardzo bogata) kreatywność. Na początku trzeba jednak prosto i przejrzyście. Z upływem czasu, gdy dzieci zaufają, mozna zmieniać, doawać, urozmaicać, stymulować, rozwijać. Musi jednak upłyną czas. A jak długi? Tyle ile potrzeba :mrgreen: ( nie pomogłam?)

punkt 4
jego rozpacz jest autentyczna i mnie też boli widok płaczącego malucha)
Właściwie sama sobie tutaj odpowiedziałaś na pkt.3
Zdanie zacytowane , przykuło moją uwagę. Według mnie to najtrudniejsze zadanie w naszej pracy. Regulować emocje dziecka.Efekt uboczny, to również nasze uczucia, naciągane jak struna. Nie mam rad ( pewnie to juz nie nowość dla Ciebie:). Bo albo przyjmiesz te uczucia na klatę i pokażesz ( nauczysz) dzieci swoich sposobów regulacji tych trudnych emocji (np.rozpacz), albo włączysz swoje mechanizmy obronne i odetniesz sie od ich uczuć. Bo dzieci o których inni piszą ,że są trudne, to dzieci, które w nas wzbudzają uczucia, z którymi my sobie poradzić nie potrafimy. Trzeciego rozwiązania nie znam. Nie wykluczam,że jest. Tzn. słyszałam o patologicznym rozwiązaniu w Pucku...

Przywracanie prawidłowego modelu więzi... Oj, gdyby to było takie łatwe. Ale ja tez jestem do tego nastawiona optymistycznie. W szóstym roku bycia z moimi adoptowanymi dziećmi, zauważyłam światełko w tunelu.

Ciekawa jestem" kolejnych rad, pomysłow i garści doświadczeń innych".
iza
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: zasypianie- problemy wychowawcze

Post autor: Pockahontas »

1. Rutynę rozumianą jako stały rozkład dnia najlepiej od razu. Zwyczajów przyjętych w rodzinie zwłaszcza maluchom, nie przekażesz od razu, tu trzeba stopniowo. I fajnie to robić w życiu, komentując to co robicie na bieżąco. Pomogą w tym bardzo wasze dzieci już wdrożone w waszą prywatną "rutynę". Np. "teraz siadamy przy stole, bo będzie obiad, popatrz X już siedzi i czeka, teraz ty". "Popatrz, już noc, X ubrał/a piżamkę i idzie spać do swojego łóżeczka, chodź, my też się położymy".

2. Do tej sprawy możesz podejść na dwa sposoby, obydwie teorie mają swoje uzasadnienie.
Po pierwsze: podążając za dzieckiem, stwarzasz mu warunki do spania zbliżone do tych, które miał w domu rodzinnym i początkowo pozwalasz mu usypiać w wybrany przez niego sposób, stopniowo go modyfikując. Np. jeśli spał na podłodze, można wyjąć materac z łóżeczka i położyc go na dywanie wraz z pościelą, misiami, itp.. W dzień materac wraca do łóżeczka i pokazujemy to dziecku. Gdy już zaakceptuje sytuację, do łóżeczka wędruje najpierw jedna z przytulanek czy poduszek - "popatrz, miś dzisiaj śpi w łóżeczku, zobacz jaki jest zadowolony, możemy mu pomachać - dobranoc misiu". Rano "misiu, jak ci się spało?". Miś odpowiada "suuuper, lubię spać w łóżeczku, a Mikołaj gdzie lubi spać?" I już wiem po odpowiedzi czy dziecko jest gotowe na kolejny krok czy potrzebuje jeszcze czasu.
Na koniec materac ląduje w łóżku (ale nie na oczach dziecka, żeby nie kojarzyło tego wprost z wami - że wy mu odbieracie decyzyjność), malec może się buntować, a nawet histeryzować, choć niekoniecznie. Jeśli będzi opór, to wtedy teatrzyk. "Materac przykleił się do łóżeczka, popatrz ciocia nie ma siły, żeby go wyjąć, nie da się, och, strasznie ciężki. Chodź, przytulimy misia, miś lubi spać w łóżeczku, może tobie też się spodoba".
Po drugie: można przyjąć teorię, że dziecko ma spać w łóżku, w ciszy, o stałej porze, bo tak jest zdrowo, bezpiecznie, normalnie, a inne nawyki powinno się jak najszybciej zmienić, ponieważ są pewnego rodzaju "wypaczeniem" (celowy cudzysłów), pozostałością z trudnych warunków, które nowa, wzorcowa rodzina ma zmienić. Wtedy może być i kołysnka przez chwilę, i tulenie, i książeczka, może być stanowczy zakaz wychodzenia z pokoju i przetrzymywanie histerii tak jak to zrobiłaś czy przerwanie jej stanowczym komunikatem jak twój mąż. Wszystko to wychowawczo jest ok, nie sądzę, byście popełnili błąd.
Ale ;-) W drugiej opcji jesteś dorosłym, który staje niejako obok, na zewnątrz świata dziecka i próbuje mu ten świat na nowo wytłumaczyć - tu jest łóżko, tu śpimy, jest noc, więc nie ma krzyków.
W pierwszej - stajesz się silniejszym, bardziej kompetentnym, ale jednak partnerem dziecka w walce z jego lękami, pokazujesz, że jesteś po jego stronie, dajesz czas, pomagasz pokonać trudności.
Koniec końców, to 2,5latek, więc tak czy inaczej pewnie i tak osiągniecie sukces, pytanie czy wykorzystacie proces osiągania sukcesu wychowawczego do budowania dobrej relacji :-)

3. Bo trzeba to powtórzyć x razy, by mały załapał o co chodzi. A jak już załapie, wstanie z ziemi, by się jednak przytulić albo zacznie po swojemu negocjować zamiast krzyczeć (nie wiem na ile potrafi mówić), to mówimy "Cieszę się, że już nie krzyczysz", "lubię jak się do mnie przytulasz". I zawsze coś odpuszczamy, choćby minimalnie, przynajmniej na początku, żeby dziecko poczuło, że rozmowa ma sens. "Nie chcesz jeszcze spać? No dobrze, najpierw położymy spać lalę". Przykrywamy kocykiem, śpiewamy kołysankę. "A teraz Mikołaj, tak?"

4. Ok. Dziecko nie może o wszystkim decydować, bo wtedy nie poczuje się bezpiecznie, ale patrz p.2 ;-) Pole oswajania dziecka z nową sytuacją i stopniowych eksperymentów zawężamy więc do wyznaczonego przez nas "terytorium", np. do pokoju, w którym dzieci śpią. Drzwi można zamknąć na klucz. Dziecko być może będzie walczyć, szarpać, kopać, rzucać się na ziemię. Stoimy obok, staramy się okazywać zrozumienia dla uczuć, ale też mówimy, że zachowanie jest złe. "Niedobre drzwi, nie chcą się otworzyć, widzę, że bardzo nie lubisz tych drzwi. Nie kop, bo będzie boleć noga". Stoimy obok, wspieramy, niejako uczestniczymy z dzieckiem w jego bezradności wobec wrednych drzwi. Zdecydowanie unikamy stwierdzeń typu "nie otworzę ci", "wujek zamknął" - lepiej by dziecko maiło poczucie, że walczy z drzwiami niż z opiekunami. Jeśli histeria jest trudna do opanowania, to próbujemy ostrożeni okazać małemu czułość, pogłaskać po głowie, itp - p.3. Gdy "atak" minie - "Chodź, kochanie, jesteś bardzo zmęczony, połozymy się razem na materacyku, miś już tam czeka"

I na koniec. Moje rady nie są uniwersalne. Prawda jest taka, że jeśli pójdziesz po radę do kilku terapeutów dziecięcych, to jest spora szansa, iż każdy powie ci co innego ;-) Moja rada jest taka, że warto model interwencji dopasowywać osobno do każdego z dzieci, ale to nic odkrywczego ;-) Warto go także dopasować do swojej wrażliwości, osobowości, temperamentu, hierarchii wartości. Rodzic z natury dyrektywny np. będie miał problem z wdrożeniem powyższych rad, poczuje się z tym nienaturalnie, może nawet śmiesznie. Osoba z kolei nastawiona partnersko będzie czuła się nieswojo, gdy trafi na terapeutę sugerującego mocne, zdecydowane stawianie granic, może się jej wydawać, że to droga na skróty, a nawet "przemoc" (kolejny celowy cudzysłów). Tak więc kluczem jest chyba zadanie sobie pytania jakim chcę być rodzicem/opiekunem. Jeśli ktoś jest super dyrektywny, ale jednak czuje, że chciałby wychowywać dziecko podążając za jego potrzebami (i odwrotnie), to najpierw musi popracować nad sobą.

bloo, powodzenia! Na razie pewnie macie armagedon, ale to już wkrótce zacznie się stabilizować, bez względu na metody, które wybierzecie. Czas i bieżące sprawy też robią swoje - "unaturalniają" sytuację.
Pikuś Incognito
Moderator
Posty: 452
Rejestracja: 29 gru 2015 22:11

Re: zasypianie- problemy wychowawcze

Post autor: Pikuś Incognito »

Wiele mądrych rad zostało w tym wątku udzielonych, z którymi w pełni się zgadzam, a wiele sam zapamiętałem (a nawet sobie zapisałem), bo mogą mi się kiedyś przydać.
Jednak największą moją uwagę zwróciło to, jak szybko i szczegółowo zostały opisane pewne sugestie, podpowiedzi – jak sobie dalej radzić? Jest to moim zdaniem bardzo budujące.
Pozwolę sobie też dorzucić swoje „trzy grosze”.
Rutynę, o której wspomniała Bloo, raczej nazwałbym rytuałami, a te są czymś, co w naszej rodzinie, z jednej strony pozwala nam zapanować nad kilkorgiem dzieci, które mamy pod opieką, a z drugiej – są czymś co dzieci bardzo lubią, bo w przeciwieństwie do dorosłych niekoniecznie przepadają za niespodziankami (przynajmniej do pewnego wieku). Rytuały i jasno określone zasady (które są niezmienne i często przekazywane w sposób niewerbalny), są podstawą funkcjonowania naszej rodziny. Czasami odwiedzające nas osoby są bardzo zdziwione, że zwyczajnie zanosimy (lub zaprowadzamy) dzieci do łóżka, i one zasypiają. Nie wiem co tak naprawdę o tym myślą. Być może uważają, że stosujemy jakieś drakońskie metody, a własne dzieci wychowywaliśmy zupełnie inaczej.
Prawda jest jednak taka, że dziecko „nie lubi” rodzica niezdecydowanego, który zmienia zdanie, którego można w jakiś sposób wykorzystać (choćby stosując płacz, rzucanie się na podłogę, czy bycie agresywnym). Nie wiem, czy chodzi tu o poczucie bezpieczeństwa, czy też o coś innego, ale rodzic z zasadami, pewny siebie – zdecydowanie jest przez dziecko lepiej postrzegany (i wcale nie mniej kochany). To takie moje doświadczenia na podstawie obserwacji wielu rodzin.
Co byśmy zrobili, gdyby Mikołaj znalazł się w naszej rodzinie? Nie mógłby opuszczać pokoju, w którym śpi, nawet gdyby przez kilka dni miałoby to być ze szkodą dla jego siostry. Jednak miałby możliwość podejmowania pewnych decyzji. Gdyby zechciał spać na podłodze, to rozłożylibyśmy dodatkowy materac (a gdyby mu było za miękko, to koc). Gdyby chciał spać z jakąś zabawką – proszę bardzo. Włączona lampka nocna, cicha muzyka – nie ma problemu. Takie rzeczy daje się wyeliminować w późniejszym okresie. Do dzieci, które początkowo trudno zasypiają, przychodzimy co jakiś czas. Podajemy smoczek, głaszczemy, całujemy, przytulamy – jednak nie bierzemy na ręce, nie wychodzimy z nimi z pokoju. Staramy się też ograniczać ilość wypowiadanych słów – nie dyskutujemy, nie tłumaczymy (na to jest czas w ciągu dnia).
Aktualnie mamy chłopca 6 letniego, który jest na etapie dziecka 3-4 letniego. Początkowo próbowałem mu wyjaśniać pewne sprawy, dlaczego oczekujemy od niego takiego, a nie innego zachowania. Widziałem w jego oczach, że ma mętlik w głowie i niczego z tego nie rozumie. Teraz otrzymuje krótkie informacje, które nie odwołują się do tego co było, ani co będzie, np. myjemy zęby, czytamy bajkę, teraz jest noc i wszyscy śpią (chociaż ten ostatni przykład czasami trzeba skrócić do „śpij”).

Na pocieszenie mogę powiedzieć, że ten armagedon (o którym pisała Pockahontas) potrwa może dwa, może trzy tygodnie. Ale Mikołaj musi wiedzieć, jakie są reguły gry.
Przyzwyczaił się kiedyś do zasypiania na podłodze, to teraz może przyzwyczaić się do zasypiania przy włączonym telewizorze, albo w absolutnej ciszy w swoim pokoju.
Mieliśmy kiedyś półtorarocznego chłopca, który w swoim rodzinnym domu brał kołderkę z łóżeczka i zasypiał na podłodze (bo mama nie była już w stanie ułożyć go do snu). Po kilku dniach zmienił przyzwyczajenia.
Nie pytaj "dlaczego?". I tak nie uzyskasz odpowiedzi.



Adres bloga o naszym pogotowiu:

http://pikusincognito.blogspot.com
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: zasypianie- problemy wychowawcze

Post autor: Pockahontas »

Pikuś Incognito pisze: Mieliśmy kiedyś półtorarocznego chłopca, który w swoim rodzinnym domu brał kołderkę z łóżeczka i zasypiał na podłodze (bo mama nie była już w stanie ułożyć go do snu). Po kilku dniach zmienił przyzwyczajenia.
Ja przez moment miałam 6-latkę, która nie znała w ogóle czegoś takiego jak ciepłe danie na obiad (zresztą dosyć częsty przykład), na początku jadła tylko chleb z pasztetem i miętówki, nie znała najprostszych nazw żywności - dżem, kiełbasa, jogurt. Można początkowo posmarować kromkę pasztetem w 3/4 a na resztę połozyć serek, itp. Stopniowo jakoś poszło, myślę, że przy nietypowych przyzwyczajeniach dzieci w pieczy, słowo "stopniowo" jest jednym z kluczy do sukcesu.
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: zasypianie- problemy wychowawcze

Post autor: bloo »

Dziękuję za odpowiedzi. Wdrożyliśmy wyłączenie kołysanek, dobry trop. Przestrzegamy ściśle godzin rutyny wieczornej. Sugestie Pockahontas zostały zakonotowane na dalszą przyszłość, bo powinnam napisać, ze jest lepiej i faktycznie jest, ale to jest "lepiej" silnie ukontekstowione w realiach RZ ;)
Na czym to polega?
Ano na tym, że następnej nocy po napisaniu posta histeria trwała tylko 37 minut (miałam zegarek na reku i nie omieszkałam sobie sprawdzić), zaś kolejne dni to nadal histeria, ale nieco krótsza i kończąca się usypianiem na podłodze (bez materaca, koca itd). Mikołaj zasypia np.w pozycji siedzącej, pod drzwiami, jest mniej płaczu, za to więcej zmęczonej rezygnacji. Raczej dotarło do niego, że drzwi się nie otworzą (b. dobra rada z przestawieniem akcentu na drzwi, a nie na zakaz opiekunów) i że trzeba podać tyły, ale łóżko i pościel są wciąż w pogardzie.
Stąd teatrzyk jeszcze nie może się wydarzyć, bo samo słowo "łóżko" wywołuje emocje.
Z dobrych wieści - dziś o piątej się obudził, podszedł do drzwi płacząc, więc je otworzyłam. Zobaczył pusty i ciemny salon, pozwoliłam mu do niego wejść dodając, że jest jeszcze noc i wszyscy śpią. Po paru sekundach wrócił do swojego łóżka (wow!), położył się i zasnął. To pierwsza sytuacja, w której do tego łóżka dobrowolnie wrócił i co więcej usnął.
W kolejnych dniach mamy plan przesuwać go coraz bliżej łóżka i materaca, liczymy że to się w końcu trwale zwiąże w jego skojarzeniach.
Na razie jednak - choć serce nas boli- zasypia na twardej podłodze i tak pewnie jakiś czas jeszcze będzie :(
Pockahontas
Posty: 2897
Rejestracja: 06 wrz 2012 15:13

Re: zasypianie- problemy wychowawcze

Post autor: Pockahontas »

bloo pisze:Mikołaj zasypia np.w pozycji siedzącej, pod drzwiami, jest mniej płaczu, za to więcej zmęczonej rezygnacji.
bloo pisze: Na razie jednak - choć serce nas boli- zasypia na twardej podłodze i tak pewnie jakiś czas jeszcze będzie :(
To jest okres przejściowy, trudny dla obu stron. Jasne jest, że to wy musicie ustalić zasady, postawić granice, a dziecko zaakceptować je i tego uniknąć się nie da. Zresztą umiejętne przeprowadzenie tego procesu "ustawi" wam dzieci prawdopodobnie na całą resztę pobytu u was, a wam ułatwi przechodzenie tego procesu z kolejnymi. Ważne, by dziecko nie czuło się przegrane, byśmy nie wymuszali na nim kapitulacji wobec nas, by próba ustalenia zasad nie przerodziła się w wojenkę na linii opiekun-dziecko. Dopóki tak się nie dzieje, nie ma powodu do obaw, choć bywa ciężko. Dziecku nie dzieje się z waszej strony żadna krzywda, ono po prostu potrzebuje czasu i życzliwej obecności dorosłego, która złagodzi "dyskomfort" nieznanych dotąd wymagań.
bloo pisze:Po paru sekundach wrócił do swojego łóżka (wow!), położył się i zasnął.
Im dalej w las, tym takich zachowań i zaskoczeń będzie więcej. Aż będziesz się dziwiła skąd to się wzięło ;-) Co najmniej jakbyś nie wypracowała tego czuwając na kolanach przez ponad pół godziny nad płaczącym na podłodze dzieckiem ;-) :lol:

Nie, to się nie stało samo, to wasze interwencje powoli zaczynają odnosić skutek. Serio, to działa! Wiem, że może ciężko to zobaczyć jak stale tkwi się w tych emocjach i trudno o dystans, ale tak - to wasz sukces. Będzie ich więcej już niedługo, zobaczysz.
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: zasypianie- problemy wychowawcze

Post autor: bloo »

Dziś wieczorny rytuał zajął pięć minut. Mikołaj usnął we własnym łóżku 8O
izabelam
Posty: 155
Rejestracja: 08 gru 2010 23:27

Re: zasypianie- problemy wychowawcze

Post autor: izabelam »

Brawo Mikołaj!
iza
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: zasypianie- problemy wychowawcze

Post autor: bloo »

dodam, że dziś sytuacja się powtórzyła. Noc przespana do rana. Nie mogę się nadziwić, że to jednak działa ;)
Problemy ze snem pojawiły się za to u Młodej, ale tu powód jest inny - nasza Mała wystartowała jak rakieta poznawcza, po dwóch tygodniach to jest naprawdę zupełnie inne dziecko, które ma taką potrzebę eksploracji świata i nawiązywania kontaktów, że dzień to zbyt mało, aby zaspokoić taki apetyt na życie :)
Wczoraj mieliśmy wizytę naszej koordynatorki pomocowej, dostaliśmy dużo wsparcia i rad, naładowała nam akumulatory.
A dziś zaczynamy już fizjoterapię Małej, więc pokłony dla ośrodka wczesnej interwencji za błyskawiczną reakcję i uczynienie cudów w grafiku, aby zapisać nasze dzieciaki do wszelkich możliwych specjalistów na cito.
W ogóle o Warszawie mogę powiedzieć na razie tyle,że wszędzie się spotykam z wielką życzliwością i chęcią pomocy. To naprawdę buduje.
Zdaje się, że mamy wyjątkowo łagodny start w bycie RZ. A w tym tygodniu zaczynamy kurs na zawodową rodzinę zastępczą :)
krasnal76
Moderator Dokarmiam bociana ;)
Posty: 2079
Rejestracja: 17 wrz 2012 21:14

Re: zasypianie- problemy wychowawcze

Post autor: krasnal76 »

bloo brawo dla chłopca :clap1:
bloo pisze: A w tym tygodniu zaczynamy kurs na zawodową rodzinę zastępczą
Super ;)

8.05.2013 pierwsza wizyta w OA

11.02.2014 telefon z informacją ,że zaczynamy szkolenie PRIDE 12.04.2014

13.06.2014 otrzymaliśmy kwalifikacje :)



23.03.2015 TEN TELEFON



24.03.2015 Poznanie Córki



01.04.2015 Jedziemy razem do domu



26.05.2015 Na zawsze razem



 



 



 


ODPOWIEDZ

Wróć do „Rodzicielstwo zastępcze”