Rodzina zastępcza dla dziecka z rodziny...

O adopcji na poważnie. Czy adopcja jest lekarstwem na nasze problemy? Dlaczego adoptujemy? Czego się boimy? Może ktoś ma już gotową odpowiedź?

Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy

ODPOWIEDZ
petronela_kot
Posty: 91
Rejestracja: 22 sty 2014 18:22

Re: Rodzina zastępcza dla dziecka z rodziny...

Post autor: petronela_kot »

Spotkaliśmy się z nią przypadkiem na mieście, w tzw. przelocie. Olała nas, spojrzała "gniewnie".
Olała też ciocię, u której była w wakacje. Też z ciocią przestała komunikować się, i generalnie zlewka.

Nie zaznała od nas krzywdy, ani od cioci.

Trudne jest to wszystko, bardzo zagmatwane.

-- 03 paź 2015 15:12 --

Do dzisiaj nie wiem, dlaczego Mała nas olała, chciałabym posiąść tę wiedzę. Mogę się tylko domyślać co do siebie, ale dlaczego również odrzuciła mojego męża, którego uwielbiała, który jest bardzo łagodnym i wesołym człowiekiem, któremu rzucała się nieustannie na szyję z radości...
Widziałam jej zdjęcia na facebooku, jest piękna i przeradza się w pannicę. Jest naprawdę śliczną dziewczyną.Wygląda już jak 13 latka, ale to akurat dodaje jej uroku.
sandra_paczy
Posty: 32
Rejestracja: 30 wrz 2015 16:49

Re: Rodzina zastępcza dla dziecka z rodziny...

Post autor: sandra_paczy »

Petronelo,
Od wielu miesięcy śledzę Twoje wpisy i aż się postanowiłam zarejestrować, żeby odpowiedzieć. Kilka razy zaczynałam pisać i kasowałam, bo mam tak wiele myśli, które trudno mi chyba będzie ująć w zwartą całość, ale spróbuję.

Po pierwsze głęboko wierzę, że od samego początku kierowały Tobą słuszne, altruistyczne pobudki.
Po drugie wiem jak boli, gdy dziecko, z którym weszło się już w jakąś relację odrzuca, olewa i rani. A sądzę, że weszłaś w relację z małą. Więcej, sądzę, że ona weszła w relację z Tobą. A jeszcze więcej: ta relacja była tym silniejsza im silniej mała demonstrowała Ci olewczy stosunek.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego dzieci po placówkach, trafiając do rodzin po jakimś czasie garną i kleją się do obcych, a dla tych najważniejszych mają tylko fochy i awantury? Mechanizm jest bardzo prosty i nas wszystkich z mniejszym lub większym nasileniem dotyczy. Tam gdzie jest relacja emocje hulają bardziej. Łatwiej uśmiechnąć się do skwaszonej Pani w urzędzie, bo potrzebujemy coś załatwić, niż do własnego męża, który znowu nie posprzątał po sobie kuchni.

Dziecko bez prawidłowej więzi - takie po przejściach, po rozłące, po porzuceniu przez opiekuna - ma przecież wszelką wiedzę o tym co jest dobrze przyjmowane przez innych ludzi. Doskonale wie, że na uśmiech otrzyma uśmiech, że rozmiękczy serce przytulaskiem...
Tylko czy ono może tak cały czas? Gdzie i przy kim jest miejsce, żeby pokazać jak naprawdę się czuje? Kto to zrozumie i ukoi? Bo pamiętajmy, że mała sama się nie ukoi. Ona, poprzez zastosowanie różnych strategii przykryje ten ból, zastąpi go innymi odczuciami, ale go nie ukoi. A nie ukojona nigdy nie wejdzie w fazę właściwego rozwoju więzi. Bo więź tworzy się poprzez kojenie, i to kojenie do końca.

Tak naprawdę trudno robić Ci jakikolwiek zarzut. Odebrałaś informację od dziewczynki, rozkodowałaś ją swoim kluczem i odpowiedziałaś adekwatnie do swojego samopoczucia. Nie wiedziałaś, że ona koduje inaczej. Że jak krzyczy: "odwal się" to ma na myśli "bądź przy mnie silniejsza niż ja jestem", jak mówi: "inni są fajniejsi od Ciebie", to oznacza "boję się zaufać jednemu, więc otoczę się wieloma bez zaufania".

Tylko to trwa już chyba ponad rok. Teraz musisz zachować się jak dorosła, odpowiedzialna i rozumiejąca osoba. Moim zdaniem jest kilka możliwości.
Możesz być nadal przy małej jako rodzina zaprzyjaźniona. Dostarczać jej tego, czego placówka nie da. Zabierać na wakacje, pokazywać rzeczy i prawdy, których w innych okolicznościach nie zobaczy i tym sposobem uzupełniać jej życie. Nie widzę nic złego w tym, że wówczas relacja będzie rozchwiana. Czasem nie da się inaczej. Na adopcje szanse są nikłe, a nawet gdyby były, to warto, żeby relacje z Tobą i ewentualną Ado się przenikały i z czasem siła przeniosła się na Ado.

Jeśli nie dasz rady odwiedzać małej, znosić tego, że patrzy w komputer czy telewizor, a nie na Ciebie (na marginesie to świetny moment, żeby usiąść za dzieckiem, patrzeć i po prostu być. To też buduje relację. Można pochwalić, że świetnie mu idzie, można wejść w jego świat, albo tylko pomilczeć razem.) i podjęłaś decyzję, że chcesz się wycofać z tego układu to powiedz o tym młodej psycholog i jakoś ten proces zaplanujcie. Personel powinien być wówczas wyczulony, że w przypadku spadku formy u dziewczynki to może być skorelowane z kryzysem więzi i musi jakoś zadziałać.

Gdybyś była gotowa na RZ dla dziewczynki to też musiałaby być Twoja, niezłomna i przemyślana decyzja. Przecież jeśli Tobie tak trudno ją podjąć, to tym trudniej dziecku. Nie liczyłabym, że ona ją podejmie. dzieci w domach dziecka potrzebują rodzin, co nie oznacza, że ich chcą i potrafią to wyrazić.
Jeśli podjęlibyście z mężem ten trud, to od razy zmodyfikujcie swoje cele oraz pobudki. Jeśli chcesz małej pomóc, to Ty masz wiedzieć co jest dla niej dobre, a nie czekać na wolę z jej strony. Poza tym nie możesz zrezygnować gdy ona Was odrzuci, a odrzuci na pewno i to wielokrotnie. Prawdopodobnie nigdy też nie będzie uśmiechniętą córeczką Twoich znajomych. Będzie krnąbrna, pyskata, kapryśna, olewająca... Jedyne co macie szansę zrobić, to dać jej fundament na przyszłe szczęśliwe życie. Fundament, a nie takie życie...
petronela_kot
Posty: 91
Rejestracja: 22 sty 2014 18:22

Re: Rodzina zastępcza dla dziecka z rodziny...

Post autor: petronela_kot »

Witaj Sandro,

dziękuję za wpis. Jest dla mnie cenny.
Odrzucała nas bardzo, tak bardzo, że uznałam, że tylko "przeczekanie" może coś tu dać, tak mi serce i intuicja podpowiadały. Nie mogłam liczyć na psycholog z placówki, ani też uczęszczać z Małą do kompetentnego psychologa.
Część zachowań z jej strony była świadoma, część płynęła z jej podświadomości.

Umiem stawiać granice, więc i w tej relacji postawiłam.

Mała ma b.silną osobowość, bardzo, uwielbiam ludzi o silnej osobowości, to mnie w niej zachwyca, w ogóle odnalazłam w niej dużą część siebie ( dorosłej? z dzieciństwa?)

Widzę w niej zranione dziecko, czułam i czuję jej "poplątane i bolesne" emocje, ale nie umiałam/nie zdołałam się przebić przez ten mur.

Przyjęłam strategię czekania, czekania na kontakt ze strony Małej, wierząc, że to nie jest koniec tej relacji. Wierząc, że istnieje pomiędzy nami niewidzialna nić ( cienka ale jednak istnieje) i że na siłę nic dobrego nie uczynię. I co ma wisieć nie utonie i jej chęci są niezbędne aby między nami ułożyło się.

Tak, chcę jej nadal pomóc na tyle na ile potrafię, chcę żeby miała takiego kogoś, do kogo będzie mogła w przyszłości zwrócić się o pomoc a ja jej pomogę na miarę swoich możliwości.

Mała ostatnio nawiązała z nami kontakt :-D, co za wspaniała niespodzianka! Wydaje się być przyjaźnie nastawiona i otwarta. Bardzo nas to zaskoczyło i ucieszyło, ale brałam pod uwagę, że w "obliczu" adopcji tudzież odejścia z placówki jej brata ( to lada moment) zacznie o nas znowu myśleć...

Rozczuliło mnie jej pytanie " a czy kotka śpi nadal na szafie?"

Cieszę się i mam nadzieję, że ta relacja już nie przygaśnie do 0, jak to miało miejsce.




Mam na ogrodzie hortensję - tego lata przepięknie zakwitła i rozrosła się. A nabyłam ją w stanie opłakanym,moja babcia ogrodniczka poradziła abym ją wyrzuciła i nie traciła czasu. Kupiłam nową ziemię, posadziłam na dobre stanowisko, podlewałam,nawoziłam w myśl "zobaczymy co będzie" i efekt zaskakujący :) Uwielbiam takie metamorfozy. To samo z moimi kotami :)

Hortensja jest kolejnym dowodem, że to możliwe :)

-- 19 lis 2015 18:49 --

Jej szlafrok nadal wisi w łazience obok mojego, odkąd rok temu zakupiliśmy go dla Małej.
petronela_kot
Posty: 91
Rejestracja: 22 sty 2014 18:22

Re: Rodzina zastępcza dla dziecka z rodziny...

Post autor: petronela_kot »

- Co tam u Ciebie, drobino?
-dobrze, byłam u takiej pani psycholog, pójdę do rodziny.
-o, fajnie, chciałabyś ?
-...............no.


Wiem, że do nas na "stałe" nie chce, do obcych, których jeszcze nie zna, którzy jeszcze nie znaleźli się - CHCE.
Ból który towarzyszy tej sytuacji stał się odpowiedzią dla nas.
Mała do nas nie chce, gdyż ma w sobie zakorzenioną do nas głęboko awersję, nosi w sobie nadal antagonizmy do nas, które zaszczepiła w niej ciocia z poprzedniej RZ, a brat te antagonizmy w Małej podtrzymuje.Siła antagonizmów jest olbrzymia i większa od nas, zdałam sobie sprawę z ograniczeń jakie z tego faktu wynikają. Mała widzi tylko brata, rozumiem ją.
To nie jest jej wina, to jest od niej silniejsze, jest to silniejsze od naszych dobrych i szczerych intencji.
petronela_kot
Posty: 91
Rejestracja: 22 sty 2014 18:22

Re: Rodzina zastępcza dla dziecka z rodziny...

Post autor: petronela_kot »

EPILOG

Mała pannica ma rodziców adopcyjnych, ma brata adopcyjnego, chodzi do nowej szkoły, mieszka w nowej miejscowości.
Bardzo szybko ośrodek znalazł dla niej rodzinę. Wszystko bardzo szybko potoczyło się.
Przez parę minut widzieliśmy się wszyscy - ja, Mała, jej nowi rodzice.

Jestem szczęśliwa, bardzo cieszę się, że znaleźli się ludzie którzy postanowili zaadoptować kolejne "duże" dziecko. Niech los będzie dla tej Rodziny łaskawy, a Wszechświat sprzyja wszystkimi gwiazdami i galaktykami.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Adopcyjne dylematy”