Brunetki i Blondynki przygód kilka

Jesteś świeża mamusią? świeżym tatusiem? Zapytaj doświadczonych rodziców - oni zawsze znajdą dobrą radę.

Moderator: Moderatorzy nasi milusińscy

Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Iskra1 »

Wczoraj Blondynka jęczała kiedy będzie śnieg, a dziś jak na zawołanie śnieg,
Śnieg nam w ogóle zrobił poniedziałek.
Zwykle w poniedziałki dzieci jęczą i bluzgają przeciw światu i obowiązkowi szkolnemu.
A dziś B&B wstały i jak zaczarowane snuły się od okna do okna - bo jest śnieg.
Nie jestem fanem tej pory roku, ale staram się walczyć z wrodzoną indolencją.
Z różnym powiedzmy skutkiem.
Na razie namiętnie oglądam Call the midwife.
I to mi jakoś pomaga- w każdym odcinku rodzi się przynajmniej jedno dziecko.
Walczę też z nieporządkiem w domu- co polega na przenoszeniu rzeczy dzieci z dołu na górę.
Jest to w zasadzie czynność bezużyteczna i nieskuteczna.
Ponieważ te same rzeczy materializują się się pod wieczór z powrotem.
Znalazłam też sposób na to, żeby zmusić moje dzieci do noszenia skarpetek, do mycia zębów rano, do czesania kitek, i nie spóźniania się na pierwszy tramwaj.
Mówcie mi mistrzu.
Dokonałam tego za pomocą dwóch kompletów naklejek o wartości 4 zł łącznie.
Mówcie mi mistrzu po raz drugi.
Goryczy tylko dodaje fakt, że znowu dostałam opieprz, że moje dziecko nie umie wierszyka.
Za to zna wszystkie plagi egipskie.
Poza tym wyciągnęłam wczoraj psu z pyska kość- szybkim chirurgicznym ruchem- mówcie mi mistrzu po raz trzeci.
I ugotowałam obiad z dwóch dań z deserem.
Co prawda deser zrobił ojciec z Blondynką, dwa główne łakomczuchy.
Wysłałam też dwie reklamacje, wystawiłam rzeczy na olx i wszystko to uczyniłam w dniu świętym.
Bo w sobotę leżałam jak ta norka ze ściśniętym żołądkiem.
Ale 24 godziny wystarcza żeby dojść do siebie.
Jak przeżyć tą zimę?
A w tygodniu spotkanie w sprawie komunii.
Na pierwszym przez 45 minut była dyskutowana sprawa różańców i tylko dlatego tak krótko, że siostra jest energiczna.
Postaram się spojrzeć na temat satyrycznie i może przetrwam kolejne spotkanie.
W każdym razie będę pisać co dalej ...
I.
Bobetka
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 14478
Rejestracja: 13 gru 2004 01:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Bobetka »

Mistrzu pisz koniecznie!!!!
A zimę jakoś razem przeżyjemy, aczkolwiek czekam już wiosny =xxx#

Synku, nie mógłbyś być bardziej mój



01.2005



W każdym z nas tkwi talent. Ważne by go dostrzec i w niego uwierzyć


broszka1976
Posty: 125
Rejestracja: 30 lip 2006 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: broszka1976 »

U mnie też śnieg zadziałał lepiej niż budzik- wystarczyło zawołać że niespodzianka czeka za oknem:-).
Co do spotkań komunijnych..na pierwszym o komunii ksiądz powiedział dwa zdania za to 40 minut się rozwodził na temat islamu i uchodźców. Serio. W tym tygodniu chyba persen wezmę przed spotkaniem.
Pozdrawiam Mistrzu, pisz częściej to jakoś przeżyję zimę..
Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Iskra1 »

Bilans października to 20 laurek dla Brunetki z przeprosinami od dzieci z klasy.
Przy niektórych chciało mi się płakać.
B, rzałuje, że cie wyśmiewałem. W rzyciu tego nie zrobię.
B, bardzo cię przepraszam, że stałam z boku i nic nie zrobiłam.
Te laurki podobały mi się najbardziej.
Bilans października to również laurka, którą Brunetka powinna zrobić dla siostry zakonnej, którą obraziła i rzekła, że wypisuje się religii po czym wyszła z klasy.
Bilans października to rozmowy z Blondynką o powołaniu, jak Bóg nas powołuje do różnych rzeczy.
Aczkolwiek Blondynki w życiu konsekrowanym nie widzę, chyba, że powstanie kolejny zakon li i jedynie Blondynkowy.
Bilans października to również negocjacje z Blondynką w sprawie szynszyli na którą się okrutnie napaliła- a ja delikatnie ją wyprowadzam z tego napalenia.
Oraz powroty ze szkoły w deszczu, dodatkowy angielski na którym podobno jest bardzo fajnie.
Wreszcie.
Brunetka, która czyta po niemiecku z niemiecką intonacją i akcentem ( przerażające).
Ale z drugiej strony fajnie jest mieć taki talent.
Bilans października to orzeczenie Brunetki o dysleksji.
O dziwo Brunetka jest jednym z lepiej czytających dzieci w klasie.
I wie kto zabił Poloniusza.
W sumie ta dodatkowa , do niczego nie potrzebna wiedza daje szczęście.
Jak mawia ojciec- się czyta Szekspira się wie.
Brunetka przyleciała roztrzęsiona bo w jakimś konkursie w tv dorośli ludzie nie wiedzieli, kto zabił Poloniusza.
Natomiast ja do tej pory nie wiem na jakiej zasadzie działa odkurzacz i dlaczego jeździ tramwaj- za to widziałam światłowód.
I wiem jakiej pracy nie byłabym w stanie na pewno wykonywać- lutować tych światłowodów.
Za to Blondynka się napaliła i lutowała.
Kot jest coraz starszy i leje po kątach, co smuci mnie i ojca, bo kuwetę ma wysprzątaną na glanc czyli coś się dzieje niefajnego.
Zaczął też zapominać jak mu Blondynka szkodziła i znowu się z nią bawi.
Bilans października jak na razie to duża huśtawka emocjonalna- na razie bez szynszyli.
I.
Renca
Posty: 771
Rejestracja: 11 lut 2012 19:15

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Renca »

Iskra dziękuję, że piszesz ten blog. Przeczytałam go w tydzień, dopadając do kompa w każdej wolnej chwili. Pisz dalej, fajnie się czyta o Twojej Rodzince.
8.10.17 r. córcia
Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Iskra1 »

Renca- dzięki za dobre słowo :-)
A u na s bez zmian- jamnik wyczesany, Brunetka ma terapię psychologiczną.
Choć nie wiem czy jej nie wydrzeć i samej się nie udać.
Jakaś miła kozetka by mi się przydała.
Regularnie B&B wstają w weekendy o nieludzkich porach, żeby w tygodniu bluźnić już od poniedziałku.
Blondynka coś zajarzyła, że Mikołaj to chyba rodzice i stara się przepchnąć konkretne rozwiązania- jak nie szynszyla to telefon, jak nie telefon to chociaż 100 zł.
Brunetka list napisała i czeka na Mikołaja, Elfy i renifery.
Buty rozmiar 39 jej kupuję.
Ale Brunetka to dziecko w pełnym wymiarze.
Za krnąbrność w kościele III stopnia, czyli robienie głupich min do księdza w konfesjonale ma zakaz używania mojego laptopa przez 7 dni.
Czasem mam wrażenie, że dochodzę do granicy w wymyślaniu kar, które mają skłonić moje dzieci do poprawnego społecznie zachowania.
Przy czym robię to z nikłą wiarą, że ma to jakikolwiek pozytywny skutek.
Powinni mówić o tym wcześniej, że rodzicielstwo to nie są jakieś proste sprawy jak matura czy magisterka, albo nauka alfabetu tylko coś bardziej związanego z saperką.
Wiecie, prawdziwy saper myli się tylko raz.
Nie oglądam ostatnio smutnych filmów familijnych- w sensie o życiu rodziny w kontekście psychologicznym.
Skupiam się na przetrwaniu.
Marzę o tym, żeby zapisać się do jakiegoś zasadniczego kościoła protestanckiego, który da mi wszystkie odpowiedzi wypisane na jednej tablicy.
Będzie zabraniał alkoholu, nikotyny, kłamstw i oglądania telewizji, a ja będę siedziała w domu i szyła dzieciom niebieskie bawełniane sukienki.
Ale nic z tego.
Ojciec zabronił mi składać wypowiedzenie i mimo osiągnięć finansowych czyli dwóch udanych transakcji na olx kazał siedzieć cicho i pracować.
Dlatego przychodząc dziś do pracy powiedziałam brzydkie słowo po angielsku pięć razy.
Znowu zapomniałam wsadzić Brunetce do plecaka strój na w-f, oraz podręcznik Ortografiti.
I dostanę dwie uwagi jak nic.
I.
Bobetka
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 14478
Rejestracja: 13 gru 2004 01:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Bobetka »

Iskra1 uwaga to luksus, u syna za takie bezeceństwa są 1 jak nic ;)
I mąż ma rację, nie idź do tego kościoła ;)

Synku, nie mógłbyś być bardziej mój



01.2005



W każdym z nas tkwi talent. Ważne by go dostrzec i w niego uwierzyć


Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Iskra1 »

Zacznę jak Guareschi a potem będzie już tylko smutniej.
W każdej wsi jest taka rodzina. Inna. Innej wiary, innej tradycji, przybyła skądś.
W naszej wsi też była.
Ojciec był wielki, niezgrabny i rudy i nazwisko mieli takie, że nawet nie trzeba było wymyślać przezwiska.
Dzieci też były, długie, niezgrabne i rudoblond.
Do naszej klasy chodziła Maryśka.
Musiała z kimś siedzieć, bo było nas 16 a ławki dwuosobowe, ale zabijcie mnie, nie pamiętam z kim.
Na pewno nikt z nią nie rozmawiał, ani się nie bawił.
Starsza siostra Maryśki zginęła wkręcając żarówkę mokrymi rękami.
Nie wiem kto mi o tym powiedział i to w kontekście, że w tej rodzinie to nic dziwnego.
Maryśka nie potrafiła zrobić przewrotu,złapać piłki dwiema rękami, to nie jest tak, że robiła to nieskładnie. W ogóle nie potrafiła tego zrobić. Tak jakby obie ręce szły nie tam gdzie chciała.
Pisała też dziwnie, takie kulfony i miała wymiętoszony zeszyt.
Któregoś dnia Maryśka nie wytrzymała, nie wiem o co poszło. Pamiętam tylko jak wszyscy staliśmy w kręgu, a ona miała w ręku woreczek od kapci , w tym woreczku słoik i wirowała tym woreczkiem tak, żeby nikt nie podszedł.
Do tej pory pamiętam jej oczy, człowieka zdolnego do wszystkiego, zaszczutego przez grupę.
Oczywiście zrobiła się afera, wezwano rodziców Maryśki, mogła przecież kogoś zabić tym słoikiem.
Potem zaczęło być inaczej.
Dorośli byli nadal głupi, ale my dzieci zmądrzeliśmy od tego dnia kiedy Maryśka próbowała zabić kogoś słoikiem w worku na kapcie.
Zrozumieliśmy, że przekroczyliśmy granicę, za którą ktoś zachowuje się niepoczytalnie.
Naprawdę nie trzeba być dojrzałym czy dorosłym, żeby widzieć zło. Zło którego jest się sprawcą.
Od tego czasu nikt z nas nie zrobił jej krzywdy, nie zaprzyjaźniliśmy się, ale była to pokojowa koegzystencja.
Byłam u Maryśki w domu, pamiętam jej mamę, drobną , zestresowaną kobietę, i to że dostałam od Maryśki spinkę do włosów.
Do tej pory kiedy myślę o Maryśce, dodaję w myślach- Boże przebacz.
Zapomniałam nazwiska innych dzieci z naszej klasy, ale jej pamiętam.
Z perspektywy czasu myślę, że Maryśka była po porażeniu mózgowym, albo miała inne dysfunkcje, które jej uniemożliwiały bycie takim dzieckiem jak inne.
Problem polega na tym, że nikt z nami o tym nie porozmawiał.
Mieliśmy 10, może 9 lat i zetknęliśmy się z kimś innym.
I zaczęliśmy go dręczyć.
Byłam wśród tych dzieci, które stały w kręgu.
Czułam, że to nie Maryśka powinna zostać ukarana. chociaż nie potrafiłabym wtedy wytłumaczyć dlaczego.
Maryśkę widziałam kilka lat temu, sprzedaje w sklepie, miała fajny makijaż.
Dla mnie jedyny plus tej opowieści jest taki, że nigdy więcej nie stanęłam już w kręgu tych, którzy prześladują, a minęło już ponad 30 lat.
I.
Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Iskra1 »

Blondynka nabyła za skrzętnie zbieraną kasę telefon, który dziś zabrała do szkoły.
W związku z czym byłam radośnie bombardowana sms-ami, jestem już w klasie pa pa, jestem na świetlicy pa pa, jestem w bibliotece.
W sumie miło, że jestem tą osobą z którą Blondynka chce rozmawiać.
Aczkolwiek dziś w tramwaju zgorszyłyśmy połowę miejscowej ludności gdyż B&B siadły naprzeciwko siebie i pisały do siebie sms-y.
Już widzę te nagłówki, koniec cywilizacji komunikacji, degeneracja młodego pokolenia.
Niestety nie siedział koło nas żaden socjolog więc artykułu nie będzie.
Zgodnie z zaleceniami psychologa oprócz sobotniego wycisku na basenie zaczęłam z Brunetką biegać.
Brunetka biega jak Kenijczyk- podejrzewam, że spokojnie zrobiłaby 10 km gdyby jej pozwolić, ale wolałam zaczynać od krótszych dystansów.
Biegnie lekko, bez wysiłku, tempo miarowe, tylko na głowie lekko trzęsie się pompon od czapki.
Na koniec mnie przytuliła i powiedziała dziękuję mamusiu.
Co u Brunetki takie częste nie jest ;-)
Blondynka za to narzekała okrutnie, trochę biegła- sprintem, trochę szła a generalnie lamentowała.
No i jeszcze jedną ma zaletę bieganie z Brunetką, jak biega to nie gada :-)
Także zmiany.
Zastanawiam się jeszcze nad karate- marzy mi się takie rozwalanie deseczki nogą z głośnym okrzykiem.
Generalnie rzecz ujmując listopad to taki podły miesiąc, że trzeba coś robić, żeby nie płakać patrząc przez okno.
Mam nową Musierowicz, dużo ziołowych herbat i zamówioną szafę Pax w Ikei.
W zasadzie jest na co czekać.
I.
A do Mikołaja już tylko 25 dni.
Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Iskra1 »

Był Mikołaj.
W sensie Blondynka wie, że to rodzice.
Wiedza ta nie dała jej szczęścia.
Przychodzi do mnie, mówi co chce, a ja jej na to -za drogie.
Blondynka się krzywi, wolałam wierzyć w Mikołaja, wtedy nie ważne było czy coś jest za drogie czy nie.
Dopuszczona do tajemnej wiedzy Blondynka nie może wytrzymać, żeby nie podzielić się nią z Brunetką.
Ale warunkiem szczerej rozmowy było to, że Brunetce nie piśnie ani słowem.
Robi więc miny, przestępuje z nogi na nogę, syczy i każdy bardziej sceptyczny by się już zorientował.
Ale Brunetka, która kocha się w postaci z kreskówki lub w chłopcu z piątej klasy co jest jeszcze bardziej abstrakcyjne, nie widzi nic.
Żywcem nic.
Byłam z Brunetką w poradni na badaniach- myślimy nad zmianą szkoły.
Pewnie czeka nas logistyczne przedsięwzięcie pt dwójka dzieci w różnych szkołach.
Otóż w poradni Brunetka błysnęła, zrobiła wszystkie zadania śpiewająco, wykazywała wielką motywację i zaangażowanie.
A w swojej klasie jest tym tłukiem co zawsze jest na końcu.
Jak się domyślacie samooceny jej to nie poprawia.
A naprawdę nie chcę, żeby moje dziecko zaczęło poprawiać sobie nastrój farmakologicznie w wieku lat nastu.
Brakuje jej akceptacji rówieśników i sensownego pedagoga.
Po ostatniej opinii od naszej wychowawczyni zmełłam w ustach wysublimowane przekleństwo.
Na stronie A4 na temat Brunetki było napisane jedno pozytywne zdanie, że mówi dzień dobry.
I że frekwencja słaba, ale o tym dlaczego słaba ( w sensie czemu co rano się spóźniamy ) to już ani słowa.
O kilkumiesięcznej przemocy w szkole ani słowa.
Za to była bogata wypowiedź jak to w pierwszej klasie Brunetka nie nauczyła się wierszyka gdyż wolała bajkę oglądać.
No za takie występki to nic tylko smażenie się w piekle przez co najmniej 100 lat.
Biedna Brunetka z oczami sarenki i elfa, czuła i wrażliwa, trafia w życiu co rusz na ludzi bez serca i wrażliwości i dogadać się z nimi nie umie.
W sumie i mi jakoś dogadywać się nie chce.
Serce straciłam jakoś do tej szkoły.
Nawet złośliwie na kiermasz szkolny nie upiekłam mojej słynnej szarlotki bez cukru.
Czytam ostatnio same niedobre wesołe książki.
Albo smutne.
Te niby wesołe są niedobre i jest po nich jeszcze bardziej smutno.
I.
Bobetka
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 14478
Rejestracja: 13 gru 2004 01:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Bobetka »

Iskra1 jeśli czujesz, że Brunetka potrzebuje zmiany to nie czekaj. Mój nie chce słyszeć nic o starej szkole. Wszystko mu pasuje, może poza jednym kolega, nad zachowaniem, którego pracujemy wspólnie z kadrą. Pomóż Brunetce być docenianą :caluje

Synku, nie mógłbyś być bardziej mój



01.2005



W każdym z nas tkwi talent. Ważne by go dostrzec i w niego uwierzyć


Awatar użytkownika
KlaraG
Posty: 257
Rejestracja: 06 mar 2007 01:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: KlaraG »

Bezduszny babon z tej nauczycielki. Niestety takich jest więcej, moje rodzeństwo trafiło na podobną panią, co w pierwszej klasie za krzywo wycięte gwiazdki waliła jedynki. Efekt był potem taki,że dzieci nie widziały potrzeby starania się w szkole, stopnie nie robiły na nich wrażenia bo nauczeni byli, że i tak nie maja na nie wpływu, zależą od "widzimisię" nauczycielki.
Zmień szkołę jeżeli masz na oku lepszą, szkoda dzieci.
Szczęście to stan ducha, a nie stan posiadania.
Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Iskra1 »

Nic nie jest takie jednoznaczne- niestety.
Minęły święta a nawet nowy rok.
B&B spędzały ten czas z wielkim pożytkiem dla siebie - snując się w piżamie, grając w Carcassone, dobijając mojego laptopa.
Tak szlachetne czynności jak czytanie książek zostały ominięte.
Choinkę mamy w tym roku dużą i obfitą, ozdobioną pożywieniem czyli pierniczkami i cukierkami.
Na pewnej oczywiście wysokości, żeby Dunia nie zeżarła.
Kot leje wszędzie tak jak lał.
Dzięki Bogu upodobał sobie głownie dywaniki w pokojach dziewczynek , które łatwo jest wyprać.
Ja dalej toczę boje o szynszyle, to znaczy żeby go/jej nie było.
Blondynka co jakiś czas przypuszcza frontalny atak.
Życie.
Babcia poddenerwowana tym, że nie wychowujemy dzieci.
Ale może już z deczka za późno.
Nawet postanowiłam odbyć poważną rozmowę z ojcem na temat tego, żeby jakieś zarysy wychowania ustanowić. Może do zuchów zapisać, mamiąc tym, że chodzi się po lesie z kompasem.
Ty nas nigdzie nie puścisz jęknęła Brunetka- będziesz szła za nami i sprawdzała czy się nie zgubimy.
Brunetka marzy o wolności i niezależności- dniu w którym skończy 18 lat i będziemy mogli jej naskoczyć.
Blondynka czuje, że to niekoniecznie jest fajne.
Już na Mikołaju się przejechała. A co czeka za następną górką nikt nie wie.
Ja czytam, czytam i czytam.
Bardzo przyjemnie spędziłam to wolne czytając książki z serii nomen omen Dolce vita- wydane przez Czarne.
Śpię pod dwoma kołdrami, przytulona do ciepłego ojca a i tak mi zimno.
W roku 2015 udało mi się jedno i tego mam nadzieję nikt mi nie odbierze- ojciec ustawił na piecu wyższą o 2 stopnie temperaturę.
I to jest ta strefa o której mówią- komfort, poprzednia nazywała się doczekać wiosny i nie umrzeć z zimna.
Doceniam też dobry fotel do czytania i właściwą lampkę.
I nie wierzę, że kiedyś chcieliśmy z ojcem wejść na K2.
Po prostu nie wierzę.
I.
Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Iskra1 »

Ha ha, zaśmiała się hrabina po francusku, czyli co u nas.
Zmiany.
Po pierwsze jakby za mało było zwierząt futerkowych Blondynka postanowiła przygarnąć świnkę morską.
Jak tylko Blondynka postanowiła przygarnąć świnkę, Brunetka postanowiła przygarnąć chomika.
Jak tylko Brunetka postanowiła przygarnąć chomika, Blondynkę trafił szlag.
Ona się chomików boi i nawet go na rękę nie weźmie szlochała Blondynka, nawet kwiatek by u niej usechł jakbym go nie podlewała.
Blondynka szlochała nieugięcie do 22, potem nie wiem bo poszłam spać.
Poza tym z okazji wyprzedaży nabyłam Blondynce piękny sweter, rozmiar praktycznie mój bo 160, ale jak mnie Blondynka poinformowała- wyglądasz w nim grubo.
Sweter Blondynkę cieszył do chwili gdy ślepym trafem udało mi się nabyć taki sam dla Brunetki.
Blondynka szlochała do 22.
Potem nie wiem bo poszłam spać.
Wahałam się przez chwilę faktycznie, ale bez przesady, sweter fajny, w dobrej cenie, co z tego, że obydwie mają taki sam.
No więc noszą obydwie patrząc na siebie z ukosa.
Dynamiczny model relacji- jak jednej nie ma, to druga jęczy bo bardzo chce, żeby była.
Jak są dwie to muszę siedzieć pomiędzy, żeby nie doszło do zabójstwa w afekcie.
Wczoraj korzystając z dnia wolnego oglądałyśmy Sherlocka. Nie wiem czy nie za wcześnie, ale stwierdziłam, że przemocy jak na XXI wiek niewiele a ile treści intelektualnej.
Tak więc oglądałyśmy Sherlocka w wersji angielskiej bo tylko taką miałam- na mnie więc spoczywała rola częściowo tłumacza języka, a częściowo tego co się dzieje.
Mamo, a kto to jest Mycroft, i dlaczego mówi, że jest wrogiem Sherlocka.
No i musimy oczywiście wybrać się do Londynu na Baker Street 221B.
Fajnie było.
Siedziałyśmy pod jedną kołdrą z laptopem na kolanach, ojciec donosił nam jedzenie i picie wg życzenia.
A wcześniej oczywiście były sanki i łyżwy.
Mam paskudnego siniaka na pół nogi.
Jak się dorosły przewróci to jakoś go bardziej boli jak stwierdziła empatycznie Blondynka.
W planach mamy ściankę wspinaczkową i jakieś kino. Na co się teraz wybrać podpowiedzcie.
Najlepiej byłoby na Sherlocka he he, ale obawiam się, że wygra epoka lodowcowa 2,albo coś w tym guście.
Także reasumując nie jest źle.
Ojciec twierdzi, że jestem nienormalna bo wolę jak moje dzieci są w domu zamiast szlajać się po zimowiskach.
No chyba jestem.
Wolę jak są w domu.
Kłócą się ze mną okrutnie- wolę wychodzić z założenia, że to już dojrzewanie bo jakby miało być ostrzej to by drzwi z futrynami fruwały.
Brunetka jak trzaśnie drzwiami to wrzeszczy, przepraszam za trzaskanie, ale to było specjalnie- bo to jest bardzo dobrze wychowane dziecko.
I.
Iskra1
Posty: 2028
Rejestracja: 19 paź 2005 00:00

Re: Brunetki i Blondynki przygód kilka

Post autor: Iskra1 »

Chomik zachowuje się typowo po chomiczemu czyli spyla z klatki ile wlezie.
Został odnaleziony po 12 godzinach za łóżkiem.
Miał tam już przywleczony domek i zmagazynowane mnóstwo jedzenia.
Świnka jest fajna- po pierwsze nie ucieka, po drugie mruczy, a po trzecie ma w sobie duży luz.
Blondynka kocha swoją świnkę namiętnie i żąda głaskania Mimi, żeby czuła, że wszyscy ją kochają również. Sprząta też nawet klatkę swoją oraz chomiczą.
Chomikiem też się zajmuję, chociaż twardo jest nazywany chomikiem Brunetki.
W wielkim poście słuchamy głównie kolęd wykonywanych przez Blondynkę na flecie- wreszcie się nauczyła grać i nie odpuści.
Brunetka, która jedyna z całej rodziny ma słuch- cierpi okrutnie.
Dziwne, że kot jeszcze nie spyla- ale może na starość ogłuchł.
Tulipany wypuściły zielone pąki i to jest jakaś nadzieja- że ta zima kiedyś musi minąć.
I.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasi milusińscy”