Adopcja ze wskazaniem - co o niej myślimy
Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy
-
- Posty: 755
- Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38
Adopcja ze wskazaniem - co o niej myślimy
Czytając historię Asikczek stwierdzam, że w zasadzie jedyna różnica między adopcją anonimową a AZW jest taka, że przy tej drugiej RB znają dane RA.
To daje do myślenia...
P.S. Wanielka proszę, odezwij się w wolnej chwili na prive co z tamtą sprawą. Dziękuję.
Pozdrawiam.
Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
Miniek już Miniulowy :love:
Nela8
- yennefer23
- Posty: 5638
- Rejestracja: 23 lut 2010 01:00
Re: Mity o adopcji
Miniula, takie stwierdzenie, to dosc mocne uproszczenie ...Miniula pisze: różnica między adopcją anonimową a AZW jest taka, że przy tej drugiej RB znają dane RA.
historia asikczek dowodzi, wg mnie tyle, ze zdarzaja sie sytuacje i nie mozna ich wykluczyc, ze caly system zawiedzie, zawiedzie na calej linii raniac wiele osob przy tym. ze nie zadziala sad, albo zadziala niepoprawnie, ze nie zadziala OA, choc wg mnie mogl zadzialac poprawnie. a cierpi na tym rodzina, i dziecko
-
- Posty: 755
- Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38
Re: Mity o adopcji
Yennefer23, przy obecnych przepisach jakie są inne różnice? Kiedyś były i faktycznie, AZW była drogą do ominięcia procedur w OA. Ale teraz?
Adoptując przez OA musisz mieć szkolenie i kwalifikacje.
Adoptując przez AZW dokładnie tak samo.
Potem trzeba złożyć komplet dokumentów do sądu. W obu przypadkach są to identyczne dokumenty.
Decyzję o adopcji wydaje w obu przypadkach sąd.
Różnica jest taka, że przy AZW o przyznaniu RA prawa do wychowania dziecka decydują RB, a w drugim przypadku decyduje OA.
Innych różnic aktualnie brak. Jak widać w jednym i drugim wypadku momentem, w którym adopcja staje się pewna jest dzień uprawomocnienia się postanowienia o przysposobieniu.
Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
Miniek już Miniulowy :love:
Nela8
- yennefer23
- Posty: 5638
- Rejestracja: 23 lut 2010 01:00
Re: Mity o adopcji
Miniula uogolniajac, nie odnoszac sie do przypadkow konkretnych, wg mnie roznice sa, w niektorych przypadkach nawet znaczne:Miniula pisze:jakie są inne różnice?
- znaczaca czesc procesu adopcyjnego odbywa sie poza auspicjami OA
- "omija sie" kolejke w OA
- przy AZW to nie dla dziecka szuka sie rodziny, lecz rodzina szuka dziecka
- to, ze zna sie dane osobowe i czesto teleadresowe RB i RA moze (oczywiscie, nie musi) miec swoje skutki w przyszlosci
- w niektorych przypadkach AZW moze dochodzic do naduzyc lub lamania prawa (co, jak mniemam przy "tradycyjnych" procesach tez moze sie zdarzac)
i tu sie zgadzamMiniula pisze:momentem, w którym adopcja staje się pewna jest dzień uprawomocnienia się postanowienia o przysposobieniu.
- wanielka
- Posty: 3827
- Rejestracja: 17 gru 2007 01:00
Re: Mity o adopcji
a jakie to ma znaczenie - osoby starające się o azw mają kwalifikacje OA, a decyzję o zgodzie na adopcję podejmuje sąd. nie ma znaczenia czy dokumenty do sądu złoży się za pośrednictwem OA czy samemu.yennefer23 pisze:znaczaca czesc procesu adopcyjnego odbywa sie poza auspicjami OA
i to jest solą w oku wielu RA czekającym w ośrodku - jeżeli ktoś chce czekać w OA to ok, ale wściekanie się, bo ktoś inny działa i np. adoptuje przez wskazanie czy rodzinę zastępczą jest dziecinadą.yennefer23 pisze:"omija sie" kolejke w OA
przy noworodkach (a z tym najczęściej wiąże się azw) nie ma miejsce na dopasowywanie dziecka do rodziny, OA kierują się własnymi kryteriami doboruyennefer23 pisze:przy AZW to nie dla dziecka szuka sie rodziny, lecz rodzina szuka dziecka
adopcje przez wskazanie i przez rodzinę zastępczą to zdecydowana większość adopcji, pozostałe dzieci trafiają do OA. to się szybko nie zmieni, więc warto się z tym pogodzić
-
- Posty: 755
- Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38
Re: Mity o adopcji
Jak to znaczna? Proces obejmuje:yennefer23 pisze:- znaczaca czesc procesu adopcyjnego odbywa sie poza auspicjami OA
1 sprawdzenie kandydatów
2 szkolenie
3 kwalifikacja
4 wskazanie dziecka
5 złożenie dokumentów do sądu
6 postępowanie sądowe
7 decyzję sądu
Przy adopcji przez OA pierwsze 5 czynności wykonywanych jest pod auspicjami OA, przy AZW 3 pierwsze. Dwie ostatnie czynności przeprowadza sąd w obu przypadkach.
Więc nadal, przy AZW, większość czynności (3 z 5) odbywa się pod auspicjami OA.
Przepraszam, ale od niepamiętnych czasów tłuczone jest, że coś takiego jak "kolejka" nie istnieje, skoro dobiera się rodziców do dziecka.yennefer23 pisze:- "omija sie" kolejke w OA
To zdecydujmy się - jest kolejka czy rodziców dobiera się do dziecka? Bo jedno drugiemu przeczy.
Chodzi o coś innego - ilość adopcji przeprowadzana przez OA. Im więcej, tym lepiej. Ale na to jest bardzo prosty sposób, praktykowany w innych krajach - prowadzenie AZW przez OA.
OA ma swoje statystyki, RB zachowują swoje prawo do wskazania przyszłych rodziców, dziecko nie spędza ani godziny w placówce, RA mają swoje upragnione dziecko, wszyscy zyskują. Nie rozumiem oporu polskich OA przed takim rozwiązaniem.
Wanielka napisała już - w przypadku noworodka i niemowlaka nie ma czegoś takiego. Jak niby ma wyglądać taki dobór do dziecka, które jest niewiadomą? Stosuje się jedynie kryterium wieku, które jest dyskusyjne.yennefer23 pisze:- przy AZW to nie dla dziecka szuka sie rodziny, lecz rodzina szuka dziecka
Tak samo może, ale nie musi mieć skutki negatywne brak takiej wiedzy. Była na NB historia dziewczynki, której rodzice adopcyjni szukali kontaktu z RB ponieważ potrzebny był szpik. Nie udało się ich znaleźć, finał tragiczny. I jasne, mogłoby się okazać, że RB nie chce lub nie może oddać szpiku. Ale byłoby to zwiększenie szans dziecka.yennefer23 pisze:- to, ze zna sie dane osobowe i czesto teleadresowe RB i RA moze (oczywiscie, nie musi) miec swoje skutki w przyszlosci
Jak sama napisałaś - nadużycia mogą też zdarzać się przy adopcji przez OA. To jest czynnik ludzki, a ten czynnik jest obecny w każdej adopcji.yennefer23 pisze:- w niektorych przypadkach AZW moze dochodzic do naduzyc lub lamania prawa (co, jak mniemam przy "tradycyjnych" procesach tez moze sie zdarzac)
Tak jak jest możliwość zapłacenia RB, tak jest możliwość zapłacenia pracownikom OA czy uzyskaniu "pierwszeństwa w kolejce" po znajomości.
W dalszym ciągu nie widzę w czym adopcja przez OA jest lepsza od AZW, zwłaszcza dla dziecka.
Rozumiem tylko niechęć RA do kontaktu z RB i strach przed kontaktami z ich strony.
Ludzie są różni i ograniczone zaufanie obowiązuje. Aczkolwiek całkiem niedawno spotkałam się z RB, którzy znaleźli swojego syna adoptowanego przez OA - zostały im odebrane prawa rodzicielskie, dziecko trafiło do adopcji w wieku ok. 1,5 roku. I oni to dziecko jakimś cudem po 8 chyba latach znaleźli, zapukali do domu RA i zażądali oddania ich syna. Mogę sobie tylko wyobrażać ten szok
W dobie internetu takie sytuacje będą coraz częstsze.
Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
Miniek już Miniulowy :love:
Nela8
- yennefer23
- Posty: 5638
- Rejestracja: 23 lut 2010 01:00
Re: Mity o adopcji
Miniula pisze: W dalszym ciągu nie widzę w czym adopcja przez OA jest lepsza od AZW, zwłaszcza dla dziecka.
"lepsza"? "znaczenie"? moja wypowiedz nie byla wartosciujaca, dotyczyla roznic jakie ja widze pomiedzy jedna a druga droga adopcyjna, a nie tego co uwazam za lepsze czy gorsze rozwiazanie i dlaczegowanielka pisze:a jakie to ma znaczenie
jezeli bedzie zainteresowanie, to mozemy np. zalozyc watek do dyskusji na temat roznych opcji dla adopcji i tam wykladac swoje argumenty oraz kontynuowac rozmowe ale juz wartosciujac
-
- Posty: 755
- Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38
Re: Mity o adopcji
Ponieważ mit jest taki:
AZW to "ominięcie OA", "droga na skróty", na pewno trąci handlem dziećmi, ludzie adoptujący przez AZW nie przeszliby procedur w OA, "mają coś na sumieniu", są nieuczciwi, itd.
Poza tym AZW to ryzyko, bo RB mogą w każdej chwili się rozmyślić.
Z drugiej strony adopcja przez OA jest "bezpieczna", pracownicy OA "są fachowcami" i wybierając rodzinę dla dziecka (zawsze w ten sposób) wiedzą co robią, więc wystarczy im zaufać, grzecznie poczekać na swoją kolejkę i wszystko będzie super.
Z takimi opiniami spotkałam się zarówno tutaj, na bocianie, jak i w swoim OA.
Nie sądzę aby konieczny był nowy temat, wystarczy, że osoby czytające uzmysłowią sobie to, o czym napisała Wanielka, o czym napisałam ja.
Obecnie jedyną różnicą pomiędzy AZW a adopcją przez OA jest moment "dobierania" rodziców i dzieci oraz składania dokumentów do sądu. Cała reszta przebiega identycznie w obu wariantach.
Warto sobie też uzmysłowić, że w obu przypadkach momentem, kiedy adopcja jest pewna jest moment uprawomocnienia się orzeczenia o przysposobieniu. RB mają w obu wariantach prawo zmiany decyzji/ubiegania się o przywrócenie władzy rodzicielskiej do tego czasu.
I masz rację, że nie można wartościować, bo wybór drogi adopcyjnej powinien być indywidualną sprawą każdego człowieka. Dla jednych najlepszą opcją jest OA, dla innych AZW.
Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
Miniek już Miniulowy :love:
Nela8
- yennefer23
- Posty: 5638
- Rejestracja: 23 lut 2010 01:00
Re: Mity o adopcji
nie chcialabym jednak wchodzic w polemike, ktore rozwiazanie jest lepsze czy gorsze. oczywiscie mam swoje przekonania, ale nie jest to miejsce do tego by o takowych rozmawiac. i co sama napisalas - kazdy robi jak uwaza za stosowne, byle w granicach prawa i w granicach godnosci i wolnosci drugiego czlowieka.
faktem jest ze od kilku lat, przy AZW musi sie miec kwalifikacje. wiec nie moze byc mowy o "omijaniu" OA. lecz ja, w swoim wczesniejszym poscie jasno napisalam ze "omija sie" kolejkę w OA, a to jest roznica wiec de facto jest czesto (choc nie zawsze rzecz jasna) krotsza drogaMinula pisze: AZW to "ominięcie OA", "droga na skróty", na pewno trąci handlem dziećmi
co do handlu dziecmi - tu mozemy pozostawac jedynie w sferze przypuszczeń i niejasnych informacji, nikt przeciez nie moze zebrac oficjalnych danych na ten temat. mitem jest wg mnie, ze na pewno dochodzi do handlu dziecmi. ale tez - sytuacje gdzie, jednak do gratyfikacji RB dochodzi, sie zdarzaja. tak, i mam swiadomosc, ze w OA rowniez gratyfikacje sa praktykowane ale naduzycia sa i beda niestety w wielu sferach naszego zycia.
szczerze mowiac nie spotkalam sie z taka opinia, czy mozesz podac przyklad takiego mitu?Minula pisze: ludzie adoptujący przez AZW nie przeszliby procedur w OA
rowniez nie slyszalam takich opinii w kontekscie do AZW. mysle jednak ze opinie krzywdzace i generalizujace wyrazane sa takze o innych grupach osob -np. in vitro jest dla bogatych, niemoralnych i leniwychMinula pisze:"mają coś na sumieniu", są nieuczciwi
czy mozesz rozwinac temat? bo w takim razie albo i ja posluguje sie tym mitem rowniez albo nie rozumiem do czego zmierzasz? czy chodzi o to, ze moga sie rozmyslic do momentu zrzeczenia sie praw, tak? a jezeli tak, to przeciez moga ...Minula pisze:Poza tym AZW to ryzyko, bo RB mogą w każdej chwili się rozmyślić.
mysle ze tu nie powinno sie generalizowac, bo prawda jest taka , ze sa rozne OA. tych pracownikow OA ktorych poznalam, uznaje za fachowcow, jednak przeciez zna bocian wiele przypadkow razacych niekompetencji w OA. uzywanie pojec jak "zawsze" / "nigdy" / "wszyscy" / "nikt" jest generalizujace a przez to rzadko bywa prawdziwe lub nieprawdziwe w kazym przypadkuMinula pisze: Z drugiej strony adopcja przez OA jest "bezpieczna", pracownicy OA "są fachowcami" i wybierając rodzinę dla dziecka (zawsze w ten sposób) wiedzą co robią, więc wystarczy im zaufać, grzecznie poczekać na swoją kolejkę i wszystko będzie super.
no i oczywiscie jawnosc takiej adopcji w przeciwieństwie do adopcji tradycyjnie prowadzonej, ktorej odpowiedni przebieg powinien gwarantowac tajnosc. dla Ciebie jest to roznica "jedyna". da mnie, zas nieMinula pisze:Obecnie jedyną różnicą pomiędzy AZW a adopcją przez OA jest moment "dobierania" rodziców i dzieci oraz składania dokumentów do sądu. Cała reszta przebiega identycznie w obu wariantach.
dodatkowo, obecnie w sejmie jest przygotowany projekt nowelizacji ustawy, ktory wnosi ze AZW dozwolona bedzie tylko dla spokrewnionych (co oczywiscie nie wyklucza naduzyc - np, podanie ojca ado jako ojca biol. - co i teraz jest stosowane). wiecej np. tutaj
niestety, to mitMinula pisze:Warto sobie też uzmysłowić, że w obu przypadkach momentem, kiedy adopcja jest pewna jest moment uprawomocnienia się orzeczenia o przysposobieniu.
natomiast, nie jest mitem, to o czym wspomniala wanielka, ze w PL 2/3 adopcji odbywa sie poza droga tradycyjna.
nie jest tez mitem w kraju istnieje podziemie adopcyjne - zorganizowane grupy ludzi, ktorzy dla dzialajac dla zysku, igraja cudzym zyciem
-
- Posty: 755
- Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38
Re: Mity o adopcji
Jak już pisałam, od kiedy czytam bociana (2003 rok) cały czas jest powtarzane, że nie istnieje coś takiego jak "kolejka" w OA, ponieważ rodzice dobierani są do dzieci. Było to wielokrotnie tłumaczone przy okazji pretensji różnych osób, że od nich z kursu wszyscy już są rodzicami, a oni nadal czekają i jak to może być.yennefer23 pisze:faktem jest ze od kilku lat, przy AZW musi sie miec kwalifikacje. wiec nie moze byc mowy o "omijaniu" OA. lecz ja, w swoim wczesniejszym poscie jasno napisalam ze "omija sie" kolejkę w OA, a to jest roznica wiec de facto jest czesto (choc nie zawsze rzecz jasna) krotsza drogaMinula pisze: AZW to "ominięcie OA", "droga na skróty", na pewno trąci handlem dziećmi
Dodatkowo, poza AZW ludzie decydują się "przyspieszyć" procedury szukając dzieci w DD lub innych placówkach. Czasami zdarzają się dzieci "zagubione w systemie", które teoretycznie powinny być zgłoszone, a nie są i pocztą pantoflową "wieści idą". Moi znajomi tak znaleźli swoje dzieci, konkretnie tu na bocianie w dziale "Dzieci szukają rodziców"
Gratyfikacja dla RB to sprawa strasznie śliska.yennefer23 pisze: co do handlu dziecmi - tu mozemy pozostawac jedynie w sferze przypuszczeń i niejasnych informacji, nikt przeciez nie moze zebrac oficjalnych danych na ten temat. mitem jest wg mnie, ze na pewno dochodzi do handlu dziecmi. ale tez - sytuacje gdzie, jednak do gratyfikacji RB dochodzi, sie zdarzaja. tak, i mam swiadomosc, ze w OA rowniez gratyfikacje sa praktykowane ale naduzycia sa i beda niestety w wielu sferach naszego zycia.
Dla niektórych gratyfikacją jest już np. kupienie jedzenia kobiecie lub jej dzieciom, dla innych dopiero konkretne kwoty.
Są kraje, w których jest to normalne (USA), u nas nieakceptowane.
Niestety, czynnik ludzi powoduje to, że zawsze i wszędzie można zetknąć się z nieprawidłowościami.
Spotkałam się z taką opinią zanim jeszcze przeszłam AZW.yennefer23 pisze:szczerze mowiac nie spotkalam sie z taka opinia, czy mozesz podac przyklad takiego mitu?Minula pisze: ludzie adoptujący przez AZW nie przeszliby procedur w OA
Chodzi o to, że pojawiały się twierdzenia że na AZW decydują się osoby, które nie sprostałyby wymaganiom OA, czyli np. wiek, sytuacja osobista, zdrowie fizyczne i psychiczne, itp.
AZW miała być sposobem na ominięcie "sita" w OA, miały się na nią decydować osoby z zaburzeniami, które nie przeszłyby testów psychologicznych, pedagogicznych, karane, itp.
Ludzie najczęściej jednak nie zdają sobie sprawy z tego jak w rzeczywistości wygląda AZW, że AZW także trzeba przejść procedurę szkolenia, kwalifikacji, itp. Nawet przed nowelizacją przepisów sąd kierował na badania psychologiczne do RODK lub OAO, a dokumenty i zaświadczenia zawsze były takie same w obu wariantach, czyli zaświadczenia o zarobkach, niekaralności, zaświadczenia lekarskie, itp.
Dokładnie, w 100% zgadzam się z tym.yennefer23 pisze:rowniez nie slyszalam takich opinii w kontekscie do AZW. mysle jednak ze opinie krzywdzace i generalizujace wyrazane sa takze o innych grupach osob -np. in vitro jest dla bogatych, niemoralnych i leniwychMinula pisze:"mają coś na sumieniu", są nieuczciwi
yennefer23 pisze:czy mozesz rozwinac temat? bo w takim razie albo i ja posluguje sie tym mitem rowniez albo nie rozumiem do czego zmierzasz? czy chodzi o to, ze moga sie rozmyslic do momentu zrzeczenia sie praw, tak? a jezeli tak, to przeciez moga ...Minula pisze:Poza tym AZW to ryzyko, bo RB mogą w każdej chwili się rozmyślić.
Standardowe myślenie jest takie:
MB ma 6 tygodni od urodzenia dziecka na przemyślenie decyzji.
Przy adopcji anonimowej podpisuje zrzeczenie blankietowe, po 6 tygodniach jeśli nie zmieni zdania dziecko idzie do adopcji i jest super.
Lub też RB pozbawiani są władzy rodzicielskiej, dziecko idzie do adopcji i jest super.
Przy AZW po 6 tygodniach, jeśli MB nie zmieni zdania, przyszli RA mogą składać wniosek o przysposobienie, jest adopcja i jest super.
Czyli teoretycznie bezpieczniejsza jest adopcja anonimowa, bo rodzice dostają uwolnione prawnie dziecko i wszystko idzie gładko, natomiast przy AZW jest ryzyko, że RB się rozmyślą i zabiorą dziecko.
Problem w tym, że zarówno w jednej jak i w drugiej opcji MB/RB mają nadal możliwość zmiany zdania. Dopiero uprawomocnienie się orzeczenia o przysposobieniu zamyka sprawę.
Czyli, w rzeczywistości, niezależnie od wariantu, RB może przez cały czas trwania procedur zmienić zdanie, zabrać dziecko (przy AZW bo nie są pozbawieni praw) lub wnosić o przywrócenie praw (przy adopcji anonimowej).
Wniosek musi być rozpatrzony, nawet jeśli dziecko jest już w pieczy u RA.
Czyli największa zmora rodziców adopcyjnych, pt. przywiązaliśmy się do dziecka i jest nam zabierane, może zdarzyć się w obu przypadkach.
Znowu - czynnik ludzki. Nie widzę powodu żeby zaufać obcym ludziom w OA bardziej, niż kobiecie, która chce zabezpieczyć swoje dziecko.yennefer23 pisze:mysle ze tu nie powinno sie generalizowac, bo prawda jest taka , ze sa rozne OA. tych pracownikow OA ktorych poznalam, uznaje za fachowcow, jednak przeciez zna bocian wiele przypadkow razacych niekompetencji w OA. uzywanie pojec jak "zawsze" / "nigdy" / "wszyscy" / "nikt" jest generalizujace a przez to rzadko bywa prawdziwe lub nieprawdziwe w kazym przypadkuMinula pisze: Z drugiej strony adopcja przez OA jest "bezpieczna", pracownicy OA "są fachowcami" i wybierając rodzinę dla dziecka (zawsze w ten sposób) wiedzą co robią, więc wystarczy im zaufać, grzecznie poczekać na swoją kolejkę i wszystko będzie super.
Niestety, moje doświadczenia z OA są raczej negatywne. Panie bardzo miłe, ale zero fachowości, kurs niczego nie dał, nie wyniosłam żadnych informacji. Jakby panie odbębniały swoją pracę. Nie wszędzie tak jest. Ale tak nigdzie nie powinno być, bo tu chodzi o życie kilku osób - dzieci i dorosłych.
Jest jak jest.
Szłam do OA z pełnym zaufaniem do personelu. Nie miałam w planach AZW.
Moja AZW jest w równej mierze dziełem przypadku jak zawodu na OA.
Jak napisałam - w dobie internetu coraz częściej RA będą odzierani z tajności adopcji. Nie mówiąc już o tym, że nader często dane RB widnieją na dokumentach, które otrzymują RA.yennefer23 pisze:no i oczywiscie jawnosc takiej adopcji w przeciwieństwie do adopcji tradycyjnie prowadzonej, ktorej odpowiedni przebieg powinien gwarantowac tajnosc. dla Ciebie jest to roznica "jedyna". da mnie, zas nieMinula pisze:Obecnie jedyną różnicą pomiędzy AZW a adopcją przez OA jest moment "dobierania" rodziców i dzieci oraz składania dokumentów do sądu. Cała reszta przebiega identycznie w obu wariantach.
I jasne, kontakty z RB lub choćby ich możliwość jest dużym obciążeniem. Też kiedyś sobie tego nie wyobrażałam. Ale każdy medal ma dwie strony.
Mogę powiedzieć, z własnego doświadczenia, że panicznie bałam się, że MB mojego dziecka będzie chciała je odzyskać, że będzie ingerować w moje/nasze życie.
Tymczasem to ona zerwała kontakt. I z tego, co wiem, tak właśnie zachowuje się większość RB po AZW. Jeśli jest kontakt, jest sporadyczny przez pierwszy rok czy dwa. Jakby ci ludzie chcieli się upewnić, czy dobrze wybrali, czy decyzja była właściwa.
A potem jest cisza.
Uważam to za wybitnie szkodliwe i niezgodne z konstytucją, gdyż godzi w prawa rodziców do decydowania o losie dzieci.yennefer23 pisze:dodatkowo, obecnie w sejmie jest przygotowany projekt nowelizacji ustawy, ktory wnosi ze AZW dozwolona bedzie tylko dla spokrewnionych (co oczywiscie nie wyklucza naduzyc - np, podanie ojca ado jako ojca biol. - co i teraz jest stosowane). wiecej np. tutaj
Co ma zrobić kobieta, która nie może wychować dziecka, nie ma żadnej rodziny, a nie chce adopcji anonimowej?
Poza tym o wiele lepszym pomysłem byłoby włączenie OA w procedury AZW, czyli żeby OA umożliwiały RB wskazanie konkretnej rodziny.
Nie rozumiem dlaczego OA tak się przed tym bronią, bo w innych krajach jest to z powodzeniem praktykowane, np. w Niemczech.
Tutaj uważałabym z pojęciem "droga tradycyjna".yennefer23 pisze:niestety, to mitMinula pisze:Warto sobie też uzmysłowić, że w obu przypadkach momentem, kiedy adopcja jest pewna jest moment uprawomocnienia się orzeczenia o przysposobieniu.
natomiast, nie jest mitem, to o czym wspomniala wanielka, ze w PL 2/3 adopcji odbywa sie poza droga tradycyjna.
nie jest tez mitem w kraju istnieje podziemie adopcyjne - zorganizowane grupy ludzi, ktorzy dla dzialajac dla zysku, igraja cudzym zyciem
Tak się składa, że formą pierwotną (a zatem tradycyjną) była AZW. Adopcja anonimowa jest wymysłem późniejszym.
A jeśli chodzi o ilość, trzeba pamiętać, że w ogólną liczbę adopcji wlicza się adopcje w rodzinie lub adopcje dziecka współmałżonka. One są liczone jako AZW i dlatego wychodzi taka dysproporcja.
Tutaj mam takie przemyślenia, że jest to celowe wprowadzanie ludzi w błąd.
Nie wiem dlaczego, nie rozumiem oporu OA przed procedurami AZW. Ale widzę jakieś dziwne lobbowanie OA za wprowadzeniem ograniczeń AZW. Nie widzę żadnej logicznej przyczyny dla takiego zachowania. Bo w rzeczywistości, jeśli weźmie się pod uwagę dobro dziecka (co powinno być priorytetem), AZW jest najlepszym rozwiązaniem. A jeśli OA miałaby pieczę od początku do końca nad procesem i mogła wrzucać to w swoje statystyki, wszyscy byliby zadowoleni.
Chyba, że coś mi umyka... tylko co?
Natomiast co do podziemia adopcyjnego, jest to rzecz obrzydliwa. Najbardziej mnie zastanawiała zawsze postawa kobiet, które wystawiały na licytację (dosłownie!) swoje dzieci.
Cóż, stara prawda, że nie zawsze zdrowy i dobrze działający narząd rodny sprawia, że kobieta staje się Matką. Czasami jest to tylko rodzicielką.
Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
Miniek już Miniulowy :love:
Nela8
-
- Posty: 4144
- Rejestracja: 21 sie 2009 00:00
Re: Mity o adopcji
to zależy jak kto pojmuje dobro dziecka Uważam, że dla dziecka adopcyjnego i tak ogromnym bagażem jest sam fakt wychowywania się w RA (choćby nie wiem jak wspaniałej RA) a patrzenie na kobietę, która je urodziła, ktora niby jest ale gdzieś z boku musi być traumą. Bo AZW=jawność=możliwość kontaktu MB i nawet jeśli ona dziś się nie odzywa to nigdy nie wiadomo w którym momencie to może nastąpić. A załóżmy hipotetyczną sytuację MB pojawia się powiedzmy gdy dziecko ma 10lat. Ułożyła sobie życie, urodziła i wychowuje dziecko. Adoptuś patrzy na tą szczęśliwą rodzinę i pojawia się myśl/pytanie "w czym jestem gorszy od siostry/brata, że mnie nie chciała?". Nie wiem czy kilku-kilkunastolatek poradzi sobie z taka sytuacją. Przy tradycyjnej adopcji to my RA decydujemy kiedy i co powiedzieć dziecku na temat RB.Miniula pisze:Bo w rzeczywistości, jeśli weźmie się pod uwagę dobro dziecka (co powinno być priorytetem), AZW jest najlepszym rozwiązaniem.
Jeszcze dwie rzeczy mi się nasuwają.
Przy adopcji przez OA dostajemy wsparcie psychologiczno-pedagogiczne także po adopcji. Trudno zwrócić się do OA,jeśli adoptowało się piszą nim.
W OA jak już tu było poruszane dobiera się rodziców do dziecka. Są brane pod uwagę rozmaite kryteria. A jakim kryterium kieruje się MB? Często głównie finansowym
09.2013 serduszkowa córeczka
01.2017 zaczynamy po raz drugi
-
- Posty: 755
- Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38
Re: Mity o adopcji
Po pierwsze przy AZW MB nie funkcjonuje w życiu dziecka.
Jeśli pojawi się nieproszona i będzie chciała się "ujawnić" najpierw zostanie jej wyjaśnione że zrobi krzywdę a jeśli będzie naciskać zostanie wyproszona jak każdy obcy człowiek.
Nie ma czegoś takiego że dziecko sobie z boku obserwuje szczęśliwą rodzinkę MB. Nie wiem skąd taka wizja w ogóle.
Przy AZW tak samo rodzice decydują co i kiedy powiedzieć o pochodzeniu dziecka. My ustaliliśmy z MB, że jak dziecko skończy 18 lat, tak samo jak przy anonimowej adopcji, dostanie do ręki dane RB. A wcześniej będzie dostawało takie informacje, jakie będą dla niego do zaakceptowania.
A jak tym torem idziemy to przy adopcji anonimowej może być dokładnie to samo kiedy dziecko w wieku 18 lat odnajdzie swoją rodzinę biologiczną. Bo po ukończeniu 18go roku życia dziecko ma prawo iść do USC i uzyskać dane RB, RA nie mają tu nic do gadania.
Poza tym, w kwestii kontaktu RB z RA powiem tylko tyle, że całkiem niedawno była taka sytuacja, że RB odnalazła swojego syna, który 8 lat wcześniej trafił do adopcji. Dawali ogłoszenia w internecie, zrobili z siebie ofiary systemu, że niby doszło do nielegalnej adopcji i ludzie się "ulitowali". Pocztą pantoflową RB dostali namiary RA.
Rozmawiałam z tymi RB, konkretnie z kobietą, usiłowałam tłumaczyć, że ten chłopiec ma nową rodzinę, ich nie pamięta, bo miał 1,5 roku jak szedł do adopcji, że zrobią mu krzywdę, itp.
Uparli się i dopięli swego. Znaleźli RA i zrobili im nalot w domu. Fantastycznie, prawda?
Także dzieci serfujące po internecie są w stanie całkiem sprawnie, dysponując kilkoma poszlakami, odnaleźć swoich RB w dość krótkim czasie. RA mogą być całkowicie nieświadomi tego. I co wtedy?
Sądzę, że o ile faktycznie, adopcja anonimowa stwarza większe poczucie bezpieczeństwa, o tyle poczucie to wraz z postępem techniki, komputeryzacji i przepływu danych w internecie staje się coraz bardziej iluzoryczne.
I RA adoptujący przez OA powinni zacząć zdawać sobie z tego sprawę, że za kilka lat ich dorastające dziecko, bez ich wiedzy i zgody, dotrze do RB. Albo RB dotrze do ich dziecka.
Jeśli chodzi o wsparcie psychologów to zależy od OA bo jest wiele takich w których jest to czysta teoria i po adopcji czasem trudnej RA zostają sami, o czym wiele razy była mowa na Bocianie.
Jeśli chodzi o nasz OA, ten, w którym robiłam kurs, skoro nie dostałam żadnego wsparcia ani przydatnych informacji w czasie kursu, to tym bardziej po adopcji nie miałabym na co liczyć. Dla tego OA ważne są coroczne spotkania z uśmiechniętymi rodzinami żeby pokazać jak jest pięknie. Problemy nie istnieją
A z pomocy psychologa czy pedagoga mogę skorzystać też poza OA. Są w każdym mieście poradnie psychologiczno-pedagogiczne, gdzie można uzyskać bezpłatną pomoc psychologa i pedagoga.
Jeśli chodzi o dobór rodziców do dziecka to możesz wyjaśnić jak dobrać rodziców do 6-tygodniowego malucha? Czym się kieruje OA? Bo raczej nie wyglądem czy charakterem dziecka.
Ludzie adoptujący przez AZW spełniają WSZYSTKIE kryteria OA. MB w wyborze kieruje się np. tym jak się dogaduje z ludźmi, jakie wrażenie na niej zrobili. Skoro mają kwalifikacje z OA znaczy, że zostali sprawdzeni od stony formalnej i można kierować się intuicją, odczuciami, itp.
Aspekt finansowy nie przeczę że się pojawia ale tak samo są nieprawidłowości w OA. Natomiast żadna ze znanych mi rodzin, które przeprowadziły AZW nie zapłaciła MB. A takie rodziny są także na Bocianie
U nas MB kierowała się tym że się polubiłyśmy i dobrze się rozumiałyśmy. Wiedziała że nie mamy nadmiaru pieniędzy. I jakoś do adopcji doszło. Mam wspaniałe dziecko które staje się coraz bardziej do mnie podobne Co ciekawe jest szalenie podobne do mojego partnera i jego dzieci.
Przez OA na 200% nie trafiłby do nas.
A w kwestii bagażu...
Sądzę, że dla mojego dziecka może być ważne, że byłam z Nim od samego początku. Że jego MB zamiast podpisać papierek o adopcji blankietowej wykonała wysiłek znalezienia mu rodziców osobiście, że zanim zdecydowała się oddać do adopcji, najpierw nas poznała, upewniła się, że jesteśmy właściwymi osobami do tego, spędziła z nami trochę czasu, zobaczyła jak żyjemy, kim jesteśmy. Że przez cały czas była z nami w kontakcie, że w jakiś sposób czuwała nad nim. Że zależało jej żeby nie przebywało w placówce, ale żeby miało mamę i tatę od samego początku, żeby ani pół dnia nie było pozbawione opieki rodziców.
Myślę, że dla mojego dziecka będą miały wartość te informacje. Bo one oznaczają, że było cenne, wartościowe, ważne w dla wszystkich, także dla MB.
Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
Miniek już Miniulowy :love:
Nela8
-
- Posty: 91
- Rejestracja: 22 sty 2014 18:22
Re: Mity o adopcji
odważna jesteś w kwestii polubienia się z MB. Na ile znajomość MB uspokoiła Twoje lęki ( o ile je miałaś) w zakresie charakteru/zdrowia/psychiki dziecka ?
-
- Posty: 755
- Rejestracja: 16 kwie 2012 19:38
Re: Mity o adopcji
Nie tyle odważna, co tak po prostu wyszło. Poznałam dziewczynę w momencie, kiedy jeszcze nie myślałam o adopcji jej dziecka.petronela_kot pisze:Miniula,
odważna jesteś w kwestii polubienia się z MB. Na ile znajomość MB uspokoiła Twoje lęki ( o ile je miałaś) w zakresie charakteru/zdrowia/psychiki dziecka ?
Uczucia miałam ambiwalentne, ponieważ początkowo czułam więź z Nią na równi jak z Dzieckiem. Często nie wiedziałam co robić i jak się zachować, bo z jednej strony bardzo chciałam czuć się mamą, a z drugiej czułam jakbym Ją zdradzała jakoś. Trudne to było.
Plusem absolutnym jest to, że dzięki temu mam bardzo dużą wiedzę o przebiegu ciąży, porodu i ewentualnych kwestiach obciążeń dziedzicznych.
Wiem, że w ciąży nie było żadnego alkoholu, papierosów czy narkotyków, wiem.
Z MB bardzo dużo mnie łączy, co już było niesamowite. Jesteśmy też do siebie w jakiś sposób fizycznie podobne (kształt twarzy, kształt i kolor oczu). Mamy podobne poglądy w wielu kwestiach, lubimy te same filmy, nawet mamy podobny styl ubierania się
To chyba te wszystkie rzeczy sprawiają, że jest mi łatwiej, czuję się jakby niemal adoptowała dziecko ze mną spokrewnione. Dziecko nie było jakąś "niewiadomą", której musiałam się uczyć. Nasza więź była naturalna, niemal biologiczna. I pierwszy rok Jego życia, pomimo, że trudny, bo upłynął na procesie adopcyjnym i związanych z nim emocjach, rozdarciu, itp., w kontekście kontaktu z dzieckiem wspominam jako bajkę Dziecko było naprawdę idealne.
Piękne, zdrowe, spokojne i nikt nigdy nie pomyślałby patrząc na nas, że nie jest moim biologicznym dzieckiem, bo Jego więź ze mną widać było gołym okiem.
Moje Dziecko jest ze mną od pierwszych chwil swojego życia. Byłam pierwszą osobą, która Je zobaczyła po porodzie (poza lekarzem i położnymi). Zna mój zapach i głos od samego początku.
Myślę, że jest Mu dzięki temu łatwiej.
I jest jeszcze jeden aspekt mojej relacji z MB.
Dokładnie wiem, co powiem Dziecku kiedy zapyta.
Bo wiem jak przebiegał proces decyzyjny MB w zakresie adopcji. Przechodziłyśmy przez to razem najpierw wisząc na telefonach i komunikatorach internetowych, a potem siedząc w jednym pokoju, na jednym łóżku. Były takie dni, że rozmawiałyśmy po kilkanaście godzin na dobę. O wszystkim. O naszym życiu, o naszych lękach, o przyszłości Dziecka.
Myślę, że obie nas to bardzo zmieniło, ale dużo nam dało.
I kiedy Ona zamilkła, przestała odpowiadać na maile, poczułam z jednej strony ulgę - bo to znaczy, że jest już spokojna, ma swoje życie, a my mamy swoje, ale i żal. Jakbym straciła kogoś bliskiego.
Ja wiem, że to strasznie trudne. I niewiele adopcji tak przebiega.
Ale uważam, że Ona zasłużyła właśnie na taką bliskość z naszej strony. Dzięki temu decyzja była świadoma, przemyślana. Bez presji, bez poczucia, że nie ma innego wyjścia. Bo miała. Daliśmy jej możliwość innego rozwiązania. Ale wybrała to, co wybrała.
Dlatego m.in. jestem spokojna, że nie urządzi sceny pt. to ja teraz się pojawiam i będę bawiła się w mamę.
Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
Miniek już Miniulowy :love:
Nela8
-
- Posty: 4144
- Rejestracja: 21 sie 2009 00:00
Re: Mity o adopcji
wszak o mitach ta dyskusjaMiniula pisze:Go30 piszesz o kolejnych mitach adopcyjnych.
dlatego zaznaczyłam, że to hipotetyczna sytuacja. I życzę każdemu RA aby nigdy się nie zdarzyła. Jednak musimy pamiętać,że AZW jest jawna i MB ma nasze dane i dane dziecka i nigdy nie wiemy kiedy i w jaki sposób je wykorzysta. I wybacz ale umawianie się z MB, że powiemy prawdę gdy dziecko będzie mieć 18 lat jest dla mnie śmieszne. Po pierwsze wiek metrykalny ma niewiele wspólnego z dojrzałością emocjonalną. Dziecko mimo wieku może być nadal nie gotowe. Poza tym znam dorosłe dziś dzieci adoptowane, które nie chcą szukać swoich RB, nie są ciekawe. Wasze dziecko niejako nie będzie mieć wyboru.Miniula pisze: Po pierwsze przy AZW MB nie funkcjonuje w życiu dziecka.
to jest idealizowanie AZW Rodzi mi się kolejna wątpliwość przy tej okazji. Po paru latach (osiągnięciu pełnoletności) MB może zrobić z tego użytek, mówiąc dziecku że je kochała, szukała kontaktu a źli RA nie pozwolili na to.Miniula pisze: Jeśli pojawi się nieproszona i będzie chciała się "ujawnić" najpierw zostanie jej wyjaśnione że zrobi krzywdę a jeśli będzie naciskać zostanie wyproszona jak każdy obcy człowiek.
ale musisz przyznać,że jest subtelna różnica między tym co może sobie przyswoić 10 a co 18-latek. Sęk w tym aby dziecko nie musiało robić nic za plecami RA.Miniula pisze: A jak tym torem idziemy to przy adopcji anonimowej może być dokładnie to samo kiedy dziecko w wieku 18 lat odnajdzie swoją rodzinę biologiczną. Bo po ukończeniu 18go roku życia dziecko ma prawo iść do USC i uzyskać dane RB, RA nie mają tu nic do gadania.
takie sytuacje się zdarzają i dziwię się niektórym ludziom,że tak szafują danymi dziecka, podają fakty z ich życia przed adopcją, niejednokrotnie udostępniają dane. Sami stwarzają okazję.Miniula pisze: Pocztą pantoflową RB dostali namiary RA.
to akurat dotyczy i AZW i adopcji przez OAMiniula pisze: Także dzieci serfujące po internecie są w stanie całkiem sprawnie, dysponując kilkoma poszlakami, odnaleźć swoich RB w dość krótkim czasie. RA mogą być całkowicie nieświadomi tego. I co wtedy?
może tak być ale wcale nie musi. I chyba tylko naiwni nie widzą takiej ewentualności. Ale tak jak napisałam wcześniej sęk w tym aby dziecko nie musiało robić nic za plecami RA.Miniula pisze: I RA adoptujący przez OA powinni zacząć zdawać sobie z tego sprawę, że za kilka lat ich dorastające dziecko, bez ich wiedzy i zgody, dotrze do RB. Albo RB dotrze do ich dziecka.
tak zgadzam się ale są też i takie OA, którym zależy na powodzeniu adopcji a nie tylko "odfajkowaniu" kolejnego dziecka. Nieraz byłam zła na nasz ośrodek ale teraz widzę,że był jednym z lepszych. Nigdy nie było mowy o idealizowaniu adopcji. Był bardzo duży nacisk na problemy, na trud rodzicielstwa wogóle, nie mówiąc o rodzicielstwie adopcyjnym.Miniula pisze: Jeśli chodzi o wsparcie psychologów to zależy od OA bo jest wiele takich w których jest to czysta teoria i po adopcji czasem trudnej RA zostają sami, o czym wiele ray była mowa na Bocianie.
nie, nie mogę bo nie jestem pracownikiem OA i nie chcę wchodzić w ich kompetencje. Oglądałam natomiast kiedyś świetny reportaż właśnie o OA i był bardzo ładnie wytlumaczony ten klucz. Jak odnajdę to wkleje link. Wygląd był akurat na końcu.Miniula pisze: Jeśli chodzi o dobór rodziców do dziecka to możesz wyjaśnić jak dobrać rodziców do 6-tygodniowego malucha? Czym się kieruje OA? Bo raczej nie wyglądem czy charakterem dziecka.
i to jest w adopcji najpiękniejsze, bez względu na to jaką droga dotarło do nas dzieckoMiniula pisze: Mam wspaniałe dziecko które staje się coraz bardziej do mnie podobne
09.2013 serduszkowa córeczka
01.2017 zaczynamy po raz drugi