Rodzeństwo adopcyjno-biologiczne (co i jak)
Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy
- joanna17
- Posty: 2148
- Rejestracja: 22 sty 2003 01:00
[quote="Agna"] Mam nadzieję przekazać moim wszystkim dzieciom, że fakt, w jaki sposób przybyło do naszej rodziny nie jest najistotniejszy i w zasadzie nie ma, jak kolor oczu, na przykład znaczenia do tego, że dzieci są kochane i "należą" do naszej rodziny.
Święte słowa Agna! Też mam taką nadzieję.
I dzięki za potwierdzenie skuteczności : "prosze nie bić mojego dziecka". Będę skrupulatnie korzystać.
A ten pomysł z ponętną blondynką jest chyba z "Dobrej miłości" (a może z jakiejś innej mądrej książki).
A moja Marcyśka wczoraj zaoferowała Mateuszowi spanie w swoim pokoju (dla niej było oczywiste, że bedzie się z nim dzielić pokojem, choc nigdy o tym nie wspominaliśmy i właściwie nie mamy tego w planach).
I jeszce przykład na to, że nasze dzieci są po 1. mądre a po 2. przyjmuja za oczywistość to co dla nas wydaje się być problematyczne. Wczoraj przy przegadaniu jakiejś gazety dla rodziców pokazała na zdjęcie z ciężarna kobietą i powiedziała: jakbyś go miała urodzić to też miałabyś taki brzuch. I tyle - żadnych pytań, wątpliwości, ton stwierdzenia faktu. Wygląda na to, że dla niej stało się rzeczą naturalną, że niektóre dzieci sie rodzi a niektóre "bierze się z domu dziecka". A ja się zastanawiałam czy to nie zachwieje jej swiatopoglądem na pochodzenie dzieci?
Swoją droga jakby tak dzieciom sprzedawać wersję z bocianem czy kapustą to nie byłoby problemu, nie?
Święte słowa Agna! Też mam taką nadzieję.
I dzięki za potwierdzenie skuteczności : "prosze nie bić mojego dziecka". Będę skrupulatnie korzystać.
A ten pomysł z ponętną blondynką jest chyba z "Dobrej miłości" (a może z jakiejś innej mądrej książki).
A moja Marcyśka wczoraj zaoferowała Mateuszowi spanie w swoim pokoju (dla niej było oczywiste, że bedzie się z nim dzielić pokojem, choc nigdy o tym nie wspominaliśmy i właściwie nie mamy tego w planach).
I jeszce przykład na to, że nasze dzieci są po 1. mądre a po 2. przyjmuja za oczywistość to co dla nas wydaje się być problematyczne. Wczoraj przy przegadaniu jakiejś gazety dla rodziców pokazała na zdjęcie z ciężarna kobietą i powiedziała: jakbyś go miała urodzić to też miałabyś taki brzuch. I tyle - żadnych pytań, wątpliwości, ton stwierdzenia faktu. Wygląda na to, że dla niej stało się rzeczą naturalną, że niektóre dzieci sie rodzi a niektóre "bierze się z domu dziecka". A ja się zastanawiałam czy to nie zachwieje jej swiatopoglądem na pochodzenie dzieci?
Swoją droga jakby tak dzieciom sprzedawać wersję z bocianem czy kapustą to nie byłoby problemu, nie?
-
- Posty: 6214
- Rejestracja: 25 paź 2002 00:00
Chciałam podzielić się z Wami pewną historią, która niedawno się wydarzyła a dotyczy właśnie rodzeństwa biologiczno-adopcyjnego (jeszcze przed ostateczną decyzją). Pewne małżeństwo z dójką dzieci w wieku 9 i 11 lat zdecydowało się pomagać chłopcu z Domu dziecka (zmieniłam imię -Marek, lat 12). Spotykają się z nim od lutego br., za zgodą sądu są dla niego rodziną zaprzyjaźnioną, zabierają go do siebie do domu, spędzili z nim miesiąc wakacji i planowali po wakacjach złożyć wniosek o ustanowienie ich rodziną zastępczą. Chłopiec od 3 lat jest w placówce, wcześniej opiekował się nim dziadek, ale zmarł, a jeszcze wcześniej rodzice - alkoholicy. Marek jest dzieckiem zaniedbanym, z licznymi opóźnieniami, a dodatkowo otrzymuje leki przeciwpadaczkowe, bo ma małe ataki.
Kochani, mam problem
Dzisiaj moje dzieci wreszcie wróciły do domu... obydwaj... więc zaczęłam z nimi rozmawiać o Marku.
I tu mnie czekała niemiła niespodzianka Dzieci powiedziały, że one mają go serdecznie dosyć, dostatecznie dużo wymęczyli się z nim na wakacjach i już im wystarczy. Poza tym on się bez przerwy kłóci i obraża, jak nie dostaje tego, czego chce.
Prawda. Tak jest. Marek dał nam nieźle popalić na tych wakacjach.
Ale co ja mam zrobić w tej sytuacji? Nie zdecydujemy się na zabranie go do siebie wbrew woli naszych dzieci. Jak ich przekonać? I czy przekonywać ich? A może z nim porozmawiać, żeby jednak postarał się odrobinę zmienić? Nie wiem, jestem w kropce i jest mi smutno.
(...) Jestem naprawdę załamana, tak ładnie wszystko się zapowiadało...myślałam, że ten wyjazd przyspieszy naszą decyzję i po powrocie wystąpimy z wnioskiem o ustanowienie nas rodziną zastępczą. A tu wszystko odwleka się. W jednym chłopcy mają rację: Marek zmienił się bardzo, jakbyśmy w czasie wyjazdu mieli zupełnie inne dziecko.
Ech...ciągle mam wrażenie, że jak się nie pośpieszymy, to Marek straci jakąś szansę....meczy mnie to bardzo, ale...co ja mam zrobić?
Kochani, mam problem
Dzisiaj moje dzieci wreszcie wróciły do domu... obydwaj... więc zaczęłam z nimi rozmawiać o Marku.
I tu mnie czekała niemiła niespodzianka Dzieci powiedziały, że one mają go serdecznie dosyć, dostatecznie dużo wymęczyli się z nim na wakacjach i już im wystarczy. Poza tym on się bez przerwy kłóci i obraża, jak nie dostaje tego, czego chce.
Prawda. Tak jest. Marek dał nam nieźle popalić na tych wakacjach.
Ale co ja mam zrobić w tej sytuacji? Nie zdecydujemy się na zabranie go do siebie wbrew woli naszych dzieci. Jak ich przekonać? I czy przekonywać ich? A może z nim porozmawiać, żeby jednak postarał się odrobinę zmienić? Nie wiem, jestem w kropce i jest mi smutno.
(...) Jestem naprawdę załamana, tak ładnie wszystko się zapowiadało...myślałam, że ten wyjazd przyspieszy naszą decyzję i po powrocie wystąpimy z wnioskiem o ustanowienie nas rodziną zastępczą. A tu wszystko odwleka się. W jednym chłopcy mają rację: Marek zmienił się bardzo, jakbyśmy w czasie wyjazdu mieli zupełnie inne dziecko.
Ech...ciągle mam wrażenie, że jak się nie pośpieszymy, to Marek straci jakąś szansę....meczy mnie to bardzo, ale...co ja mam zrobić?
- Agna
- Posty: 3013
- Rejestracja: 21 lut 2002 01:00
madźka, jak rany, no....
powiem Ci, że to jest mój największy lęk i dlatego zdecydowanie jesteśmy "zaprogramowani" na niemowlę; o ile, gdybym stanęła przed faktem przyjęcia do rodziny chorego dziecka to byłabym chyba gotowa, o tyle bałabym się - ba - boję się!!!!!!! dziecka "z przeszłością", które moje dzieci mogyby skrzywdzić, ja mogłabym skrzywdzić jeszze dodatkowo...
chyba takim dzieciom "należy się" jedynactwo i 100% uwagi w rodzinie adopcyjnej... albo chociaż większa różnica wieku i z tym związane inne traktowanie (dużo starszy albo dużo młodszy);
ale może to tylko moje tłumaczenie
jest też faktem, że ośrodki często stoja na stanowisku, że lepiej adoptować dziecko młodsze, niż te dzieci, które są w rodzinie; a tutaj Marek jest prawie rówieśnikiem tego rodzeństwa!!!
ja zastanawiałam się biorąc pod uwagę wiek naszych dzieci - 7 i 9 lat, że może 3-4 latek i mniejsza różnica wieku byłaby lepsza; jednak boję się i tego leku nie potrafię zwalczyć; a może samo istnienie takiego lęku i, nie wiem, "uprzedzenia"???? utrudniałoby nam nawiązanie więzi...
powiem Ci, że to jest mój największy lęk i dlatego zdecydowanie jesteśmy "zaprogramowani" na niemowlę; o ile, gdybym stanęła przed faktem przyjęcia do rodziny chorego dziecka to byłabym chyba gotowa, o tyle bałabym się - ba - boję się!!!!!!! dziecka "z przeszłością", które moje dzieci mogyby skrzywdzić, ja mogłabym skrzywdzić jeszze dodatkowo...
chyba takim dzieciom "należy się" jedynactwo i 100% uwagi w rodzinie adopcyjnej... albo chociaż większa różnica wieku i z tym związane inne traktowanie (dużo starszy albo dużo młodszy);
ale może to tylko moje tłumaczenie
jest też faktem, że ośrodki często stoja na stanowisku, że lepiej adoptować dziecko młodsze, niż te dzieci, które są w rodzinie; a tutaj Marek jest prawie rówieśnikiem tego rodzeństwa!!!
ja zastanawiałam się biorąc pod uwagę wiek naszych dzieci - 7 i 9 lat, że może 3-4 latek i mniejsza różnica wieku byłaby lepsza; jednak boję się i tego leku nie potrafię zwalczyć; a może samo istnienie takiego lęku i, nie wiem, "uprzedzenia"???? utrudniałoby nam nawiązanie więzi...
Mama Jasia :), Małgosi :), Szymka :) i Martusi :)
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
-
- Posty: 6214
- Rejestracja: 25 paź 2002 00:00
Re: Rodzeństwo adopcyjno-biologiczne (co i jak)
Buniek, już wtedy wiedziałeś ????buniek pisze:A więc postanowiłem otworzyć nowy wątek, temat pewnie znajdzie wąskie grono zainteresowanych, jeśli w ogóle, ale niech tam... a może jest już gdzieś taki wątek? W ogóle to sam się nie spodziewałem, że takie tematy mogą mi chodzić po głowie .
(...) Tu widzę dwa dodatkowe ważne tematy: „Rodzeństwo adoptowane w percepcji dziecka biologicznego” i wice versa „Rodzeństwo, które jest biologicznym potomstwem rodziców, w percepcji dziecka adopcyjnego. O boże ale to wszystko skomplikowane.
-
- Posty: 6214
- Rejestracja: 25 paź 2002 00:00
Agna, dzięki za odpowiedź! Napiszę Ci w skrócie, co ja odpowiedziałam tej mamie w pierwszym liście. (rozmawiałyśmy pózniej przez telefon dość długo).Agna pisze:(...)
chyba takim dzieciom "należy się" jedynactwo i 100% uwagi w rodzinie adopcyjnej... albo chociaż większa różnica wieku i z tym związane inne traktowanie (dużo starszy albo dużo młodszy);
jest też faktem, że ośrodki często stoja na stanowisku, że lepiej adoptować dziecko młodsze, niż te dzieci, które są w rodzinie; a tutaj Marek jest prawie rówieśnikiem tego rodzeństwa!!!
Nie ukrywam, że jest to dość trudna sytuacja, bo pomijając specyfikę rodzin biologiczno -adopcyjnych, dochodzi tu jeszcze Marek z całą swoją życiową historią i chorobą.
Nasuwa mi się kilka pytań odnośnie Waszej sytuacji i decyzji o przyjęciu dziecka :
1. Czy przygotowywaliście się do przyjęcia dziecka gdzieś w Osrodku Adopcyjnym czy był to tylko kontakt przez Dom dziecka?
2. Czy wasze dzieci uczestniczyły w rozmowach przed podjęciem decyzji?
3. Czy były jakies spotkania z Markiem wczesniej przed zabraniem Go do domu?
4. Ile czasu dzieci miały na oswojenie się z tą sytuacją,że ktoś nowy pojawi sie w domu?
5. Czy chłopcy wiedzą o wszystkich problemach Marka?
i wiele wiele innych dotyczących relacji chłopcy - Marek, Chłopcy - rodzice i Marek- rodzice.
Tak naprawdę, jak napisałam wczesniej (specyfika rodzicielstwa zastepczego w sytuacji posiadania własnych biologicznych dzieci) poczatkowe trudności i docieranie się moga dobrze rokowac jesli zostana właściwie określone zasady i granice dla wszytkich członków rodziny.
Normalne jest, że gdy po 9 latach, pewnej stabilizacji pojawia się nowa osoba to trzeba zmienić ralacje, utarte reguły, dotychczasowy podział ról i obowiązków - może byc źle, bo przestaje być bezpiecznie i pewnie dla wszystkich - i dla naszych dzieci, dla przyjetych i dla nas samych. dzieci biologiczne moga odbierać tę ssytuacje jako zagrożenie, mogą bać sie konkurencji, utraty zaintersowania rodziców i zacząc rywalizaować, zarówno o zainteresowanie, opieke, miłość i czułość rodziców, a także dobra materialne.
Nie bez znaczenia jest równiez wiek przyjmowanych dzieci. Marek jest straszy od chopców,ale pojawił sie w rodzinie jako ostatni, co zaburza pewnie dotychczasowy podział ról wynikający z kolejności narodzin.
Chłopcy maja prawo nie rozumieć jeszcze jego sytuacji rodzinnej i zdrowotnej, co z kolei jest bardzo ważne i będzie dominujące w opiece nad Markiem, a zwłaszcza w pierwszym okresie (diagnoza, lecznie, rehab., terapia, odrabianie zaległości i zaniedbań itd).
Jest i kolejna strona tej sprawy - Marek. Dla niego rodzina zastepcza to ogromna szansa na normalne życie, którego nie zna i pewnie tez czasami nie rozumie - musi sie dopiero uczyć tego, Do tego choroba, na którą nie ma za bardzo wpływu.
Jesteście jeszcze Wy - Rodzice i Opiekunowie, którzy będą to wszystko musieli godzić. (...)
- Smoki_M
- Posty: 244
- Rejestracja: 20 lis 2002 01:00
- Dodzia
- Posty: 164
- Rejestracja: 20 cze 2003 00:00
Bardzo się cieszę, że znalazłam ten wątek!!!!
Buniek - gratulacje!!!
Ja i mój mąż, podjęliśmy decyzję o adopcji w czerwcu a w lipcu złożyliśmy podanie w OA. Jesteśmy młodym małżeństwem. Los nam zrobił psikusa i teraz jestem w 4 miesiącu ciąży. Decydując się na adopcję braliśmy pod uwagę, możliwość ciąży naturalnej.
My planów nie zmieniliśmy, tylko moja mama, zaczęła doszukiwać się problemu. Nasze dzieci będą w podobnym wieku, bo ja będę rodzić w kwietniu i Bobasek adopcyjny też ma się pojawić w tym okresie. Moi rodzice generalnie uważają, że ja mam zawsze dziwne pomysły i jestem niedzisiejsza. Moim zdaniem to oni boją się swoich uczuć, bo mnie oddali na wychowanie (do wujka) a my postanowiliśmy adoptować dziecko. Nie wiem jak się bronić przed ich obawami. Boję się, że będą różnie traktować nasze dzieci. Mam nadzieję, że my nie będziemy czuć różnicy w naszych dzieciach. Przecież rodzeństwa też mają różne charakterki.
Ach tak mi ostatnio jakoś ciężko na duszy. Może dlatego, że w sobotę jedziemy do moich rodziców i wiem, że Mama nie odpuści mi swoich wywodów, a ja i tak wiem, że zdania nie zmienimy.
Buniek - gratulacje!!!
Ja i mój mąż, podjęliśmy decyzję o adopcji w czerwcu a w lipcu złożyliśmy podanie w OA. Jesteśmy młodym małżeństwem. Los nam zrobił psikusa i teraz jestem w 4 miesiącu ciąży. Decydując się na adopcję braliśmy pod uwagę, możliwość ciąży naturalnej.
My planów nie zmieniliśmy, tylko moja mama, zaczęła doszukiwać się problemu. Nasze dzieci będą w podobnym wieku, bo ja będę rodzić w kwietniu i Bobasek adopcyjny też ma się pojawić w tym okresie. Moi rodzice generalnie uważają, że ja mam zawsze dziwne pomysły i jestem niedzisiejsza. Moim zdaniem to oni boją się swoich uczuć, bo mnie oddali na wychowanie (do wujka) a my postanowiliśmy adoptować dziecko. Nie wiem jak się bronić przed ich obawami. Boję się, że będą różnie traktować nasze dzieci. Mam nadzieję, że my nie będziemy czuć różnicy w naszych dzieciach. Przecież rodzeństwa też mają różne charakterki.
Ach tak mi ostatnio jakoś ciężko na duszy. Może dlatego, że w sobotę jedziemy do moich rodziców i wiem, że Mama nie odpuści mi swoich wywodów, a ja i tak wiem, że zdania nie zmienimy.