Rodzeństwo adopcyjno-biologiczne (co i jak)

O adopcji na poważnie. Czy adopcja jest lekarstwem na nasze problemy? Dlaczego adoptujemy? Czego się boimy? Może ktoś ma już gotową odpowiedź?

Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy

ODPOWIEDZ
buniek
Posty: 482
Rejestracja: 18 sty 2003 01:00

Rodzeństwo adopcyjno-biologiczne (co i jak)

Post autor: buniek »

A więc postanowiłem otworzyć nowy wątek, temat pewnie znajdzie wąskie grono zainteresowanych, jeśli w ogóle, ale niech tam... a może jest już gdzieś taki wątek? W ogóle to sam się nie spodziewałem, że takie tematy mogą mi chodzić po głowie :wink: .
Zatem drodzy bocianowicze, czy są wśród was, znaczy nas, rodzice mający zarówno dziecko (dzieci) adoptowane jak i biologiczne? Może podzielilibyście się swoimi przemyśleniami, na tan temat. Cały czas noszę w sobie tą stereotypową obawę, że rodzeństwa mieszane niosą za sobą zwiększone ryzyko konfliktów właśnie na tym tle, pretensje i żale dzieci, potencjalnie zarówno biologicznych jak i adopcyjnych. Jak zapobiec sytuacji kiedy jedno z dzieci zaczyna czuć się gorsze, jak zapobiec rywalizacji. Choć powierzchownie wydawać by się mogło, że to dziecko adoptowane może być bardziej narażone na wyzwolenie lęków bycia gorszym, to w wypadku dziecka biologicznego też istnieją inne zagrożenia. Dwa lata temu, na wczasach poznałem adoptowaną dziewczynę, już wtedy dorosłą osobę, która miała młodszego brata - biologicznego syna matki. Ten brat całkowicie się zdeprawował, a wszystko zaczęło się od poczucia zagrożenia, że ta siostra-niesiostra zabierze mu to co jego, to co jemu się należy jako synowi, uczucia rodziców, dobra materialne (w końcu i spadek).
Wierzę całkowicie, że tak wcale nie musi być, że bardzo wiele zależy od rodziców – jestem pod tym względem zdecydowanie optymistą – ale mało wiem na ten temat, prawie nic, a chciałbym wiedzieć czy wy postrzegacie to co opisałem jako jakiś problem, temat nad którym pracujecie z dziećmi, i jak :?:
Choć mam za sobą kilka warsztatów bocianowych i w OAO, lekturę różnych publikacji związanych z adopcją, to temat, o którym piszę praktycznie się nie pojawia, jak domniemam z racji niewielkiej liczby osób, których dotyczy. A może znacie jakieś ciekawe lektury? A propos warsztatów, pamiętam taki temat: Adopcja w percepcji dziecka. Tu widzę dwa dodatkowe ważne tematy: „Rodzeństwo adoptowane w percepcji dziecka biologicznego” i wice versa „Rodzeństwo, które jest biologicznym potomstwem rodziców, w percepcji dziecka adopcyjnego. O boże ale to wszystko skomplikowane. :wink:
Poza tym pewnie jest wiele innych kwestii, tematów nad którymi trzeba pracować z dziećmi, o których warto wiedzieć i które dobrze jest mieć przemyślane. Pewnie są problemy, z których nie zdaję sobie nawet sprawy, z tej racji, że nie mam przecież doświadczenia tego tematu. Dlatego jeśli macie ochotę, proszę podzielcie się z własnymi doświadczeniami, jakiejkolwiek kwestii dotyczą w związku z posiadaniem dzieci i adopcyjnych i biologicznych.
To tyle, no i mam nadzieję, że ktoś odpisze...
Awatar użytkownika
wtorek
Posty: 74
Rejestracja: 25 lip 2003 00:00

Post autor: wtorek »

Mam troje dzieci. Sześcioletniego syna, który jest moim biologicznym dzieckiem i półtoraroczne bliźniaczki, które są moimi adopcyjnymi dziećmi. W tej chwili dzieci są zbyt małe by były na tym tle jakiekolwiek problemy. Mogę jedynie powiedzieć, że dla syna, który jest już dosyć duży, a napewno rozumie że nie byłam w ciąży, nie było to problemem. Uznał, że tak poprostu jest jego urodziłam ja, a siostry inna Pani bo ja nie mogłam. Od razu pochwalił się w przedszkolu i tam również nie spotkał się ze złym przyjęciem. Obserwuję, że syn traktuje tę sprawę naturalnie.
Natomiast jeśli chodzi o mnie i o męża to cała trójka jest tak samo ważna, tak samo nasza (o ile ktoś może być czyjś, ale chodzi mi o to że są naszymi dziećmi w równym stopniu), tak samo warta miłości. Nie traktujemy dzieci inaczej ze względu na fakt kto je urodził, tylko ze względu na wiek płeć i potrzeby jakie mają.
Nie wyobrażam sobie by któregokolwiek z moich dzieci mogłoby nie być i tak samo myśli mój mąż i wydaje mi się że dzieci również. Mogę to zaobserwować teraz, kiedy syn jest z babcią na wakacjach, a córki są ze mną - dziewczynki tęsknią za bratem bardzo i jak mówi babcia on za nimi również.
Zdaję sobie sprawę, że moje doświadczenia w tej sprawie nie są zbyt wielkie, ale dzielę się tym co wiem.
Natomiast z zawodowego punktu widzę wzrost liczby par małżeńskich, które mają już biologiczne potomstwo i z różnych względów starają się o adopcję. W zeszłym roku w naszym ośrodku było takich par 13 i niektórzy mieli już dwoje dzieci.
Gabi
Dorunia
Posty: 9255
Rejestracja: 04 kwie 2002 00:00

Post autor: Dorunia »

Ja jestem mamą takie rodzeństwa, ale u nas jeszcze nie mam mowy o rywalizacj wynikającej z tego że Adaś jest adoptowanym, a Daniel biologicznym synem.
U mnie też nie ma różnicy, po prostu są moimi dziećmi i już. Może inaczej na to patrzymy z mężem, bo Daniel jest starszym chłopcem (6 lat) a Adaś ma dopiero 8 miesięcy.
Czasem słysze od rodziców posiadająych więcej niż jedno dziecko, ze różnie się je kocha. Nie wiem jak bedzie za kilka lat, moze jestem jakimś wynaturzeniem, na dzień dzisiejszy nie potrafię powiedzieć że któregoś kocham mocniej, wierzcie mi że to nie jest tekst bo tak wypada, po prostu w moim sercu są na równi.
Na razie, Daniel zwariował na punkcie Adasia, głaszcze Go, całuje, co dziennie sprawdza czy Adaś na pewno jest, jak wraca do domu z przedszkola to natychmiast kontroluje czy Adaś nie zniknął. Mam nadzieję że im się to nie zmieni.
Staramy się bardz by od początku Adaś i Daniel mieli wszystko to samo. Zresztą przy rodzeństwie biologicznym myślę że trzeba podobnie.
Kiedyś moja mama powiedziała mi "słuchaj, pamietaj by nigdy nie wyróżniać któreś z dzieci, obojetnie jak by im się w przyszłości wiodło to daj im tyle samo" i myślę ze to chyba o to chodzi.

P.S Myślę ze dużo zależy od stosunku rodziców do dzieci, jeśli rodzice zwariowali na punkcie bilogicznego syna, to niestety dziecko bedzie rosło w takim przeświadczeniu że jest lepsze.
Daniel, Adaś i Lena - pełnia szczęścia!
Awatar użytkownika
wtorek
Posty: 74
Rejestracja: 25 lip 2003 00:00

Post autor: wtorek »

Buniek,
był taki wątek założony przez terenię Rodzeństwo "adopcyjno - biologiczne" no i u Marta na wątku Mamy dziecko, chcemy kolejne adoptować. Jeszcze u Agny trochę "Trzecie szczęście" .
Troche tych rodzin jest.
Madźka
Posty: 6214
Rejestracja: 25 paź 2002 00:00

Post autor: Madźka »

to wyżej napisałam ja.
Awatar użytkownika
joanna17
Posty: 2148
Rejestracja: 22 sty 2003 01:00

Post autor: joanna17 »

Wiesz co Buniek, doświadczeń w tej kwestii to ja jeszcze nie mam, ale mam nadzieję miec już całkiem niedługo :wink:

Nasza pięcioletnia Marcyśka jest dziecięciem "nabytym" tradycyjnie. A teraz czekamy na Mateusza (mniej tradycyjnie "nabytego"). I temat który podjąłeś interesuje mnie bardzo.

Powiem tak - na obecnym etapie moje obawy zwiazane z pojawieniem się w naszej rodzinie dziecka adoptowanego, dotyczą wyłacznie relacji i tego co zeń wyniknie, między naszymi dziećmi.
Najbardziej boję sie tego, ze Ona kiedyś powie mu coś co bardzo zaboli. Wiadomo - dzieci się kłócą (wszystko jedno jakie sa między nimi relacje, ze tak powiem "genetyczne") i czasem uzywają argumentów "poniżej pasa". Boję się, że Ona kiedyś moze powiedziec coś w guście "Ty nie jesteś nasz", Twoja matka "cośtam" i coś w ten deseń...Nie chcę by ktokolwiek Go skrzywdził...
Boję się też, ze będzie Mu przykro, że początek jego historii jest inny...Marta ma zdjątka z sali porodowej, filmy od dnia narodzin, mnie w ciąży z nią...
Nie boje się tego, że będę ich kochać inaczej. Choć boję się, że kiedyś pomyślę np., że On nie jest tak bystry, zaradny czy cokolwiek jak Ona. I bardzo mi będzie wstyd z powodu takiego myślenia (a swoją drogą - równie dobrze moze się to zdarzyć wśród rodzeństwa biologicznego).

Co mogę powiedzieć teraz. Marta bardzo czeka na Mateusza. Wciąż się dopytuje kiedy będzie zima (powiedzielismy, że przybędzie zimą). Wszystkim się pochwaliła, że będzie miała brata i że On będzie z domu dziecka. "Oddała" Mu już sporo zabawek, a nawet swój ulubiony kocyk. Myślę, ze po etapie zazdrosci o mamę, będzie go bardzo kochała.

A my ze swej strony zrobimy wszystko, by nasze dzieci czuły się kochane i traktowane na równi. Mam nadzieję, ze nawet jeśli ta jędza, albo jakies obce dzieciaki powiedzą coś przykrego naszemu synowi, On się tym nie przejmie, bo będzie pewny naszych uczuć...
Awatar użytkownika
Agna
Posty: 3013
Rejestracja: 21 lut 2002 01:00

Post autor: Agna »

Jestem "mieszaną" mamą in spe :) A zatem nie mam jeszcze doświadczeń. Ale temat nurtuje mnie baaaaardzo i właściwie bezustannie.

W naszej "okolicy" jest jedna rodzina, która po adopcji synka, urodziła drogiego (jestem jego matką chrzestną). I jej relacje są takie, jak Doruni i wtorka - żadnych różnic. O ile rodzice przekazują dzieciom, że nie ma żadnych różnic oprócz natoralnej - ja cię urodziłam, twojego brata-nie, ty masz czarne włosy, on blond, ty jesteś dziewczynką, on chłopcem, etc. bez wartościowania, to może się udać;

Widzę po swojej dwójce dzieci, że jeśli przekazujemy im coś, jako NORMALNE I WŁAŚCIWE to za takie to przyjmują. Mają 9 i 7 lat, mam nadzieję, że kilka lat jeszcze pozostaną pod naszym wpływem :lol:
Mama Jasia :), Małgosi :), Szymka :) i Martusi :)
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
Helka
Posty: 223
Rejestracja: 21 cze 2003 00:00

Post autor: Helka »

Tak sie sklada ze znam w moim otoczeniu dwie rodziny w ktorych zaistniala taka sytuacja.

Moj maz, ktory jest dzieckiem biologicznym ma dwie adopcyjne siostry. Siostry (biologiczne zreszta) pojawily sie w domu kiedy mial 10 lat, a one mialy wtedy 5 i 3. Rodzice starali sie nie robic nigdy zadnych roznic, tylko takie ktore odpowiadaly indywidualnym potrzebom dzieci. Dzisiaj jedna z siostr -Ania ktora przeprowadza wywiady srodowiskowe z rodzinami starajacymi sie o adopcje jest goracym zwolennikiem takiej metody.
Jedynym powazniejszym problemem w ich przypadku, bylo przyjecie w domu dwojki dzieci rownoczesnie. Mialo to dwie konsekwencje. Ania, starsza i pogodniejsza zostala obdarzona spontanicznie na poczatku wieksza uwaga przez rodzicow i Line cierpiala z tego powodu (mimo ze rodzice absolutnie nie mieli zamiaru robienia jakichkolwiek roznic). Lepiej jest wiec chyba adoptowac w miare mozliwosci kazde dziecko osobno i zgotowac mu oddzielne przyjecie w rodzinie. Poza tym rodzice nie ukrywajac adopcji mowili ze sa to dwie prawdziwe siostry. Slowo "prawdziwe" tez mialo swoj perwersyjny niezamierzony rezultat, poniewaz Line nie czula sie blisko zwiazana ze swoim bratem. Wydedukowala sobie ze pewnie to nie jest "prawdziwy" brat. Teraz wszyscy juz dorosli, utrzymuja dobre i bliskie kontakty, choc w pewnym momencie Line przechodzila przez trudny okres buntu. Dzis, 29 letnia Line twierdzi ze jej problemy w okresie mlodzienczym wynikaly bardziej z poszukiwania siebie niz z faktu adopcji jako takiej.

Druga rodzina mieszka w bezposrednim sasiedztwie. Ich historia jest troszke inna. Rodzice najpierw zaadoptowali malenka dziewczynke i juz w trakcie adopcji mama zaszla w ciaze z chlopczykiem. Dwojka dzieci pojawila sie wiec w domu w tym samym roku. 3 lata pozniej rodzice zdecydowali sie na jeszcze jedno dziecko, dziewczynke, ktora miala 2.5 roku. Tak wiec wszystkie dzieci maja aktualnie13-14 lat i bardzo sie kochaja.

Nie wiem czy istniej recepta na "udana mieszanke", moze chodzi tu o milosc i stanowczosc rodzicow ?

Ewa
Awatar użytkownika
wtorek
Posty: 74
Rejestracja: 25 lip 2003 00:00

Post autor: wtorek »

Helka pisze:Nie wiem czy istniej recepta na "udana mieszanke", moze chodzi tu o milosc i stanowczosc rodzicow ?
Zgadzam się. Na pewno chodzi o miłość rodziców. Ale także pewność własnych decyzji i związanych z nimi posunięć. Jeżeli jesteśmy pewni, że to co robimy jest słuszne, to w naszym zachowaniu to daje się odczuć. Jesteśmy wtedy naturalni i jednocześnie tę naturalność przekazujemy dzieciom. A to jest najlepszy sposób na wychowanie. Nie czarujmy się dzieci biorą przykład z tego co robimy, jak się zachowujemy, a nie z tego co im tylko mówimy. Tym bardziej, że dzieci, bez względu na ich wiek i rozwój intelektualny wspaniale odczytują uczucia dorosłych i z nich czerpią wskazówki do własnego postępowania.
Dlatego uważam (i potwierdzają to moje doświadczenia z własnymi dziećmi) jeżeli do czegoś rodzic podchodzi naturalnie, spokojnie i z pełnym przekonaniem to właśnie w ten sam sposób traktują to dzieci - to znaczy naturalnie, spokojnie i z ufnością, że tak właśnie wygląda świat i tak jest dobrze dla wszystkich, a zwłaszcza dla nich.
Dlatego rodzeństwo mieszane będzie się kochać i szanować tak jak kochają i szanują ich dorośli.
Gabi
Awatar użytkownika
Hexe
Posty: 265
Rejestracja: 09 cze 2002 00:00

Post autor: Hexe »

Gabi, zgrabnie podsumowałaś b.ważny temat. Nie jestem na razie ani matką biologiczną ani adopcyjną, ale ciągle jestem dzieckiem mojej mamy i wiem, że wszystko co dobre i trochę gorsze wynosi się z domu.
Czasem mama zwraca mi uwagę kiedy... zachowuję się identycznie jak ona sama. Oczywiście po tatusiu - żeby nie wszystko było na mamę - też odziedziczyłam co nieco :wink:
To, co przekażą nam rodzice w dzieciństwie i trochę później przyjmujemy za wzorzec, którego się trzymamy, nawet jeśli daleko temu wzorcowi do ideału ... .
Dziecko przychodzi na świat "czyste": radosne, spontaniczne, odważne, ufne, a toksyczni rodzice - niechcący, z niezdrowej miłości, dla dobra dziecka - uczą je co wypada, co należy, kiedy mają się śmiać, a kiedy zachować powagę. Pokazują, że życiem rządzą ograniczenia i niemożności, a potem dziwią się, że pociecha jest zagubiona, niesamodzielna, nie wierzy w swoje siły.
Nie ma znaczenia jaką drogą zostaliśmy/zostaniemy rodzicami. Ważne, żeby rozsądnie kochać swoje dziecko. Zobaczymy jak moją teorię zamienię kiedyś w praktykę :wink:
Awatar użytkownika
Gosiek
Posty: 699
Rejestracja: 11 maja 2002 00:00

Post autor: Gosiek »

Jakis czas temu "wpadł" mi w ręce bardzo ciekawy artykuł (spróbuje jakoś go zdobyć). Autorka zasugerowała pewne róznice w wychowaniu ... Wg niej dzieci biologiczne możemy wychowywać intuicyjnie, natomiast w przypadku dzieci adoptowanych (tu wg mnie - raczej chodziło o dzieci starsze, po pobycie w placówce) obok intuicji trzeba posiadać wiedzę na temat mechanizmów pewnych zachowań. M.in. poruszyła temat "manipulowania" rodzicami (ponoć inaczej wpływają na rodziców dzieci kochane "od początku" (pozwalają sobie na krzyki, tupniecia, histerię) a inaczej dzieci z placówki (przez czas pobytu tam musiały wypracowac sobie jakies metody, aby przetrwać , co wcale nie musi być korzystne do funkcjonowania w domu; przez co moga tracic i dzieci biologiczne (moga czuc się odsuniete w kąt, pokrzywdzone) i dzieci adoptowane (utrwalają się nieodpowiednie schematy zachowań )
Tyle teoria ... z praktyki tez niewiele możemy powiedziec :-) Mamy jedno dziecię i kochamy je nad zycie :-) Zaraz, zaraz tylko w jaki sposób ono do nas przybyło ? :-) Żartuje ... po prostu chce pokazac,ze nie ma to znaczenia :-)
buniek
Posty: 482
Rejestracja: 18 sty 2003 01:00

Post autor: buniek »

Dzięki wam za wszystkie rady. Dzięki Madżka za linki, wyszedłem trochę na ignoranta. Aż mi wstyd, że nie zwróciłem uwagi do teraz, kto z bocianowiczów już jest takim "mieszanym" rodzicem.
Wiecie co, może to irracjonalne ale z obecnej perspektywy, po tych kilku miesiącach, kedy jest z nami Małgośka, ja się po prostu boję, że zawsze JĄ będę kochał naj, najbardziej :!: :?: Może to dlatego, że jej pojawieniu się w naszym życiu towarzyszyło tak wielkie wyczekiwanie, nie wiem.
Jeden praktyczny wniosek jaki wysunąłem po lekturze waszych postów, odnośnie nie robienia różnic, to taki żeby to nie robienie różnic przekłądać nawet na te drobne praktyczne rzeczy - np. takie same ubranka dla obu. Dobrze myślę? Chciałbym wiedzieć więcej właśnie o takich rzeczach, drobiazbach, z życia wziętych.
Bardzo się też boję, że jedno dziecko będzie z brzuszka mamy, a drugie nie, temu drugiemu może być źle z tym faktem.
A jak wytłumaczyć dziecku, czemu zostało adoptowane, skoro de facto mama mogła mieć swoje dziecko (dzieci). Ten argument nie jest tak oczywisty, jak w sytuacji, kiedy rodzice mają tylko adopcyjne potomstwo.
A co robić jeśli już dojdzie to problemu, waśni, na tle "pochodzenia"?
Dużo mam pytań to tylko niektóre.
Jeśli jeszcze coś macie to piszcie...
Madźka
Posty: 6214
Rejestracja: 25 paź 2002 00:00

Post autor: Madźka »

Oj Buniek, nie wyszedłeś na ignoranta, tylko odświeżyłeś temat. :D
A ja ostatnio szperam po starych i bardzo starych wątkach, więc wpadły mi w oko. A na dodatek odkąd nauczyłam sie robić linki w tytule to się tym wprost napawam...

Myślałam dziś o różnicach w "pochodzeniu" a propos pępka, ale nie mam już siły pisać...

A w tej chwili przypomniał mi się jeszcze ten plakat "blizna po matce".
Awatar użytkownika
Agna
Posty: 3013
Rejestracja: 21 lut 2002 01:00

Post autor: Agna »

Buniek - jedna uwaga taka mi się nasunęła: piszesz "Bardzo się też boję, że jedno dziecko będzie z brzuszka mamy, a drugie nie, temu drugiemu może być źle z tym faktem. " Temu pierwszemu może byc źle, że nie został adoptowany!!!!!

Rywalizacja, jaka jest pomiędzy rodzeństwem (póki co mam doświadczenie tylko z rodzonymi dziećmi, co istotne, z niewielką różnicą wieku, co zwielokratnia rywalizację ponoć) często dla nas dorosłych jest niezrozumiała 8O . Czasem myślę sobie, że, jak Jasio dostał dużą, albumową książkę o samolotach, a Małgosia malutki pamiętnik (w tym samym czasie od cioci z okazji wizyty) to raczej Małgosia będzie zazdrościć Jasiowi... a bywa odwrotnie.

Pamiętam jedno zdanie, które przeczytałam w książce (którą poelcam, swoją drogą) "Rodzeństwo bez rywalizacji": wyobraźmy sobie, że pewnego dnia Twój ukochany mąż przyprowadza do domu piękną, młodą blondynkę i mówi - "oto moja kolejna żona, nowy członek naszej rodziny - będzie mieszkać z Tobą w pokoju, oddamy jej Twoje sukienki, będziesz się nią opiekowała, musisz jej ustepować, prawda, że jest urocza?" co czujesz? to samo czuje Twoje dziecko, gdy nagle pojawia sie nowy brat lub siostra :roll: :roll: :roll:

Ta historia pamiętam okropnie mną wstrząsnęła wtedy, ale nauczyła wiele szacunku do uczuć moich dzieci. Od tej pory bardzo staram się w "krytycznych" sytuacjach powtarzać im, że bardzo ich kocham i okazywać im to, jak się da :) I staram się ze wszystkich sił NIE PORÓWNYWAĆ ICH.

Czasem też przy okropnych kłótniach powtarzam zasłyszane gdzieś "PROSZĘ NIE KRZYCZEĆ NA MOJE DZIECKO!!! PROSZĘ NIE KRZYWDZIĆ MOJEGO DZIECKA!!!" co zawsze zaskakuje i rozładowuje sytuację (bo dzieci zastanawiają się, o które z nich chodzi :lol: ).

Buniek - z każdym dzieckiem do rodziny przychodzi ogrom miłości, który na to dziecko "wystarcza" - mam nadzieję, że dane Wam to będzie sprawdzić przy rodzeństwie Małgosi, w jakikolwiek sposób pojawi się w Waszej rodzinie :)
Mama Jasia :), Małgosi :), Szymka :) i Martusi :)
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
Awatar użytkownika
Agna
Posty: 3013
Rejestracja: 21 lut 2002 01:00

Post autor: Agna »

Acha - jeszcze jedno. Mam nadzieję przekazać moim wszystkim dzieciom, że fakt, w jaki sposób przybyło do naszej rodziny nie jest najistotniejszy i w zasadzie nie ma, jak kolor oczu, na przykład znaczenia do tego, że dzieci są kochane i "należą" do naszej rodziny.

Ja bym bardzo, bardzo chciała, żeby temat "pochodzenia" Martusi/Szymka nie był powodem waśni. Jak to zrobić, nie wiem. Może, jeśli nie będziemy demonizować tego tematu, to nie wyjdzie? Bo że jakiś "porównawczy" wyjdzie to pewne (a ja mam większy pokój la, la!!! a ja mam ładniejszą pościel lala!! a ja... a ja...) - gwarantuję każdemu rodzicowi rodzeństwa w podobnym wieku.

W zasadzie np. do tej pory moje dzieci nie kłóciły się - a ja mam piwne oczy a ty niebieskie... :roll:
Mama Jasia :), Małgosi :), Szymka :) i Martusi :)
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
ODPOWIEDZ

Wróć do „Adopcyjne dylematy”