co nieco o osrodkach

Archiwum forum "Ośrodki i procedury adopcyjne"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

AGA
Członek Stowarzyszenia
Posty: 3161
Rejestracja: 20 lut 2002 01:00

Post autor: AGA »

Do Mietka,
A ja uważam, że takie formalizowanie życia prywatnego ma swoje źródła w ideologii państwa totalitarnego. Władza się we wszystko wtrąca – począwszy od ograniczania mojej wolności w zakresie swobodnego przemieszczania się - istnieje obowiązek meldunkowy na stałe i tymczasowy (jak nigdzie nie jestem zameldowanan na stałe to po prostu nie istnieję ! w tym państwie), po wtrącanie się w sprawy moich relacji z partnerem. Oczywiście jest lepiej, bo kilkanaście lat temu trzeba było niemal każde swoje posunięcie udokumentowa i zgłosić do odpowiednich urzędów, ale niestety lata totalitaryzmu wybiły wyraźnie swoje piętno na świadomości i obyczajowości społeczeństwa polskiego. Abstrahując od litery prawa i przechodząc do zwykłej “logicznej” dyskusji, co takiego jest w instytucji małżeństwa co gwarantuje, że jest ono lepsze niż pozostawanie w związku nieformalnym ? Że niby człowiek dłużej się zastanawia nad rozwodem a w konkubinacie bierze walizki i wychodzi ? To przecież kolejne mity. Dlaczego osoba w konkubinacie nie ma żadnych praw wobec swojego partnera – prowadzą wspólne gospodarstwo, ale nie mogą wspólnie się rozliczać, nie mogą np. nabyć mieszkania spółdzielczego, bo właścicielem może być tylko albo jedna osoba albo małżeństwo, nie ma (automatycznego) prawa do spadku itp. itd. - przykładów nierównego traktowania jest znacznie więcej. Mówiąc o legalizacji, mam na myśli działania, jakie są obecnie podejmowane (projekt ustawy), które mają doprowadzić do możliwości zalegalizowania związku, co pozwoliłoby nabyć partnerom takie same (czy prawie takie same) prawa jak małżonkowie, ale ewentualne zakończenie związku odbywałoby się nie poprzez rozwód i sąd, ale wyrażenie woli (na piśmie), że to koniec. Na pewno sobie myślisz – “a nie mówiłem, że chodzi o wyjście awaryjne” – pewnie niektórzy tak myślą, ja osobiście tak nie sądzę. Powodów do nie zawierania małżeństwa jest pewnie wiele i nawet nie próbuję sobie wyobrazić jakie, bo to nie moja sprawa i nie zamierzam dywagować, czy to słuszne czy nie słuszne. Powodów do zawierania małżeństwa też jest wiele, zwłaszcza w kraju z takim ustawodawstem jak Polska, ale jak sądzę większość się nad nimi w ogóle nie zastanawia, bo to takie naturalne i oczywiste, że jest ślub (czasem do tego dochodzi jeszcze presja jednego z partnerów, rodziny czy środowiska). Nie mam nic przeciwko instytucji małżeństwa – sama pozostaję w związku małżeńskim od 9 lat i nie widzę w tym “nic złego”, ale życie układa b. różne scenariusze. Dla mnie najważniejsza jest wolność jednostki, a obecne ustawodawstwo ją po prostu ogranicza, a tego nienawidzę najbardziej (tutaj zakończę, bo cisną mi się na usta moje przekonania polityczne, których wolałabym nie mieszać w tematykę tego forum).
Krzysiek
Posty: 1540
Rejestracja: 16 sty 2002 01:00

Post autor: Krzysiek »

bubu3 pisze:Teraz pozostaje czekać i udowodnić Paniom z OAO, że jestesmy razem na dobre i na złe. Z obrączkami.
bubu3
Pozwoliłem sobie skrobnąć ci kilka słów mailem
Awatar użytkownika
malgosik
Posty: 5259
Rejestracja: 13 sty 2002 01:00

Post autor: malgosik »

[quote="bubu3"]Macie rację. Wściekam się na siebie - bo to moja wina.
bubu to nie jest niczyja wina, kto z was mogl wiedziec, ze bedziecie miec problemy z zajsciem w ciaze :?:
po prostu jedni w zyciu maja z gorki inni w druga stone, chwilowo macie trudniejsza droge do sczesca, ale moim zdaniem naprawde sytuacja nie jest zla. po prostu wybierzcie sie do kilku osrodkow, pogadajcie, wywalcie kawe na lawe i zobaczymy, naprawde wierze, ze oni w osrodkacj mysla jakos sensowne i na pewno nie zamnkna wam furtki. widze, ze jestes taki sam raptus jak ja :lol: ale z drugiej strony trudno siedziwic, ze ktos chce miec rodzine, jak tyle czasu czeka,
Awatar użytkownika
Dodzia
Posty: 164
Rejestracja: 20 cze 2003 00:00

Post autor: Dodzia »

Witam!
Widzę, że tu dużo pisze się o stażu małżeńskim. My jesteśmy po ślubie 2 lata. Rozmawiałam z kilkoma OAO i generalnie mówi się: minimum 3 lata, choć nigdzie nie mówili "nie" kategorycznie. W jednym odbyłam negocjacje.
Jednak zaskoczył mnie Koszalin . Tam się cieszą z młodych ludzi.
Proszę o kontakt wszystkich, którzy złożyli podania w Koszalinie! Proszę, proszę !!!
Pozdrawiam Dorota
Awatar użytkownika
kala
Posty: 2262
Rejestracja: 15 kwie 2003 00:00

Post autor: kala »

Moi drodzy są i tak cudowne ośrodki gdzie 1,5 roku po ślubie nie przeszkadza i młody wiek 24 lata. :P
Marzenia się spełniają: Wojtek (2002) i Inga (2004)
Awatar użytkownika
Licia
Posty: 1094
Rejestracja: 17 wrz 2002 00:00

Post autor: Licia »

Myślę, że to tylko częściowo zależy od ośrodka, a w dużej mierze od sądu, w którym odbywa się rozprawa. Ośrodki poznając kandydatów często są przekonane o ich dojrzałości i stabilności - pozostaje problem, jak przekonać o tym sąd - a sędziowie bywają różni;-)

Myślę, że w tej kwestii będzie coraz "gorzej" - chyba wszystkie ośrodki są zgodne co do tego, że dzieci do adopcji jest coraz mniej (szczególnie maluszków) a rodziców chętnych coraz więcej - więc sądze, że wymagania będą rosnąć. Oby nigdy nie było tak jak w Niemczech...

Co do stażu, to przecież istotne jest jak długo para ze sobą była przed ślubem - co innego wieloletni konkubinat, a co innego para, która szaleńczo się w sobie zakochała przed rokiem i zapałała nagłą chęcią adoptowania dziecka. Bo przed nimi w końcu jeszcze pierwsze małżeńskie kryzysy;-)
Lidka, mama Stasia i Basi
Dorunia
Posty: 9255
Rejestracja: 04 kwie 2002 00:00

Post autor: Dorunia »

Czytając cały wątek zastanawiam się czy my z mężem mieliśmy dużo szcześcia czy osrodek taki. Dla nas droga do adopcji to wcale nie droga przez mękę. Wybraliśmy z marszu jeden ośrodek poszliśmy i po 10 miesiącach mamy Adasia.
Nawet ilość dokumentów nie była przerażąjąca do zebrania.
Jedna rozmowa gdy po raz pierwszy sie pojawiliśmy, jedna rozmowa z pedagogiem, testy, wizyta w domku u nas i warsztaty ot całe zamieszanie.
Jesteśmy naprawdę zadowoleni z całej porcedury adopcyjnej, nie czuliśmy pozbawiani naszej prywatności, nie mieliśmy wrażenia że ktoś z "buciorami włazi w nasze życie"
Daniel, Adaś i Lena - pełnia szczęścia!
Awatar użytkownika
panett
Posty: 168
Rejestracja: 25 gru 2002 01:00

Post autor: panett »

tyle tu czytam o stażu małżeństwa. W Gdańsku w państwowym OAO gdzie złozyliśmy dokumenty to nie był problem. jesteśmy po ślubie trzy lata i już 14 miesięcy czekamy na dziecko. to znaczy że w chwili składania dokumentów nie mieliśmy jeszcze dwóch lat stażu, a wiek ja miałam 26 lat, a mąż 28. Powiedziano nam nawet, że to dobrze,że młodzi ludzie starają się o dzieci, bo będą one miały młodych rodziców. tylko, że w naszym ośrodku na dziecko czeka się od 1,5 do 2 lat. I to nie ze względu na niski staż a na małą ilość dzieci( malutkich). pozdrawiam.
Awatar użytkownika
Mietek
Posty: 337
Rejestracja: 22 kwie 2002 00:00

Post autor: Mietek »

Podpisuję się pod postem Doruni obiema rękami.

I jeszcze nawiążę dopostu AGI w kwesti mieszkanie spółdzielcze a konkubinat. Otóż zmieniło się ostatnio prawo spółdzielcze i mieszkanie po zmarłym członku spółdzielni może odziedziczyć osoba najbliższa tzn. rodzina lub tzw. partner z konkubinatu.
Mietek - obrońca pryncypiów i przypalonych garnków
AGA
Członek Stowarzyszenia
Posty: 3161
Rejestracja: 20 lut 2002 01:00

Post autor: AGA »

Mietek pisze:I jeszcze nawiążę dopostu AGI w kwesti mieszkanie spółdzielcze a konkubinat (...)
Oj, jakie to stare dzieje, ponad rok temu pisałam na tamten temat :D

A co do tematu wątku, bo w tej kwestii też wiele się u mnie zmieniło przez ostatni rok - wówczas jeszcze nie myśleliśmy o adopcji (a przynajmniej niezbyt konkretnie), teraz praktycznie kończymy już procedurę adopcyjną w OAO. I ja równiez mogę podpisać się pod opinią Doruni, choć jestem w innym ośrodku.
Cała "ta" procedura, zanim jeszcze poważnie o niej pomyśleliśmy, jawiła mi się jako uciążliwe, mozolne i zbyt urzędnicze postępowanie. Takie wyobrażenie miałam na podstawie niektórych postów i tzw. wiedzy ogólnej (czyli media, obiegowe opinie itp.). Ale gdy zdecydowaliśmy się, zaczęłam na nią patrzeć nieco przychylniej - co prawda nadal jako na konieczność, ale z rozmów i postów innych wyłapywałam już raczej tylko te pozytywne wspomnienia i tak, nieco podbudowani i bez jakichkolwiek negatywnych uprzedzeń, ruszyliśmy do ośrodka. Okazało się, że spotkania są prowadzone w bardzo miłej atmosferze, podczas większości spotkań to raczej my byliśmy słuchaczami (oczywiście aktywnymi), a po wzajemnym "oswojeniu się" ze sobą (znaczy my z osobą prowadzącą :D ) przeszliśmy do spotkań indywidualnych, które nie były dla nas żadnym stresem i nie mieliśmy wrażenia, że ktoś nas przesłuchuje i prześwietla (ja "wyśpiewałam" cały swój zyciorys jak na spowiedzi :wink: ). Zebranie dokumentów też nie było takie straszne (poza KRK, do którego robiliśmy trzy podejścia ze względu na kilometrowe kolejki), choć pozostanę przy swoim starym poglądzie, że wymóg sądu co do posiadania opinii z pracy nadal uważam za absurd. Czekamy na pomyślne zakończenie naszej procedury i mam nadzieję, wkrótce na nowego Członka Naszej Rodziny.

PS. A propos tych "obiegowych opinii" o adopcji, a właściwie procedurze adopcji - gdy mówimy komuś (bliższym i dalszym znajomym, w pracy, sprzedawczyni w sklepie z artykułami dziecięcymi :wink: ), że będziemy adoptować - najczęsciej pierwsza reakcja jest taka "Ojejku, to chyba jest straszna procedura" albo "To chyba jest bardzo trudne, prawda ?" albo " I co, strasznie długo to trwa/strasznie was tam męczą ?" itp. Skądś się te opinie biorą, więc może tylko niektórzy mają takie szczęście jak my albo.... sama nie wiem.
bodi
Posty: 461
Rejestracja: 23 sty 2003 01:00

Post autor: bodi »

AGA, a w którym ośrodku w warszawie jesteście?

pozdrawiam,
bodi
Awatar użytkownika
Smosia
Posty: 54
Rejestracja: 10 mar 2003 01:00

Post autor: Smosia »

Niestety, wydaje mi się, ze nie wszyscy mają takie szczęście do ośrodka. Niby wszystko z nami w porządku (na razie zaklasyfikowano nas do "bezproblemowych"), ale nie dane jest nam osiągnąć poziomu "PARTNER". Przytrzymuje się nas na poziomie "NATRĘT" A sławetne "dobro dziecka" przyjmuje czasem formę, której nie możemy pojąć ani zaakceptować. I nie chodzi tu o wymagania względem nas (dla dobra dziecka) ale tego jak to dziecko jest traktowane. To smutne.
Cieszę się, że nie wszędzie tak jest, że wielu z Was trafiło na dobry ośrodek i mądrych rozmówców. To budujące. Myslę, ze obiegowe opinie powstają jednak na podstawie historii tych, ktorzy mieli mniej szcześcia do ośrodka - a może tylko do rozmówcy?
Awatar użytkownika
Licia
Posty: 1094
Rejestracja: 17 wrz 2002 00:00

Post autor: Licia »

Dobrze trafilam z ośrodkiem, zresztą tym samym co AGA:) Nie mogę narzekać - jestem traktowana dobrze, partnersko i życzliwie. I w sumie chętnie chodzę na spotkania:)

Z drugiej strony zastanawiam się, na ile sami przyczyniamy sie do dobrego traktowania i w efekcie "znoszenia" procedury.

Zeby byc traktowanym jak partner, trzeba tez po partnersku traktowac rozmówce i osrodek - nie probowac na kazdych kroku podwazac sensownosci procedury, "głupich gadek" i "bezsensownych przepisów". Po wielu przeczytanych na forum postach miałam wrażenie, że ktoś, kto po raz pierwszy zjawił się w ośrodku "wie lepiej" jak przygotować parę i dziecko, niż opiekun, który wiele lat to robi. Jeśli podważamy sensowność samej procedury, to oczywiste, że WSZYSTKO będzie nas denerwować.

No i chyba za często traktujemy procedurę w ośrodku, jako przeszkodę, którą trzeba pokonać, zamiast jako rzetelną pomoc w naszym dojrzewaniu do adopcji.

A co do wchodzenia w cudze życie z buciorami: a jak opiekun czy psycholog ma się czegoś dowiedzieć o parze, jak nie pytając o ich życie? To jak odbierzemy te pytania, to równiez kwestia naszego nastawienia - jeśli ktoś nie przebolał faktu swojej niepłodności, to pytanie o nią będzie boleć.

Oczywiście pomijam tu przypadki ewidentnego braku kompetencji ośrodków - też się w końcu zdarza. Tym którzy tak trafili, szczerze współczuje.
Lidka, mama Stasia i Basi
Awatar użytkownika
Smosia
Posty: 54
Rejestracja: 10 mar 2003 01:00

Post autor: Smosia »

Liciu, to jeszcze dodam dwa słowa, bo jednak chyba nie w każdym przypadku Twoje rady pomagają. Idąc do ośrodka mysleliśmy, ze to bedzie partnerstwo majace na celu dobro dziecka - czyli obie strony daja z siebie wszystko żeby to hasło urzeczywistnić. My byliśmy na to gotowi. Może nasze wyobrażenia po lekturze Waszych postów były na wyrost ale faktem jest , ze sie zawiedliśmy. Nie mamy nic przeciw procedurom, temu ile trwają, zbieraniu kwitków oraz wywiadom na temat naszego życia. Nikt nie wchodzi z buciorami w nasze życie, przeciwnie - szczerze mówiąc niewiele musieliśmy o sobie opowiedzieć. Opowiadaliśmy to samo na 2 spotkaniach, zrobiliśmy jeden test. Spotkanie w domu, kwalifikacja i czekać. I nie zawracać głowy. Może powinnam się cieszyć, że "tak szybko i sprawnie" ale jestem tym po prostu zaniepokojona. Jak również kilkoma wypowiedziami, które tam usłyszałam. Bardzo bym chciała uzyskać "rzetelną pomoc w dojrzewaniu do adopcji", o której piszesz. Ale raczej nie mogę jej oczekiwac. Widzę, ze ci którzy mieli szczęście do ośrodka z niedowierzaniem traktują wypowiedzi mniej optymistyczne. Chciałabym mieć to szczęście i ten optymizm.
Nie chciałam swoją wypowiedzią zniechęcić nikogo ani skrytykować ośrodków od Bałtyku po Tatry. Chciałam tylko powiedzieć, że macie dużo szczęścia i że dobrze trafiliście. Albo inaczej: generalnie ośrodki są OK ale nie wszystkie.
C'est la vie.
AGA
Członek Stowarzyszenia
Posty: 3161
Rejestracja: 20 lut 2002 01:00

Post autor: AGA »

Smosia, ja rzeczywiście zaczęłam postrzegac procedurę adopcyjną przez pryzmat własnych doświadczeń i opowieści innych z naszego ośrodka. Również przez pryzmat opowieści z innych ośrodków tych, którzy byli zadowoleni. I pewnie dlatego wydawało mi się, że wszędzie i zawsze wygląda to podobnie. Ale ostatnio pojawiło się kilka historii burzących moje wyobrażenie - nie znając ani osób, ani dokładnie sytuacji trudno mi oczywiście oceniać, czy "winę" za złą atmosferę ponosi tylko ośrodek lub konkretna osoba z ośrodka, ale wierzę, że nie zawsze musi to wyglądać tak kolorowo jak u nas. Generalnie zgadzam się z opinią Lici nt. własnego podejścia do całej procedury - im przyjaźniej i ze zrozumieniem do niej podejdziemy, tym łatwiej i przyjemniej będzie przez nią przejść, i nam, i osobom prowadzącym. To oczywiście ideał, a jak to bywa z ideałami - rzadko tak się zdarza. Tak czy inaczej, wszystkim życzę samych dobrych i przyjemnych wspomnień (a przynajmniej jak najmniej tych nieprzyjemnych) :D I szybkiego szczęśliwego zakończenia :D
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Ośrodki i procedury adopcyjne”