kiedy przychodzi i o co pyta kurator

Archiwum forum "Ośrodki i procedury adopcyjne"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Awatar użytkownika
ania26
Posty: 19
Rejestracja: 29 lip 2004 00:00

kiedy przychodzi i o co pyta kurator

Post autor: ania26 »

witam wszystkich bocianowiczów
jestem tu u was pierwszy raz i zastanawiam się czy mnie przygarniecie i udzieclicie pomocy w trapiącej mnie sprawie. Długo śledziłam co się tu dzieje i dziś postanowiłam się odezwać bo nigdzie nikt nie potrafi udzielic mi pomocy w sprawie dotyczącą kuratora sądowego. Kilka dni temu dostałam ten telefon. W szpitalu czeka na mnie synek jednak ogarniają mnie teraz obawy dotyczące wizytu kuratora w naszym domu tzn czy musimy sie zgodzić na to aby poszedł i rozpytywał o nas sąsiadów- dodam że nie żyjemy z nimi dobrze bo jesteśmy młodzi i nowi, więc patrzą na nas z "góry" Czy musimy się na to zgodzić i jakie są konsekwencje takiej odmowy
czy w sądzie mogą nam nie przyznać dzieciatka. Bardzo byłabym wdzięczna za pomoc

z góry wszystkim dziękuję za wieści na ten temat :( :( :( :( :( :(
natabocian
Posty: 10956
Rejestracja: 08 gru 2002 01:00

Post autor: natabocian »

Aniu nie wiem skąd jesteś i jakie panują w Twoim mieście zwyczaje wśród kuratorów, ale pierwsze słyszę, żeby kurator miał pytać o coś sąsiadów 8O 8O 8O 8O 8O Nasza pani kurator (a właściwie dwie, bo przed właściwą sprawą była jeszcze jedna) pytała o to wszystko co potrzebne jest do dokumentów: czyli ile jesteśmy po ślubie, ile zarabiamy, kto z nami mieszka, gdzie pracujemy itd. itp. Poza tym interesowało ją nasze mieszkanie, a szczeólnie miejsce dla dziecka - gdzie będzie miało swoje łóżeczko, jak wygląda łazienka i to wszystko. Pokazałam jej całe mieszkanie, które było w trakcie kończącego się remontu i odbyłyśmy bardzo miłą rozmowę przy kawce. Żadna z pań kuratorek nie pytała nawet o sąsiadów. Z resztą nie byłoby sensu, bo i tak mieszkaliśmy w tym bloku od niedawna.
Skąd wiesz, że kurator wypytuje sąsiadów?????
Karolka, Monika i Krzyś - trójka rozbójników :) :) :)
Awatar użytkownika
ania26
Posty: 19
Rejestracja: 29 lip 2004 00:00

Post autor: ania26 »

Jestem z Poznania , a informacje o tym,że kurator wypytuje sąsiadów wiem od znajomych, którzy adoptowali dziecko w państwowym ośrodku w naszym mieście. Podczas wizytu kuratora w ich domu zapytał czy może porazmawiać z sąsiadami na ich temat, dodam, że oni mieszkali tam też krótko
Ula-la
Posty: 2557
Rejestracja: 13 sie 2002 00:00

Post autor: Ula-la »

8O pierwsze słyszę o czyms takim !
Aniu - to chyna naprawdę wyjątek. Nie martw się na zapas.

Tak się zastanawiam... Ja mieszkam tu prawie całe życie, sąsiedzi mnie znają od kilkuletniego szkraba, jesteśmy w dobrych (normalnych) stosunkach, ale... ja bym się nie zgodziła na takie "śledztwo".
Ale ja jestem w ogóle osobą, która nie pozwala włazić nikomu obcemu w życie osobiste. "Mój dom moją twierdzą" i takie tam ;)
Uważam, że opinia z ośrodka i opinia z pracy w zupełności wystarczą.

Życzę, żeby to były tylko ponure plotki. Albo przynajmniej jednorazowy incydent !

Pozdrawiam
Ula Trochę Zszkowana 8O

Mamusia Bartusia (kwiecień 2005) i Kasieńki (październik 2006) --> Bartek Pogromca i Kasia Zaskakiwanka


natabocian
Posty: 10956
Rejestracja: 08 gru 2002 01:00

Post autor: natabocian »

Mnie to dziwi o tyle, że sąsiedzi nie są odpowiednimi osobami aby o Was cokolwiek mówić :!: Poza tym jakim prawem kurator ma chodzić po sąsiadach i niby co im mówić :?: Dzień dobry. państwa sąsiedzi chcą adoptować dziecko, co o nich sądzicie :?: 8O 8O 8O A jak nie powie o co chodzi to jeszcze wezmą Was za kryminalistów :!: To jakieś chore jest :!: Ja bym się nie zgodziła, bo to i tak niczemu nie służy :!: To Wy macie zdecydować komu powiecie o adopcji i kiedy, a nie kurator :!: :evil:
Karolka, Monika i Krzyś - trójka rozbójników :) :) :)
Awatar użytkownika
ania26
Posty: 19
Rejestracja: 29 lip 2004 00:00

Post autor: ania26 »

dziękuje za słowa otuchy juz mi troszkę lepiej ale nadal mie wiem co o tym wszystkim mam sądzic i czy jeśli kurator zaproponuje taka wizytę to cz może ona zaszkodzić naszej sprawie :)
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

Aniu, przypuszczam ,ze wątpię aby zaszkodziło.
Nata ma rację. Osławiona tajemnica adopcji... Kurator nie ma prawa informować o fakcie adopcji nikogo! poza zaiteresowanymi.
Mozna zawsze grzecznie odmóić. Normalny kurator zrozumie. A normalnych jest więcej! To przecież ludzie, którzy nie jedno widzieli.
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Awatar użytkownika
ania26
Posty: 19
Rejestracja: 29 lip 2004 00:00

Post autor: ania26 »

czy mam rozumieć że ty też nie słyszałaś o takich procedera?

jeśli moje obawy są bezpodstawne proszę odezwijcie się bocianowicze nie macie pojecia o ile bardziej pozytywne jest moje zastawienie do wizyty kuratora u nas w domu. Dla mnie i mojego męża każda wiadomość o tej spraiwe od was jest na wagę złota
dziękuję z całego serca za wszystkie otrzymane wiadomości
jesteście wspaniali dziękuję
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

Aniu,
u nas w ogóle nie było kuratora... Nie przyszedł. Sąd go nie wyznaczył, nie wezwał też na sprawę adopcyjną nikogo z ośrodka. Nie wiem więc czy to norma czy nie.
Ale też znałam kiedyś panią, która byłą kuratorem zawodowym i to co mówiła o swej pracy znaczyło mniej więcej, że musi znaleźć dowody, że dziciom w tym/tych domach dobrze się będzie działo. Absolutnie nie tak, że prowadzi śledztwo czy coś podobnego albo ,że musi znaleźć koniecznie coś złęgo. I tyle.
Myślę, że dużo zależy od opinii ośrodka i jego doświadczenia.
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Awatar użytkownika
MegaMegi
Posty: 18
Rejestracja: 14 lip 2004 00:00

Post autor: MegaMegi »

Zanim cokolwiek napiszę - przedstawię się: Magda, zawodowy sądowy kurator rodzinny, mama prawie osmiomiesięcznej adoptowanej Marylki, bocianowiczka od calkiem niedawna. Nie taki więc ten diabel (czytaj kurator :wink: ) straszny jak go malują. Prznajmniej w większości, wiadomo, jak wszędzie, sa ludzie i ...młotki.
Pozwólcie, że troszkę poprostuję pewne sprawy, bo zauwazylam, przeglądając forum, że pewne kwestie, dotyczące mojej profesji nie są do końca jasne.
Po pierwsze więc - kurator procesowy i kurator sądowy to dwie różne sprawy. Pierwszy jest ustanawiany przez sąd dla reprezentowania interesów dzieci przyspasabianych podczas postepowania sądowego - w sytuacjach kiedy nie ma ono opiekunów prawnych, czyli najczęściej w naszych sytuacjach - po tzw. zrzeczeniu się praw rodzicielskich wobec dzieci przez ich biologicznych rodziców. Dziecko (w większości przypadków nas dotyczących) nie stanie przed Sądzią i nie powie, że zgadza się na to, żebyśmy go adoptowali, stąd w jego imieniu taką wolę wyraża reprezentujący go kurator procesowy. Bywa praktyką sądów, że jest to kurator sądowy, ale często jest to np. pracownik sekretariatu sądowego lub inna osoba. Kurator procesowy to funkcja, kurator sądowy to zawód.
Udzial kuratora sądowego w sprawie o przysposobienie sprowadza się do przeprowadzenie na zlecenie Sadu wywiadu środowiskowego. Na zlecenie sądu - czyli profesjonalny kurator nie wybierze sie nigdzie bez zlecenia, raczej więc w sytuacjach napiętych czasowo radzę "molestowac" sekretariaty Sadów o sporządzenie zlecenia przeprowadzenia wywiadu środowiskowego (o ile taka jest wola i zarzadzenie Sędziego). Kurator ustawowo ma od momentu odebrania zlecenia 14 dni na przeprowadzenie wywiadu i sporządzenie z niego pisemnego sprawozdania o ile Sąd nie zaleci inaczej. W tym momencie, o ile ma to znaczenie np. dla tymczasowego powierzenia pieczy, radzę nawiązać kontakt z kuratorem i poprosić go o jak najszybsze wykonanie tych czynności. Za innych się nie wypowiadam, ja to robię szybciutko, kilka bocianowiczek świadkiem.
Teraz tak - co to ten wywiad i co może objąć. Generalnie sprawozdanie z wywiadu powinno być tożsame z treścia zlecenia sądziego, czesto jest to jednak formuowane dość oględnie - np. "...na okoliczność sytuacji materialno bytowej i predyspozycji wnioskodawców do przysposobienia...". Obejmuje to przede wszystkim podstawowe dane dotyczące przyszlych rodziców - daty urodzenia, wyksztalcenie, miejsce zatrudnienia, zarobki, ilość czlonków rodziny wspólnie zamieszkujących. Dane dotyczące mieszkania - ilośc pokoi, przygotowanie mieszkania na przyjęcie dziecka itp. Relacje rodzinne, stosunek rodziny do faktu adopcji itp. Kurator nie może oczywiście infomować sąsiadów o tym, że zamierzamy adoptować dziecko i raczej, w sprawach adopcyjnych czy np. rozwodowych po sąsiadach nikt nie chodzi, chyba, że w śwetle zastanej sytuacji w rodzinie wyda sie to kuratorowi niezbędne. Nie zakladam tego w Twojej sytuacji Aniu, niemniej nalezy mieć świadomość, że kurator ma prawo zasięgnąć o Was informacji w tzw. środowisku i zwrócić sie o te informacje do każdej instytucji, która może je posiadać. Pisze profilaktycznie, bo bywa w odwiedzanych rodzinach róóóóóóóóżnie i malo wesolo. zdecydowanie częściej oczywiście odnosi sie to do wywiadów dotyczących zaniedbań w wykonywaniu wladzy rodzicielskiej, ale sama kiedyś wydalam negatywną opinie odnośnie przysposobienia więc chce, że by ta informacja byla obiektywna.
Aha, jeszcze dwa drobiazgi - nie jest obowiązkowe podejmowanie kuratora poczęstunkiem - to jest nasza praca a nie wizyta towarzyska i ja nigdy nie daję sie podjąć kawką itp., ale tutaj upodobania moga być różne. I jeszcze, żadna z nas mam nadzieję, nigdy nie będzie miala "przyznanego kuratora" Spotkanie z nim w czasie adopcji jest jednorazowe, natomiast tzw. "przyznanie" dotyczy orzeczenia nadzoru kuratora i wtedy te kontakty kurator - rodzina są częstsze i zdecydowanie innego "kalibru".

Ufffff......... Troche sie wymądrzylam, ale może to się komuś przyda. Generalnie kuratory to są fajne ludzie i nie ma się czego bać :lol:

Gdybym komukolwiek, kiedykolwiek mogla cos pomóc piszcie, często zaglądam na Bociana, niewiele piszę, bo czytam, czytam i czytam i chyba wszystko juz mądrzejsi ode mnie napisali.
Zauwazylam, że o sprawach formalnych mam manierę pisania dość też sformalizowaną, ale może da się to zrozumieć?

Sama przeżylam wizyte kuratora przed swoja sprawą. Niewazne, że byl to kolego z ościennego Sadu -"dzień dobry, kurator" w sluchawce domofonu robi piorunujące wrażenie. Ale bylo sympatycznie, czego wszystkim życzę.
Awatar użytkownika
ksieciu
Posty: 1897
Rejestracja: 21 sty 2003 01:00

Post autor: ksieciu »

Mega-Megi :cmok: serdeczne dzieki za pokazanie kuratora w ludzkim swietle :lol: :wink:
Adas - 29.04.2003r.

Patrysia - 26.01.2006r.
Awatar użytkownika
ania26
Posty: 19
Rejestracja: 29 lip 2004 00:00

Post autor: ania26 »

dziękuję za informacje moi kochani jesteście wspaniali i bardzo cieszę sie że mogę tu na BOCIANIE porozmawiać ściskam :cmok: :cmok: :cmok: :cmok: :cmok:
myślę,że jakoś przeżyje tą wizytę
Awatar użytkownika
ania26
Posty: 19
Rejestracja: 29 lip 2004 00:00

Post autor: ania26 »

WIELKIE DZIĘKI :lol:
Ostatnio zmieniony 02 sie 2004 13:56 przez ania26, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Mat
Administrator
Administrator
Posty: 3723
Rejestracja: 01 sie 2002 00:00

Post autor: Mat »

Mega-Megi, super że się ujawniłaś i dużo spraw nam tu wyjaśniłaś, dzięki, witaj na bocianie! :)
Ja również mam nadzieję, że ewentualna wizyta kuratora u nas to będzie tylko formalność. Skoro jednak już jesteśmy w tym temacie, czy mogłabyś napisać co było/co może być powodem przyznania negatywnej opinii? Z góry dziękuję.
Awatar użytkownika
MegaMegi
Posty: 18
Rejestracja: 14 lip 2004 00:00

Post autor: MegaMegi »

Dzięki, że przez to przebrnęlyście :lol: .
W jakich sytuacjach opinia kuratora może być negatywna. Są to sytuacje bardzo rzadkie i wymienię kilka przykladowych ze swojego doświadczenia, co oczywiście ich nie wyczerpie bo pomyslowość ludzka nie zna granic. Tak więc tzw. sytuacja materialno - bytowa. Przyszli rodzice powinni móc utrzymać siebie i przyszlaego potomka. Sytuacje jednak są rózne - w trakcie postepowania ktoś utracil prace itp. Jesli jednak ludzie chca pracować, szukają aktywnie pracy, podejmumja ja nawet "na czarno" w przejściowym okresie, moga liczyc na wsparcie rodziny i związali sie już emocjonalnie z dzieciątkiem (np. mają je powierzone) nie są to kwestnie ostatecznie rozstrzygające negatywnie. Co prawda Sąd będzie mial z tym większy zgryz, ale to jego problem, żeby wydac postanowienie korzystne dla dzieka. Mieszkanie - normalne, przeciętne, standardowe. Nie są wymagane żadne luksusy. Nie dostaniecie (mam nadzieję!!!!!!!!!) negatywnej opinii jesli akurat w trakcie wizyty kuratora robicie pranie, gotujecie i wasze mieszkanie nosi "znamiona normalnego funkcjonowania" :D Wlasnie rozejrzalam sie po swoim - siedzę przy komputerku, w domku baaardzo umiarkowany porządek, dziecko porzucone w kojcu. Piekny widok! Pamiętacie film "tato" i dwie koszmarne kuratorki (kuratorzy chodza pojedynczo, to dziewczyny z OPS chadzaja w parach), które sie mądrzyly nad rozlanym olejem w kuchni - BZDURA. w mieszkaniu sie mieszka, rozstawia szklanki po kątach itd. i to jest normalne. Na pewno nie moga to być drastyczne przypadki zalatujące na patologię, ale ludzie o których mieszkaniach pisę nie wiedza jak wlączyc komputer więc to nikogo na forum pewnie nie dotyczy - barlogi, wszy, smród, wieloletni lepiacy sie do wszystkiego brud. Ale w takich domach zazwyczaj jest mnóstwo dzieci, więc ich problem adopcji nie dotyczy.
I powody subtelniejsze:
-żona: wie pani, nudzi mi się samej w domu, pracy i tak nie mam, zreszta mąż mi nie pozwala pracować, więc postanowilam sobie znaleźć i wychować dziecko.
-mąż(inne para): kupilem już mojej żoneczce wszystko - domek, samochód, DVD, pieska. Ale piesek niedawno uciekl, więc postanowilem sprawić żoneczce dziecko.

Czasami pary między zlożeniem wniosku do sądu a wizyta kuratora rozmyślają się, jedna z mojej praktyki zawodowej zlozyla pozew do sądu o rozwód.
Czasami malzonkowie między soba podczas wizyty kuratora bardzo się klócą i nawzajem sie obarczają WINĄ za podjęta decyzje o adopcji.
Czasemujawniaja obawy, które świadcz o ich nieprzygotowaniu do roli rodziców adopcyjnych - jak nie bedzie do nas podobny to go wywieziemy do rodziny na wieś, niech no tylko mi podskoczy jak dorosnie - ma mi być wdzięczny bo njak nie to odeslę s.... do tej suki co go urodzila.

Zdarza się, że z wnioskiem wystepuje rodzina znana Sądowi "jak zly szeląg", często ludzie z ograniczoną wladza rodzicielską. Są to najczęściej sytuacje wystapienia o przysposobienie dziecka z rodziny - siostrzenicy/siostrzeńca itp.

Fajne, nie? Mówilam, że są to sytuacje skrajne ale sie zdarzają. Takie sytacje, z mojego punktu widzenia, to ok. 5-10% moich wywiadów w sprawach o przysposobienie. Tak więc, pomimo, że wzyscy sie tych wizyt kuratora boją i zżymają czy sa one potrzebne, wierzcie mi, sa. Nie w naszych przypadkach, ale są. Jest to chyba ostateczny filtr przed wydaniem postanowienia, później już takim "rodzicom" mozna tylko ograniczać wadz rodzicielską lub ich jej pozbawiać, ale to juz jst zawsze za późno, można bylo do tego nie dopuścić.
Pozdrawiam i wracam do córci, bo się w tej klatce już denerwuje.
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Ośrodki i procedury adopcyjne”