emocje dotyczące adopcji.
Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa
- Bożena
- Posty: 21
- Rejestracja: 29 kwie 2002 00:00
Dzisiaj uświadomiłam sobie, że ostatnio istnieją sytuacje, o których coraz to więcej myślę i nie dają mi one spokoju.
Mój syn ma 9 lat. Przystępuje do I komunii. Nigdy do tej pory nie spotkałam się z takim zainteresowaniem o mojego syna jak w ostatnich dniach.
" ..już do komunii.., ileż to lat minęło..., jak ten czas szybko leci..., a tak było "to" niedawno...". Zaczyna mi to wszystko dokuczać. "To" znaczy adopcja.
Przed sześcioma laty gdy wiedzieliśmy, że za kilka dni będziemy mieli syna, poinformowałam o tym mojego bezpośredniego przełożonego i osobę z którą od kilku lat pracowałam w jednym pokoju i poszłam na urlop. Po powrocie stwierdziłam, że wszyscy wszystko wiedzą i nikt o nic nie pyta. I tak było do tej wiosny. Ale przez ostatnie kilka dni wszystkich wszystko interesuje. Na pytania "..już do komunii..?, ileż to lat minęło...?, jak ten czas szybko leci..., staram się nie odpowiadać ale nie zawsze się to udaje.
Mam wrażenie, że teraz ludzi bardziej interesuje moja adopcja niż wtedy.
A może ja jestem coraz bardziej rozdrażniona????????
Pozdrawiam wszystkich. Życzę miło spędzonych dni. Bożena
Mój syn ma 9 lat. Przystępuje do I komunii. Nigdy do tej pory nie spotkałam się z takim zainteresowaniem o mojego syna jak w ostatnich dniach.
" ..już do komunii.., ileż to lat minęło..., jak ten czas szybko leci..., a tak było "to" niedawno...". Zaczyna mi to wszystko dokuczać. "To" znaczy adopcja.
Przed sześcioma laty gdy wiedzieliśmy, że za kilka dni będziemy mieli syna, poinformowałam o tym mojego bezpośredniego przełożonego i osobę z którą od kilku lat pracowałam w jednym pokoju i poszłam na urlop. Po powrocie stwierdziłam, że wszyscy wszystko wiedzą i nikt o nic nie pyta. I tak było do tej wiosny. Ale przez ostatnie kilka dni wszystkich wszystko interesuje. Na pytania "..już do komunii..?, ileż to lat minęło...?, jak ten czas szybko leci..., staram się nie odpowiadać ale nie zawsze się to udaje.
Mam wrażenie, że teraz ludzi bardziej interesuje moja adopcja niż wtedy.
A może ja jestem coraz bardziej rozdrażniona????????
Pozdrawiam wszystkich. Życzę miło spędzonych dni. Bożena
- Aska
- Posty: 1853
- Rejestracja: 24 mar 2002 01:00
Bożenko, ja też chcę adoptować dziecko i jedyne co mi się w tym nie podoba, to fakt, że dowiedzą się o tym u mnie w pracy. Chciałabym się mylić, ale mam wrażenie, że zrobi się niezdrowa sensacja albo podobnie jak u Ciebie wszyscy nabiorą wody w usta (za to za plecami... ). Chyba po prostu trzeba będzie to przeczekać. Jak się nagadają to im przejdzie. Jak myślisz?
- aniuta
- Posty: 139
- Rejestracja: 19 kwie 2002 00:00
Jestem adopcyjną mamą dopiero od 5 miesięcy,więc nie wiem ,co będzie za kilka lat i jakie będą reakcje ludzi np.w takiej chwili ,jak pierwsza komunia święta.Ale jak na razie reakcje są prawie wyłącznie pozytywne,a nawet pełne entuzjazmu.W pracy po prostu pokazałam zdjęcia dzieci(jeszcze mieszkały w domu dziecka) i oświadczyłam,że to właśnie są MOJE dzieciaki.Na ok.30 osób tylko jedna-moja osobista szefowa(40-letnia stara panna-pozostałe panie stanu wolnego przepraszam)nie złożyła mi gratulacji.Pozostałe osoby bez względu na płeć wycałowały mnie i wyściskały za wszystkie czasy,a kiedy idę w odwiedziny do pracy,nie brakuje chętnych do zabawy z maluchami,więc mam trochę spokoju.
Myślę,Bożenko,że jesteś trochę przewrażliwiona-przecież w przypadku dzieci rodzonych też się często słyszy takie teksty-to już???,jak ten czas leci!!! itd.Myślę ,że powinnaś odpowiadać na te uwagi zawsze(wymyśl sobie jakąś odpowiedź-np.jestem szczęśliwa,że mogę przeżywać takie wspaniałe chwile ,itp.).Przecież chodzi o Twoje własne dziecko!!!
Z pozdrowieniami.
Ania.
Myślę,Bożenko,że jesteś trochę przewrażliwiona-przecież w przypadku dzieci rodzonych też się często słyszy takie teksty-to już???,jak ten czas leci!!! itd.Myślę ,że powinnaś odpowiadać na te uwagi zawsze(wymyśl sobie jakąś odpowiedź-np.jestem szczęśliwa,że mogę przeżywać takie wspaniałe chwile ,itp.).Przecież chodzi o Twoje własne dziecko!!!
Z pozdrowieniami.
Ania.
Ania.
- Mietek
- Posty: 337
- Rejestracja: 22 kwie 2002 00:00
Do Asi
Asiu. jakiś czs temu ja miałem ten sam problem. Chodzi o reakcje kolegów w pracy. Myślałem, że będzie to najtrudniejsze zadanie jakie mam przed sobę. Też obawiałem się komentarzy i rozmówek poza oczami. rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Tak pozytywnych reakcji kolegów jakie mnie spotkały nie mogłam się spodziewać. Rzecz w tym, by o planach adopcyjnych opowiedzieć ludziom z pełnym przekonaniem i entuzjazmem. Wowczas ich reakcja może być też tylko entuzjastyczna. Chowanie głowy w piasek, dozowanie tematu tylko dla wtajemniczonych powoduje naturalną u ludzi chęć do plotek. Postawienie sprawy jasno z uśmiechem na twarzy załatwia sprawę. Wszyscy są zadowoleni i nie muszą spekulować za plecami. Życzę odwagi i dużo entuzjazmu.
Mietek - obrońca pryncypiów i przypalonych garnków
- Bożena
- Posty: 21
- Rejestracja: 29 kwie 2002 00:00
Witam wszystkich.
Chyba jestem zbyt przemęczona i przewrażliwiona.
Być może nie powinnam wysyłać tamtego listu, ale wysłałam i stało się. W pracy nie robię tajemnicy z faktu adopcji, ale też nie rozgłaszam tego na prawo i na lewo. Wówczas poinformowałam te dwie osoby, ponieważ wydawało mi się to za jak najbardziej lojalne. Tymbardziej, że procedura adopcji trwała b. krótko a osoby te nadawały się do przekazywania dalej największych sensacji.
Nie rozmawiam z każdym o adopcji, bo nie mogłam bym mówić wszystkim naokoło np. o przebytym porodzie, ile godzin, jak?, kiedy? itd., a niestety tak w pracy jest.... . Tak już jest, że kobiety uwielbiają rozmawiać o porodach, chorobach, a mężczyźni o panienkach, mocnej głowie i różnych takich .....
A sprawa I Komunii - to poprostu wyszło przy okazji, jest już po i poprostu to są emocje. Może dla rodziców jeszcze większe niż dla dziecka. W końcu jest jakiś kolejny etap wejścia dziecka w dorosłość. A dla nas rodziców jest to zawsze w jakiś sposób niepokojące, że czas szybko leci a dzieci dorastają jeszcze szybciej. Chciałoby się żeby ciągle był małym brzdącem którego zobaczyliśmy kilka lat temu i który wówczas popatrzył badawczo na mojego męża i powiedział:
" -a gumę masz?
- mam.
- ale dla mojego kolegi Gucia też?
- no też.
- to dobrze.
Pozdrawiam wszyskich. Bożena
Chyba jestem zbyt przemęczona i przewrażliwiona.
Być może nie powinnam wysyłać tamtego listu, ale wysłałam i stało się. W pracy nie robię tajemnicy z faktu adopcji, ale też nie rozgłaszam tego na prawo i na lewo. Wówczas poinformowałam te dwie osoby, ponieważ wydawało mi się to za jak najbardziej lojalne. Tymbardziej, że procedura adopcji trwała b. krótko a osoby te nadawały się do przekazywania dalej największych sensacji.
Nie rozmawiam z każdym o adopcji, bo nie mogłam bym mówić wszystkim naokoło np. o przebytym porodzie, ile godzin, jak?, kiedy? itd., a niestety tak w pracy jest.... . Tak już jest, że kobiety uwielbiają rozmawiać o porodach, chorobach, a mężczyźni o panienkach, mocnej głowie i różnych takich .....
A sprawa I Komunii - to poprostu wyszło przy okazji, jest już po i poprostu to są emocje. Może dla rodziców jeszcze większe niż dla dziecka. W końcu jest jakiś kolejny etap wejścia dziecka w dorosłość. A dla nas rodziców jest to zawsze w jakiś sposób niepokojące, że czas szybko leci a dzieci dorastają jeszcze szybciej. Chciałoby się żeby ciągle był małym brzdącem którego zobaczyliśmy kilka lat temu i który wówczas popatrzył badawczo na mojego męża i powiedział:
" -a gumę masz?
- mam.
- ale dla mojego kolegi Gucia też?
- no też.
- to dobrze.
Pozdrawiam wszyskich. Bożena
- Gosiek
- Posty: 699
- Rejestracja: 11 maja 2002 00:00
Do Bozeny
Bozenko .. tylko rzeczy błahe nie wywołuja w nas emocji ...
A nasze pociechy sa czyms najważniejszym , najpiekniejszym co mogło sie nam przytrafić .. trudno więc uniknąć emocji ... Jeszcze nie raz każdy, każda z nas bedzie tak reagować
Napisz coś więcej o swoim "pierwszokomuniście " ... Pozdrawiam ...
A nasze pociechy sa czyms najważniejszym , najpiekniejszym co mogło sie nam przytrafić .. trudno więc uniknąć emocji ... Jeszcze nie raz każdy, każda z nas bedzie tak reagować
Napisz coś więcej o swoim "pierwszokomuniście " ... Pozdrawiam ...
- sowa
- Posty: 3295
- Rejestracja: 21 lut 2002 01:00
Re: Do Asi
Wydaje mi się, że Mietek ma rację. Kiedyś (kiedy teoretycznie tylko zastanawialiśmy się nad adopcją) myslałam, ze chciałabym, żeby ludzie w pracy czy inni dalsi znajomi dowiedzieli się o adopcji jak najpóźniej, najlepiej już po fakcie. Teraz kiedy załatwiamy już formalności związane z adopcją całkowicie zmieniliśmy zdanie. Oboje i ja i mąż najchętniej trąblilibyśmy o naszej decyzji na prawo i lewo. Nie jest to żaden wstyd, to dlaczego mielibyśmy to ukrywać. Mija dopiero tydzień od naszej decyzji a już wie rodzinka, najbliżsi znajomi i parę osób w pracy. Myślę, że już teraz musimy się nauczyć mówić otwarcie o adopcji, żeby nasze dziecko nigdy nie pomyślało, że to coś złego, żeby nigdy nie poczuło się gorsze.Mietek pisze:Rzecz w tym, by o planach adopcyjnych opowiedzieć ludziom z pełnym przekonaniem i entuzjazmem. Wowczas ich reakcja może być też tylko entuzjastyczna. Chowanie głowy w piasek, dozowanie tematu tylko dla wtajemniczonych powoduje naturalną u ludzi chęć do plotek. Postawienie sprawy jasno z uśmiechem na twarzy załatwia sprawę. Wszyscy są zadowoleni i nie muszą spekulować za plecami
- Dora
- Posty: 431
- Rejestracja: 25 kwie 2002 00:00
Ja tez mam ochote opowiadac o tym kadej napotkaniej osobie. Zmeczam mojego Miska, prowokuje niby to niechcacy temat dziecka w rozmowach z rodzina, znajomymi, w pracy... Zupelnie inaczej niz kiedys, kiedy ten temat byl ¨zakazany¨. Kurczaki, az sama mnie to zaczyna nudzic! Caly czas mysle o dziecku, czy juz jest, czy o niego dbaja, jak wyglada, jak to bedzie jak sie spotkamy. Dlaczego to tak dlugo trwa? Jakbym byla w ciazy, to chyba co chwile bym latala na USG, zeby do niego zajrzec! A teraz nawet nie wiem czy sie urodzilo! Ludzie, co robic???
- malgosik
- Posty: 5259
- Rejestracja: 13 sty 2002 01:00
ja tez juz nie moge wytrzymac. a dodatkowa katorga jest to, ze codziennie przechodze kolo szpitala, w krorym leza na oddziale przedadopcyjnym malenstwa. leza i calymi godzinami patrza tymi malymi bezbronnymi slepkami zamiast na twarze rodzicow na biale sciany. buuu dlaczego od razu nie mozemy ich wziac do domu
- Joasia
- Posty: 7
- Rejestracja: 07 mar 2002 01:00
Małgosiu, powiem Ci dlaczego. My naszą Córeczkę przywieźliśmy do domu, kiedy miała 14 dni. Oczywiście wzięliśmy ją "na czarno", w tym akurat TPD mają zwyczaj obchodzić przepisy prawne, dla dobra dziecka. Myślałam: Cudownie! Im wcześniej jesteśmy z dzieckim, tym lepiej. A za cztery tygodnie, kiedy Isia skończy 6 tyg., jej matka biol. podpisze zrzeczenie i po sprawie. Nic z tego. Ona miała męża, kochanka, i Bóg wie kogo jeszcze, nie było właściwie wiadomo. kto poza nią ma podpisać zrzeczenie, a że w końcu była mężatka, padło na biednego męża. A on nie widział żony od lat, powiedział, że ma to gdzieś, do sądu się nie zgłosił. I tak w kółko przez długich dziewięć miesięcy. Włąściwie - zgodnie z prawem - cały ten czas Isia powinna spędzić w domu małeo dziecka.
Na szczęście była z nami.
A my? Nie mieliśmy nawet żadnego dokumentu, powtierdzajągo, że mamy dziecko. Nie było mowy o urlopie macierzyńskim, Isia nie miała nawet nr PESEL. (Tzn. miała, ale my go nie znaliśmy, poznaliśmy dopiero nowy, już zmieniony nr) A najgorsza była niepewność.
Wszystko jednak skończyło się dobrze! I myślę, że tak jednak było lepiej dla naszej ISi. I dla nas, oczywiście, też!
Pozdraiwam,
Asia
Na szczęście była z nami.
A my? Nie mieliśmy nawet żadnego dokumentu, powtierdzajągo, że mamy dziecko. Nie było mowy o urlopie macierzyńskim, Isia nie miała nawet nr PESEL. (Tzn. miała, ale my go nie znaliśmy, poznaliśmy dopiero nowy, już zmieniony nr) A najgorsza była niepewność.
Wszystko jednak skończyło się dobrze! I myślę, że tak jednak było lepiej dla naszej ISi. I dla nas, oczywiście, też!
Pozdraiwam,
Asia
- sowa
- Posty: 3295
- Rejestracja: 21 lut 2002 01:00
Teraz z perspektywy czasu można powiedzieć, że na pewno lepiej się stało, ze Twoja coreczka trafiła do Was tak wcześnie i nie musiała tych miesięcy spędzić w domu dziecka. Nie wyobrażam sobie tego co przeżyliście, tej niepewności. A już najgorsze co przychodzi mi do głowy, to jak matka biologiczna rozmyśla się i chce jednak wziąść dziecko. Całe szczęscie, że Wasza historia jednak dobrze się skończyła.
- malgosik
- Posty: 5259
- Rejestracja: 13 sty 2002 01:00
mam dzis dol psychiczny. bylismy u moich rodzicow. chcialam wyjasnic, czy nie powiedzieli nam o tym, ze zona mojego brata jest w 7 m-cu ciazy dlatego, ze "zpomnieli", czy dlatego ze zataili ten fakt. oczywiscie powiezieli, ze mowili, ale do mnie to nie dotarlo. :az: . ciekawe jak moglo do mnie nie dotrzec, ze w rodzinie bedzie pierwsze od wielu lat dziecko. doskonale wiem, ze kreca. chcialam z nimi o tym porozmawiac. zasiedlismy, powiedzialam,z e to nie jest dla nas taki problem jak kiedys i co....... i nic. MO RODZICE NIE CHCA Z NAMI GADAC NA TEMAT ADOPCJI. . mam wrazenie, ze jak tylko zaczynam ten temat, zaraz zmieniaja rozmowe na inny tor. wazniejsza jest dydkusja n/t tego co kot jadl na obiad, albi kiedy zaczna malowac mieszkanie. dlaczego nie moge o tym poroznmawiac z wlasnymi rodzicami??? czy wy tez tak macie? czu u was tez to jest "wstydliwy" temat? czy mam dalej lamac lody, czy sobie darowac? smutno mi .