CZEKANIE NA :telefon:
Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa
- kasiavirag
- Posty: 4121
- Rejestracja: 24 lip 2002 00:00
CZEKANIE NA :telefon:
Ostatnio coś niecierpliwość na bocianie wykwita. Mam propozycję: mamy, tatusiowie już szczęśliwie odnalezieni! jak sobie radziliście z czekaniem na i jakie "zapełniacze" czasu polecacie????
to ja powiem, że wykupiłam bezterminowy karnet na basen i odmierzam czas na zgubione kilogramy
proszę o propozycje!!!!!
to ja powiem, że wykupiłam bezterminowy karnet na basen i odmierzam czas na zgubione kilogramy
proszę o propozycje!!!!!
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
- Licia
- Posty: 1094
- Rejestracja: 17 wrz 2002 00:00
wakacje - koniecznie z parami, które nie mają dzieci, nie planują, wręcz wzdrygają się na samą myśl o takich zobowiązaniach. Doskonale robią wakacje pod żaglami!!!!
No i z innej beczki - zakupy, zakupy, przygotowywanie pokoiku dziecięcego, malowanie ścian, łóżeczka, układanie ubranek wg rozmiarów, kolorów etc etc - nigdy potem już na to czasu nei będzie;-)
No i z innej beczki - zakupy, zakupy, przygotowywanie pokoiku dziecięcego, malowanie ścian, łóżeczka, układanie ubranek wg rozmiarów, kolorów etc etc - nigdy potem już na to czasu nei będzie;-)
Lidka, mama Stasia i Basi
- Wioleta
- Posty: 5485
- Rejestracja: 24 sty 2003 01:00
Ja sobie założyłam, że TEN zadzwoni za 12 miesięcy ale zadzwonił po niecałych 6, więc nie czekałam na telefon tylko na te 12 miesięcy - pokrętne ale trochę pomogło.
Chociaż urlop "zachomikowałam" i tym sposobem byłam z synkiem w domu prawie miesiąc dłużej
Chociaż urlop "zachomikowałam" i tym sposobem byłam z synkiem w domu prawie miesiąc dłużej
Szczęśliwa mama [url=http://szipszop.pl/tickers/2151.gif]JJ[/url] i [url=http://szipszop.pl/tickers/16861.gif]Kini[/url]
- ksieciu
- Posty: 1897
- Rejestracja: 21 sty 2003 01:00
My czekalismy 7 tygodni od kwalifikacji ( 26.05 kwalifikacja a 7.07 telefon, 16.07 pierwsze spotkanie).
Wlasciwie to nic szczegolnego nie robilismy. Raz w tygodniu na zmiane dzwonilismy do Pani prowadzacej, w pracy staralam sie zakonczyc wszystkie rozpoczete zadania i poprzekazywac jak najwiecej wspolpracownikom (w planach mialam dluzszy urlop )
Odwiedzalismy znajomych, wiedzac ze minie jakis czas zanim sie wybierzemy znowu, a moja najwieksza grupa wsparcia był Bocian a scislej jedna bocianowiczka - Licia (dziekuje kochana :cmok: ) codzienne rozmowy z nia dodawaly mi sily i stawialy do pionu gdy zaczynalam watpic i sie zalamywac. To byly ciezkie poniedzialki zarowno dla mnie jak i dla niej
Teraz juz tego nie pamietam, wlasciwie zapomnialam w dniu poznania mojego cudownego synka.
ZYCIE STALO SIE PIEKNIEJSZE
Aga mama 'Małego Księcia'
Wlasciwie to nic szczegolnego nie robilismy. Raz w tygodniu na zmiane dzwonilismy do Pani prowadzacej, w pracy staralam sie zakonczyc wszystkie rozpoczete zadania i poprzekazywac jak najwiecej wspolpracownikom (w planach mialam dluzszy urlop )
Odwiedzalismy znajomych, wiedzac ze minie jakis czas zanim sie wybierzemy znowu, a moja najwieksza grupa wsparcia był Bocian a scislej jedna bocianowiczka - Licia (dziekuje kochana :cmok: ) codzienne rozmowy z nia dodawaly mi sily i stawialy do pionu gdy zaczynalam watpic i sie zalamywac. To byly ciezkie poniedzialki zarowno dla mnie jak i dla niej
Teraz juz tego nie pamietam, wlasciwie zapomnialam w dniu poznania mojego cudownego synka.
ZYCIE STALO SIE PIEKNIEJSZE
Aga mama 'Małego Księcia'
Adas - 29.04.2003r.
Patrysia - 26.01.2006r.
Patrysia - 26.01.2006r.
- Licia
- Posty: 1094
- Rejestracja: 17 wrz 2002 00:00
O kurczę, Aga, ale się zarumieniłam :!:
Fakt faktem, dwa miesiące później na GG to ja męczyłam Księciu straszliwie - SZCZEGÓLNIE w poniedziałki, ale to nie znaczy, że tylko wtedy...
Mam zresztą zapis tych rozmów w archiwum GG - fajna pamiątka... a oto, co napisałam kilkanaście minut przed TYM telefonem, 15 września:
"Ja (15-09-2003 13:02)
no i nie zadzwonili... buuu, to mogę zabierać się "spokojnie" do pracy... i poczekac do listopada..."
taaaa, to się nazywa kobieca intuicja
Fakt faktem, dwa miesiące później na GG to ja męczyłam Księciu straszliwie - SZCZEGÓLNIE w poniedziałki, ale to nie znaczy, że tylko wtedy...
Mam zresztą zapis tych rozmów w archiwum GG - fajna pamiątka... a oto, co napisałam kilkanaście minut przed TYM telefonem, 15 września:
"Ja (15-09-2003 13:02)
no i nie zadzwonili... buuu, to mogę zabierać się "spokojnie" do pracy... i poczekac do listopada..."
taaaa, to się nazywa kobieca intuicja
Lidka, mama Stasia i Basi
- kala
- Posty: 2262
- Rejestracja: 15 kwie 2003 00:00
Ja totalnie wariowałam. W lutym wiedziałam, że teraz jestesmy już brani pod uwagę- w tym czasie prałam ubranka, które dostałlam od siostry, w pracy starałam się być na bieżąco bo może lada chwila.... W maju dowiedzialam się, że w czerwcu będzie rozwiązanie. Czerwiec mijał, szefowej powiedziałam, że po wakacjach raczej już nie wróce. Kończył się lipiec- najgorszy miesiąc w oczekiwaniu bo siedziałam w domu i gapiłam się w telefon i nic. Miałam załamkę oj i to dużą. Wściekłam się i rozkręciłam łóżeczko i powiedziałam, że w poniedziałek jedziemy w góry. Jak wróciliśmy to okazało się, że mamy synka.
Czekanie było straszne właśnie od momentu gdy wiedzieliśmy, że teraz już my. No i te myśli czy jest już na świecie czy wszystko jest w porządku, czy jest zdrowy, czy ktoś go przytula.
No i teraz jest tak samo Chyba najgorsze są właśnie otatnie miesiące czekania, nie szkolenie, nie kwlifikacja ale czekanie i czekanie.
Czekanie było straszne właśnie od momentu gdy wiedzieliśmy, że teraz już my. No i te myśli czy jest już na świecie czy wszystko jest w porządku, czy jest zdrowy, czy ktoś go przytula.
No i teraz jest tak samo Chyba najgorsze są właśnie otatnie miesiące czekania, nie szkolenie, nie kwlifikacja ale czekanie i czekanie.
Marzenia się spełniają: Wojtek (2002) i Inga (2004)
- joanna17
- Posty: 2148
- Rejestracja: 22 sty 2003 01:00
A ja dorzucę coś nieco z innej beczki - czego unikac czekając.
Przecieków! Ja miałąm informacje o "stanie dzieciowym" na naszym oddziale preadopcyjnym od tych forumowiczek, które wcześniej niż ja odnalazły tam swoje dzieci. I wychodziło mi to bokiem! Wiedziałam ilu jest chłopców i w jakim wieku. No i robiłam wyliczanki - kiedy minie 6 tyg., kiedy mogą zadzwonić...A odkąd byliśmy po kwalifikacji i padło z ust pani prowadzącej, ze to może być juz za chwilę, to wogóle...A te wyliczanki są dobijające. Po tym jak "potencjalny nasz synek" miał ze 7 tygodni zaczynałam dostawać obłędu - czemu nie zdwonią...jak już miał ze 3 miesiące, to zaczęło się: czemu tak długo? pewnie jest chory? na co? itd.
Koniec końców i tak się okazało, ze przecieki były nieco błędne, a w kazdym razie niepełne, bo według przeciekó mojego synka na oddziale nie było, a był
Dziś wiem, że lepiej nic nie wiedziec i oszczędzić sobie dodatkowych stresów.
A recepta na czekanie? He, he...ja też z tych co jak pamiętacie jęczały starsznie, a oprócz tego robiłam zakupy, pisałam pamiętnik dla mojego synka, czytałam i ślęczałam na Bocianie. No i miałaam szczęście w nieszczęściu - choróbsko bratanka męża i nazsego psa...bardzo czasochłonne przynajmniej, ale takiej opcji nikomu nie życzę.
I też dziś już nie pamiętam, że tak trudno było czekać i wiem, że musiałam tyle czekać, bo dopiero teraz mogę mieć najcudowniejszego synka na świecie.
:cmok: dla tych co jeszcze te cudowne chwile mają przed sobą.
Przecieków! Ja miałąm informacje o "stanie dzieciowym" na naszym oddziale preadopcyjnym od tych forumowiczek, które wcześniej niż ja odnalazły tam swoje dzieci. I wychodziło mi to bokiem! Wiedziałam ilu jest chłopców i w jakim wieku. No i robiłam wyliczanki - kiedy minie 6 tyg., kiedy mogą zadzwonić...A odkąd byliśmy po kwalifikacji i padło z ust pani prowadzącej, ze to może być juz za chwilę, to wogóle...A te wyliczanki są dobijające. Po tym jak "potencjalny nasz synek" miał ze 7 tygodni zaczynałam dostawać obłędu - czemu nie zdwonią...jak już miał ze 3 miesiące, to zaczęło się: czemu tak długo? pewnie jest chory? na co? itd.
Koniec końców i tak się okazało, ze przecieki były nieco błędne, a w kazdym razie niepełne, bo według przeciekó mojego synka na oddziale nie było, a był
Dziś wiem, że lepiej nic nie wiedziec i oszczędzić sobie dodatkowych stresów.
A recepta na czekanie? He, he...ja też z tych co jak pamiętacie jęczały starsznie, a oprócz tego robiłam zakupy, pisałam pamiętnik dla mojego synka, czytałam i ślęczałam na Bocianie. No i miałaam szczęście w nieszczęściu - choróbsko bratanka męża i nazsego psa...bardzo czasochłonne przynajmniej, ale takiej opcji nikomu nie życzę.
I też dziś już nie pamiętam, że tak trudno było czekać i wiem, że musiałam tyle czekać, bo dopiero teraz mogę mieć najcudowniejszego synka na świecie.
:cmok: dla tych co jeszcze te cudowne chwile mają przed sobą.
Mama Martusi (zwanej Starą Kozą) i Mateusza (zwanego Dudkiem)
- kala
- Posty: 2262
- Rejestracja: 15 kwie 2003 00:00
To prawda, że przecieki doprowadzają nas potem do obłędu (jesli sie nie potwierdzą), ale też dodają nam nadzieji. No bo jakbym np. wczoraj usłyszała- przykro mi ale jeszcze nie bierzemuy państwa pod uwagę- to bym się naprawdę załamała. A tak wiem, że już o nas myślą jako rodzicach, zresztą nasza teczka leżała na biurku. Wiem też o chorym dziecku i daje mi to czas na myślenie co zrobimy gdy do nas zadzwonią i to będzie ona (zwłaszcz że zapytano mnie czy bysmy przyjeli to dziecko), oswajam sie z myślą że może będzie miała problemy zdrowotne.
Zresztą sami chcemy tych wiadomości i dlatego dzwonimy do OA z pytaniem: czy są dzieci czy możemy czegoś się spodziewać?
Ja teraz jestem nareszcie spokojniejsza.....
Zresztą sami chcemy tych wiadomości i dlatego dzwonimy do OA z pytaniem: czy są dzieci czy możemy czegoś się spodziewać?
Ja teraz jestem nareszcie spokojniejsza.....
Marzenia się spełniają: Wojtek (2002) i Inga (2004)
- siwaczka
- Posty: 3267
- Rejestracja: 14 lis 2002 01:00
My remontowalismy dom. Starą drewnianą chałupę stawialismy na nogi. Z perspektywy czasu, mogę napisać, że to ta stara drewniana chałupa, mnie stawiała na nogi. Codziennie nowe wyzwania. Drapanie tynków, zrywanie podłóg, zrzucanie dachu ... dzieło niszczenia. Tego mi trzeba było ... niszczyć, niszczyć, niszczyć. Wyładować złe emocje. A potem tworzyć. Budować ściany, malować ściany, wstawiać okna, myć okna, dach już nie był moim udziałem ... No i przetrwałam Dom stanął, dzieci już w nim biegają i chyba już mi się nic więcej nie chce ....
Nooo może kiedyś mi się zachce :P
Nooo może kiedyś mi się zachce :P
... a ja tańczyć chcę ...
-
- Posty: 9255
- Rejestracja: 04 kwie 2002 00:00
My w końcowym etapie czekania trafilśmy na zabiegany czas, święta - nowy rok, sprzątałam jak szalona, wymyłam miejsca które normalnie mi do głowy nie przychodzą np. przesunałam lodówkę by umyć podłogę, prałam, sprzątałam jak bym się wściekła, nigdy nie miałam aż takich porządków na święta, potem gotowałam, piekłam (no i dobrze, bo narobiłam zapasów i mrożonek było sporo na zapas, jak się Adaś pojawił to mogłam się zająć dziećmi, a nie kuchnią)
Daniel, Adaś i Lena - pełnia szczęścia!
- masza
- Posty: 307
- Rejestracja: 23 lut 2003 01:00
KSIĘCIU ! Twój synek Adaś urodził się w tym samym dniu , w którym zamieszkały z nami nasze dzieci ! Więc 29-go kwietnia będzie święto i u was i u nas A jeśli chodzi o TEN TELEFON - w czwartek kwalifikacja a w piątek telefon! Ale niestety ! tak mnie nosiło , że nie było nas w domu, pojechaliśmy kupić meble do pokoju dziecinnego . Więc poraz drugi zadzwoniono do nas w poniedziałek Nie mogłam przeżałować tych trzech dni . Za to pokoik dzieci był już urządzony na tip top Kasiu ! Fajny temat , oczywiście dla tych , co wspominają - tak jak ja :cmok:
mama Kasi i Marcina
-
- Posty: 3161
- Rejestracja: 20 lut 2002 01:00
My czekaliśmy niecały mc od kwalifikacji do TEGO Telefonu, więc czas nam się nie dłużył. Przed kwalifikacją przy końcu procedury wyjechaliśmy jeszcze na 2-tygodniowy urlop ze świadomością, że to ostatni taki leniwy urlop we dwoje i trzeba to jeszcze wykorzystać. Oprócz tego żyliśmy normalnie, tak jak do tej pory czyli na luzie, bez większych obowiązków, z jakimiś dodatkowymi zajęciami, rozrywkami, przyjemnościami - w końcu już niedługo miało się wszystko zmienić i choć to oczywiście na nasze ogromne życzenie, to jednak towarzyszył nam sentyment przy rozstawaniu się z dotychczasowym beztroskim stylem życia. "Czuliśmy", zwłaszcza mój mąż, że nie będziemy długo czekać po kwalifikacji, więc zaczęliśmy robić większe zakupy dla dziecka, ale tylko te większe - wszelkie ubranka, butelki, kosmetyki i całe mnóstwo innych bardzo potrzebnych/przyjemnych rzeczy zostawiliśmy na później, kiedy już poznamy nasze dziecko. I wtedy było mi na prawdę łatwiej kupować te niemowlęce cudeńka wiedząc, że są one dla naszej Małgoni a nie "hipotetycznego-naszego-dziecka".
- Asior
- Posty: 30
- Rejestracja: 28 lut 2004 01:00
Od czasu naszej kwalifikacji minęło 10 msc.,a od zgłoszenia się do osrodka 16.Czekanie jest dla mnie czasami nie do zniesienia.Najgorsze ,że nie mogę się jakoś przygotować-myśle o kupowaniu ubranek i innych rzeczy.Nie wiem jakie będzie moje dzieciątko.Dzięki Bogu idzie wiosna i biorę się za budowanie domu...trzymam piecze ,załatwiam papiery ,robotników itp. Jednak cały czas trwam w jakiejś takiej próżni i to jest dla mnie najgorsze, a telefon ciągle nie dzwoni i z tego co wiem jeszcze trochę poczekam
- Agna
- Posty: 3013
- Rejestracja: 21 lut 2002 01:00
- kasiavirag
- Posty: 4121
- Rejestracja: 24 lip 2002 00:00