wyrwano mi maleństwo

Archiwum forum "Poronienia"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Zablokowany
smutasek81
Posty: 36
Rejestracja: 04 mar 2008 01:00

wyrwano mi maleństwo

Post autor: smutasek81 »

Witajcie. Bardzo dawno słyszałam o Was {boćkach}, wreszcie zdecydowałam się tu wpaść. Chciałabym podzielić się z Wami moją historią. Jeśli choć jedna osoba to przeczyta, będę szczęśliwa. Jestem mężatką od 6 lat. I jak nie trudno się domyślić, nie mogę mnieć dzieci. Przynajmiej tak myślałam, i z tą myślą próbowałam się pogodzić. Aż tu nagle w kwietniu roku 2006 zrobiłam sobie test ciążowy. Wynik:POZYTYWNY jest ciąża! Boże, wyobrażacie sobie co poczułam. FRUWAŁAM!!! I tak byłam sobie w ciąży ,aż do pewnego pięknego ,czerwcowego dnia, gdy na wizycie u ginekologa nagle usłyszałam słowa: jak się pani czuje? Ja na to szczęśliwa: bardzo dobrze,...poczym lekarz gapiąc się tempo w monitor{mniałam USG}, powiedział: PROSZĘ SIĘ PRZYGOTOWAĆ NA ŁYŻECZKOWANIE. cIĄŻA JEST PORONIONA! :( BOŻE NIE, pomyślałam. Gdzieś tam na zewnątrz czekał przecież mój mąż, a ja mniałam tylko mnieć zwykłe badanie. {nawet teraz ryczę gdy myśle o tym}. Mąż czeka ,a ja mam iść i powiedzieć mu, że znów wszystko zepsułam!!JAK? Nigdy nie zapomnę jego spojrzenia, gdy zobaczył mnie zapłakaną. JUŻWIEDZIAŁ DOMYŚLIŁ SIĘ. Wyłyżeczkowali mnie, podając najpierw jakieś leki dopochwowe, aby wywołać krwawienie.Przed zabiegiem zachciało mi się siku. Siostra przyniosła basen, a zabierając go z podemnie powiedziała: "już wszystko z pani poszło"MOJE MALEŃSTWO SKOŃCZYŁO W BASENIE Z MOCZEM! Nigdy tego dnia nie zapomnę. TO BYŁO 23 CZERWCA-DZIEŃ OJCA, I MOJA 5 ROCZNICA ŚLUBU...Czuję się tak ,jakby ktoś wbrew mojej woli zabił to co było we mnie. To tak boli, czy kiedyś przestanie? PORADZCIE MI COŚ MOI KOCHANI> Pozdrawiam
Awatar użytkownika
stukotek
Posty: 40
Rejestracja: 29 sty 2007 01:00

Post autor: stukotek »

smutasku kochany, bardzo Ci współczuję tego co Cię spotkało.
Ty niczemu nie jesteś winna.
Przytulam Cie mocno
smutasek81
Posty: 36
Rejestracja: 04 mar 2008 01:00

Post autor: smutasek81 »

stukotek dziękuję bardzo, bardzo. Mam potwornego doła. Chciałabym zniknąć z powierzchni ziemii. To nie życie, to koszmar. POzdrawiam. :(

Dodane po: 3 godzinach 14 minutach:

Mam pytanie do wszystkich, którzy przeczytają tego posta. To może się wydać dziwne pytanie, ale straciłam dzidziusia w bardzo wczesnej fazie ciąży. Niedawno usłyszałam takie stwierdzenie,że niemam czego płakać, bo to jeszcze nie dziecko było! Czy naprawde nie mam prawa rozpaczać, bo niema za czym? przecierz to chore!!! Czy Może to ja się mylę? RATUNKU!!!! ](*,)
Awatar użytkownika
balbina07
Posty: 11510
Rejestracja: 14 paź 2006 00:00

Post autor: balbina07 »

smutasek81 doskonale wiem co czujesz, jest mi bardzo przykro z powodu tego co si sie przydażyło :glaszcze
Myslę że kazdy ma prawo do rozpaczy, a takie twierdzenie jest po prostu błedne.Kazda z nas od momentu kiedy dowiaduje sie ze jest w ciazy myśli o tym że nosi w sobie ma dziecko. Te tłumaczenia innych maja pomóc ,choc nie zawsze tak jest. Ludzi enie wiedzą jak sie zachować bo ten temat nadal jest tabu.
Przeżyłam 2 zabiegi łyzeczkowania. Pierwszy to był koszmar...nie mogłam i nadal nie moge zaakceptowac znieczulicy panujacej w szpitalu. Kobiety z poronieniem zatrzymanym to już norma.....Pierwszym razem trafiłam na salę pełną kobiet i rozmowa znimi dodała mi siły.Podzielenie się swoim żalem, stratą naprawde mi pomogły. Na początku mnyślałam ze to moja wina, ale jak amoze być w tym moja wina....że pragnę dziecka?Nie, po prostu z niewyjasnionych przyczyn tragedia doknęla własnie mnie. Potem rozmowy z mężem uświadomiły mi że przeciez to nie jest tylko moj dramat. To nasza tragedia, która wspólnie musimy przeżyć wspierajac sie i pomagając sobie, rozmawiajac i wyrazajac swoje uczucia. Z taką tragedia nie mozna zostać samemu.....teraz to wiem. Powrot do jako takiej stabilności trwał długo....w zasadzie do czasu kiedy dowiedzialam sie ze znowu jestem w ciazy. Niestety i tym razem ciaża zakończyła sie wizytą w szpitalu i łyżeczkowaniem. I tak w kolejne święta przezyłam najsmutniejszy dzień w moim życiu, nie sama z mężem i moimi rodzicami....Było lepiej choć i tak bardzo bolało.....
Myśle że kazdy ma prawo do rozpaczy po stracie i żałoby, ale to nie oznacza ze to już koniec.......
Ostatnim razem na sali obok mnie leżała dziewczyna, ktora urodziła dziecko w 9 miesiacu ciazy....nie przezyło.....Do momentu rozmowy i uslyszenia jej historii myślalam ze jestem najnieszczęśliwszym człowiekiem na świecie.Owszem byłam, ale ona też, tylko ona juz miała w sobie siłę na walkę, ja nie.
Teraz ją mam.
Ostatnio w kolejne świeta przeżyłam ciaże biochemiczną....ale nadal walczę
a w tej walce towazyszy mi mąż, bo gdyby nie on pewnie już dawno bym sie poddała. Zawsze gdy myśle że jestem do nieczego, on jest obok.Nie pozwala mi siebie obwiniac bo przeciez to, że nie moge donosic ciaży to nie jest moja wina, tylko nasz wspólny problem.
Niepłodność boli. Porozmawiajmy.
Awatar użytkownika
Mat
Administrator
Administrator
Posty: 3723
Rejestracja: 01 sie 2002 00:00

Post autor: Mat »

smutasku, trzymaj się! :cmok: Chociaż może w tej chwili trudno Ci w to uwierzyć, to ja jestem przekonana, że to nie jest żadna Twoja wina, ta choroba niepłodności i tym bardziej stracenie ciąży. Trzymam kciuki za Twoje bycie przy nadziei...
Monek
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 35174
Rejestracja: 05 wrz 2004 00:00

Post autor: Monek »

smutasek81, ogromnie mi przykto z powodu tego, co Ciebie i meza spotkalo. :cry: Zycie bywa takie niesprawiedliwie. Przytulam Cie mocno, pamietaj, ze nie jestes sama.
1.06.07. - pożegnałam mojego Aniołka

9dpt zobaczyłam dwie krechy.

26.03.09. o 13:06 urodził sie mój sliczny synek.

10dpt w chmurach zobaczyłam dwie krechy.

25.09.11. o 4:36 i 4:37 urodziły sie moje sliczne, malutkie córeczki.
smutasek81
Posty: 36
Rejestracja: 04 mar 2008 01:00

Post autor: smutasek81 »

Naprawde dzięki Wam troche mi lepiej. Powiem szczerze, że mam bliską przyjaciółkę, która też walczyła z bezpłodnością, ale odkąd ma maleństwo, {walczyła4 lata, ma dzidzi od 6 lat} , jakby zapomniała co to znaczy. Ignoruje moje " żale", jakby mnie wogóle nie rozumniała. To boli tym bardziej, że ja ją wspierałam w jej "bezdzietności". Wy dobrze wiecie,że nie chodzi tu o dobre rady ,ale czasem wystarczy ,że ktoś nas poprostu wysłuchał, i przytulił. :cry: Piszecie, że macie wsparcie w swoich bliskich. Mi tego brakuje. Mój mąż przestał się interesować mną. Prawie wcale nie rozmawiamy, a o dzidziusiu, to już wogule. Wiem, że on mnie obwinia. Gdyby chociaż chciał mnie wysłuchać. To wszystko sprawia,że zamknełam się w sobie. Tym bardziej Wam dziękuje za to wsparcie jakie mi dajecie. Muszę zrozumnieć, że Wy też cierpicie bardzo, nie ja jedna. Wszystkie jesteśmy takie biedniutkie. :) Ale musimy być silne :!: POZDRAWIAM KAŻDĄ Z WAS GORĄCO :lol:
http://www.nasz-bocian.pl/modules.php?name=Forums&file=viewtopic&t=54749
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Poronienia”