Adopcyjne dylematy
Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa
- emi
- Posty: 10
- Rejestracja: 19 cze 2002 00:00
Adopcyjne dylematy
Jestem na Bocianie od dawna. Czytałam równolegle wątki o leczeniu (które postanowiliśmy już zakończyć) i o adopcji - i chociaż to mój pierwszy post, orientuję się już całkiem dobrze w tematyce adopcji.
Przed nami wybór ośrodka w W-wie , w którym przejdziemy procedurę.
Nie mam problemu z akceptacją adopcji jako drogi do macierzyństwa. Nigdy nie traktowaliśmy adopcji jako porażki, czegoś wstydliwego. Tak samo jak nie były tematem tabu nasze problemy z płodnością, dzięki czemu uniknęłam wielu drażliwych sytuacji, o których pisały dziewczyny m.in. na wątku psychoterapeutycznym.
Jakie więc mam dylematy?
Jestem z natury realistką. To powoduje, że trudno mi myśleć o procedurze adopcyjnej inaczej niż w kategorii przydziału dziecka, przypadku, kolejności. Nie wierzę w nadludzkie umiejętności pracowników OA. Nie wierzę w ideologię doboru dziecka do rodziny (szczególnie niemowlaka - no może poza jakimiś przypadkami , gdzie niezbędne są określone predyspozycje rodziców), nie wierzę w pracę ośrodków z matkami biologicznymi a raczej w efektywność tej pracy dla właściwego doboru dziecka i rodziny (nie ma przecież wystarczającej styczności wszystkich pracowników OA z wszystkimi kandydatami na rodziców adopcyjnych i matkami biologicznymi i dziećmi). Uważam, że równie dobrze dziecko naszej bocianiej rodziny X mogłoby być dzieckiem rodziny Y. Co więcej byłaby to udana adopcja.
I jest mi z tym realizmem ciężko.
Zazdroszczę dziewczynom, które wierzą w perfekcjonizm pań prowadzących lub boski wpływ na dokonywane przez nich wybory. Pozwala to na większy komfort oczekiwania. Czy takie myślenie jest wrodzone czy też można je nabyć w trakcie procedury i szkolenia?
Czy jestem sama w takich odczuciach?
Ps. Problem nurtuje mnie od dawna, w takim ujęciu nie był dyskutowany dotychczas na forum i brakuje mi Waszych opinii i odczuć. Do podzielenia się nim zachęciły mnie dwa wspaniałe wątki, które od niedawna są na forum tj. wątek założony przez igaa o "rozważaniach o dziecku" i założony przez maszę o "adopcji dzieci starszych". Za ich powstanie i wypowiedzi kolejnych osób chciałabym w tym miejscu bardzo podziękować.
Przed nami wybór ośrodka w W-wie , w którym przejdziemy procedurę.
Nie mam problemu z akceptacją adopcji jako drogi do macierzyństwa. Nigdy nie traktowaliśmy adopcji jako porażki, czegoś wstydliwego. Tak samo jak nie były tematem tabu nasze problemy z płodnością, dzięki czemu uniknęłam wielu drażliwych sytuacji, o których pisały dziewczyny m.in. na wątku psychoterapeutycznym.
Jakie więc mam dylematy?
Jestem z natury realistką. To powoduje, że trudno mi myśleć o procedurze adopcyjnej inaczej niż w kategorii przydziału dziecka, przypadku, kolejności. Nie wierzę w nadludzkie umiejętności pracowników OA. Nie wierzę w ideologię doboru dziecka do rodziny (szczególnie niemowlaka - no może poza jakimiś przypadkami , gdzie niezbędne są określone predyspozycje rodziców), nie wierzę w pracę ośrodków z matkami biologicznymi a raczej w efektywność tej pracy dla właściwego doboru dziecka i rodziny (nie ma przecież wystarczającej styczności wszystkich pracowników OA z wszystkimi kandydatami na rodziców adopcyjnych i matkami biologicznymi i dziećmi). Uważam, że równie dobrze dziecko naszej bocianiej rodziny X mogłoby być dzieckiem rodziny Y. Co więcej byłaby to udana adopcja.
I jest mi z tym realizmem ciężko.
Zazdroszczę dziewczynom, które wierzą w perfekcjonizm pań prowadzących lub boski wpływ na dokonywane przez nich wybory. Pozwala to na większy komfort oczekiwania. Czy takie myślenie jest wrodzone czy też można je nabyć w trakcie procedury i szkolenia?
Czy jestem sama w takich odczuciach?
Ps. Problem nurtuje mnie od dawna, w takim ujęciu nie był dyskutowany dotychczas na forum i brakuje mi Waszych opinii i odczuć. Do podzielenia się nim zachęciły mnie dwa wspaniałe wątki, które od niedawna są na forum tj. wątek założony przez igaa o "rozważaniach o dziecku" i założony przez maszę o "adopcji dzieci starszych". Za ich powstanie i wypowiedzi kolejnych osób chciałabym w tym miejscu bardzo podziękować.
-
- Posty: 3235
- Rejestracja: 06 gru 2003 01:00
Droga Emi!!
Rozumiem twoje rozterki dotyczące wyboru dziecka. Ja również uważam, że pomimo najlepszych chęci pań z AO ich wybór rodziców dla dziecka jest intuicyjny. Kiedy czekaliśmy na Dzidzię od "znajomej" otrzymałam ofertę pomocy - Dziecko miało się znaleźć szybciej i "sprawdzone". Moją reakcją był niesmak. Oczywiście chciałam "szybciej i lepiej" ale nie tak! Narodzenie dziecka to Wielka Tajemnica. Adopcja również. Myślę, że Bóg czuwa, żeby trafiły do nas nasze dzieci. Nie ma sensu zawracać sobie głowy metodami, jakimi kierują się pracownicy OA. Przecież na ich czele stoi pani, Która Wie.
ps.Kiedy przytulisz dziecko, będziesz pewna, że ich wybór był słuszny.
Pozdrawiamy cię serdecznie- Kasia i mała Zuza
Rozumiem twoje rozterki dotyczące wyboru dziecka. Ja również uważam, że pomimo najlepszych chęci pań z AO ich wybór rodziców dla dziecka jest intuicyjny. Kiedy czekaliśmy na Dzidzię od "znajomej" otrzymałam ofertę pomocy - Dziecko miało się znaleźć szybciej i "sprawdzone". Moją reakcją był niesmak. Oczywiście chciałam "szybciej i lepiej" ale nie tak! Narodzenie dziecka to Wielka Tajemnica. Adopcja również. Myślę, że Bóg czuwa, żeby trafiły do nas nasze dzieci. Nie ma sensu zawracać sobie głowy metodami, jakimi kierują się pracownicy OA. Przecież na ich czele stoi pani, Która Wie.
ps.Kiedy przytulisz dziecko, będziesz pewna, że ich wybór był słuszny.
Pozdrawiamy cię serdecznie- Kasia i mała Zuza
-
- Posty: 3161
- Rejestracja: 20 lut 2002 01:00
Emi, ja też jestem realistką, czasem nawet do bólu Rozumiem twoje dylematy - nie wiem jak je rozwiać (czy w ogóle się da), ale powiem Ci jak ja do tego podeszłam. Uznałam, że "przydział" dziecka jest w dużym stopniu wynikiem zbiegu okoliczności, szczęścia, przypadku, czyli jak wszystko w życiu. Wierzę, że panie w OAO starają się dobrać "najbardziej pasujące" dziecko do danej rodziny, ale z pewnością nie zawsze jest to łatwe, no i to co sama mówisz - niekoniecznie pani, która Was będzie prowadzić, będzie również pracować z matką biologiczną (pewnie nawet częśćiej jest tak, że rzadko się tak zdarza), więc wszystko odbywa się w większym gronie, aczkolwiek osób współpracujących ze sobą i mających już pewne doświadczenia, więc na pewno starają się, wg sobie znanych i wypracowanych metod i intuicji, naprawdę dobrać do siebie rodziny i nie jest to zwykła loteria.
I jeszcze jedno, dla mnie Twój dylemat nie był istotnym dylematem - wierzyłam, że zostanemy rodzicami cudnego dziecka, choć oczywiście obawy, jakie to będzie dziecko (korzenie, przeszłość przebieg ciąży, zdrowie itp.) były do samego końca, czasem większe czasem mniejsze. Na początku, przed zrobieniem pierwszego kroku, bardziej obawiałam się swojego i mojego męża podejścia do samej procedury, czyli sformalizowanego - w naszym początkowym mniemaniu - procesu oceniania naszego potencjału rodzicielskiego. Na szczęście spotkania bardziej przypominały przyjemną rozmowę na tematy bardzo ważne i istotne, uświadamiającą nam razem wiele jeszcze aspektów związanych z rodzicielstwem w ogóle i rodzicielstwem adopcyjnym, niż sztywne "quasi-przesłuchania". Teraz mój mąż wszystkim się chwali, że jest "dyplomowanym tatusiem" i oczywiście wie najlepiej, gdzie nasi znajomi popełnili błędy wychowawcze
I jeszcze jedno, dla mnie Twój dylemat nie był istotnym dylematem - wierzyłam, że zostanemy rodzicami cudnego dziecka, choć oczywiście obawy, jakie to będzie dziecko (korzenie, przeszłość przebieg ciąży, zdrowie itp.) były do samego końca, czasem większe czasem mniejsze. Na początku, przed zrobieniem pierwszego kroku, bardziej obawiałam się swojego i mojego męża podejścia do samej procedury, czyli sformalizowanego - w naszym początkowym mniemaniu - procesu oceniania naszego potencjału rodzicielskiego. Na szczęście spotkania bardziej przypominały przyjemną rozmowę na tematy bardzo ważne i istotne, uświadamiającą nam razem wiele jeszcze aspektów związanych z rodzicielstwem w ogóle i rodzicielstwem adopcyjnym, niż sztywne "quasi-przesłuchania". Teraz mój mąż wszystkim się chwali, że jest "dyplomowanym tatusiem" i oczywiście wie najlepiej, gdzie nasi znajomi popełnili błędy wychowawcze
- Agna
- Posty: 3013
- Rejestracja: 21 lut 2002 01:00
U mnie to jest kwestia WIARY. I nie da się zatem tego "nabyć" ani wytłumaczyć. Tak jak wierzę, że ten określony mąż był mi przeznaczony (a możnaby powiedzieć, że z kimś innym też pewnie mogłabym utworzyć zgrane i udane małżeństwo), a nie inny.
Mama Jasia :), Małgosi :), Szymka :) i Martusi :)
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
- mordeczka
- Posty: 89
- Rejestracja: 01 wrz 2003 00:00
Ja osobiście o perfekcjonaliżmie pań z OA zupełnie nie myślałam.Właściwie nawet nie rozmyślałam szczególnie o sposobie przydzielania rodzinom dzieci.Ja poprosu na nie czekałam-z ogromną niecierpliwością.Teraz tak sobie myślę,że przecież mają nasze zdjęcia i np.parze blondasów nie dadzą dzidzi z czarną czupryną na główce.Gdy pani OA zadzwoniła do nmie z wiadomością,że jest chłopczyk to zaniemówiłam i nogi się pode mną ugieły.Mielismy go zobaczyć dopiero za 5 dni i cały czas myślałam,czy to jest nasz synek? Pierwsze spotkanie-i tak-to nasz synek,poznajemy go.Każdego dnia kochałam go coraz bardziej i tak jest do dzisiaj.
Przecież to nieważne jak wygląda i jakie dziecko komu przypadnie.Ważne ,żeby było.Teraz,zaraz.natychmiast.
Zycze Ci szybkiego spełnienia rodzicielstwa,żeby i w twoim łóżeczku płakało i śmiało się TWOJE dziecko.
Przecież to nieważne jak wygląda i jakie dziecko komu przypadnie.Ważne ,żeby było.Teraz,zaraz.natychmiast.
Zycze Ci szybkiego spełnienia rodzicielstwa,żeby i w twoim łóżeczku płakało i śmiało się TWOJE dziecko.
Dorota-najszczęśliwsza mamusia Adusia
/15.04.2002/ i Majusi /24.11.2005/
Nasze długo wyczekane i wytęsknione cuda
/15.04.2002/ i Majusi /24.11.2005/
Nasze długo wyczekane i wytęsknione cuda
-
- Posty: 2258
- Rejestracja: 16 lis 2002 01:00
cyt."U mnie to jest kwestia WIARY. I nie da się zatem tego "nabyć" ani wytłumaczyć. Tak jak wierzę, że ten określony mąż był mi przeznaczony (a możnaby powiedzieć, że z kimś innym też pewnie mogłabym utworzyć zgrane i udane małżeństwo), a nie inny."
Tak samo jak u Agny, tak i u mnie jest to kwestia wiary. Wierze, ze to wszystko co nas spotkalo do tej pory i to co jeszcze ma nas spotkac, jest wlasnie dla nas przeznaczone i zaplanowane. Dzieki temu latwiej mi znosic kolejne zadania i sprawdziany, ktorym jestem poddawana w zyciu. Wszystko ma swoj sens i cel. Profesjonalizm pan z oao nie ma tu nic do rzeczy, ja wierze, ze to wszystko jest ustalone gdzies wyzej, a oao moze nam tylko troche dopomoc w odnalezieniu naszego dziecka, tego, ktore jest wlasnie nasze, na pewno nasze. Nie wierze w przypadki...
Do takiego myslenia trzeba dojsc wlasna droga, dojrzec w "swoim czasie", ja juz chyba dojrzalam i tak wlasnie to czuje...
Tak samo jak u Agny, tak i u mnie jest to kwestia wiary. Wierze, ze to wszystko co nas spotkalo do tej pory i to co jeszcze ma nas spotkac, jest wlasnie dla nas przeznaczone i zaplanowane. Dzieki temu latwiej mi znosic kolejne zadania i sprawdziany, ktorym jestem poddawana w zyciu. Wszystko ma swoj sens i cel. Profesjonalizm pan z oao nie ma tu nic do rzeczy, ja wierze, ze to wszystko jest ustalone gdzies wyzej, a oao moze nam tylko troche dopomoc w odnalezieniu naszego dziecka, tego, ktore jest wlasnie nasze, na pewno nasze. Nie wierze w przypadki...
Do takiego myslenia trzeba dojsc wlasna droga, dojrzec w "swoim czasie", ja juz chyba dojrzalam i tak wlasnie to czuje...
Chica i Chic- szczęśliwi rodzice Oleńki:-) (ur. 16.10.03r, z nami od 24.10.03r.):-) http://foto.onet.pl/0,18279706,710070,user.html
- igaa
- Posty: 636
- Rejestracja: 06 cze 2002 00:00
Dużo myślałam nad tym co napisałaś.
Nie wiem jak to jest.Czy to przypadek,czy przeznaczenie.Każdego dnia jak patzrę na swoją córkę wierzę,że to Ona była nam przeznaczona.
To tak jak w życiu.Nie wiem na ile zdarzenia w naszym życiu to wolny wybór,a na ile wszystko jest zaplanowane.To gdzie mieszkamy,kogo spotykamy,za kogo wychodzimy za mąż...
Sądzę,że Bóg daje nam różne możliwości ,a my jednak wybieramy.
Wydaje mi się ,że pewnie inne dziecko też kochałabym szaleńczo,gdybym nie poznała Niki.
Ale teraz kocham swoje dziecko i się nad tym nie muszę zastanawiać.
Tak samo chyba jest z poczęciem dziecka biologicznego.Przecież plemników jest tak wiele
Nie wiem, czy to ma sens ,co piszę.Ale wydaje mi się,że nie ma właściwie znaczenia jakie kryteria obierze ośrodek w wyborze Naszego dziecka.
Jeżeli tylko uda się stworzyć kochającą rodzinę to później nie jest to już takie ważne.Gdy mamy już Nasze dziecko jest ono wyjątkowe,wspaniałe i najpiękniejsze.
I wtedy zaczynamy naprawdę wierzyć w cuda i w to ,że wszystko w naszym życiu miało sens.I w to ,że Nasze dziecko było nam jednak przeznaczone.
Każdego dnia gdy moja kluseczka daje mi buzi i mnie głaszcze czuję wielkie szczeście,że mam Właśnie ją.i chyba o to chodzi.
Trzymaj się cieplutko igaa
Nie wiem jak to jest.Czy to przypadek,czy przeznaczenie.Każdego dnia jak patzrę na swoją córkę wierzę,że to Ona była nam przeznaczona.
To tak jak w życiu.Nie wiem na ile zdarzenia w naszym życiu to wolny wybór,a na ile wszystko jest zaplanowane.To gdzie mieszkamy,kogo spotykamy,za kogo wychodzimy za mąż...
Sądzę,że Bóg daje nam różne możliwości ,a my jednak wybieramy.
Wydaje mi się ,że pewnie inne dziecko też kochałabym szaleńczo,gdybym nie poznała Niki.
Ale teraz kocham swoje dziecko i się nad tym nie muszę zastanawiać.
Tak samo chyba jest z poczęciem dziecka biologicznego.Przecież plemników jest tak wiele
Nie wiem, czy to ma sens ,co piszę.Ale wydaje mi się,że nie ma właściwie znaczenia jakie kryteria obierze ośrodek w wyborze Naszego dziecka.
Jeżeli tylko uda się stworzyć kochającą rodzinę to później nie jest to już takie ważne.Gdy mamy już Nasze dziecko jest ono wyjątkowe,wspaniałe i najpiękniejsze.
I wtedy zaczynamy naprawdę wierzyć w cuda i w to ,że wszystko w naszym życiu miało sens.I w to ,że Nasze dziecko było nam jednak przeznaczone.
Każdego dnia gdy moja kluseczka daje mi buzi i mnie głaszcze czuję wielkie szczeście,że mam Właśnie ją.i chyba o to chodzi.
Trzymaj się cieplutko igaa
- igo
- Posty: 73
- Rejestracja: 09 gru 2002 01:00
Jestem jeszcze ciągle osobą oczekująca na ten telefon i spotkanie z moim maluszkiem. I mam tez swoje strachy, np. ze dziecko mi się nie spodoba że bedzie nieładne.
Na szczęscie na którymś z wątków doczytałam się , ze nawet rodzicom biologicznym trafia się pomyśleć o swoim dziecku "jakie ono brzydkie" i to mnie uspokaja, wiem że są to najbardziej ludzkie reakcje.
Na BOCIANIE nauczyłam się tez tego że zawsze mam wolny wybór i to od nas, ode mnie i mojego męza zalezy ostatecznie, czy przyjmiemy zaproponowane dzieciątko, czy też nie. Początkowo wydawało mi się że taka postawa bedzie strasznie niemile widziana, że dużo stracę w oczach pań z OSRODKA, czułam jakąś presję mojego wczesniejszego zadeklarowania się jako matka adopcyjna zobowiązanie do przyjęcia każdego maleństwa.
Dziś jednak jestem mądrzejsza o opisywane na BOCIANIE historie, wiem że to moje serce podpowie mi, co zrobić i przede wszystkim trzeba byc w zgodzie z sobą, bo to w końcu od nas będzie zależało powodzenie adopcji, codzienne bycie z dzieckiem.
Taak, to takie teoretyzowanie, a co będzie to czas pokaże. Adopcja dla mnie jest zaproszeniem do jakiejś wielkiej nieznanej przygody, póki co wyruszyłam jej na spotkanie. Dzięki niej moja ufność może się rozwijać, a wiara wzrastać. Wierzę, że to Bóg wybrał dla nas taką drogę i wybrał również nasze dzieci.
pozdrawiam iza
Na szczęscie na którymś z wątków doczytałam się , ze nawet rodzicom biologicznym trafia się pomyśleć o swoim dziecku "jakie ono brzydkie" i to mnie uspokaja, wiem że są to najbardziej ludzkie reakcje.
Na BOCIANIE nauczyłam się tez tego że zawsze mam wolny wybór i to od nas, ode mnie i mojego męza zalezy ostatecznie, czy przyjmiemy zaproponowane dzieciątko, czy też nie. Początkowo wydawało mi się że taka postawa bedzie strasznie niemile widziana, że dużo stracę w oczach pań z OSRODKA, czułam jakąś presję mojego wczesniejszego zadeklarowania się jako matka adopcyjna zobowiązanie do przyjęcia każdego maleństwa.
Dziś jednak jestem mądrzejsza o opisywane na BOCIANIE historie, wiem że to moje serce podpowie mi, co zrobić i przede wszystkim trzeba byc w zgodzie z sobą, bo to w końcu od nas będzie zależało powodzenie adopcji, codzienne bycie z dzieckiem.
Taak, to takie teoretyzowanie, a co będzie to czas pokaże. Adopcja dla mnie jest zaproszeniem do jakiejś wielkiej nieznanej przygody, póki co wyruszyłam jej na spotkanie. Dzięki niej moja ufność może się rozwijać, a wiara wzrastać. Wierzę, że to Bóg wybrał dla nas taką drogę i wybrał również nasze dzieci.
pozdrawiam iza
- Vill
- Posty: 1644
- Rejestracja: 20 paź 2003 00:00
przeczytałam z ciekawoscia wasze komentarze i dochodze do wniosku ze własciwie tez nie wiemy jakie nam zostanie"przydzielone" biologiczne dziecko tak samo jak adoptowane.Chyba ani panie z oao ani my ani nikt na swiecie niewie co przyniesie nam przyszłosc jakim człowkiem bedzie dziecko jakie geny posiada jakie obciązenia .
Myslę ze widzac dziecko czuje sie od razu tę więź ...tego nie da sie opisac i z tym nie dyskutuje..
Mysle ze niedługo poczuje to coś i bede umiała wam to opisac...
Vill
Myslę ze widzac dziecko czuje sie od razu tę więź ...tego nie da sie opisac i z tym nie dyskutuje..
Mysle ze niedługo poczuje to coś i bede umiała wam to opisac...
Vill
- Patrycja13
- Posty: 2114
- Rejestracja: 18 paź 2002 00:00
Przyznam, ze jeszcze niedawno miałam podobne dylematy - jak to jest z tym "doborem" dzieci? Próbowałam podczas szkolenia pociagnąć panie za język, ale jak zwykle bardzo dyplomatycznie cos tłumaczyły nic nie tłumaczac . Raz tylko pani pedagog z OA powiedziała, ze jesteśmy szczęściarzami, bo pani dyrektor niedługo odchodzi na emeryturę, ale nam jeszcze "odnajdzie" dziecko, bo ma niesamowita intuicję. Oby.
Już teraz nie zastanawiam się nad tym. Pozostawiam to...losowi. Po prostu czekam. No może nie "po prostu", bo od kilku dni śnią mi się ...moje dzieci . Ostatnio... dziewczynka . Mimo, ze czekamy na chłopca. Zresztą chłopca też nam "podpowiedziała" pani dyrektor... Ale już o tym gdzieś pisałam.
Teraz staram się spokojnie (ha ha...) czekać. I marzę, zeby nasze dziecko było zdrowe i całe życie baaardzo szczęśliwe. Mówię jak kobieta przed porodem, no nie?
Pozdrawiam.
Już teraz nie zastanawiam się nad tym. Pozostawiam to...losowi. Po prostu czekam. No może nie "po prostu", bo od kilku dni śnią mi się ...moje dzieci . Ostatnio... dziewczynka . Mimo, ze czekamy na chłopca. Zresztą chłopca też nam "podpowiedziała" pani dyrektor... Ale już o tym gdzieś pisałam.
Teraz staram się spokojnie (ha ha...) czekać. I marzę, zeby nasze dziecko było zdrowe i całe życie baaardzo szczęśliwe. Mówię jak kobieta przed porodem, no nie?
Pozdrawiam.
- Jarecki
- Posty: 209
- Rejestracja: 21 paź 2003 00:00
No musze powiedziec ze ja tez jestem realistką ale kwestia, którą poruszyłaś Emi nie była dla mnie nigdy problemem. Ja sie w ogóle nad tym nie zastanawiałam.
W/g mnie to, ze akurat my "dostalismy" Zosie a ona "dostała" nas - to poprostu przypadek - bardzo szczęsliwy przypadek.
Ona sie akurat urodziła, my bylismy gotowi - wiec teraz jesteśmy razem. Równie dobrze wszystko mogło potoczyć sie inaczej i niewykluczone ze tez bylibysmy szczęsliwi.
Kaśka Jarecka
W/g mnie to, ze akurat my "dostalismy" Zosie a ona "dostała" nas - to poprostu przypadek - bardzo szczęsliwy przypadek.
Ona sie akurat urodziła, my bylismy gotowi - wiec teraz jesteśmy razem. Równie dobrze wszystko mogło potoczyć sie inaczej i niewykluczone ze tez bylibysmy szczęsliwi.
Kaśka Jarecka
-
- Posty: 6214
- Rejestracja: 25 paź 2002 00:00
Widzę, że większość osób, które zabiera głos wierzy, że tak musiało być i ten "przypadek" jest najlepszy i najszczęśliwszy
A czy zastawialiście się kiedyś, jak wyglądałby Wasz wybór czy dobór dziecka (gdyby był oczywiście możliwy)? Czym byście się kierowali? Ile potrzebowali byście czasu do namysłu?
jesteście w sali Oddziału Preadopcyjnego, pod jedną ścianą 5 łóżeczek, po drugą pięć, na biurku karty szpitalne dzieci, zostajecie sami i macie tyle czasu, ile potrzebujecie do podjęcia decyzji - Które dziecko będzie to Wasze?
A czy zastawialiście się kiedyś, jak wyglądałby Wasz wybór czy dobór dziecka (gdyby był oczywiście możliwy)? Czym byście się kierowali? Ile potrzebowali byście czasu do namysłu?
jesteście w sali Oddziału Preadopcyjnego, pod jedną ścianą 5 łóżeczek, po drugą pięć, na biurku karty szpitalne dzieci, zostajecie sami i macie tyle czasu, ile potrzebujecie do podjęcia decyzji - Które dziecko będzie to Wasze?
- Iwona_
- Posty: 211
- Rejestracja: 21 sty 2003 01:00
Madźka - NIE
Dla mnie to byłby koszmar.
Albo nie wybrałabym żadnego, albo może przez resztę życia zastanawiałabym się, co byłoby, gdybym wybrała inne dziecko. I co sie dzieje z tymi dziećmi, których nie wybrałam. Nie :!:
Jak wiesz, akurat moje dzieci "wybrały się" same i dosyć przypadkowo. Ale... Kilka dni temu zadzwoniła do mnie pani, która pomaga Domowi Dziecka własnie temu, gdzie były moje dzieci. Podczas rozmowy wspomniała, że pamięta moje dzieci z jej którychś odwiedzin w DD, że gratuluje itd. I że cieszy się, że... (ona chwilę zastanawiała się jak to powiedzieć) "wzięłam" dzieci tak... - nie pamiętam jak dokładnie to określiła - ale coś w tym sensie, że takie "nieefektowne", takie "najbiedniejsze", takie "nie do wzięcia".
Nigdy mi nie przyszło do głowy, że moje dzieci są np. "nieefektowne". Są śliczne! Nooo.... może nie całkiem sliczne, ale obiektywnie rzecz biorąc, są bardzo ładne!!!! Jakie "nie do wzięcia"????? Jakie "najbiedniejsze"????
I przestałam o tym myśleć, bo mi się to wydaje nie do pomyślenia, że mogłabym mieć inne dzieci. Innych dzieci w DD wcale nie zauważyłam, nie pamiętam żadnej twarzy.
Sąd mnie zapytał, co będzie, jeśli któreś z dzieci okaże się chore, lub niepełnosprawne umysłowo. Nie miałam wątpliwości i odpowiedziałam od razu (choć wcześniej o tym nie myślałam) - "takie mi się mogło urodzić!".
Więc jest to jednak kwestia wiary. Wiary w uczucie od pierwszego wejrzenia. W jakims sensie.
Pozdrawiam
Dla mnie to byłby koszmar.
Albo nie wybrałabym żadnego, albo może przez resztę życia zastanawiałabym się, co byłoby, gdybym wybrała inne dziecko. I co sie dzieje z tymi dziećmi, których nie wybrałam. Nie :!:
Jak wiesz, akurat moje dzieci "wybrały się" same i dosyć przypadkowo. Ale... Kilka dni temu zadzwoniła do mnie pani, która pomaga Domowi Dziecka własnie temu, gdzie były moje dzieci. Podczas rozmowy wspomniała, że pamięta moje dzieci z jej którychś odwiedzin w DD, że gratuluje itd. I że cieszy się, że... (ona chwilę zastanawiała się jak to powiedzieć) "wzięłam" dzieci tak... - nie pamiętam jak dokładnie to określiła - ale coś w tym sensie, że takie "nieefektowne", takie "najbiedniejsze", takie "nie do wzięcia".
Nigdy mi nie przyszło do głowy, że moje dzieci są np. "nieefektowne". Są śliczne! Nooo.... może nie całkiem sliczne, ale obiektywnie rzecz biorąc, są bardzo ładne!!!! Jakie "nie do wzięcia"????? Jakie "najbiedniejsze"????
I przestałam o tym myśleć, bo mi się to wydaje nie do pomyślenia, że mogłabym mieć inne dzieci. Innych dzieci w DD wcale nie zauważyłam, nie pamiętam żadnej twarzy.
Sąd mnie zapytał, co będzie, jeśli któreś z dzieci okaże się chore, lub niepełnosprawne umysłowo. Nie miałam wątpliwości i odpowiedziałam od razu (choć wcześniej o tym nie myślałam) - "takie mi się mogło urodzić!".
Więc jest to jednak kwestia wiary. Wiary w uczucie od pierwszego wejrzenia. W jakims sensie.
Pozdrawiam
Iwona
od 11 lutego 2003 r. szczęśliwa matka trojga dzieci: Ani, Pawełka i Miśka (wtedy w wieku: 7, 5 i 3 lata)
od 11 lutego 2003 r. szczęśliwa matka trojga dzieci: Ani, Pawełka i Miśka (wtedy w wieku: 7, 5 i 3 lata)