decyzja o adopcji i rozmowa z rodziną

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Zablokowany
Awatar użytkownika
miki2003
Posty: 46
Rejestracja: 04 kwie 2003 00:00

decyzja o adopcji i rozmowa z rodziną

Post autor: miki2003 »

Mam do Was pytanie. Bardzo realnie zaczynamy myśleć o adopcji, w kwietniu chcemy zacząć z mężem kurs i składać papiery i stąd moje pytanie do Was - jak to u Was było z powiadomnieniem rodziny o swojej decyzji? U mnie gdy kiedyś delikatnie coś wspomnieliśmy od razu było 'macie jeszcze czas, najpierw postarajcie się o swoje'.
Jak wyglądały Wasze początki oswajania rodziców i rodziny? A potem? Jak już poznaliście swoje dziecko i zabraliście je do domu? Jak wyglądało poznawanie wzajemnie (tj. jak Wasza rodzinka reagowała na dziecko)?
bardzo jestem ciekawa
pozdr
miki
husmus
Posty: 94
Rejestracja: 23 cze 2003 00:00

Post autor: husmus »

Dla naszych Rodziców na początku fakt adopcji był wielkim zaskoczeniem - też słyszeliśmy, że oni nie mają nic przeciwko, ale jesteśmy jeszcze młodzi (28) i możemy poczekać. To pierwsza reakcja. Po 2-3 tygodniach usłyszelismy od moich, że przemyśleli sobie tą decyzję i też doszli do wniosku, że nie ma na co czekać. Że jeśli się uda drogą naturalną, to będziemy mieli tandem. I że życie podporządkowane lekarzom i dziesiątkom(czasem sprzecznych diagnoz) nie sprzyja szczęciu rodzinnemu. Teściowie też już są za, chociaż teściowa czasami coś wspomni, żebyśmy poczekali do 30. Ale nasze "my już podjęliśmy decyzję i nawet podjęliśmy już działania" zamyka temat.
Myślę, że wszyscy w takiej sytuacji potrzebują czasu na spokojne przemyślenie. Przecież my też go potrzebowaliśmy, nieprawdaż?
Wesołych Świąt dla wszystkich, niech 2004 rok przyniesie mnóstwo szczęścia i żadnych rozczarowań ;-).
7 stycznia minie nam 3 miesiąc adopcyjnej ciąży!
Awatar użytkownika
Dodzia
Posty: 164
Rejestracja: 20 cze 2003 00:00

Post autor: Dodzia »

My jesteśmy w ciąży adopcyjnej od czerwca 2003 i w 5 miesiącu ciąży naturalnej. Decyzję o adopcji podjęłliśmy, gdy odstawiłam leki i stwierdziliśmy, że szkoda naszego czasu i zamrtwień. Chcemy mieć rodzinę, więc nie ma co czekać. Złożyliśmy dokumenty i na drugi dzień oznajmiliśmy naszym Rodzinom co się stało. Zaskoczyli nas niesamowicie. Nie było żadnego ale, ani z jednej ani z drugiel strony. Raz tylko padło pytanie czy nie zawcześnie, ale po przedłożeniu naszych racji wszyscy pozbyli się watpliwości.
Zaraz potem zaszłam w ciążę i wszyscy pytali czy nie zrezygnujemy z adopcji. Oznajmiliśmy, że mowy nie ma i Rodzinka odetchnęła z ulgą. Teraz więc czekamy na 2 dzieci, a dziedkowie prześcigają się w propozycjach na łóżeczka i wózki.
Zyczę wszystkim pokoju w sercach !!!
Awatar użytkownika
Agna
Posty: 3013
Rejestracja: 21 lut 2002 01:00

Post autor: Agna »

Niestety nie mogę napisać tutaj optymistycznego postu, choć cały czas mam nadzieję, że kiedyś to nastąpi, bo rodzina "robi postępy". Nadal jednak boję się dzisiejszej Wigilijnej Kolacji...

Ponieważ nie możemy począć kolejnych dzieci i leczyliśmy się ponad dwa lata docierając donikąd :( zaczęliśmy myśleć o adopcji. Myśleliśmy i podejmowaliśmy decyzję właściwie prawie dwa lata (drugi rok leczenia to było już rozmyślanie o telefonie do ośrodka i intensywne rozeznawanie, czytanie Bociana :) etc.).

W kwietniu 2003 zadzwoniliśmy do ośrodka pierwszy raz i zaczęliśmy procedurę, w maju poinformowaliśmy rodziców. Niestety reakcje nie były pozytywne. Moja mama powiedziała, że skoro jesteśmy takimi altruistami ( 8O :? ) i mamy za dużo pieniędzy ( :evil: ) to może będziemy sponsorować jakies biedne dzieci z dalszej rodziny, zamiast brac do domu obce dziecko ( :evil: :x ), natomiast teściowa wysypała worek z wszelkimi swoimi (i naszymi, ale juz nieco oswojonymi) lękami typu geny, choroby, "jak sobie damy radę finansowo", zaniedbamy każde z osobna. nie będziemy kochać "po równo" etc.

Poniewaz minął już jakiś czas to i dziadkowie oswajają się z nowym wnukiem. Jednak w wakacje mój mąż usłu\yszał od matki, że "ona ma nadzieję, że nam tego dziecka jednak nie dadzą", a ja od swojej mamy "że to nie fair, że powinni dawac dzieci tylko parom bezdzietnym".

W każdej takiej chwili jest mi okropnie smutno :cry: a na dodatek jestem okropnie wściekła :evil: . Wynagradza mi to radość oczekiwania naszych starszych dzieci, radość i wsparcie brata mojego męża i jego żony, radość naszych przyjaciół i znajomych.

Pomaga mi też doświadczenie życiowe - wiadomość o naszym ślubie przed dziesięcioma laty też nie ucieszyła naszych rodziców ("nie skończysz studiów, z czego będziecie żyli") i byli naszemu małżeństwu bardzo przeciwni... A teraz cieszą się, że dajemy sobie radę, że urodziły nam się dzieci... Tylko pomysły mamy ich zdaniem "szalone" i beznadziejne...

Mam nadzieję, że jak zobaczą dziecko to zmienią zdanie. Modlę się o to co wieczór...
Mama Jasia :), Małgosi :), Szymka :) i Martusi :)
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
chica4
Posty: 2258
Rejestracja: 16 lis 2002 01:00

Post autor: chica4 »

Agna, trzymam kciuki, zeby rodzice oswoili sie z mysla o nowym wnuku (wnuczce) i adopcja. Nawet sie nie spostrzezesz, jak front zatwardzialej rodzinki calkowicie zmieni kierunek. Przeciez na pewno niejeden raz przekonalas sie juz, ze dzieciecy usmiech topi wszystkie lody :lol: :lol: :lol: I tego Ci zycze w jak najszybszym czasie :D :D :D

Miki, najbardziej balam sie reakcji tesciow, dlatego dlugo zwlekalismy z poinformowaniem ich o naszej decyxji, jak sie pozniej okazalo zupelnie niepotrzebnie sie martwilismy. Rodzina byla pozytywnie nastawiona do naszych planow, choc jak wszyscy (cale nasze otoczenie, ktore wiedzialo o naszych planach adopcyjnych) miali swoje obalwy i leki.
Obecnie, kiedy Ola jest z nami od 2 miesiecy wszyscy sa zakochani po uszy w niej i szaleja na jej punkcie. I tak bylo od samego poczatku, jak tylko ja zobaczyli poraz pierwszy, wiec nie masz sie czym martwic. Jak napisalam wyzej- usmiech dziecka topi wszystkie lody i nie pzostaje nic wiecej, jak tylko zakochac sie w tej malej istotce :lol: :lol: :lol:

Chica i Chic- szczęśliwi rodzice Oleńki:-) (ur. 16.10.03r, z nami od 24.10.03r.):-) http://foto.onet.pl/0,18279706,710070,user.html

Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

Ja raczej "poinformowałam" niż pytałam o zdanie...

Reakcja mojego taty: A co jak wam się urodzi wasze dziecko (jakby adopcyjne było nie nasze????!!!!) - dostał odpowiedź - to będziemy mieli 3 dzieci, mama wcale o nic nie pyta (a nie jest to kobieta o powściągliwym języku, zapewniam!) tylko czeka kiedy już będzie ten/ta wnuczątko.
Moja siostra - cieszy się jak opętana i wmawia mi same plusy ciąży adopcyjnej! i wybija mi z głowy wszelkie wątpliwości.
Moja dalsza rodzina miała masę pytań, ale generalnie pozytywnie.

Z teściami "wyskoczyłam" (mąż ich nie poinformował a ja myślałam, że juz jednak tak) - teść miał wątpliwość czy nie będziemy różnie kochać naszych dzieci (mamy biologicznego synka). Teściowa mnie nie pyta- ale to wyjątkowej delikatności kobieta.
Szwagier - mówi, że to trudna ale dobra decyzja i mam się nie przejmować opiniami innych - bno są lepsze miż sobie wyobrażam.

Więc chyba jestem szczęściarą...

znajomi - zadziwienie, udają, że podziwiają i zazdroszczą (ci, co nie mają dzieci, że nareszcie coś pewnego... niektórzy zszokowani, ale niegroxni bo mieszkają za ogromną wodą i na kontynencie azjatyckim...hihihiih
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Awatar użytkownika
igaa
Posty: 636
Rejestracja: 06 cze 2002 00:00

Post autor: igaa »

Teściowa wieśc o adopcji przyjęła naturalnie jak o mojej ciąży.Moja mama i siostra entuzjastycznie.Ale wiedzieli,że dużo przeszłam i chyba im ulżyło.Bo adopcja była bardzij pewna niż moja kolejna niudana ciąża.bali się moich łez.
Tata miał tylko lęki i obawy.Ale wynikające ze stereotypów.
Jak czekalismy na niunię ;nie chciał o tym rozmawiać.Mówił;daj już spokój.Będzie to będzie.
Czułam ,że sie boi.Ale był to chyba lęk o nas.
Czy nasze małżeństwo przetrwa kolejną próbę.Czy będzie zdrowe dziecko.Czy będziemy je kochać?
No i jest konserwatystą.Bał się chyba opini ludzi.Chciał,żebym to ukryła :cry:
Dziś jest cudownym dziadkiem.Babcie uwielbiają małą.A temat adopcji nie jest poruszany.Po prostu jest nasza.
Dziadkowie chwalą się wnuczką i strasznie ją rozpieszczają.
Znajomi dowiedzieli się po fakcie.Byli zszokowani,ale przyjeli to pozytywnie.I myślę,że widząc nasze szczęście cieszą się z nami.
A o adopcji jako takiej nie rozmawiamy.
Życzę powodzenia ;będzie ok
igaa :wink:
Awatar użytkownika
Jarecki
Posty: 209
Rejestracja: 21 paź 2003 00:00

Post autor: Jarecki »

Moi rodzice bardzo namawiali mnie na adopcje, jak jeszcze byłam w trakcie leczenia. Widzieli jak sie męczę. Siostra akurat niedawno urodziła swojego synka wiec wrecz poganiała mnie z decyzja zeby maluchy mogły sie razem bawić. Szczerze mówiac dośc długo przekonywałam mojego męża a on dośc długo sie wahał. Jesli chodzi o teścia (i jego zonę) to ponieważ nie utrzymujemy szczególnie bliskich kontaktów (tak sie ułozyło w rodzince męża) to poinformowalismy go poprostu, nie oczekując żadnych porad, jak bylismy juz zaawansowani w staraniach adopcyjnych. Przyjął to bardzo normalnie (ku naszemu zdumieniu). Dalsza rodzina, znajomi reagowali bardzo pozytwnie. Zreszta jak my juz podjęlismy decyzję to nie bardzo nas interesowało jak kto zareaguje. Najbardziej zaskoczyli mnie znajomi w pracy, którzy przezywali ze mną sfinalizowanie adopcji (nawet znajomi z innych działów przychodzili - gratulowali, byli wzrószeni). Potem dostałam rózne uzywane ciuszki od kolezanek i prezent dla malucha od całego działu.
A jak jest teraz - no cóż Zośka jest taka śliczna i słodka że nie można jej nie kochać. Moja mama i tata oszaleli na jej punkcie (nigdy nie zauważyłam żeby traktowali inaczej swojego wnuka biologicznego od mojej Zosi). Teść co prawda nie widuje jej za często ale widziałam że jest oczarowany jak i wszyscy znajomi, którzy ją poznali. A do tego wszystkiego mój mały siostrzeniec (2,5 roku) ciagle powtarza "Zosia i Zosia" a jak sie spotkają to chce ją ciagle całować.
Kaśka (z konta Jareckiego) mama Zosi
Awatar użytkownika
Mietek
Posty: 337
Rejestracja: 22 kwie 2002 00:00

Post autor: Mietek »

Miki - Najpierw trzeba potrenować na przyjaciołach, sąsiadach, kolegach z pracy. Zobaczysz że to nic strasznego i na koniec zostawić najbliższą rodzinę. Mój wypróbowany sposób to "na szóstkę w totka" . Informujesz delikwenta o decyzji o adopcji jak o wygranej w totka - uśmiech, hurraoptymizm i jedziesz. Każdy reaguje entuzjastycznie. Nie ma mowy o dzieleniu się obawami. Zaczną Ci doradzać i otoczą Cię życzliwą :wink: opieką. Skutki mogą być opłakane. Wszelkie obawy masz już wyjaśnione z małżonkiem, a najbliższych zalewasz tylko i wyłącznie optymizmem.
Nie wiem tylko czy warto czekać aż do kwietnia?
Mietek - obrońca pryncypiów i przypalonych garnków
Awatar użytkownika
nataku
Posty: 3117
Rejestracja: 01 kwie 2003 00:00

Post autor: nataku »

No - uff - i my mamy to w końcu za sobą.
Pierwszy raz w Ośrodku byliśmy pod koniec listopada, tydzień później złożyliśmy pierwsze papiery. Wtedy też powiedzieliśmy moim rodzicom. Byli zaskoczeni, myślałam że mama się poplacze, tata powiedział że będzie chodził z wnuczkiem na spacery. W Wigilię przeżyłam szok, był mój starszy wujek i mama składając życzenia po tradycyjnym: żebyśmy spotkali się w takim samym składzie co w tym roku - powiedziała - a może i w większym. Po prostu mnie zatkało.

Teściom powiedzieliśmy wczoraj, baliśmy się strasznie ich reakcji. Ale dzień wcześniej usłyszeli, że koleżanka nie mająca dzieci odeszła od męża i znalazła sobie innego faceta. Więc chyba dotarło do nich, że niektórzy ludzie nie wytrzymują sytuacji. Jak powiedzieliśmy im o złożeniu wniosku, teściowa krzyknęła - to świetnie, bratowa - ale fajnie, bardzo dobra decyzja. Teść i szwagier siedzieli jak zaklęci. Później ja z mężem pojechałam na spacer, a jak wróciliśmy na kolację teść nas "uczył" co mówić "złym" ludziom, którzy chcą zaszkodzić w takiej sytuacji.
Byłam bardzo mile zaskoczona, prawdę mówiąc bałam się ich reakcji, bałam się że będą nas "namawiać" na jeszcze dłuższe leczenie.
Mama Kubusia i Kacperka - zdecydowanie fajnych chłopaków łobuziaków
chica4
Posty: 2258
Rejestracja: 16 lis 2002 01:00

Post autor: chica4 »

Szczesliwie, poraz kolejny okazuje sie, ze "Nie taki diabel straszny..." :lol: :lol: I takich reakcji rodziny mozna zyczyc wszystkim, ktorzy dopiero stoja przed tym trudnym zadaniem :D :D
Nataku, a zobaczysz co sie bedzie dzialo z rodzina, jak dzidzius pojawi sie juz w domu. Oszaleja! Na 100% i na calego! :D :D :D To bedzie dopiero widok :D :D :lol: :lol: :lol:

Chica i Chic- szczęśliwi rodzice Oleńki:-) (ur. 16.10.03r, z nami od 24.10.03r.):-) http://foto.onet.pl/0,18279706,710070,user.html

Awatar użytkownika
nataku
Posty: 3117
Rejestracja: 01 kwie 2003 00:00

Post autor: nataku »

Chica :cmok: :cmok: :cmok:
Mama Kubusia i Kacperka - zdecydowanie fajnych chłopaków łobuziaków
Awatar użytkownika
miki2003
Posty: 46
Rejestracja: 04 kwie 2003 00:00

Post autor: miki2003 »

Bardzo Wam dziękuję za odpowiedzi, szczerze mówiąc nie raz się wzruszyłam czytając to, co napisaliście.
Mietek - akurat przyjaciołom to juz powoli zaczynam mówić, nie mam z tym żadnego problemu. Trochę mnie zdziwiło bo nikt, jak na razie, nie podszedł do tego entuzjastycznie, każdy poważnie pytał czy jesteśmy pewni, że tak szybko chcemy adoptować dziecko. A ja sobie myslę: szybko?? Przecież niedługo bedziemy świętować trzecią rocznicę ślubu.
A do kwietnia trzeba poczekać bo kurs zaczyna się albo w styczniu albo w kwietniu a nie chcemy tak na hura. I tak decyzja o adopcji przyszła nam bardzo łatwo. W tej chwili nie mamy żadnych wątpliwości, być może wyjdą - na pewno tak będzie - jak już zaczniemy chodzić na kurs i adopcja stanie się bardzo realna. Do ośrodka wybierzemy się pewnie w lutym lub marcu. A rodzinie powiemy faktycznie jak już zaczniemy chodzić na kurs.
Jeszcze raz wielkie dzięki za podzielenie się własnymi doświadczeniami.
Awatar użytkownika
Mietek
Posty: 337
Rejestracja: 22 kwie 2002 00:00

Post autor: Mietek »

Trzecia rocznica... :roll: nic dziwnego że ludzie tak reagują. jeszcze sobie nie uświadomili że jesteście bezdzietni. Jeszcze pewnie życzą wam prz różnych okazjach powiększenia rodziny. Gdybyście poczekali jeszcze kilka lat , szczerze odradzam, to wówczas dali by spokój z życzeniami, ale za to reagowaliby entuzjastycznie na wiadomość o Waszej decyzji.
Miki czy dowiadywałaś się w OAO czy wasz krótki staż małżeński nie będzie problemem?
Mietek - obrońca pryncypiów i przypalonych garnków
Awatar użytkownika
Jewka
Posty: 2079
Rejestracja: 12 maja 2003 00:00

Post autor: Jewka »

Wyciągam ten wątek, bo to problem dla mnie bardzo aktualny. A myślę, że nie tylko dla mnie...

Planowałam sobie, że powiemy rodzinie o naszej decyzji podczas świąt Wielkanocnych. Ale gdy z wyprzedzeniem kilkudniowym wspomniałam o tym MM, przygarbił się. I mnie zabrakło entuzjazmu.
Wyobrażałam sobie, co mogą powiedzieć, pomyśleć...

Wczoraj, jak byłam u rodziców, siedziałyśmy z mamą i siostrą i gadałyśmy. Jakoś tak zeszło na nasze wady i słabości. Powyzłośliwiałyśmy się, poironizowałyśmy - moja mama to "kapral" w spódnicy i tę "kapralskość" obie z siostrą dostrzegamy u siebie. I już na końcu języka miałam: ciekawe, czy jak będę miała córkę, to też na "kaprala" wyrośnie?

Wiele razy już się zdarzyło, że w rozmowie - z dzieciatymi przyjaciółmi, znajomymi, rodziną, mam ochotę wyskoczyć z tekstem, który bez wcześniejszej informacji o naszej drodze adopcyjnej, zabrzmi nad wyraz dziwnie, bo przecież wszyscy wiedzą, że u nas od lat nic i od lat milczymy w temacie naszego rodzicielstwa a oni taktownie milczą z nami.

Czuję, że najpierw powinniśmy im wszystkim powiedzieć, że zmieniliśmy "sposób" starania się o dzieci. I że przy tej opcji szanse na nasze rodzicielstwo są dużo wieksze. Po tej informacji wszystkie cisnące mi się na usta teksty będą zrozumiałe i naturalne (taką mam nadzieję!)
Powiedzieć! No, ale jak i kiedy to zrobić?

Pamiętam z bociana proponowaną metodę "na szóstkę w totka!" Bardzo mi się to podoba. Myślę, ze to najlepszy sposób. Ale jak to zrobić, gdy ta "szóstka" jest tak bardzo subiektywna? Mam wątpliwości, czy rodzina dostrzeże jej wartość.

A jak Wy sobie radzicie?
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”