Szkolne problemy ;-(.
: 08 gru 2016 22:20
Witam serdecznie Nie wiem jak dalej mam postępować - potrzebuję pomocy !
W grudniu 2007r. zostaliśmy rodzicami zastępczymi dla chłopca (wtedy 3 letniego, teraz ma 12 lat - VI klasa). Od kwietnia 2015r. synek ma zdiagnozowany ARND oraz zespół traumy wczesnodziecięcej.
Kilka miesięcy później w maju 2008r. adoptowaliśmy jego kuzynkę (wtedy 2 latka, teraz 10 lat - klasa IV). Przed poznaniem dziecka otrzymaliśmy informacje, że dziecko jest skrajnie zaniedbane i opóźnione w rozwoju ale dobrze rokuje. Matka biologiczna ma stwierdzone lekkie upośledzenie nabyte. Liczyliśmy się z ciężka pracą z dzieckiem, a także z tym, że "różnie może być".
W maju 2013r. dołączyła do naszej rodziny o rok młodsza siostra starszej córki - wtedy 6 latka - teraz ma 9lat - także IV klasa - dziewczynki są razem w jednej klasie. Na chwilę obecną jest jeszcze rodzina zastępcza - ale właśnie rozpoczynamy drogę adopcyjną.
Sprawa dotyczy głównie synka i starszej córki, która po przybyciu do naszej rodziny zaczęła wręcz rozkwitać. Jak powiedziała Pani psycholog z OAO przeobrażała się z "brzydkiego kaczątka" w "pięknego łabędzia". Nadrabiała wszystkie braki w szybkim tempie. Radość nasza była ogromna jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy. Tak było do 6r.ż. W "zerówce" już ewidentnie zaczęła odbiegać od rówieśników. Zaczęliśmy szukać pomocy - w rezultacie w kwietniu 2015r. postawiono diagnozę FAS oraz potencjalnie obciążenie opóźnieniem rozwoju intelektualnego.
Oboje dzieci diagnozowaliśmy jednocześnie. W m/czasie zbiegły się badania w ppp. Ze względu na FAS córki, nie czekaliśmy w ppp na termin, więc była ponownie badana bez czekania. Odrazu wydano opinię wraz z 2 stronami wskazań do pracy z dzieckiem dla szkoły.
Synek niestety musiał czekać na termin a gdy ten już nadszedł był przebadany tylko przez pedagoga, ponieważ psycholog nie chciała powtarzać tych samych badań w krótkim czasie po sobie. Nie wydano opinii z ppp. Pani powiedziała, że aby przedstawić w szkole opinię z prywatnego ośrodka (ITEM Żywiec) bo jest dobrze napisana, a jeżeli szkoła jej nie zaakceptuje, wtedy wrócić i ppp wyda nową opinię. Synek, tak jak córka, ma mnóstwo wskazań do metod pracy z nim w szkole.
Pedagog szkolna w kwietniu 2015r. (czyli ponad półtorej roku temu) odebrała obie opinie i powiedziała, że akceptuje - nie ma potrzeby dostarczania z ppp.
I tu zaczyna się mój problem. Owszem szkoła opinie przyjęła ale kompletnie do nich się nie stosuje. Dodam tyle, że jest to mała szkoła wiejska - klasy góra do 15 uczniów. U córki w klasie II i III otrzymałam tzw. kontrakt od wychowawcy. Ze stosowaniem się bywało różnie. Wielokrotnie interweniowałam np. ze sprawdzianami. Obie córy np. napisały tak samo starsza otrzymała 2, młodsza 3 lub nawet 4. Czy córka się postarała czy nie to i tak była najgorsza,"zaszufladkowana do dolnej szuflady"od początku. Równy rok temu w przedstawieniu jasełkowym, siedziała przez całe przedstawienie bo wychowawczyni stwierdziła, że "przecież Wiktoria i tak się wierszyka nie nauczy" - to po co jej dawać? W tym samym czasie na wywiadówce przy wszystkich rodzicach oznajmiła, że ona nie jedzie z klasą na zieloną szkołę bo cyt. "ona nie będzie się użerać z takimi dziećmi jak Wiktoria, a tym bardziej nie pójdzie za nią siedzieć".Interwencje nasze tak u nauczycieli jak i dyrektora szkoły dają efekt ale bardzo krótkotrwały.
Synkowi nauka idzie ciężko, ale do tej pory w miarę dawał sobie radę i przechodził z klasy do klasy, choć zawsze kilka ocen dopuszczających posiadał.
Największe kłopoty z córką zaczęły się teraz we wrześniu, kiedy zaczęła IV klasę. Do tego, nauczyciele mieli pretensje, że Wiktoria bawi się tylko z koleżankami z klas I-II. (co przecież jest charakterystyczne dla FAS) – zabronili jej. Wobec czego zostałam wezwana do szkoły- przy okazji poruszyłam kwestię dostosowania wymagań nauczania do wskazówek opinii ppp, do których szkoła się w ogóle nie stosuje od półtorej roku tak córki jak i synka. Co do synka dowiedziałam się że jednak powinna być opinia z ppp. Pedagog szkolna, stwierdziła, że przygotuje i umówiliśmy się na spotkanie za tydzień.
Na następne spotkanie, które odbyło się w 1 tygodniu października lepiej się przygotowałam. Poprosiłam naszą koordynatorkę o obecność na nim oraz dyrektora szkoły. Pedagog przygotowała ogólne zasady co do Wiktorii. Dyrektor powiedział, że tak być nie może i kazał przygotować od każdego nauczyciela indywidualny plan pracy z dzieckiem.
Jakby mało tego było – zauważyłam potworny nacisk na naukę w tym roku, codziennie mają nieporównywalnie więcej zadań niż w latach poprzednich – chyba nauczyciele walczą aby utrzymać miejsca pracy po reformie, który więcej nauczy. Owszem jest to dobre, jeżeli dziecko daje sobie radę. A co z dziećmi słabszymi ? My wysiadamy – nie dajemy rady. Dzieci wychodzą do szkoły o 6.30, wracają 15.30, o godz. 20 padają. W tygodniu nie mamy czasu na nic. Od 15.30 do 19 siedzimy nad lekcjami –wszyscy. A i tak nie zawsze udaje nam się wszystko odrobić. Z najmłodszą córką też jest potrzeba pomocy, o średniej i synku nie wspominając – ślęczenie codzienne nad książkami – a efekt bardzo marny. We wrześniu po rozmowie z koordynatorem stwierdziłyśmy o złożeniu podać do ppp dla całej trójki o ponowne badania – termin mamy dla wszystkich na 03.01.2017r.
Mimo, iż minęły 2 miesiące, dzieci mają bardzo słabe oceny nadal nie otrzymałam „kontraktów”. Są traktowane potwornie, jedynka za jedynką lecą. Każdy nauczyciel ma to głęboko gdzieś. Przecież gdyby mieli w/g zaleceń np.: pracę dzieloną na części – daliby radę, byłoby im lżej.
Dyrektor jest bardzo dobry, ale przecież ma milion innych rzeczy na głowie. Nie będę latała do niego co chwilę. Widzę, że niestety na wsiach dzieci z jakimikolwiek problemami są od razu na straconej pozycji. Nauczyciele nie mają zielonego pojęcia na czym polega np. FAS. Bardzo mocną stroną Wiki jest czytanie – uwielbia czytać, czyta na głos bardzo dużo, zawsze prosi o nową książkę – za co wielokrotnie była chwalona przez pedagog. Dwa tygodnie temu przyszła ze szkoły z płaczem, że dostała 2 z czytania i to już na nowy trymestr. A młodsza córa, która to potwierdziła czytała gorzej i dostała 3. Dziecko powiedziało, że ma dość, bo nikt nie widzi jej pracy, więc po co ona ma się starać jak i tak dostanie najgorszą ocenę? Zapytałam delikatnie nauczycielkę, dlaczego? Znam córkę i wiem, że na 2 nie czyta ponieważ dla mnie 2 oznacza nieumiejętność czytania, a wiem, że Wiki akurat w tym jest dobra.
Dostałam takie opr. od nauczycielki, że co ja to sobie nie wyobrażam, ona jest pedagogiem z wieloletnim stażem, że Wiki czytać nie potrafi, oraz, że przecież ona i tak „obchodzi się z Wiktorią jak z jajkiem”. Miałam serdecznie dość jej krzyków na mnie, spuściłam głowę i wyszłam ze szkoły szlochając – powiedziałam tylko w myślach, że ona ma się nie obchodzić z dzieckiem jak z jajkiem tylko dobrać takie metody z nią pracy aby dziecko nauczyć. Oczywiście tę 2 wpisała córce w Mikołaja. Powiedziałam dość tego – będę walczyć jak lew za dzieci, tym razem nie spuszczę głowy – dzieci nie są niczemu winne – nie zostawię tego tak dalej.
Nie ukrywam, że obawiam się, że moja walka odbije się na dzieciach, czy na negatywnej ocenie np. do PCPR czy do Sądu, zwłaszcza, że zmiana szkoły nie wchodzi w grę – najbliższa jest oddalona o ponad 15km..Niejednokrotnie przez te 6 lat spotkałam się, z tym, że moje dzieci, są cały czas „pod lupą- inne” Wielokrotnie byliśmy wzywani do szkoły, za „pierdoły”, które jakby zrobił przeciętny „Kowalski” nikt nawet by na to uwagi nie zwrócił . Ale, że to są „inne” dzieci to trzeba interweniować, bo przecież tak być nie może ! Np. synek – przez pierwsze do ok. polowy 4 klasy „się zacinał”, później dużą naszą pracę w końcu się otworzył, ale nie umiał sobie poradzić z emocjami. I jak np. walczył o swoją rację rzucił np. zeszytem na podłogę – już afera !!! Jak mógł być taki agresywny? Teraz od około roku potrafi w końcu wykrzyczeć, zawalczyć o swoja rację – też jest źle – bo jak on może krzyczeć ?
Dodam, że jak to z dziećmi czasami zdarzają się mniejsze lub większe problemy – ale ogólnie są bardzo grzeczne, kulturalne, nie siedzą na komputerach jak inne –dużo wyjeżdżamy (teraz narty, łyżwy) uwielbiamy sport więc każdą wolną chwilę, spędzamy aktywnie, w terenie na świeżym powietrzu.
Proszę o pomoc – jak postąpić, jak wyegzekwować stosowanie się do zaleceń tak aby nie odbiło się to później na dzieciach i naszej rodzinie.
Pozdrawiam i z góry dziękuję za pomoc.
W grudniu 2007r. zostaliśmy rodzicami zastępczymi dla chłopca (wtedy 3 letniego, teraz ma 12 lat - VI klasa). Od kwietnia 2015r. synek ma zdiagnozowany ARND oraz zespół traumy wczesnodziecięcej.
Kilka miesięcy później w maju 2008r. adoptowaliśmy jego kuzynkę (wtedy 2 latka, teraz 10 lat - klasa IV). Przed poznaniem dziecka otrzymaliśmy informacje, że dziecko jest skrajnie zaniedbane i opóźnione w rozwoju ale dobrze rokuje. Matka biologiczna ma stwierdzone lekkie upośledzenie nabyte. Liczyliśmy się z ciężka pracą z dzieckiem, a także z tym, że "różnie może być".
W maju 2013r. dołączyła do naszej rodziny o rok młodsza siostra starszej córki - wtedy 6 latka - teraz ma 9lat - także IV klasa - dziewczynki są razem w jednej klasie. Na chwilę obecną jest jeszcze rodzina zastępcza - ale właśnie rozpoczynamy drogę adopcyjną.
Sprawa dotyczy głównie synka i starszej córki, która po przybyciu do naszej rodziny zaczęła wręcz rozkwitać. Jak powiedziała Pani psycholog z OAO przeobrażała się z "brzydkiego kaczątka" w "pięknego łabędzia". Nadrabiała wszystkie braki w szybkim tempie. Radość nasza była ogromna jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy. Tak było do 6r.ż. W "zerówce" już ewidentnie zaczęła odbiegać od rówieśników. Zaczęliśmy szukać pomocy - w rezultacie w kwietniu 2015r. postawiono diagnozę FAS oraz potencjalnie obciążenie opóźnieniem rozwoju intelektualnego.
Oboje dzieci diagnozowaliśmy jednocześnie. W m/czasie zbiegły się badania w ppp. Ze względu na FAS córki, nie czekaliśmy w ppp na termin, więc była ponownie badana bez czekania. Odrazu wydano opinię wraz z 2 stronami wskazań do pracy z dzieckiem dla szkoły.
Synek niestety musiał czekać na termin a gdy ten już nadszedł był przebadany tylko przez pedagoga, ponieważ psycholog nie chciała powtarzać tych samych badań w krótkim czasie po sobie. Nie wydano opinii z ppp. Pani powiedziała, że aby przedstawić w szkole opinię z prywatnego ośrodka (ITEM Żywiec) bo jest dobrze napisana, a jeżeli szkoła jej nie zaakceptuje, wtedy wrócić i ppp wyda nową opinię. Synek, tak jak córka, ma mnóstwo wskazań do metod pracy z nim w szkole.
Pedagog szkolna w kwietniu 2015r. (czyli ponad półtorej roku temu) odebrała obie opinie i powiedziała, że akceptuje - nie ma potrzeby dostarczania z ppp.
I tu zaczyna się mój problem. Owszem szkoła opinie przyjęła ale kompletnie do nich się nie stosuje. Dodam tyle, że jest to mała szkoła wiejska - klasy góra do 15 uczniów. U córki w klasie II i III otrzymałam tzw. kontrakt od wychowawcy. Ze stosowaniem się bywało różnie. Wielokrotnie interweniowałam np. ze sprawdzianami. Obie córy np. napisały tak samo starsza otrzymała 2, młodsza 3 lub nawet 4. Czy córka się postarała czy nie to i tak była najgorsza,"zaszufladkowana do dolnej szuflady"od początku. Równy rok temu w przedstawieniu jasełkowym, siedziała przez całe przedstawienie bo wychowawczyni stwierdziła, że "przecież Wiktoria i tak się wierszyka nie nauczy" - to po co jej dawać? W tym samym czasie na wywiadówce przy wszystkich rodzicach oznajmiła, że ona nie jedzie z klasą na zieloną szkołę bo cyt. "ona nie będzie się użerać z takimi dziećmi jak Wiktoria, a tym bardziej nie pójdzie za nią siedzieć".Interwencje nasze tak u nauczycieli jak i dyrektora szkoły dają efekt ale bardzo krótkotrwały.
Synkowi nauka idzie ciężko, ale do tej pory w miarę dawał sobie radę i przechodził z klasy do klasy, choć zawsze kilka ocen dopuszczających posiadał.
Największe kłopoty z córką zaczęły się teraz we wrześniu, kiedy zaczęła IV klasę. Do tego, nauczyciele mieli pretensje, że Wiktoria bawi się tylko z koleżankami z klas I-II. (co przecież jest charakterystyczne dla FAS) – zabronili jej. Wobec czego zostałam wezwana do szkoły- przy okazji poruszyłam kwestię dostosowania wymagań nauczania do wskazówek opinii ppp, do których szkoła się w ogóle nie stosuje od półtorej roku tak córki jak i synka. Co do synka dowiedziałam się że jednak powinna być opinia z ppp. Pedagog szkolna, stwierdziła, że przygotuje i umówiliśmy się na spotkanie za tydzień.
Na następne spotkanie, które odbyło się w 1 tygodniu października lepiej się przygotowałam. Poprosiłam naszą koordynatorkę o obecność na nim oraz dyrektora szkoły. Pedagog przygotowała ogólne zasady co do Wiktorii. Dyrektor powiedział, że tak być nie może i kazał przygotować od każdego nauczyciela indywidualny plan pracy z dzieckiem.
Jakby mało tego było – zauważyłam potworny nacisk na naukę w tym roku, codziennie mają nieporównywalnie więcej zadań niż w latach poprzednich – chyba nauczyciele walczą aby utrzymać miejsca pracy po reformie, który więcej nauczy. Owszem jest to dobre, jeżeli dziecko daje sobie radę. A co z dziećmi słabszymi ? My wysiadamy – nie dajemy rady. Dzieci wychodzą do szkoły o 6.30, wracają 15.30, o godz. 20 padają. W tygodniu nie mamy czasu na nic. Od 15.30 do 19 siedzimy nad lekcjami –wszyscy. A i tak nie zawsze udaje nam się wszystko odrobić. Z najmłodszą córką też jest potrzeba pomocy, o średniej i synku nie wspominając – ślęczenie codzienne nad książkami – a efekt bardzo marny. We wrześniu po rozmowie z koordynatorem stwierdziłyśmy o złożeniu podać do ppp dla całej trójki o ponowne badania – termin mamy dla wszystkich na 03.01.2017r.
Mimo, iż minęły 2 miesiące, dzieci mają bardzo słabe oceny nadal nie otrzymałam „kontraktów”. Są traktowane potwornie, jedynka za jedynką lecą. Każdy nauczyciel ma to głęboko gdzieś. Przecież gdyby mieli w/g zaleceń np.: pracę dzieloną na części – daliby radę, byłoby im lżej.
Dyrektor jest bardzo dobry, ale przecież ma milion innych rzeczy na głowie. Nie będę latała do niego co chwilę. Widzę, że niestety na wsiach dzieci z jakimikolwiek problemami są od razu na straconej pozycji. Nauczyciele nie mają zielonego pojęcia na czym polega np. FAS. Bardzo mocną stroną Wiki jest czytanie – uwielbia czytać, czyta na głos bardzo dużo, zawsze prosi o nową książkę – za co wielokrotnie była chwalona przez pedagog. Dwa tygodnie temu przyszła ze szkoły z płaczem, że dostała 2 z czytania i to już na nowy trymestr. A młodsza córa, która to potwierdziła czytała gorzej i dostała 3. Dziecko powiedziało, że ma dość, bo nikt nie widzi jej pracy, więc po co ona ma się starać jak i tak dostanie najgorszą ocenę? Zapytałam delikatnie nauczycielkę, dlaczego? Znam córkę i wiem, że na 2 nie czyta ponieważ dla mnie 2 oznacza nieumiejętność czytania, a wiem, że Wiki akurat w tym jest dobra.
Dostałam takie opr. od nauczycielki, że co ja to sobie nie wyobrażam, ona jest pedagogiem z wieloletnim stażem, że Wiki czytać nie potrafi, oraz, że przecież ona i tak „obchodzi się z Wiktorią jak z jajkiem”. Miałam serdecznie dość jej krzyków na mnie, spuściłam głowę i wyszłam ze szkoły szlochając – powiedziałam tylko w myślach, że ona ma się nie obchodzić z dzieckiem jak z jajkiem tylko dobrać takie metody z nią pracy aby dziecko nauczyć. Oczywiście tę 2 wpisała córce w Mikołaja. Powiedziałam dość tego – będę walczyć jak lew za dzieci, tym razem nie spuszczę głowy – dzieci nie są niczemu winne – nie zostawię tego tak dalej.
Nie ukrywam, że obawiam się, że moja walka odbije się na dzieciach, czy na negatywnej ocenie np. do PCPR czy do Sądu, zwłaszcza, że zmiana szkoły nie wchodzi w grę – najbliższa jest oddalona o ponad 15km..Niejednokrotnie przez te 6 lat spotkałam się, z tym, że moje dzieci, są cały czas „pod lupą- inne” Wielokrotnie byliśmy wzywani do szkoły, za „pierdoły”, które jakby zrobił przeciętny „Kowalski” nikt nawet by na to uwagi nie zwrócił . Ale, że to są „inne” dzieci to trzeba interweniować, bo przecież tak być nie może ! Np. synek – przez pierwsze do ok. polowy 4 klasy „się zacinał”, później dużą naszą pracę w końcu się otworzył, ale nie umiał sobie poradzić z emocjami. I jak np. walczył o swoją rację rzucił np. zeszytem na podłogę – już afera !!! Jak mógł być taki agresywny? Teraz od około roku potrafi w końcu wykrzyczeć, zawalczyć o swoja rację – też jest źle – bo jak on może krzyczeć ?
Dodam, że jak to z dziećmi czasami zdarzają się mniejsze lub większe problemy – ale ogólnie są bardzo grzeczne, kulturalne, nie siedzą na komputerach jak inne –dużo wyjeżdżamy (teraz narty, łyżwy) uwielbiamy sport więc każdą wolną chwilę, spędzamy aktywnie, w terenie na świeżym powietrzu.
Proszę o pomoc – jak postąpić, jak wyegzekwować stosowanie się do zaleceń tak aby nie odbiło się to później na dzieciach i naszej rodzinie.
Pozdrawiam i z góry dziękuję za pomoc.