Dzień dobry,
bardzo się cieszę, że Pani napisała, bo z cała pewnością Państwa sytuacja nie jest odosobniona.
Podstawowym celem Waszego bycia razem na wczesnym etapie jest wzajemne oswajanie się i poznawanie, nie kategoryczne wprowadzanie w zasady. Oznacza to, że nie musi być Pani "złym policjantem", wystarczy spokojnie mówić mu o tym, co jest akceptowane (raczej o tym, niż o zakazach, zawsze tłumacząc dlaczego tak).
Z mojej perspektywy Synek ma dopiero 20 m-cy i jest u Państwa niespełna tydzień. Bardzo dobrze, że noszą go Państwo na rękach. Z całą pewnością waży już swoje, ale
zdecydowanie warto to robić (w miarę swoich możliwości, ale zawsze można go podnieść, przytulić i z nim usiąść). Każda forma bliskości jest teraz na wagę złota (przytulanie, wspólne kąpiele, wspólne spanie, masażyki,...). Każda bliskość, którą Państwo i Synek akceptujecie, bo tak buduje się więź i z dzieckiem, i z dorosłym. Mają Państwo "do nadrobienia" okres jego życia płodowego i po narodzinach, cały czas, kiedy się nie znaliście.
Pisze Pani, że Synek je co 3 godz. - jak rozumiem, tak to średnio wychodzi i nie karmią go Państwo z zegarkiem w ręku, a według potrzeb
Domaganie się przez dziecko osierocone uwagi jest zawsze bardzo dobrym objawem i należy się z tego cieszyć. Dziecko, które by tego nie robiło, funkcjonowałoby najpewniej znacznie poniżej normy intelektualnej lub było mocno doświadczone zaburzeniami więzi. Absolutnie nie jest to histeria, czy wymuszanie. W mojej ocenie Maluch prowokuje sytuacje, w których może Państwa poznać. Tydzień to zdecydowanie za mało, żeby uznać poznawczo i emocjonalnie, że osoby sprawujące opiekę są rodzicami. Zresztą, gdyby wychowywał się w Państwa rodzinie od początku, to w tym wieku i tak robiłby to wszystko, o czym Pani pisze (od uderzania kubkiem po przyciskanie pilotów)
Wszystko jest ciekawe i wszystko trzeba sprawdzić po tysiąc razy, bez względu na zakazy, bo ciekawość jest silniejsza. I tutaj nasza rola, żeby ograniczyć dostęp do tego, co nie wolno (piloty i sprzęt można przenieść wyżej, ograniczyć możliwą demolkę, żeby nie frustrować się ciągłym zakazywaniem i zabieraniem).
Uderzanie główką trzeba bezsprzecznie przerywać. Jest to w mojej ocenie wołanie o uwagę i bliskość połączone z ogromną bezsilnością. Syn nie umie w tej chwili inaczej, dlatego w takich sytuacjach nie można odmówić mu czułości, przytulając i będąc w tym momencie tylko dla niego. Wszystko, co nie spowoduje w domu pożaru i powodzi jest w tym momencie nieistotne
W kwestii pieska, aby z nim też zrodziła się bezpieczna więź, to trzeba zadbać o to, żeby Synek się nie bał. To, że ucieka do Państwa jest z jednej strony oczywiste, bo postrzega jako dorosłych, do których może zwrócić się w sytuacji lęku, co jest bardzo korzystne w kontekście nawiązywania więzi. Nie można dopuszczać do sytuacji, w której on ucieka, bo się boi. Branie go w takiej sytuacji na ręce jest bardzo istotne. Moim zdaniem, każdą sytuację, w której mogą mu Państwo okazać bliskość i czułość, należy tak właśnie wykorzystać. Pies może mu nie robić krzywdy w sensie fizycznym, ale psychicznie może prowokować lęk, który może wiązać się z brakiem doświadczeń z psami lub wprost przeciwnie, obecnością psów (choćby w rodzinie zastępczej lub biologicznej, o czym mogło nie być informacji w wywiadzie).
Bezsprzecznie zawsze trzeba reagować na jego płacz. To jest podstawowa forma komunikacji u małych dzieci (nie wiem, czy Synek już coś mówi). W ten sposób zauważy, że jest dla Państwa ważny, że reagujecie na jego potrzeby. To nie jest forma histerii, ani wymuszania, nawet na tym etapie rozwoju. Dzieci osierocone bardzo często rozwijają się emocjonalnie i społecznie później, niż ich rówieśnicy i nie można ich z nimi traktować na równi. Wynika to z zupełnie różnych doświadczeń. Zawsze mają ze sobą trudny bagaż, nawet, jeśli stosunkowo szybko trafiły do kochającej rodziny. Zdarza się też, że regresują się, cofają do wcześniejszych etapów życia, aby niejako przeżyć je ponownie w bezpiecznych warunkach. I na to też trzeba dziecku pozwolić.
Bardzo dobrze, że go Pani usypia w swojej obecności. Fakt, że kołysał się zasypiając w RZ, pozostawiony sam sobie, najdobitniej świadczy o tym, że czuł się osamotniony i radził sobie właśnie bujaniem, a w końcu zmęczony padał. RZ mają wiele dzieci, często w różnym wieku, dlatego tym ważniejsza jest obecność RA przy dziecku w trakcie jego zasypiania. To wymaga czasu i wysiłku ze strony rodziców, ale pięknie buduje więź.
Przyjęli Państwo stosunkowo małe Dziecko, które wykazuje chęć nawiązywania prawidłowej więzi. Wiele zależy teraz od Państwa, warto dać jemu i sobie jak najwięcej bliskości i odpuścić w zasadach, bo na nie przyjdzie czas. Pieski bywają w tym bardzo pomocne, jeśli tylko nie powodują lęku (w rodzinach, które prowadziłam często były psy mniejsze i większe, dzieci bardzo dobrze się z nimi czuły). Więź rodzi się stopniowo i potrzeba na to czasu, jest to indywidualny proces, ale każdy tydzień będzie przynosił coś nowego i to daje satysfakcję i energię.
Proszę pisać w razie dalszych pytań.
Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia,
Magda Kruk-Rogucka