Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.
Odebralismy Julke wczoraj wieczorem. Mala przyleciala z akompaniatorka z Korei i trudno jej bylo na poczatku spontanicznie do mnie, do nas przyjsc. Poczatkowe dwie minuty byly wiec bez placzu ale tez bez entuzjazmu ze strony coreczki. No wiec powolusienku zaczelam do niej mowic, spiewac, bawic sie z nia, caly czas na odleglosc i czekajac na jej chec, jej ruch, jej wyciagniecie ramion w moja strone. Po 5-ciu, moze 10-ciu minutach rzucila sie w moje ramiona ze smiechem i radoscia.
Tomek bardzo powaznie stara sie wziasc na siebie role starszego brata. Na lotnisku wypatrywal mala z rownym niepokojem co ja. Obdarowal Juke buziakami, pluszakiem-przytulanka i wspolnymi zabawami.
Chcialby ja karmic, podnosic... na co malenka reaguje stanowczym przekazywaniem tych rol mamie: daje mi lyzeczke, wyciaga rece w moja strone. Synek czuje sie zawiedziony takim obrotem sprawy.
Oprocz tego chce jesc te same papki dla niemowlat co siostra, wpinac we wlosy jej rozowe spinki, siadac regularnie na drugim wolnym kolanie mamy.
Podroz coreczka spedzila na tylnym siedzeniu wtulona we mnie, lub z glowa na moich kolanach. Niesamowite jest to uczucie wiezi ktora rodzi sie tak zadziwiajaco szybko.
A teraz pora najwyzsza na sen, jutro odwozimy z Tomkiem moja mame do Paryza na samolot i bedzie to generalna proba dla meza ktory zostanie z malenka cale popoludnie do wieczora.