Ludzkie komentarze
Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa
- Agna
- Posty: 3013
- Rejestracja: 21 lut 2002 01:00
wydaje mi sie Kasia, że lęk pozostanie...
dla mnie jakimś antidotum, lekarstwem jest.... tworzenie swoistego "getta", środowiska, w którym wychowujemy nasze dzieci, kręgu przyjaciół, którzy takimi głupimi prymitywami nie są; cenne jest, co widzę po moich starszych dzieciach, utrzymywanie kontaktu z innymi rodzinami myslącymi i wychowującymi dzieci podobnie, jak my - z ograniczoną telewizją, wpajaną wiarą i moralnością;
jasne, że nie pod kloszem - dzieci chodziły do zwykłego przedszkola państwowego, teraz chodza do państwowej szkoły, utrzymują kontakt z kolegami z klasy etc. i tutaj może ktoś z prymitywów dowalić i zranić - trudno;
wiedzą jednak, że są też ludzie (i to sporo!!! dlatego warto takich szukać i tworzyć takie całe środowisko), dla których adopcja jest normalnym, jednym z dwóch sposobów pojawienia sie dziecka w rodzinie (patrzcie - spotkania bocianowe, czy ośrodkowe), a niedzielny wspólny obiad przy stole ma większą wartość niż wizyta w Mc Donaldzie;
c.b.d.o.
dla mnie jakimś antidotum, lekarstwem jest.... tworzenie swoistego "getta", środowiska, w którym wychowujemy nasze dzieci, kręgu przyjaciół, którzy takimi głupimi prymitywami nie są; cenne jest, co widzę po moich starszych dzieciach, utrzymywanie kontaktu z innymi rodzinami myslącymi i wychowującymi dzieci podobnie, jak my - z ograniczoną telewizją, wpajaną wiarą i moralnością;
jasne, że nie pod kloszem - dzieci chodziły do zwykłego przedszkola państwowego, teraz chodza do państwowej szkoły, utrzymują kontakt z kolegami z klasy etc. i tutaj może ktoś z prymitywów dowalić i zranić - trudno;
wiedzą jednak, że są też ludzie (i to sporo!!! dlatego warto takich szukać i tworzyć takie całe środowisko), dla których adopcja jest normalnym, jednym z dwóch sposobów pojawienia sie dziecka w rodzinie (patrzcie - spotkania bocianowe, czy ośrodkowe), a niedzielny wspólny obiad przy stole ma większą wartość niż wizyta w Mc Donaldzie;
c.b.d.o.
Mama Jasia :), Małgosi :), Szymka :) i Martusi :)
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
www.agna01.neostrada.pl
[url=http://www.zielona.poczekalnia.prv.pl][img]http://193.243.146.13/astley/bar.gif[/img][/url]
- siwaczka
- Posty: 3267
- Rejestracja: 14 lis 2002 01:00
... A ja się tym nie martwię ... nie mam powodu się zamartwiać ... przynajmniej nie na ten temat ...
Jestem matką ponad sześc lat i to podwójną, mieszkam na zapadłej wsi, korzystam z publicznych usług i żyję zupełnie normalnie. Moje starsze dziecko wyróznia sie tym, że lubi przewodzic w grupie. Nie zachwycam się tym, ale i nie bronię. Ostatnio odmówiło zjedzenia w szkolnej stołówce sosu z przepysznym mięskim :!: i grupa klasowa zrobiła to samo ... Afera w szkole ... Bunt!
Jest silna psychicznie i wie czego chce, ale jednocześnie ryczy nad Puchatkiem, który zgubił sie Krzysiowi ...
To przykre, o czym piszecie, ale zupełnie normalne ... Płaczą dzieci, bo są nazywane rudymi, grubymi, chudymi, małymi, wysokimi, bo maja brzydki samochód, albo kanapkę z masłem ...
Moje dziecko od urodzenia ma rudego przyjaciela Maciusia i nie pomyslało, że ta rudość Maciusia wyróżnia. W szkole Pani zrobiła pogadankę na temat inności i zabronila się smiać z dzieci rudych i piegowatych :!: ... mogła jednocześnie dodać, że z adoptowanych, wieśniaków i o imieniu Ksylofon
Takie jest życie ...
Jestem matką ponad sześc lat i to podwójną, mieszkam na zapadłej wsi, korzystam z publicznych usług i żyję zupełnie normalnie. Moje starsze dziecko wyróznia sie tym, że lubi przewodzic w grupie. Nie zachwycam się tym, ale i nie bronię. Ostatnio odmówiło zjedzenia w szkolnej stołówce sosu z przepysznym mięskim :!: i grupa klasowa zrobiła to samo ... Afera w szkole ... Bunt!
Jest silna psychicznie i wie czego chce, ale jednocześnie ryczy nad Puchatkiem, który zgubił sie Krzysiowi ...
To przykre, o czym piszecie, ale zupełnie normalne ... Płaczą dzieci, bo są nazywane rudymi, grubymi, chudymi, małymi, wysokimi, bo maja brzydki samochód, albo kanapkę z masłem ...
Moje dziecko od urodzenia ma rudego przyjaciela Maciusia i nie pomyslało, że ta rudość Maciusia wyróżnia. W szkole Pani zrobiła pogadankę na temat inności i zabronila się smiać z dzieci rudych i piegowatych :!: ... mogła jednocześnie dodać, że z adoptowanych, wieśniaków i o imieniu Ksylofon
Takie jest życie ...
- kasiavirag
- Posty: 4121
- Rejestracja: 24 lip 2002 00:00
Siwaczko,
wilele nas łączy - ja też ze wsi, z usług państwowych (poza przedskzolem )też korzystam. Cieszę się, że podkreśliłaś powody zranienia dzieci. Być może dlatego mam lęk, że doświadczenie dziecka adoptowanego jest mi obce. Może dlatego, że ta sytuacja nigdy mnie jako dziecka nie dotyczyła i trochę boję się tego co nieznane. A z wszystkimi innymi lękami wiem, że można sobie poradzić. Przetestowane na własnej skórze. I wiem, że z całych sił będę uczyć mojego malucha tego radzenia sobie.
wilele nas łączy - ja też ze wsi, z usług państwowych (poza przedskzolem )też korzystam. Cieszę się, że podkreśliłaś powody zranienia dzieci. Być może dlatego mam lęk, że doświadczenie dziecka adoptowanego jest mi obce. Może dlatego, że ta sytuacja nigdy mnie jako dziecka nie dotyczyła i trochę boję się tego co nieznane. A z wszystkimi innymi lękami wiem, że można sobie poradzić. Przetestowane na własnej skórze. I wiem, że z całych sił będę uczyć mojego malucha tego radzenia sobie.
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
- kasiavirag
- Posty: 4121
- Rejestracja: 24 lip 2002 00:00
Wiecie,
ja ostatnio spotkałąm się z ciekawym wytłumaczeniem dokuczania dzieciom adoptowanym. Po śledztwie w szkole okazało się, że dziecku adoptowanemu po prostu reszta baaardzo zazdrościła czasu i uwagi rodziców. Madra miłośc rodzicó tak kłuła w oczy resztę klasy, że dzieciaki z zazdrości, że ich rodzice nie są tacy kochani dokuczały...
ja ostatnio spotkałąm się z ciekawym wytłumaczeniem dokuczania dzieciom adoptowanym. Po śledztwie w szkole okazało się, że dziecku adoptowanemu po prostu reszta baaardzo zazdrościła czasu i uwagi rodziców. Madra miłośc rodzicó tak kłuła w oczy resztę klasy, że dzieciaki z zazdrości, że ich rodzice nie są tacy kochani dokuczały...
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
- LALA27
- Posty: 1183
- Rejestracja: 07 cze 2002 00:00
Ja na razie nie usłyszałam żadnej aluzji czy głupiego pytania pod naszym adresem.Natomiast dziś w przychodni PANI PIELĘGNIARKA wyzwała mnie od najgorszych i wyrodnych , która zaniedbuje dziecko z powodu braku peselku i książeczki rodzinnej.Matko ale się darła aż mi się łza w oku zakręciła,chyba za miętka jestem.
Nadmienie że doktor wie że Zosia jest naszą córeczką adoptowaną co nie oznacza że muszę się tłumaczyć każdemu ,ale PANI PIELĘGNIARCE nie wystarczyła odpowiedz że doniosę.
Nadmienie że doktor wie że Zosia jest naszą córeczką adoptowaną co nie oznacza że muszę się tłumaczyć każdemu ,ale PANI PIELĘGNIARCE nie wystarczyła odpowiedz że doniosę.
Szczęśliwa mama Zosi i Frania:):)
- nataku
- Posty: 3117
- Rejestracja: 01 kwie 2003 00:00
Jejku Lala mogłaś zezwać babę, ja bym tak zrobiła.
My nie jesteśmy jeszcze rodzicami adopcyjnymi (ale jesteśmy już przebrzmiali od decyzji na tak), w większości znajomi i bliscy z którymi rozmawialiśmy o naszej decyzji są bardzo przychylni.
Zachowanie jednej osoby bardzo mnie zdziwiło - wyrazila współczucie .
Myślę, że to jest tak jak pisałyście - w wielu przypadkach dzieci adopcyjne sa tak bardzo kochane (wyczekane), że dzieci mające mniejszy kontakt emocjonalny z rodzicami po prostu tego zazdroszczą (nieraz zazdroszczą zabawek, ubrań, kanapek czy po prostu takich fajnych rodziców).
Pozdrawiam Nata.
My nie jesteśmy jeszcze rodzicami adopcyjnymi (ale jesteśmy już przebrzmiali od decyzji na tak), w większości znajomi i bliscy z którymi rozmawialiśmy o naszej decyzji są bardzo przychylni.
Zachowanie jednej osoby bardzo mnie zdziwiło - wyrazila współczucie .
Myślę, że to jest tak jak pisałyście - w wielu przypadkach dzieci adopcyjne sa tak bardzo kochane (wyczekane), że dzieci mające mniejszy kontakt emocjonalny z rodzicami po prostu tego zazdroszczą (nieraz zazdroszczą zabawek, ubrań, kanapek czy po prostu takich fajnych rodziców).
Pozdrawiam Nata.
-
- Posty: 2258
- Rejestracja: 16 lis 2002 01:00
Wyciagam watek, bo sama nie bardzo potrafie sobie poradzic z ludzka ciekawoscia i dociekliwoscia. Chodzimy z Ola na spacery do parku kolo domu i jak to na spacerach bywa tematy rozmawiajacych mam, tatusiow( ) i opiekunek kraza wokol przebiegu ciazy, porodu, karmienia. Co mowic mowiliscie takim osobom, ktore zbyt mocno drazyly temat? "- W ktorym szpitalu pani rodzila ja:- Ola urodzila sie tu i tu - A jakie tam warunki przy porodzie, opieka, lekarze, - Karmi pani piersia? - ja:-Nie - A dlaczego, ma pani problemy?, nie ma pani pokarmu? - Nie mam pokarmu - Od samego poczatku? - Tak, Ola jest adoptowana ( ucinam nieopatrznie jeden temat, by zaczal sie drugi, jeszcze bardziej frapujacy moich rozmowcow. Sa to 2 kobiety, opiekunki do dzieci, jedna lat okolo25-27, druga 50-55. I zaczyna:- starsza-a powie jej pani? - powiem, mlodsza-trzeba mowic, ogladalam taki program "Kochaj mnie" starsza- a jak dziecko od pani odejdzie? starsza- a jak matka (biologiczna) zechce pani odebrac dziecko? Ojciec nieznany? starsza - Nie wiadomo z iloma ona... - ja: moze nie chciala uznac... Na pewno bedzie chciala ja odnalezc, odszukac, odebrac... - Nie moze tego zrobic, sama sie zrzekla...Sama sie zapedzilam w "kozi rog" i nie wiedzialam juz jak z tego wybrnac, by uciac temat. Boje sie, ze za kazdym spotkaniem temat moze wracac, ludzie sa ciekawscy jesli chodzi o cos, co jest inne niz w ich zyciu. Lubia sie dopytywac. Mlodsza na szczescie ma juz inne poglady dotyczace adopcji, nowoczesniejsze. Jest za mna, odpiera razem ze mna "ataki" drugiej, starszej opiekunki.
Nie wiem jak sobie z tym radzic? Klamstwo nie jest chyba najlepszym rozwiazaniem, a czasami nie da sie poprzestac na niemowieniu prawdy... Jak Wy sobie z tym radzicie? Chcialabym nauczyc sie tak odpowiadac, zeby mowiac nic nie ujawniac, bo po co to komus z zewnatrz, takie osoby traktuja to jako sensacje - Prosze o rady...
Nie wiem jak sobie z tym radzic? Klamstwo nie jest chyba najlepszym rozwiazaniem, a czasami nie da sie poprzestac na niemowieniu prawdy... Jak Wy sobie z tym radzicie? Chcialabym nauczyc sie tak odpowiadac, zeby mowiac nic nie ujawniac, bo po co to komus z zewnatrz, takie osoby traktuja to jako sensacje - Prosze o rady...
Ostatnio zmieniony 09 sie 2004 19:51 przez chica4, łącznie zmieniany 1 raz.
Chica i Chic- szczęśliwi rodzice Oleńki:-) (ur. 16.10.03r, z nami od 24.10.03r.):-) http://foto.onet.pl/0,18279706,710070,user.html
- panett
- Posty: 168
- Rejestracja: 25 gru 2002 01:00
Do tej pory nie miałam do czynienia z jakimiś nieprzyjemnymi uwagami na temat adopcji. Tylko moja sio0stra kiedyś się wkurzyła na jedną ciekawską babę. Spotkaliśmy ją kiedyś na spacerze i zapytala trzyletniej córki mojej siostry kogo prowadzi w wózku na co Ola odpowiedziała Tomka cioci. Przy najbliższym spotkaniu ta kobieta zaczepiła moją siostrę i zapytala, a pani siostra ma dziecko przecież oni nie mogli mieć. ( skąd o tym wiedziała : ) Na co moja siostra odpowiedziala, ale im się udało. Kiedy mi to opowiadala byla nieźle wkurzona na tą ciekawską babę. Myślałam, że to miła kobieta, ale od tego czasu tak jakoś dziwnie na nią patrzę.
Anetta, mama Tomka i Łukasza
-
- Posty: 206
- Rejestracja: 03 maja 2004 00:00
No to ja też rzadko kiedy bywam zaczepiany w tak przykry sposób, zwłaszcza kiedy wychodzę z dwójką moich adoptowanych chłopaków na raz, co przy ich wieku (2l3m; 9,5m) przypomina ekwilibrystykę na linie
Wręcz przeciwnie, reakcje zazwyczaj sa bardzo pozytywne.
Ale bywają zaczepki bolesne, oj bywają...
Zwykle wystarczają krótkie, cięte riposty - ale nie mnie tu przed Mistrzynię Agnę
A inni... Staram się takich ludzi na drugi raz unikać, wręcz ostentacyjnie usuwać im się z drogi, aby zrozumieli, ze coś nie gra...
To dla w miarę inteligentnych. Dla mniej inteligentnych jest tekst w rodzaju "proszę pani [bo to w 100% kobiety są, niestety...], nie znamy się, nie znam nawet pani imienia - nie chcę pani opowiadać o tak intymnych szczegółach życia naszej rodziny. Nie wypytuję się pani np. o szczegóły pani życia seksualnego, więc proszę o wzajemność".
Zupełnie nieinteligentnych jeszcze nie spotkałem, więc nie muszę tu wypisywać słów, jakie filtr php nie przepuściłby, a z woli moderatorów wyleciałbym z tego forum na 199 lat... Bo nie ręczę za siebie...
Serdeczności -
Vrrred
Wręcz przeciwnie, reakcje zazwyczaj sa bardzo pozytywne.
Ale bywają zaczepki bolesne, oj bywają...
Zwykle wystarczają krótkie, cięte riposty - ale nie mnie tu przed Mistrzynię Agnę
A inni... Staram się takich ludzi na drugi raz unikać, wręcz ostentacyjnie usuwać im się z drogi, aby zrozumieli, ze coś nie gra...
To dla w miarę inteligentnych. Dla mniej inteligentnych jest tekst w rodzaju "proszę pani [bo to w 100% kobiety są, niestety...], nie znamy się, nie znam nawet pani imienia - nie chcę pani opowiadać o tak intymnych szczegółach życia naszej rodziny. Nie wypytuję się pani np. o szczegóły pani życia seksualnego, więc proszę o wzajemność".
Zupełnie nieinteligentnych jeszcze nie spotkałem, więc nie muszę tu wypisywać słów, jakie filtr php nie przepuściłby, a z woli moderatorów wyleciałbym z tego forum na 199 lat... Bo nie ręczę za siebie...
Serdeczności -
Vrrred
- Ilona
- Posty: 492
- Rejestracja: 23 paź 2002 00:00
- kasiavirag
- Posty: 4121
- Rejestracja: 24 lip 2002 00:00
Ilonko, ja nie wiem czy przyznawanie się do TAKIEJ krewnej jest dobreeeeeeee.
Swoją droga jak bardzo ograniczeni potrafią byc ludzie. Ja to jakaś naiwna jestem. Wciąż mnie coś zadziwia...
Trzymaj się mocno.
Ja w takich chwilach powiadam (za Agną, zdaje się) że Kacper to nadzieja genetyczna mojej rodziny.
Swoją droga jak bardzo ograniczeni potrafią byc ludzie. Ja to jakaś naiwna jestem. Wciąż mnie coś zadziwia...
Trzymaj się mocno.
Ja w takich chwilach powiadam (za Agną, zdaje się) że Kacper to nadzieja genetyczna mojej rodziny.
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
-
- Posty: 206
- Rejestracja: 03 maja 2004 00:00
Acha, no i jeszcze jeden komentarz... A właściwie jego brak.
Sąsiadka, z którą zawsze życliśmy w zgodzie i przyjaźni, jednakowoż nie narzucając się wzajemnymi wizytami czy wtrącaniem się w sprawy rodzinne. Otóż sąsiadka ta... po prostu przestała w jakikolwiek sposób reagować na nas. Kiedy już trafi nos-w-nos, odburnkie 'dziedobr" z głową gdzieś odkręconą w drugą stronę... Przykro mi. Może po prostu nie oswoiła sie z nową dla niej sytuacją? Wierzę, że tak jest i staram się zagdywać do niej, jak niegdyś - niespecjalnie oczekując natychmiastowych efektów.
Może się zmieni.
Albo ja się zmęczę.
Vred
Sąsiadka, z którą zawsze życliśmy w zgodzie i przyjaźni, jednakowoż nie narzucając się wzajemnymi wizytami czy wtrącaniem się w sprawy rodzinne. Otóż sąsiadka ta... po prostu przestała w jakikolwiek sposób reagować na nas. Kiedy już trafi nos-w-nos, odburnkie 'dziedobr" z głową gdzieś odkręconą w drugą stronę... Przykro mi. Może po prostu nie oswoiła sie z nową dla niej sytuacją? Wierzę, że tak jest i staram się zagdywać do niej, jak niegdyś - niespecjalnie oczekując natychmiastowych efektów.
Może się zmieni.
Albo ja się zmęczę.
Vred
-
- Posty: 353
- Rejestracja: 27 cze 2002 00:00
A może ona po prostu nie wie, jak zareagować i ze strachu, żeby Was nie urazić, pierwszą ucieczką się wpakowała w taką patową sytuację?Vred pisze: Sąsiadka, z którą zawsze żyliśmy w zgodzie i przyjaźni, ... po prostu przestała w jakikolwiek sposób reagować na nas.
Ja bym się zastanowiła, czy nie warto spróbować i zagadać. W końcu - jakie w tym ryzyko? A jest szansa na miłe relacje...
-
- Posty: 2484
- Rejestracja: 20 kwie 2002 00:00
Ja otoczeniem w ogóle się nie przejmuję. Jestem szczęsliwa, mam cudownego syna i to jest dla mnie najważniejsze. Boję się przyszłości, przedszkola, szkoły. Że dzieci mogą dokuczać moim dzieciom. Martwię się, że moje dzieci okażą się zbyt słabe psychicznie, żeby sobie z tym poradzić, nie przejmować.
Póki co nie spotkałam się z negatywną reakcją. Jedyne co mnie bardzo drażni i stał się to głowny temat wszystkich moich znajomych (nie spodziewałam sie tego aż w takim nasileniu) to moja bardzo prawdopodobna ciąża w najbliższym czasie. Wszysscy wmawiają mi, że już lada moment będę w ciąży. Do nikogo nie przemawiają argumenty, że:
1. wcale tego nie chcę (piszę szczerze)
2. nie adoptowałam Piotrka po to by zajść w ciąże
W ciążę w najbliższym czasie (być może w ogóle) nie zajdę. Jestem tego pewna. Składa się na to wiele czynników, a między innymi jw. punktr 1 i 2. Piszę o tym ponieważ wśród tych znajomych są dziewczynki z Bociana Pozdrawiam
Póki co nie spotkałam się z negatywną reakcją. Jedyne co mnie bardzo drażni i stał się to głowny temat wszystkich moich znajomych (nie spodziewałam sie tego aż w takim nasileniu) to moja bardzo prawdopodobna ciąża w najbliższym czasie. Wszysscy wmawiają mi, że już lada moment będę w ciąży. Do nikogo nie przemawiają argumenty, że:
1. wcale tego nie chcę (piszę szczerze)
2. nie adoptowałam Piotrka po to by zajść w ciąże
W ciążę w najbliższym czasie (być może w ogóle) nie zajdę. Jestem tego pewna. Składa się na to wiele czynników, a między innymi jw. punktr 1 i 2. Piszę o tym ponieważ wśród tych znajomych są dziewczynki z Bociana Pozdrawiam