"Pies i dziecko" czyli wychowanie i autorytet (wydzielony)

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

mandzura
Posty: 46
Rejestracja: 05 lip 2010 08:01

raz

Post autor: mandzura »

Moim zdaniem rodzice czasem nawet nie wiedzą, że są dla swoich dzieci autorytetem, bo dzieci o tym nie mówią. Można tylko czasem usłyszeć jak się chwalą "moja mama jest najpiękniejsza bo ma zielone oczy", albo gdy przy kolegach mają swoje poglądy i bronią ich jak rycerze, o dziwo prawie identyczne jak tatuś. To znaczy mieć autorytet. Niczego nie narzucać, być dla swojego dziecka przyjacielem, pomocnikiem, uczyc je, dbać o nie i kochać całym sercem. Nie zapominając oczywiście, że dzieci śledzą każdy nasz ruch, a najdokładniej widzą to co staramy się ukryć.
Awatar użytkownika
Gość

"pies a dziecko" czyli wychowanie i autorytet

Post autor: Gość »

mandzura pisze:Moim zdaniem rodzice czasem nawet nie wiedzą, że są dla swoich dzieci autorytetem
Jakiś czas temu dostałam od Starszego smsa. Byli w tedy w domu biologicznej, Młodszy miał gronkowca. Przyszedł do Nich lekarz i powiedział Starszemu, że Jego Braciszek ma w buzi "robaczki". Starszy myślał i myślał, a potem wysłał mi smsa z pytaniem - czy to może być prawda.
Nie zapytał swojej matki, babci, dziadka, których miał pod ręką. Nie zapytał ojca, do którego tak samo miał numer telefonu. Zapytał mnie.
Kiedy wyjaśniłam Mu co to są bakterie, stwierdził "aha, to pan doktor nie kłamał".
Wtedy pomyślałam po raz pierwszy, że jestem autorytetem dla tego dziecka, bo jestem dla Niego punktem odniesienia, bo przyjmuje to, co ode mnie dostaje - wiedzę, emocje, spojrzenie na rzeczywistość.
Od tego czasu zaczęłam zauważać, że WYCHOWUJĘ to dziecko. Ponieważ kiedy mówię Mu, że coś robi dobrze, On stara się to robić nadal, ciesząc się, że Go doceniłam, że sprawił mi radość.
Kiedy mówię Mu, ze coś robi źle, On przeprasza, że mnie zawiódł i stara się zmienić swoje zachowanie.
Nie robi tego dlatego, że musi, dlatego, że powinien, dlatego, że ktoś Mu każe. Robi to, ponieważ uważa mnie za autorytet i mnie kocha.
Mam na Niego wpływ nie poprzez nakazy i przymus, ale poprzez miłość.
Dziecko nie musi mówić wprost, że ktoś jest dla niego autorytetem :) Świadczy o tym jego zachowanie.
Awatar użytkownika
azika
Posty: 1093
Rejestracja: 25 mar 2007 01:00

Re: "Obce" dziecko?(wydzielone z forum eksperta)

Post autor: azika »

cała prawda :)
marzenia się nie spełniają
a nadzieja umiera
mandzura
Posty: 46
Rejestracja: 05 lip 2010 08:01

Re: "Pies i dziecko" czyli wychowanie i autorytet (wydzielon

Post autor: mandzura »

Funda oby tak dalej:) To co piszesz jest budujące.
Mnie już pewnie nie będzie do poniedziałku, więc miłego weekendu wszystkim:)
Bea_7
Posty: 4196
Rejestracja: 18 sty 2005 01:00

Re: "Pies i dziecko" czyli wychowanie i autorytet (wydzielon

Post autor: Bea_7 »

azika pisze:
Bea_7 pisze: Moi rodzice byli dla mnie zawsze wzorem - czasem nawalali, jak to ludzie, ale swoim życiem pokazali mi tak wiele, że praktycznie wszystkich ludzi zawsze do nich porównywałam i i starałam sie powielać ich dobre zachowania. Niestety, do pięt im nie dorasam ... ale bardzo się staram ;)
A moi rodzice to zwykli ludzie, Tata już odszedł i brakuje mi go każdego dnia.
Byli i są ważni w moim życiu, ale nie porównuję siebie do nich. Nie szukam podobieństw, czy różnic między nami. Jedno w ich wychowaniu na pewno chciałabym przekazać dziecku, że może być tym kim chce, że ma moją bezwarunkową miłość, że może zawsze do mnie przyjść, porozmawiać, poszukać rady, jeśli chce.
Nie staram się naśladować rodziców, a jeśli to robię, to nie jest to takie do końca przemyślane i zamierzone, jestem inną osobą,nigdy nie czułam obowiązku bycia takim jak moi rodzice, spełniania ich chęci czy marzeń, no może poza nauką, bo to zawsze było dla nich ważne i w tej dziedzinie odczuwałam czasem wymagania, zwłaszcza ze strony mamy.
Ale to było jedyne wymaganie, jakie jestem w stanie sprecyzować, poza tym było wsparcie i zachęcanie do samodzielności. Bez ścisłych reguł, bez nakazów i zakazów, bez kar i nagród. Rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa.
Myślałam o tym porównywaniu wczesnego wychowania dziecka z wychowaniem psa i dla mnie to co innego.
Nie podoba mi się stosowanie u dzieci systemu kar i nagród, nie odpowiada mi zasada, że rodzic (opiekun psa) ma zawsze rację, nie podoba mi się "tresura", a to chyba stosuje się u zwierząt.
Piszę chyba, bo to też zależy, od rasy, od cech zwierzęcia. Zwykłe psy, jakich tysiące nie wymagają takich przemyślanych zasad, czy specjalnego szkolenia.

Dodane -- 09.07.2010, 14:48 --
funda pisze: Mam na Niego wpływ nie poprzez nakazy i przymus, ale poprzez miłość.
Dziecko nie musi mówić wprost, że ktoś jest dla niego autorytetem :) Świadczy o tym jego zachowanie.
Z tą miłością to tak jest.
Ale nie zawsze tzn. kiedy dziecko postępuje nie tak, jakbyśmy chcieli, sprawia tzw. problemy, to przecież nie dlatego, że nas nie kocha. Kiedy się buntuje, to nie znaczy, że nie szanuje rodzica.
To zbyt uproszczone myślenie. Kochasz mnie, to postępuj jak ja chcę. Szanujesz mnie, to mnie słuchaj. Źle się zachowujesz, nie kochasz mnie.
Może być też tak. Szanuję i kocham rodziców i dlatego czasem mówię im: Nie. Ja tak nie chcę. Chcę inaczej.
I to działa niezależnie od wieku, tylko chodzi o inne sprawy.
Małe dziecko może odmówić np.jedzenia marchewki i na nic się zdadzą namowy rodziców.
Może się uprzeć i szybko wejść na wysoki płot, mimo ostrzeżeń mamy. Może nie chcieć kolejnej mądrej, edukacyjnej zabawki, tylko najbardziej obskurnego i tandetnego pluszaka.
Może nie chcieć spać w osobnym pokoju, mimo różnych sposobów i uporu rodziców.
I takie zachowanie też może świadczyć na korzyść rodzica, bo rośnie nam ktoś, kto ma swoje zdanie, nie zawsze najmądrzejsze w naszej ocenie, ale swoje.
Jasne, że jako rodzice czasem musimy korygować te zamiary, tłumaczyć, pilnować itp. Ale lepiej jak robimy to w szacunku dla osobnego człowieczka, jakim jest nawet najmniejsze dziecko, niż narzucamy autorytatywnie, bo wiemy lepiej.
To zależy kogo chcemy wychować. To zależy, czy oczekujemy szacunku poprzez sam fakt bycia rodzicem, czy poprzez to jakimi ludźmi sami jesteśmy.
Awatar użytkownika
Gość

Re: "Pies i dziecko" czyli wychowanie i autorytet (wydzielon

Post autor: Gość »

Bea_7 , to o czym piszesz zamyka się w MĄDREJ miłości.
Moja sytuacja jest specyficzna, bo ja de facto nie mam prawa niczego wymagać - nie moje dzieci, prawda?
Mam jedynie prawo wyrażać swoje zdanie. I to zdanie może być wzięte pod uwagę, ale nie musi. I ja nie widzę w tym braku uczuć, ale zwyczajną odmienność.
Ciężko oczywiście mówić o poglądach u kilkulatka, ale o celach, dążeniach jak najbardziej.
Inny przykład. Młody namiętnie pływa. I często zamiast spędzić czas z nami, woli jechać na jakąś wycieczkę powiązaną z pływaniem. Efektem tego jest ograniczony praktycznie do zera czas, który spędzamy fizycznie razem.
Niedawno dostałam smsa z przeprosinami. On rozumie, że my za Nim tęsknimy, że chcielibyśmy żeby w końcu pobył w domu, ale On "tak strasznie lubi pływać".
I teraz - mój wpływ na dziecko nie polega na tym, że bezmyślnie wykonuje to, czego ja chcę, ale na tym, że ma świadomość tego, czego ja chcę ("wiem, że za mną tęsknisz mamusiu i że chcesz żeby był w domu") , przedstawia swoje stanowisko ("ja tak bardzo chcę jechać na wycieczkę") i mając świadomość "władzy rodzicielskiej" daje znać, że jest gotów przyjąć naszą decyzję ("ale jeśli nie chcecie, to nie pojadę i nie będę zły na was, obiecuję").
Z naszej strony jest egoistyczne pragnienie wykorzystania tej władzy (chcemy żeby zrezygnował z wycieczki i przyjechał do domu), ale miłość nakazuje nam wyjście naprzeciw Jego pragnieniom ("jeśli chcesz, oczywiście, że możesz jechać, będziemy na Ciebie czekać").
Nie jest to proste, bo jest konflikt interesów i jeśliby na to spojrzeć od strony wykonanych czynności, warunki dyktuje dziecko, bo jest "po dzieciowemu", czyli Młody jedzie na wycieczkę, ale Młody wie, że to rodzice (no, powiedzmy rodzic i ja) podejmują decyzję, czeka na pozwolenie nie starając się wymusić, postawić na swoim. Ma własne przemyślenia, własne cele, ale szanuje władzę rodzicielską.
Wydaje mi się, że to w porządku, prawda? Nie ma bezmyślności, ale też nie ma negacji.
Bea_7
Posty: 4196
Rejestracja: 18 sty 2005 01:00

Re: "Pies i dziecko" czyli wychowanie i autorytet (wydzielon

Post autor: Bea_7 »

funda pisze: Wydaje mi się, że to w porządku, prawda? Nie ma bezmyślności, ale też nie ma negacji.
Prawda :)
Ale może być też tak, jak się trafi oporny i uparty młody człowiek, że powie: "Nie jadę, bo nie chcecie, ale jest mi przykro, jestem na Was wkurzony", albo nastolatek, który powie: "I tak pojadę!"
I to też będzie OK, bo wyrazi swoje uczucia szczerze.
Inna sprawa, jak rodzice zareagują, bo to już jednak zależy od stopnia tolerancji. Ktoś, kto wymaga większego posłuszeństwa, powie: "Nie jedziesz i już."
Ktoś inny powie: 'Porozmawiajmy" i być może, po rozmowie, zgodzi się na wyjazd.
Chodzi mi o to, że sama negacja nie jest czymś złym, niewłaściwym, nie jest porażką wychowawczą, zależy, jak na nią zareagujemy. Zależy też, jakim typem rodzica jesteśmy. To co dla jednego będzie złamaniem zasad i nieposłuszeństwem, dla innego może jeszcze się mieścić w ramach negocjacji.
Dla jednego będzie jawnym brakiem szacunku, dla innego powodem do refleksji, czego tak naprawdę chce nasze dziecko.
agataka26
Posty: 3281
Rejestracja: 10 sie 2003 00:00

Re: "Pies i dziecko" czyli wychowanie i autorytet (wydzielon

Post autor: agataka26 »

Tak pisałyście o autorytetach...
Można chcieć nim być można nie chcieć, ale znaczenia to większego nie ma bo autorytetem się jest albo nie, bez względu na chęci ;)
Dobre matki od złych odróżnia nie to, że nie popełniają błędów, lecz to co z tymi błędami robią.
http://diabelskimlyn.blox.pl/html
Awatar użytkownika
Gość

Re: "Pies i dziecko" czyli wychowanie i autorytet (wydzielon

Post autor: Gość »

agataka26 pisze:Tak pisałyście o autorytetach...
Można chcieć nim być można nie chcieć, ale znaczenia to większego nie ma bo autorytetem się jest albo nie, bez względu na chęci ;)
Racja. Ja tam wcale nie pretendowałam do bycia autorytetem dla Dzieci M i szczerze mówiąc dziwnie czuję się ze świadomością, że jestem... jakoś tak... nie na miejscu :?

Bea_7, mnie się wydaje, że każdy etap w rozwoju dziecka ma swoje prawa. Inne granice i wymagania stawia się przedszkolakowi, inne dziecku w wieku wczesnoszkolnym, a inne nastolatkowi.
Siła i umiejętność argumentowania kilkulatka nie jest zbyt wielka (choć niektóre dzieci zaskakują :roll: ), a za to nastolatek potrafi już przeprowadzić cały, logiczny proces argumentacyjny.
Masz też 100% racji, że wyrażanie uczuć jest OK, nawet tych negatywnych, bo daje rodzicom / opiekunom wiedzę, co się dzieje z dzieckiem, a zatem daje im możliwość reakcji.
I też chyba na tym polega mądrość wychowawcza, że nie wymaga się zawsze i na każdym kroku ślepego posłuszeństwa.
To jest strasznie trudne - być rodzicem takim, który całym sobą skłania do posłuszeństwa pewnym zasadom, nie posługując się żadnymi "twardymi" środkami - groźby, kary, czy nie daj Boże bicie.
To jest chyba taki ideał - wychowywać dziecko tak, aby szanowało rodzica, słuchało go, a jednocześnie potrafiło samodzielnie myśleć, być takim rodzicem, który pomimo popełniania błędów nadal jest autorytetem/ wzorem do naśladowania.
Czasem myślę, że przy moich skłonnościach do idealizmu i dążeniu do ideału, chyba lepiej, że nie będę miała dzieci, bo dostałabym tylko nerwicy próbując sprostać ideałowi :roll:
Awatar użytkownika
aniabb
Posty: 617
Rejestracja: 17 kwie 2009 00:00

Re: "Pies i dziecko" czyli wychowanie i autorytet (wydzielon

Post autor: aniabb »

funda Pięknie powiedziane - o to chodziło i mi, ale powiedziałaś to cudownie i jasno.

Ale wydaje mi się, że bez autorytetu nie ma wychowywania w tych pierwszych latach. Dzieci nie muszą naśladować nas we wszystkim, porównywać się. Ale wychowywanie oznacza przekazywanie małej osobie, co jest dobre a co złe, jak lepiej postępować, jakie decyzje będą dla niego lepsze, lepsze dla innych, nauczenie konsekwencji działań itd. No i parę innych rzeczy. Jeśli nie byłoby żadnego autorytetu, to nie jesteśmy w stanie przekazać niczego, bo szczerze mówiąc rady osoby, której nie znam i nie szanuję jej wiedzy są dla mnie nic nie warte.
Oczywiście z wiekiem ten autorytet - zachwyt rodzicami zaciera się i rozmywa, w przypadku dzieci adopcyjnych na pewno buduje się go trudniej. Ale nie wierzę, że wychowanie może istnieć bez autorytetu. To właśnie autorytet powoduje, ze dziecko widzi sens słuchania nas.

W sumie podobnie jest w relacji nauczyciel / uczeń...
Staramy się od lipca 2008.
Wyniki poprawne lub dobre - niepłodność idiopatyczna.
I IUI naturalny :(
II IUI (23.11.): Clo, Estrofem :(
III IUI 20.01. menopur :(
Laparoskopia - nic nowego
Naturalne ciąża, brak akcji serca w 8tc.
Awatar użytkownika
aniabb
Posty: 617
Rejestracja: 17 kwie 2009 00:00

Re: "Pies i dziecko" czyli wychowanie i autorytet (wydzielon

Post autor: aniabb »

Pojęcie może nie, nie mówię, że dziecko świadomie buduje wzorce, ale bardzo szybko dzieci rozróżniają konkretne osoby i zaczynają traktować je odmiennie. Babcia może być lepszym wzorcem, dziadziuś gorszym. Nie mówię o 1-2 latach, ale powiedzmy już o 3-5. Nie każdy dostępny wzorzec jest równie dobry. Oczywiście, możemy zastanawiać się, czy chodzi o czas poświęcony dziecku, ale sądzę że to nie takie proste. Znam osoby, które przebywają z dzieckiem, ale w jakiś sposób "nie trafiają do nich", nie są może przez dziecko lubiane... wtedy naśladownictwo będzie gorsze. A że dzieci naśladują wzorce dostępne, to nie jest dziwne.
Możemy spierać się, czy można określić to autorytetem, ja to tak określam. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie jest to autorytet sensu stricte - osoba, której poglądy oszacowaliśmy, uznaliśmy za sensowne i staramy się naśladować. Taki sposób oceny pojawia się z wiekiem.
Ale autorytet to dla mnie także w szerszym znaczeniu pewien wzorzec, wyznacznik prawdy, źródło wiedzy o świecie i realiach.
W ujęciu "węższym" autorytet nie nadaje się do więzi np. z psem. Pies nie ocenia nas. Ale to my dajemy mu informacje o tym, jak się zachowywać, kształtujemy go, patrzy w nas jak w obrazek i wyłapuje każdy gest - w tym szerszym znaczeniu jesteśmy dla niego autorytetem.

A naśladownictwo osób, z którymi przebywamy w sensie podświadomym zostaje. Wystarczy z kimś przebywać dłużej, a podłapujemy gesty, słowa, powiedzonka.
Staramy się od lipca 2008.
Wyniki poprawne lub dobre - niepłodność idiopatyczna.
I IUI naturalny :(
II IUI (23.11.): Clo, Estrofem :(
III IUI 20.01. menopur :(
Laparoskopia - nic nowego
Naturalne ciąża, brak akcji serca w 8tc.
agataka26
Posty: 3281
Rejestracja: 10 sie 2003 00:00

Re: "Pies i dziecko" czyli wychowanie i autorytet (wydzielon

Post autor: agataka26 »

yasuko pisze:Tam istnieje przywiązanie oraz dostępność, ale nie autorytet.
Autorytet wynikający z władzy, którą mają rodzice nad dzieckiem.
Poza tym dziecko często mówi: "A mój tata to robi tak a nie tak jak twój", nie potrafi tego nazwać autorytetem ale tak jest.
Dobre matki od złych odróżnia nie to, że nie popełniają błędów, lecz to co z tymi błędami robią.
http://diabelskimlyn.blox.pl/html
agataka26
Posty: 3281
Rejestracja: 10 sie 2003 00:00

Re: "Pies i dziecko" czyli wychowanie i autorytet (wydzielon

Post autor: agataka26 »

yasuko pisze:Autorytet nie jest autorytetem jeśli wynika z władzy i siły.
Nie? A jednak myślę, że tak. Może być ktos autorytetem dla kogoś dlatego właśnie, że ma władzę. Autorytetem może być ktoś kto ma siłę, władzę, bogactwo... Ale nie o to mi chodziło.
yasuko pisze:Bo to nie autorytet, ale przywiązanie.
Autorytety wybieramy świadomie i umiemy swój wybór uzasadnić.
Hm... a jak nazwiesz gdy jedna osoba budzi uznanie u drugiej?
Autorytet to bardzo szerokie pojęcie i myślę, że występuje w wielu sytuacjach. Każdy z nas ma wiele autorytetów w różnych dziedzinach i sam jest dla wielu autorytetem. I zawsze możesz powiedzieć "To nie autorytet ale coś tam..."
Dobre matki od złych odróżnia nie to, że nie popełniają błędów, lecz to co z tymi błędami robią.
http://diabelskimlyn.blox.pl/html
agataka26
Posty: 3281
Rejestracja: 10 sie 2003 00:00

Re: "Pies i dziecko" czyli wychowanie i autorytet (wydzielon

Post autor: agataka26 »

yasuko zależy jak definiujesz autorytet i o jakim jego rodzaju mówisz. Bo zupełnie innego rodzaju autorytetem jest rodzic dla dziecka a innego profesor dla studenta, ksiądz dla swojej owieczki etc.
Jakoś czuję, że dla Ciebie autorytet to alfa i omega, wzór cnót wszelakich.

Nie mówię, że autorytet to tylko rola (w tym przypadku rodzica) bo taki autorytet jest z gruntu słaby, ważna jest osobowość, uczucie, wiedza.
Dobre matki od złych odróżnia nie to, że nie popełniają błędów, lecz to co z tymi błędami robią.
http://diabelskimlyn.blox.pl/html
Bea_7
Posty: 4196
Rejestracja: 18 sty 2005 01:00

Re: "Pies i dziecko" czyli wychowanie i autorytet (wydzielon

Post autor: Bea_7 »

aniabb pisze: Ale nie wierzę, że wychowanie może istnieć bez autorytetu. To właśnie autorytet powoduje, ze dziecko widzi sens słuchania nas.
I tu się różnimy w zasadniczych kwestiach. bo ja nie widzę sensu w tym, żeby dziecko słuchało mnie tylko z tego powodu, ze jestem jego rodzicem.
Coś, co może być argumentem dla małego dziecka, dla dorastającego nastolatka już nie będzie.
A wychowanie to nie zawsze świadome, sprecyzowane, ukierunkowane na jakiś cel działanie rodzica.
Czasem dzieje się niezależnie od nas, wychowujemy swoje dzieci, nawet jeśli nie robimy tego w celowy sposób.
Obserwują nas, widzą nasze zachowania, wraz z wiekiem coraz lepiej potrafią ocenić, czy sami stosujemy zasady, które chcemy im wpoić.
I to dzieje się niezależnie od naszych starań wychowawczych.
Wychowanie zawsze istnieje. Nie da się powiedzieć dziecku, teraz cię wychowuję, a teraz mam wolne.
Wychowanie, bycie rodzicem, a bycie autorytetem to dla mnie dwie różne sprawy.


yasuko pisze: Ale z całą pewnością według mnie autorytety wybiera się świadomie. Więc upieram się, że choć dla dwulatka mama jest całym światem to jednak nie jest autorytetem.
Podoba mi się to sformułowanie.
Też tak czuję, wiem, że jestem bardzo ważna dla swojego synka, ale nie sądzę, żebym mogła uznać, że przez sam ten fakt była dla niego teraz autorytetem (ma 5 lat).
Nie wiem też, czy będę tym autorytetem w przyszłości i nie o to mi w wychowaniu chodzi.
Poza tym można być autorytetem tylko w jednej dziedzinie życia, np. po przemyśleniu mogę stwierdzić, że moja mama jest dla mnie autorytetem w kwestii wychowywania dzieci. Ale już np. w innych sprawach niekoniecznie.
I dobrze, bo myślę, że ważne jest, żeby tak wychować dziecko, żeby potrafiło samo dojść do tego, co jest dla niego w życiu ważne, żeby samo znalazło swoje autorytety, żeby rodzic nie przysłaniał dziecku całego świata swoją osobą.
Żeby dziecko jako młody człowiek, potrafiło spojrzeć na innych ludzi, w tym na rodzica, z pewnym dystansem i umiało określić, to jest warte naśladowania, ale coś innego już niekoniecznie.
Rodzic niekoniecznie musi być autorytetem, żeby być dobrym rodzicem.
Wiele osób lubię, cenię ich rady, z ich zdaniem się liczę, zasięgam ich opinii w różnych życiowych sytuacjach.
Mało osób w swoim życiu określiłabym jako autorytety.
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”