jak mężczyźni dojrzewają do adopcji a jak kobiety...?

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Awatar użytkownika
dominika1911
Posty: 85
Rejestracja: 22 sty 2007 01:00

smutne

Post autor: dominika1911 »

norka smutne jest to co piszesz. nie moge ci nic poradzic, bo niestety u nas to troche inaczej wygladało. jedyne co mi sie nasuwa to to, jesli maz cie kocha, powienien wkoncu zrozumiec, jak bardzo ty chcesz miec dziecko i ze nie jest jedynym czlowiekiem na swiecie. jego podejscie do swiata jest chyba bardzo samolubne, skoro umie sie tylko skoncetrowac na przekazaniu genów, a nie na uszczesliwieniu ciebie. wydaje mi sie ze powinniscie porozmawiac, o tym jaka droga nadal bedziecie szli. Bo moze okazac sie ze to nie bedzie ta sama droga?...
[url=http://zp.prv.pl/i.php?ik=393:2z46vhru][img:2z46vhru]http://zpo.ath.cx/b/393.png[/img:2z46vhru][/url:2z46vhru]
Awatar użytkownika
norka1
Posty: 11
Rejestracja: 14 gru 2006 01:00

Post autor: norka1 »

Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie. Cały czas rozmawiam z mężem, ale jedyne, co robi, to odsuwa temat na daleką przyszłość. nie chce mnie stracić, więc wydaje mu się,że jak każe mi czekać na to, by dojrzał, to temat po drodze sam się rozwiąże.
Awatar użytkownika
dominika1911
Posty: 85
Rejestracja: 22 sty 2007 01:00

...

Post autor: dominika1911 »

to niedobrze, bo to nie jest rozwiazywanie problemu, a tylko jego spychanie. dopoki nie ustalicie jakiejs wspolnej drogi, jakiegos rozwiazania nic sie nie zmieni. ty bedziesz miala w sobie tylko wiecej zalu, a on wkoncu zobojetnieje. chyba tego nie chcecie...
[url=http://zp.prv.pl/i.php?ik=393:2z46vhru][img:2z46vhru]http://zpo.ath.cx/b/393.png[/img:2z46vhru][/url:2z46vhru]
Bea_7
Posty: 4196
Rejestracja: 18 sty 2005 01:00

Post autor: Bea_7 »

Adrastea_, dnia 27.03.2007 pisze: wczoraj próbowałam z małżonkiem porozmawiać.. jedyne co się dowiedziałam, to to, że nie jest do końca przekonany... powiedzmy tak na 80%.
Boję się że tak naprawdę to decyzję podejmie jego rodzina :( a ich stosunek do adopcji zdązyłam już poznac :( mam tylko nadzieję, że nie będą próbowali stanąć na drodze do naszego szczęścia....
W każdym bądź razie idziemy do ośrodka po świętach....
alza, dnia 27.03.2007 pisze:Adrastea_
Głowa do góry,jeśli czujesz że to właśnie jest twoja(wasza)droga-rozmawiaj.Spokojnie każdy potrzebuje swojego czasu do takiej-powarznej decyzji.Więc rób co możesz,ale nie naciskaj.Takie jest moje zdanie, nigdy ale to przenigdy nie naciskać,a nadejdzie i ten czas :D
A teście-moja droga im też daj czas jak zobaczą kiedyś(mam nadzieję,że nie długo)-wasze dziecko-zmiękną,zakochają się w nim i będzie Dobrze :D
agulinek, dnia 27,03.2007 pisze: [...]tak jak mówi Alza- nie naciskac na meża. ale ja z dnia na dzień mam lepsze nastawienie do adopcji.
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Ja na szczęście nie musiałam męża do niczego przekonywać .
tyle tylko ze nie czułam żeby był przekonany całkowicie do adopcji.
kiedy o to pytałam , zaprzeczał...
i wtedy kupiłam ksiażkę "wieża z klocków" czytałam ją na głos własnie przy nim.
nie było łatwo bo cos dławiło mnie w gardle i oboje mielismy łzy w oczach.
dzień po tej lektórze mąż mi powiedział że jest pewny że chce adoptowac dziecko.
wiec może to jakiś sposób na męża? 8O
Awatar użytkownika
silva7
Posty: 57
Rejestracja: 08 cze 2007 00:00

Post autor: silva7 »

norka1 bardzo mi przykro, to naprawdę trudna sytuacja.

Zostawianie sprawy na później jest bez sensu, sama się nie rozwiąże, a tylko w pewnym momencie obudzicie (obudzisz) się z ręka w nocniku....

Adopcja na siłę, kompletnie bez sensu - poznałam niedawno dziewczynę, która adoptowała z niedojrzałym mężem synka, po 7 msc od adopcji mąż ją zostawił dla innej kobiety, bo się "zakochał"; a ona została sama z synkiem. Jego decyzja była raczej podyktowana niedojrzałością i strachem przed odpowiedzialnością. Moim zdaniem mężczyzna musi być przekonany o słuszności decyzji o adopcji, bo przecież adopcja dotyczy żywego, skrzywdzonego małego człowieka, a nie pieska czy kotka, którego w razie czego można oddać. To decyzja i zobowiązanie na całe życie. Obydwoje bierzecie odpowiedzialność za życie drugiego człowieka - tu nie może być wątpliwości.

Ja miałam to szczęście, że to mój m nalegał na adopcję widząc jak się męczę podczas leczenia. Nie chciał patrzeć jak rujnuję sobie zdrowie coraz silniejszymi lekami. W końcu pragniemy dziecka, a ja wierzę, że i tak trafi do nas przeznaczona właśniej nam duszyczka.
Awatar użytkownika
konfidencik
Posty: 57
Rejestracja: 19 lis 2005 01:00

Post autor: konfidencik »

My z mężem (8 lat ) staralismy się o dzidzię swoją i pocieszaliśmy się zawsze przy niepowodzeniach niezobowiązująco, że najwyżej zaadoptujemy.
I wreszcie powodowana jakimś impulsem poszłam sama do ośrodka zapytać się ,,niezobowiązująco".
Minęło pół roku i jakieś drobne wydarzenie spowodowało, że powzięłam decyzję- już tyle czasu minęło, nic się nie dzieje, czas na konkretne kroki. Wieczorem poruszyłam temat z mężem i on powiedział..no tak, już pora, nie ma za bardzo na co czekać bo czas szybko mija. Po co się oszukiwać, że jeszcze będzie własne. A jesli będzie, no to będą dwa :D

Na razie minął tydzień i zaczytuję się na forum na temat adopcyjnych dylematów. Mój mąż siedzi cicho, ale zaskakuje mnie.Np. powiedział, że dobrze że ja czytam, bo mu pewne sprawy przekaże.
Ja dostaję fioła w mózgu bo wciąż bym o tym mówiła, myslała, wybierała imię, planowała. A on raz powedział: Musimy kaloryfer wymienić w przyszłym pokoju dziecka, bo tam jest za zimno.
Czy to mój mąż? Zdębiałam bo nie posądzałam go o taką zapobiegliwość. W tym zdaniu odnajduję jego całe oczekiwanie i nastawienie na dziecko.. Ja się miotam czekając i miliony uczuć mam,a jego uczucia przeszły w rozczulający konkret. Jestem z niego dumna.
Ja w ogóle nie myslę o konkretach, za to zaczytuję się w księdze imion :D
IV 2008 - Niestety nie jest dobrze
Czekam na adoptusię od 23.XI.2007r.
Awatar użytkownika
Izka2
Posty: 774
Rejestracja: 10 maja 2006 00:00

Post autor: Izka2 »

A mój mąż wczoraj sam wziął z półki Wieżę z klocków i prawie jednym tchem przeczytał 8O
Poza tym, tak jak mąż konfidencika nieustannie mnie zaskakuje. Wczoraj napisał mi smsa, że wróci godzinkę później bo wziął zastępstwo ponieważ trzeba odkładać pieniązki na wyprawkę dla maleństwa 8)
12.02.2010r. telefon, że jesteś synku :)
07.2010 - Aniołek (*) opuścił(a) nas w 9tc :(
08.2011 - czekamy we trójeczkę na kolejne Szczęście :)
22.03.2013r. drugi telefon, jesteś nasz drugi synku :)
Awatar użytkownika
konfidencik
Posty: 57
Rejestracja: 19 lis 2005 01:00

Post autor: konfidencik »

Izka2- ja też jestem Iza. Muszę koniecznie kupić tę książkę ( Wieżę z klocków ) i zacząć czytać. I podsunąć mężowi :D
Ale dlaczego skoro już takie rozmowy są pomiędzy Wami czekacie z wizytą w ośrodku do kwietnia! To prowie 5 miesięcy! ( a jakie rozczulające to odkładanie pieniążków :oops: )
Ja złozyłam podanie niecałe 2 tygodnie temu a mimo,że zegar już odlicza te 2 lata ( podobno do takiego okresu proces adopcyjny się zamknie ) , to nie mogę się doczekać i mam taką nadzieje,że będzie to wcześniej.
A na razie kupię tę książkę.
I wiecie co? Wydaje mi się, że rozmowy z naszymi małżonkami o adopcji zbliżają nas.Zaskakują nas oni i dowiadujemy się wielu różnych rzeczy. To chyba nawet bardziej zbliża niż naturalna ciąża ( ale przecież nie mam porównania :) )
IV 2008 - Niestety nie jest dobrze
Czekam na adoptusię od 23.XI.2007r.
Awatar użytkownika
Izka2
Posty: 774
Rejestracja: 10 maja 2006 00:00

Post autor: Izka2 »

konfidencik pisze:Izka2- ja też jestem Iza. Muszę koniecznie kupić tę książkę ( Wieżę z klocków ) i zacząć czytać. I podsunąć mężowi :D
Ale dlaczego skoro już takie rozmowy są pomiędzy Wami czekacie z wizytą w ośrodku do kwietnia! To prowie 5 miesięcy!
Miło mi Iza :wink: Ja jestem Asia, a nick mam taki ponieważ podoba mi się imię Iza.
Wiesz co ja bym bardzo chciała już teraz pójść i złożyć dokumenty do OA jednak czekam cierpliwie na męża, aż będzie przekonany na 100 procent o adopcji. No cóż mogę zrobić-rozmowy są, to prawda i bardzo się z tego cieszę jednak nie chcę go też za bardzo naciskać. Wydaje mi się, że i już jest ten nacisk za duży :roll: Tłumaczę mu że bardzo długo czeka się na dziecko i że każdy miesiąc jest na wagę złota. Wiem też, bo moja intuicja nigdy mnie nie zawiodła- że kiedyś mi powie, że miałam rację, żeby pójść wczesniej 8)
Ale to cały mój kochany mąż, musi się sto razy zastanowić.
Zresztą powiedział mi tak i chyba mądrze: skoro będą w ośrodku rozmowy z psychologiem to on na pewno wyczuje, że jeszcze się waham, że nie jestem pewny...

Dlatego jeszcze czekamy, dużo rozmawiamy a jeszcze miesiąc temu mąż wywróciłby oczy do góry, że znowu zaczynam mu nawijać. A teraz ten człowiek mnie zaskakuje, przemiana niesamowita 8O
Aleczuję, że i tak pewnego dnia powie mi, że idziemy do OA i będzie to wczesniej niż w kwietniu 8)
I wiecie co? Wydaje mi się, że rozmowy z naszymi małżonkami o adopcji zbliżają nas.Zaskakują nas oni i dowiadujemy się wielu różnych rzeczy. To chyba nawet bardziej zbliża niż naturalna ciąża ( ale przecież nie mam porównania :) )
Też tak uważam, że rozmowa o adopcji zbliża dwoje ludzi. Wiadomo, że początki są trudne ale trzeba być wytrwałym.
Zresztą mój mąż sam powiedział, że nic nie poradzi na to, że mężczyźni w większości są twardogłowi. Ale od czego mają nas... :D

A książkę polecam. Wspaniała, wzruszająca.
Poluję też na Jeża, Dom na nowo malowany i Bociany przylatują zimą...

No i życzę szybkiego odnalezienia dziecka :lol: Jaki wiek podaliście?
12.02.2010r. telefon, że jesteś synku :)
07.2010 - Aniołek (*) opuścił(a) nas w 9tc :(
08.2011 - czekamy we trójeczkę na kolejne Szczęście :)
22.03.2013r. drugi telefon, jesteś nasz drugi synku :)
Awatar użytkownika
konfidencik
Posty: 57
Rejestracja: 19 lis 2005 01:00

Post autor: konfidencik »

Izak2-Asiu :D
My nie mamy właściwie wyboru w sprawie wieku dziecka. chcielibyśmy jak najmłodsze, ale mąż ma 42 lata i uprzedzono nas, ze dziecko może mieć 1-2 lata.Ale poprosiliśmy o dziewczynkę.
Jutro idę doksięgarni poszukać książek.
Zadzwoniłam też do ośrodka i umówiłam się już na spotkanie z panią pedagog.Dopiero w sumie na styczeń ( a podanie o adpocję w listopadzie ), ale zawsze to już jakiś pierwszy termin na który czekamy.
IV 2008 - Niestety nie jest dobrze
Czekam na adoptusię od 23.XI.2007r.
Awatar użytkownika
Izka2
Posty: 774
Rejestracja: 10 maja 2006 00:00

Post autor: Izka2 »

W takim razie życzę szybkiego odnalezienia córeczki :lol: A styczeń tuż tuż!

Ja już się nie mogę doczekać kwietnia, a może mąż szybciej dojrzeje :wink:

Pozdrawiam!!!
12.02.2010r. telefon, że jesteś synku :)
07.2010 - Aniołek (*) opuścił(a) nas w 9tc :(
08.2011 - czekamy we trójeczkę na kolejne Szczęście :)
22.03.2013r. drugi telefon, jesteś nasz drugi synku :)
Awatar użytkownika
amstaff
Posty: 79
Rejestracja: 27 kwie 2005 00:00

Post autor: amstaff »

Ja osobiście się cieszę, że mojego męża nie skłoniła do adopcji ani żadna "Wieża z klocków " ani "Jeż" choć czytałam mu je również na głos (z łzami w oczach). Przmawiała za Nim tylko miłość do mnie i do naszego dziecka bez wzgledu na to w jaki sposób miałoby być. Ludzie przecież adopcja to żadne zło konieczne tylko przmyślana decyja. W naszym przypadku coś wspaniałego- CUDOWNEGO!!!! Szczerze polecamy!!!!

Pozdrawiam cieplutko:)
Mój malutki, WIELKI CUD :flowers:
Awatar użytkownika
aliszka
Posty: 1976
Rejestracja: 30 wrz 2003 00:00

Post autor: aliszka »

Myślę, że w większości przypadków jest tak, że kobiety szybciej dojrzewają do adopcji niż mężczyźni. U nas było podobnie. Kiedy zaczęłam wspominać o adopcji, mąż nawet nie chciał o tym słyszeć, potem już mi nie przerywał i słuchał (żadnego przymuszania i stawiania pod murem, po prostu opowiadałam co wyczytałam na bocianie), aż w końcu sam zaproponował termin wizyty w OAO. Mimo to jeszcze przez dłuższy czas nie był chyba do końca przekonany, było widać, że robi to dla mnie. Właściwie dopiero pod koniec procedury coś nagle się zmieniło i nie mógł się doczekac telefonu. Kiedy poznaliśmy naszego synka momentalnie wpadł po uszy i teraz jest najcudowniejszym ojcem pod słońcem.

Zastanawiam się skąd taka różnica w dojrzewaniu do adopcji. Obie strony muszą zrezygnować z potomstwa z własnej krwi i kości, co dla wielu ludzi jest nie do przeskoczenia. Co prawda kobiety posiadają wrodzony instynkt macierzyński ale to właśnie one decydując się na macierzyństwo adopcyjne muszą pogodzić się z tym, że ominie je okres ciąży, nigdy nie poczują ruchów dziecka pod sercem, nie urodzą go i nie będą karmiły piersią. Właściwie facetom powinno być łatwiej :?

Pół roku po adopcji synka postanowiliśmy udać się do OAO i znów stanąć w kolejce. Tuż przed wizytąw ośrodku okazało się, że niespodziewanie zaszłam w ciążę. Po miesiącu poroniłam. Oboje przeżywamy tą stratę. Ale mam wrażenie, że mąż, który na początku miał problemy z adopcją, kiedy w końcu przeskoczył problem genów i oswoił się z tym, że nasze dzieci nie będą genetycznie z nami spokrewnione, jest pewnien jednego, że chce mieć więcej dzieci, nie ważne jaką drogą, adopcyjną czy biologiczną. Natomiast ja po tym wszystkim znów zaczęłam się zastanawiać jak to jest być z dzieckiem od początku, nosić je w sobie, czuć jego ruchy, karmić. Kocham mojego synka nad życie i jestem przeszczęśliwa, że dane mi było zostać jego mamą ale wiem, że w tym momencie nie jestem jeszcze gotowa na kolejną wizytę w OAO.
styczeń 2003 - początek starań
maj 2007 - synek z serduszka
luty 2008 - [*]
luty 2010 - synek urodzynek
maj 2012 - synek urodzynek
Dorunia
Posty: 9255
Rejestracja: 04 kwie 2002 00:00

Post autor: Dorunia »

Wiki78 pisze:Dzieki dziewczyny :)
Zaraz sobie was spisze do pliku, gdzie trzymam wazne informacje ;) Pytania na pewno pojawiac sie beda w miare trwania przygotowan. Teraz pewnie sie skupie na lekturze, a watpliwosci bede wyjasniac z wami. W ogole to reaguje typowo dla kobiet (czemu sie nie dziwie?), probujac czytac, pytac, przygotowywac sie na rozne potencjalne problemy i radosci, moj maz, podobnie jak wielu panow, czasem jest adopcja nieco zmeczony, on czeka na konkretne dzieci i konkretne, a nie potencjalne problemy bedzie rozwiazywal :) Kto wie... moze to dobra strategia?

Czy wasze pytania, zastanawianie sie, czytanie, rozmowy, pomogly wam w znaczacym stopniu pozniej, gdy juz pojawily sie dzieci? Na pewno latwiej "cos robiac" przetrwac czas oczekiwania, a i wiadomo, jakich zachowan dzieci mozna sie spodziewac, choc w zycie i tak zapewne zweryfikuje przygotowane scenariusze i rozwiazania...
Daniel, Adaś i Lena - pełnia szczęścia!
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”