Adopcja a oczekiwanie na ciążę

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Zablokowany
Madźka
Posty: 6214
Rejestracja: 25 paź 2002 00:00

Post autor: Madźka »

iki pisze: Nie rozumiem po co kasiavirag ciągle i gdzie tylko się da o tym pisze, jak to jest wiadome wszystkim ktorzy przeszli szkolenia w oao. A jak to zrobić i że jest to niewątpliwie trudne to przecież wiadomo.
A że niektórzy jeszcze nie mają doświadczenia to nie znaczy że nie potrafią sobie tego wyobrazic. Człowiek uczy się przez całe życie i rady innych mozna brać pod uwagę, owszem nawet jest to wskazane, ale i tak uczy się na własnych doświadczeniach.
Muszę (bo się uduszę 8) ) wprowadzić trochę realizmu do tej wypowiedzi...
otóż (niestety) duża część osób bez doświadczenia rodzicielskiego i bez doświadczenia w opiece zastępczej - NIE POTRAFI sobie tego WYOBRAZIĆ. I nie oceniam tutaj stopnia teoretycznego przygotowania do adopcji ani dojrzałości decyzji, po prostu w przypadku RZ uczenie się na własnych doświadczeniach jest już uczeniem się na błędach, które w odniesieniu do DZIECKA, mogą być niewybaczalne. Piszę to z perspektywy różnych kryzysów, które przychodzą na rodziny już po adopcji. Okazuje się, że "przed" bagatelizowały problemy, które mogą wystąpić (wiedziały, że moga być, bo przecież na szkoleniu było :roll: ), liczyły, że ich nie bedzie to dotyczyło, ukrywały swoje problemy osobiste, małżeńskie i rodzinne, nie zglaszały wątpliwości, które w nich siedziały itd.
A gdyby miały np. taką okazje spotkać rodzinę, która po adopcji urodziła dziecko i teraz (po 8 latach!!! chce oddać adopcyjne, bo sprawia kłopoty, bo biologiczne nie chce rodzeństwa i daje ultimatum, może zastanowili by się czy kontynuować leczenie, czy adoptować, czy są gotowi na problemy, czy....itd.

Dlatego TRZEBA ciągle o tym mówić i pisać i dawać świadectwo. Nauki nigdy za wiele i pokory też.
iki pisze: (...) ale nie mogę słuchać jak ktoś się "wymądrza" tylko dlatego, bo ma doswiadczenie.
dla mnie gorzej jak się "wymądrza" teoretyk :wink:

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

iki pisze:aha, a skąd wiesz że "teoretyk"?
Bo czyta forum, chyba, że "teoretyk" kłamie na forum, że teoretyk :hihi: i jednak ma WŁASNE doświadczenia bycia rodzicem mieszanym. Chętnie poczytam jak to jest po PARU latach od adopcji i w takie sytuacji. Słowo daję, że nie kpię. Ciekawa jestem.
Skoro dziewczyny teoretycznie wiedzą jak to jest urodzić, po co jednak leczenie i chęć przeżycia w praktyce porodu i macierzyństwa bologicznego. Przecież można to sobie wyobrazić. - prosze nie odbierać tych słów jako złośliwości. To tylko przykład, że to taka sama teoria, któa wystarczy.


Madźka, nie duś się! Ludzie cię w robocie potrzebują! o Bocianowych foremkach nie wspomnę. :)
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Madźka
Posty: 6214
Rejestracja: 25 paź 2002 00:00

Post autor: Madźka »

iki pisze:Chciałabym tylko zobaczyć was i Wasze dzieci (te biol i te ado) za kilkanaście lat, wtedy okaże się jak "zadziałały" Wasze metody, czy okaże się że nie popełniliście błędu :wink:
Ale my popełniamy błędy :) niestety :? ... ale dzięki doświadczeniu innych widzimy je - może szybciej i lepiej, albo udaje nam się ominąć.
iki pisze: aha, a skąd wiesz że "teoretyk"?
aha, a skąd wiesz, że o Tobie? :wink: ... ja tak ogólnie o teoretykach. Fajnie być teoretykiem, kiedys też byłam świetnym teoretykiem (AGA też o tym napisała) :D 8)
kasiavirag pisze:Chętnie poczytam jak to jest po PARU latach od adopcji i w takie sytuacji. Słowo daję, że nie kpię. Ciekawa jestem.
Ja zawsze chętnie czytam.
Awatar użytkownika
trissmerigold
Posty: 64
Rejestracja: 16 wrz 2006 00:00

Post autor: trissmerigold »

I wcale mi nie chodzi o to ja JA się z tym czuję. Dociera do mnie jak ON się z tym czuje, jako kilkulatek. Co będzie w wieku nastoletnim nie wiem. Ale wiem, że muszę poświęcić dużo energii, czasu, emocji i uczuć by przygotować się do tego wieku. (o wiele więcej niz myślałam po WARSZTATACH w oao -wtedy wciąż teoretycznie; panie z oao też nas uspokajały) Żeby JEMU było łatwiej.
JEMU, JEMU, JEMU, nie mnie, nie dorosłemu, DZIECKU.
I mimo, że mamy fantastyczny oao ,który służy pomocą psychologiczną rodzinom PO adopcji, przez lata po, w każdej trudnej sytuacji, wiem,ze mogę się tam ZAWSZE zwrócić, to i tak nie jest łatwo patrzeć na swoje dziecko z ogromem smutku w oczach. O tak, znowu chodzi o dziecko a nie o dorosłego.
Ja wprawdzie tez teoretyk :wink: ale mam taką refleksje Czy opisana przez ciebie sytuacja bardzo rozni sie od np takiej: Dwoje dzieci ado ale jedno wzięte z DD w wieku 4 lat a drugie wzięte zaraz po urodzeniu do preadopcji. Przeciez to pierwsze też może miec pretensje ze mu mama nie zmieniala pieluszek i nie karmila butelką i dlaczego kazala mu tak dlugo czekac.
Awatar użytkownika
silva7
Posty: 57
Rejestracja: 08 cze 2007 00:00

Post autor: silva7 »

kasiavirag pisze:
Nie myślę o leczeniu. W ogóle. Z cudu naturalnego ucieszyłabym się. Na razie "molestuję" męża o kolejna wizytę w oao -niestety -zaciął się
U mnie dzieci mają inną sytuację. Ale nie jest ona gorsza od tej, gdzie wsyzstkie dzieciaki są adoptowane. Jest po prostu inna. Przy tym sprawdzona, że tych biologicznych nie kocha się bardziej niż tych adoptowanych. Wierzę,że moje dzieci też widzą, że nikogo nie wyróżniamy.
Jewka, chcesz mocnoooo, spróbuj. nie za mocno - moze przemyśł sprawę raz jeszcze i dopiero zdecyduj
Piszesz cos takiego na innym wątku - aby jednak spróbowała postarać sie o biol dziecko, mimo posiadania własnego, a następnie dowodzisz jak trudne i problematyczne jest posiadanie dziecka biol i adop. Przecież jesteś szczęśliwą mamą (tak myslę :) ) dlaczego nasza sytuacja miałby być inna?
kasiavirag pisze:
tak, właśnie o to mi chodzi. I rozumiem, naprawdę rozumiem , że ktoś, kto jeszcze nie ma takiej "konfiguracji" dzieci może nie zdawać sobie z tego sprawy, czy też bagatelizować taką sytuację. Bo nie ma takiego doświadczenia.

Z uwagą czytam, to co piszecie.
Jestem mamą prawie dekadę... i o ile będąc "młodą mamą" miałam nieco ograniczone pojęcie rodzicielstwa, to teraz, w miarę jak moje dzieciaki rosną "oczęta mi się otwieraja". Otwierają również na wrażliwość moich dzieci.
Myslę, że naprawę mało kto ma już na początku doświadczenie, bo to niemożliwe. Doświadczenie zdobywa sie w miarę upływu czasu. Nawet w "Jeżu" rodzice piszą, że nie mieli doświadczenia, że uczyli się dziecka. Myślę, że to OAO decyduje czy dana para nadaje się na rodziców adopcyjnych; Pani u której składaliśmy dokumenty w OAO wogóle się tym nie zbulwersowała (że staramy się o adopcję jednocześnie sie lecząc i że jest prawdopodobieństwo mieszanego rodzeństwa :)

Moja sytuacja może wyglądać tak jak twoja czyli najpierw być może będzie dziecko biol, a potem adopcyjne. Lub na odwrót (czego Jewce nie odradzasz tak ostro jak mi).

Dodane po: 19 minutach:
trissmerigold pisze: Ja wprawdzie tez teoretyk :wink: ale mam taką refleksje Czy opisana przez ciebie sytuacja bardzo rozni sie od np takiej: Dwoje dzieci ado ale jedno wzięte z DD w wieku 4 lat a drugie wzięte zaraz po urodzeniu do preadopcji. Przeciez to pierwsze też może miec pretensje ze mu mama nie zmieniala pieluszek i nie karmila butelką i dlaczego kazala mu tak dlugo czekac.
Właśnie o to mi chodzi, problemy zawsze są. Tylko kwestia jakie sie ma do nich podejście. Po to jest właśnie psycholog dziecięcy aby udać się do niego z prośbą o pomoc, gdy cos nam nie wychodzi jak byśmy tego chcieli. To nie jest wstyd, bo nie ma idealnych rodziców - uczą sie przeciez przez całe życie ...
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

trissmerigold pisze: Dwoje dzieci ado ale jedno wzięte z DD w wieku 4 lat a drugie wzięte zaraz po urodzeniu do preadopcji. Przeciez to pierwsze też może miec pretensje ze mu mama nie zmieniala pieluszek i nie karmila butelką i dlaczego kazala mu tak dlugo czekac.
Triss, ale ja nie mam dwójki adoptowanej, ja mam pierwsze urodzone, drugie adoptowane no i "w drodze" trzecie biologiczne (przypadkowe, że tak napiszę). A żeby było ciekawiej to karmione piersią przeze mnie przez chwilę było to adoptowane... biologiczne się wypięło na amen.

To jest skrajnie inna sytuacja dla adoptowanego. Nie zastanawiałam się nad podanym przez ciebie przypadkiem. Nie mam jeszcze przemyśleń na ten temat. W ogóle z adopcja dzieci starszych to jest inna bajka. (to wiem "teoretycznie" i z opisu znajomych, którzy adoptowali starszaki).


Silva, zeżarło mi... a tak łądnie napisałam...
w skrócie co do Ciebie pisałam:
Wyraźnie zaznaczyłam, że
1) u mnie najpierw było bezporoblemowo poczetę i urodzone dziecko biologiczne,
2) to procedura adopcji była tą bardzo absorbującą i to moje biol. dziecię mogło poczuć się "gorzej" bo o nie tak się nie staraliśmy,
3) taka mądra to jestem TERAZ gdy moje adoptowane dziecię zaczyna zadawać mi trudne pytania.
Pisałam, że wcześniej też miałam ogrooomne ciągoty do równoległego prowadzenia leczenia i procedury ado.
I dopiero teraz wiem, po paru latach doświadczeń, że staranie się (leczenie zmierzające wyraźnie do poczęcia" dziecka biologicznego, bo to adopcyjne jednak nie jest pełnym spełnieniem marzeń rodzicielstwa) jest nie fair. Bo dziecko adopcyjne i tak ma trudniej.

A dzisiaj moje ado dziecię zapytało znowu: a czemu ja nie byłem u ciebie w brzuszku jak M? Macie jakąś odpowiedź, która by spowodowała spokój jego serduszka? Bardzo proszę o przykłady. To NIE JEST teoria, tylko rzeczywistość.
Parę odpowiedzi padło, a jego jednak nadal to "męczy". A ja nie chcę żeby męczyło. No nie chcę! Bo wiem, że jak będzie nastolatkiem to dopiero go bedą różne rzeczy "mulić" (to wiem z wykształcenia, więcteoretycznie, a jednak nie bagatelizuję).
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Awatar użytkownika
haniaaa
Posty: 859
Rejestracja: 02 cze 2003 00:00

Post autor: haniaaa »

Wiecie, tak sobie pomyślałam... Skoro bycie dzieckiem adoptowanym w rodzinie, gdzie jest jeszcze dziecko biologiczne, to taka trauma, to:
1) dlaczego w ośrodkach przyjmują rodziny z dziećmi biologicznymi (już o to kiedyś pytałam , ale jakoś nie uzyskałam satysfakcjonującej odpowiedzi)?
2) dlaczego po adopcji nikt - nawet te baaaaaardzo doświadczone matki - nie zaczął stosować jakiejś radykalnej antykoncepcji, bo a nuż... ?
Ponadto nie zgadzam się z tezą, że otwarcie na dziecko biologiczne po adopcji to wynik niezadowolenia z tego, które już jest. Czy starania o drugie dziecko biologiczne też jest wynikiem niezadowolenia z tego pierwszego? Popadamy w paranoję.
Sama nie jestem zwolenniczką usilnych starań o dziecko biologiczne po adopcji, zaznaczam to wyraźnie, ale tak sobie myślę, że dla adoptowanego słoneczka to bez znaczenia, czy kolejne dzidzi jest z in vitro czy "przytrafiło się" rodzicom. Problem: "dlaczego ja nie byłem w twoim brzuszku, a x tak?" pojawi się niezależnie od sytuacji.
Pozdrawiam
Najszczęśliwsza mama Olusi (IV 2005 r.) i Zuzi (X 2006 r.)
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

haniaaa pisze:2) dlaczego po adopcji nikt - nawet te baaaaaardzo doświadczone matki - nie zaczął stosować jakiejś radykalnej antykoncepcji, bo a nuż... ?
Haniaaa, nie jest prawdą, że nikt. Nawet na bocianie pisały dziewczyny, że zaczęły stosować antykoncepcję.
I rozważamy tu sytuację gdy dziecko biologiczne JEST młodsze. I wystarane, o przypadkach tez pisaliśmy tylko wczesniej.
Ja z kolei zadam inne pytanie: dlaczego oao generalnie NIE CHCĄ by rodzice się leczyli, a przyjmują chyba nawet z radością rodziny w których jest JUŻ dziecko biologiczne. Może to własnie o doświadczenia rodzicielstwa biologicznego chodzi a potem o adopcyjne a nie w odwrotnej kolejności.

Ja myslę, że fundamentalne pytanie jest: dlaczego tak bardzo mi zalezy by urodzić dziecko?
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Awatar użytkownika
Jewka
Posty: 2079
Rejestracja: 12 maja 2003 00:00

Post autor: Jewka »

kasiavirag pisze: A dzisiaj moje ado dziecię zapytało znowu: a czemu ja nie byłem u ciebie w brzuszku jak M?
Tu Teoretyk :wink:
Ja słyszę w tym pytaniu pytanie o miłość "od poczęcia". "A czemu ja nie byłem kochany tak jak Ty kochasz teraz M.?"
Chyba najlepszą, bo prawdziwą odpowiedzią jest uświadomienie, że BYŁ w brzuszku. Nie Twoim, lecz mamy biologicznej. I w tę informację/ opowieść, że był, jak wszyscy ludzie, w brzuszku u swojej mamy biologicznej, włożyć tyle czułości, by uwierzył Twoim słowom (Czy Ty wierzysz, że prawdziwym? To chyba istota rzeczy.) i poczuł sie kochany "od zawsze".

Doskonale czuję, jakie to trudne.
kasiavirag pisze:oao generalnie NIE CHCĄ by rodzice się leczyli, a przyjmują chyba nawet z radością rodziny w których jest JUŻ dziecko biologiczne. Może to własnie o doświadczenia rodzicielstwa biologicznego chodzi a potem o adopcyjne a nie w odwrotnej kolejności.
Myślę, że nie o doświadczenie takie, czy inne chodzi. Lecz o pogodzenie się ze sobą, swoimi możliwościami i ograniczeniami (także prokreacyjnymi), o akceptację swojego zycia. I to nie na poziomie deklaracji ("Jestem pogodzona. Akceptuję."), lecz na poziomie aktywności i działania: "Koniec leczenia. Koniec starań o ciążę. Przestawiamy nasze zycie na "inne tory". Nie wracamy na starą drogę starań o dziecko biologiczne."
Bea_7
Posty: 4196
Rejestracja: 18 sty 2005 01:00

Post autor: Bea_7 »

Jewka pisze:
kasiavirag pisze: A dzisiaj moje ado dziecię zapytało znowu: a czemu ja nie byłem u ciebie w brzuszku jak M?
Tu Teoretyk :wink:
Ja słyszę w tym pytaniu pytanie o miłość "od poczęcia". "A czemu ja nie byłem kochany tak jak Ty kochasz teraz M.?"
Chyba najlepszą, bo prawdziwą odpowiedzią jest uświadomienie, że BYŁ w brzuszku. Nie Twoim, lecz mamy biologicznej. I w tę informację/ opowieść, że był, jak wszyscy ludzie, w brzuszku u swojej mamy biologicznej, włożyć tyle czułości, by uwierzył Twoim słowom (Czy Ty wierzysz, że prawdziwym? To chyba istota rzeczy.) i poczuł sie kochany "od zawsze".

Doskonale czuję, jakie to trudne.
Jewko :cmok: Teoretyku kochany, jak mało kto potrafisz mi uświadamiać ważne sprawy. I uważam, że Twoje słowa można odnieść do każdego dziecka adoptowanego, które pyta: "Dlaczego nie byłem u ciebie w brzuszku mamo?? Dlaczego mnie nie urodziłaś, jak inne mamy?" Bo myślę, że takie pytanie może zadać również dziecko, którego rodzice nie mają biologicznych dzieci.
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

Jewka pisze:Ja słyszę w tym pytaniu pytanie o miłość "od poczęcia". "A czemu ja nie byłem kochany tak jak Ty kochasz teraz M.?"

Jewka, naprawdę trzylatki nie mają takich egzystencjonalnych rozterek (przerabiałam ten wiek 2 razy no i tyle :hihi: to wiem z psychologii rozwoju). Jego interesuje dlaczego nie u mnie skoro tamci byli/są..
Po wtóre, ja nie należę do matek, które roztkliwiaja się swoimi ciążami. Bo mam świadomość, że NIE MOGĘ zaniedbywać (choćby potencjalnie) moich obecnych dzieci. One i tak doznaja szoku jak pojawi się trzeci :).


p.s. ja należę do tych matek, które kochać zaczynają stopniowo. Miłość od pierwszego wejrzenia albo od kreseczek na teście - to nie u mnie. Dopiero jak przeczytałam Twoją wypowiedź zastanowiłam się po raz 1: Czy ja już kocham M? Czy jeszcze jednak nie jest to miłość? - swoją drogą dzięki - :hihi jest jak było porzednimi 2 razami, czyli moja norma.
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Awatar użytkownika
Jewka
Posty: 2079
Rejestracja: 12 maja 2003 00:00

Post autor: Jewka »

kasiavirag pisze:Jewka, naprawdę trzylatki nie mają takich egzystencjonalnych rozterek (przerabiałam ten wiek 2 razy no i tyle :hihi: to wiem z psychologii rozwoju). Jego interesuje dlaczego nie u mnie skoro tamci byli/są..
Sądzisz, że "egzystencjalne rozterki" pojawiają sie dopiero wtedy, gdy dziecko jest w stanie mówić o nich "egzystencjalnym" językiem?
Ja myślę, że wszystkie pytania "o początek" są pytaniami o miłość. Nawet wtedy, gdy brzmią jak czysto techniczne/ biologiczne dociekania.

Ale jeśli rzeczywiście w tym pytaniu nie ma nic egzystencjalnego, tylko sama biologia, to odpowiedź jest jeszcze prostsza: Nie był u Ciebie w brzuszku, bo nie Ty go urodziłaś. Rośnie się w brzuchu u tego, kto rodzi.
Awatar użytkownika
abejot
Posty: 3017
Rejestracja: 03 lis 2004 01:00

Post autor: abejot »

Uuuuu, jaka tu dyskusja w czasie weekendu się rozpętała :wink:

Tak, ja też już przemyśliwuję, jak dziecku wytłumaczę kwestie przyjscia na świat...
Jakie banalne mają zadanie rodzice, którzy mają " tylko" biologiczne dzieci,a i z tego banalnego zadania często się wywiązać nie potrafią( chodzi mi motylki, bociany i kapustę :wink: ...)

Ja mam zamiar powiedzieć mojemu dziecku, że nie urodziłam go dlatego, bo miałam " chory brzuszek" i parę nieprzyjemnych operacji...
I tak będzie trudne do przyjęcia dla dziecka, że w ciąży byłam, a urodzić go nie mogłam :( ( ale to już pózniej, pewych kwestii za wcześnie wprowadzać nie można...)

Sprawa by się baaaardzo skomplikowała, gdybym urodziła dziecko, ale to jest mało prawdopodobne, bo...zamierzam stosować ww antykoncepcję 8O, nie chcemy już ryzykować ciąży, a przy mojej niewydolności cieśniowo-szyjkowej mogę stracić ciąże również na póżniejszym etapie, a chcę tego uniknać.
Będę miała dziecko, rodzinę, zadanie do zrealizowania, nie chce już ryzykować zdrowiem i życiem. I tak przez leczenie i poronienia bedę żyć parę lat krócej...

Aha, żeby naszemu dziecku było łatwiej zrozumieć i zaakceptować swoją sytuację, jego ojcem chrzestnym zostanie jego wujek, który też był adoptowanym dzieckiem :lol:

Mam nadzieję, ze mój "sprytny" plan uda się wcielić w życie...
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

Jewka, mam zupełnie inne zdanie na ten temat.
Choćby dlatego, że pamiętam pytania mojego biologicznego wtedy-trzylatka (adopcja jeszcze wtedy była dla nas bardzo odległa przyszłością).
Jestem zwolennikiem odpowiadania adekwatnie do wieku. I nie rozbierania pytań dzieci po dorosłemu.
Ale do rzeczy, ja nie pytam o diagnozę, pytam co mam odpowiedzieć adoptusiowi, żeby mu było "lżej" w przyszłości, a dzisiaj nie smuciło go.
Bardzo pooszęe, podsuńcie jakieś pomysły - może przydadzą się w przyszłosci nie tylko mnie :).

Abejot: a moze wujek by podpowiedział?
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
Awatar użytkownika
abejot
Posty: 3017
Rejestracja: 03 lis 2004 01:00

Post autor: abejot »

No to musze się z kuzynem na wino umówić, i " nocne Polaków rozmowy" :wink:
Hmmm, "wujkiem" to on dopiero będzie...
Jego sytuacja też była nietuzinkowa...Jego przybrani rodzice mieli wczesniej synka, który zginął w wypadku... :(
Nigdy, przenigdy nie dało się odczuć, że gdyby nie to wydarzenie, to pewnie adopcji by nie było..Chwała dojrzałości jego rodziców, wychowali wspaniałego syna,teraz już męza i ojca, który pierwszy gratulował nam decyzji o adopcji...
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”