Muszę (bo się uduszę ) wprowadzić trochę realizmu do tej wypowiedzi...iki pisze: Nie rozumiem po co kasiavirag ciągle i gdzie tylko się da o tym pisze, jak to jest wiadome wszystkim ktorzy przeszli szkolenia w oao. A jak to zrobić i że jest to niewątpliwie trudne to przecież wiadomo.
A że niektórzy jeszcze nie mają doświadczenia to nie znaczy że nie potrafią sobie tego wyobrazic. Człowiek uczy się przez całe życie i rady innych mozna brać pod uwagę, owszem nawet jest to wskazane, ale i tak uczy się na własnych doświadczeniach.
otóż (niestety) duża część osób bez doświadczenia rodzicielskiego i bez doświadczenia w opiece zastępczej - NIE POTRAFI sobie tego WYOBRAZIĆ. I nie oceniam tutaj stopnia teoretycznego przygotowania do adopcji ani dojrzałości decyzji, po prostu w przypadku RZ uczenie się na własnych doświadczeniach jest już uczeniem się na błędach, które w odniesieniu do DZIECKA, mogą być niewybaczalne. Piszę to z perspektywy różnych kryzysów, które przychodzą na rodziny już po adopcji. Okazuje się, że "przed" bagatelizowały problemy, które mogą wystąpić (wiedziały, że moga być, bo przecież na szkoleniu było ), liczyły, że ich nie bedzie to dotyczyło, ukrywały swoje problemy osobiste, małżeńskie i rodzinne, nie zglaszały wątpliwości, które w nich siedziały itd.
A gdyby miały np. taką okazje spotkać rodzinę, która po adopcji urodziła dziecko i teraz (po 8 latach!!! chce oddać adopcyjne, bo sprawia kłopoty, bo biologiczne nie chce rodzeństwa i daje ultimatum, może zastanowili by się czy kontynuować leczenie, czy adoptować, czy są gotowi na problemy, czy....itd.
Dlatego TRZEBA ciągle o tym mówić i pisać i dawać świadectwo. Nauki nigdy za wiele i pokory też.
dla mnie gorzej jak się "wymądrza" teoretykiki pisze: (...) ale nie mogę słuchać jak ktoś się "wymądrza" tylko dlatego, bo ma doswiadczenie.
Pozdrawiam